| Rotmistrz stał z rozdziawioną gębą, słuchając słów szlachcica. Najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. W miarę jak Essing mówił, wyraz twarzy dowódcy łagodniał, aż w końcu stał się on podobny do pootulnej owieczki wiedzionej do masarni.
- Jaśnie pan hrabia wybaczy - zgiął się w pokłonie, ściągając krzywo założony hełm i zamiatając nim w okolicach kolan. - Mnie nie wiedzieć było, z kim mam do czynienia. Jam prosty człowiek, to com widział, to oceniłem i takie kroki podjęłem. Ale jaśnie pan hrabia z pewnością widział lepiej. I wdzięcznymi jesteśmy, żeście panie tak swoimi ludźmi pokierowali, że do pożaru nie doszło, a bandyta parszywy we własnej jusze leży. Wszelkich starań dołożymy, żeby i dwóch pozostałych dorwać! Ale i Wasz, jaśnie hrabio człowiek ranny? To migiem chłopaka po cyrulika poślę!
- No Vratislav, pędem po Herr Koelke pędź! - ryknął na podwładnego w jednym bucie. Gdy ten się obracał, dostał solidnego kopa w zadek, tak że drugiego buta zgubił i pobiegł boso. - A ty Barnaba, co się chichrasz, jakby ci rozum szczury wyżarły? Powagi trochę, chłopcze. Uprzątnąć tego tu zbrodzienia trzeba. Migiem!
Wydawszy rozkazy, rotmistrz wydał się ukontentowany i spojrzał na Lothara, jakby oczekując pochwały za swoje działania. Podrapał się po brodzie i po cichu zaklął. Minę znów miał nietęgą. - No ale problem taki, jaśnie panie hrabio mamy, że za tego trupa, winnego czy nie winnego... A jakże winnego! No to trzeba główszczyznę zapłacić, bo przecie teraz ów podatku do skrzyni miejskiej nie odprowadzi, a i jego z pewnością ukochana połowica łzami zalana i dziatków z tuzin, nieboraczków, za coś żyć muszą. No i ten, tego... To, jak dla jaśnie pana hrabiego, to ten... Pięć złotych koron będzie!
Szkiełko ostrożnie zbliżył się do bramy. Wnętrze pogrążone w mroku skrywało leżące pod ścianą ciało. Leopold czujny jak nigdy dotąd, podszedł do łowcy, gotów do uniku. Mężczyzna jednak się nie poruszył. Złodziej sprawdził czy tamten żyje i w momencie, w którym palcami dotykał jego szyi poczuł delikatne wyładowanie elektryczne przeskakujące z ciała na jego place, któremu towarzyszyła nikła iskierka. Ostatnie wyładowania magii, która doprowadziła do śmierci łowcy właśnie opuściły jego ciało. Przed Szkiełkiem leżał trup - poraniony siekańcami z garłacza i osmalony od wyładowań Eteru.
Szkiełko znalazł przy trupie osmalony list, solidny cylindryczny kołczan zawierający szesnaście bełtów do kuszy, srebrny wisior i sakiewkę z dwunastoma koronami.
Chwilę potem Wolfgang, któremu Szkiełko dał znalezioną wiadomość, czytał: Do rąk własnych Adolphusa Kuftheimera
Zajazd Dziewięć Gwiazd
Droga Middenheim - Altdorf
Drogi Herr Kuftheimer,
Być może przypomina pan sobie pewną rozmowę, jaką odbyliśmy w ostatni dzień Brauzeita, w loży zajazdu Hak i Topór w Nuln. Wspomniał pan wtedy, że jest zainteresowany działalnością pewnego stowarzyszenia, którego nazy tu nie wymienię. Szczególnie zależało panu na odnalezieniu śladów pewnej wysoko stojącej w hierachii tej organizacji osoby, znanej jedynie jako Magister Impedimentae.
Obecnie mogę potwierdzić każde z pańskich przypuszczeń. Po pańskim wyjeździe poczyniłem pewne delikatne kroki i zdołałem potwierdzić, że osoba, której pan poszukuje, używa miana Kastor Lieberung. Zgodnie z pańskim planem, pod koniec miesiąca Jahrdrunga Herr Lieberung będzie jechał do Altdorfu drogą z Middenheim.
Zdobyłem również podobiznę Lieberunga, którą dołączam do listu.
Pozostaję uniżonym sługą.
Q.F. |
Do listu przypięta była druga, mniejsza kartka, której namalowano dosyć adekwatną podobiznę Berna Zinggera. |