Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2017, 20:32   #61
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
~Nigdy nie staniesz się silna!~
Ta gorsza część osobowości używała sobie, korzystając tej krótkiej chwili zawahania. Psyche zacisnęła zęby, patrząc na odchodzącego Remo, a natłok myśli przegrzewał wewnętrzny procesor w głowie. Torebka z miniaturowymi chipami ciążyła w dłoni, ich wyimaginowana waga przez moment sparaliżowała kobietę. Zamknęła oczy, biorąc głęboki oddech. Znała swoje położenie i zdawała sobie sprawę, że nie uniknie konfrontacji. Jeszcze jedno poświęcenie.
~Nie, nigdy się nie oderwiesz od rzeczywistości. Przyznaj mu się do wszystkich win i myśli i błagaj na kolanach o wybaczenie…~
Chwila słabości i naprawdę by to zrobiła. Nie miała siły nawet na wewnętrzny monolog, na wieczne bicie się z zaprogramowanymi zachowaniami. Uwolnienie było tak blisko, a jednocześnie tak bardzo daleko. Podjęła pierwszą decyzję i napisała do Boora, podając adres kawiarni na Queens, o tej porze w niedzielę na pewno wypełnionej ludźmi.
Nie, tym razem nie da mu nic poza słowami.

Boor czekał już na nią, kiedy pojawiła się w kawiarni. Nienagannie ubrany, z idealną fryzurą, sztywny jak kołek. Zauważyła jednak, jak porusza mu się nerwowo noga, a gałki oczne nie przestają zerkać na boki. Dostrzegł ją szybko, wysoka, idealnie zgrabna i nienagannie wyglądająca w swoim obcisłym kostiumie kobieta przyciągała wzrok nie tylko jego jednego. Stukając obcasami podeszła do jego stolika i usiadła wystudiowanym ruchem, poprawiając przy tym - zupełnie niepotrzebnie - swoją spódnicę. Jednym ruchem zamówiła na panelu małą kawę.
- Wreszcie jesteś! - Michael prawie syknął, teraz bardziej uważnie rozglądając się i przysuwając bliżej stolika. Splótł dłonie na filiżance, lecz widać było po nim, że miałby ochotę zrobić z nimi coś zupełnie innego. Wyglądał jak ćpun na odwyku. - Przecież masz mnóstwo możliwości, jakaś inna pieprzona robota nie powinna pozwolić ci mnie ignorować!
Głos z trudem pozostawał cichy, publiczne miejsce tłumiło jego wybuch. Był wściekły, a jak to mówiono: co się odwlecze, to…
- Nie zapomniałam o tobie, Michaelu. Nie śmiej nigdy o tym wątpić - zmusiła się do mówienia całkowicie opanowanym, niemal słodkim głosem. Dłonią przesunęła po jego policzku, uśmiechając się. Ciekawe czy dostrzegł, że ten uśmiech nie dociera do oczu? - Moje możliwości są duże, owszem. Ale ostatnie problemy z siecią i fakt, że działam przeciwko bardzo dużej, posiadającej ogromne zasoby grupie wymusza na mnie wielką ostrożność. Chyba nie chciałbyś, by ktoś dowiedział się czego dla ciebie szukam?

Wzdrygnął się, kiedy go dotknęła, jak gdyby prąd przeszedł przez jego ciało. Ciężko powiedzieć co czuł, ale drżał niczym na odwyku od swojego głównego uzależnienia. Złapał ją za dłoń i przycisnął do stołu, trzymając mocno.
- Uważam, że nie starasz się wystarczająco - wysyczał, a jego oczy przewiercały Psyche na wylot. Czaiła się w nich groźba, pożądanie i obietnica wyładowania tych dwóch na raz, kiedy tylko będzie na to miejsce i czas. Bardziej miejsce. - W razie czego firma przydzieli kogo innego. Ty jesteś moja, rozumiesz? Jesteś moim tworem. Nie ich. - Powtarzał sobie to tak długo, że słowa brzmiały jak całkowita pewność. - Teraz mów, czego się dowiedziałaś.
~O tak, powiedz mu wszystko. O wszystkich zdra… ~
Nie, nie tym razem. Już nigdy nie przejmiesz kontroli, dziwko!
Myśli wirowały w głowie, było ich za dużo. Powiedzenie całej prawdy nie wchodziło w grę, kłamstwo również. Psyche skupiała się na tym, żeby jej twarz nic nie zdradzała.
- Mamy już prawie pewność, kto kieruje całością. Byłoby to proste w normalnym przypadku - odpowiedziała Boorowi opanowanym głosem. - Niestety tu jest to SI, w dodatku obecnie przejęta przez policję i unieszkodliwiona. Sztuczna Inteligencja stworzyła sobie wielu ludzkich… pracowników, którzy ślepo wykonują ciągle jej polecenia. Złapaliśmy już część z nich, ale nie jesteśmy w stanie rozkodować, aby zdobyć posiadane przez nich informacje i lokalizacje. Obecnie pracujemy nad zainstalowaniem oprogramowania śledzącego. Wtedy zdobędziemy kod i szyfr. Moi współpracownicy są skupieni na czymś innym, więc ja będę w stanie wykraść lokalizację i osoby odpowiedzialne za tworzenie dzieci - skończyła, zmuszając się do popatrzenia w oczy Michaela.

Przytakiwał, kiedy mówiła. Czuła też jak nerwowo ściska jej dłoń. Miała wrażenie, że tak bardzo niecierpliwy nie był od dawna, choć nigdy tą cierpliwością nie grzeszył.
- Kiedy? - spytał szybko, jak skończyła. - Kiedy to planujecie? Jesteś pewna, że się nie zorientują?
- Jestem pewna - skinęła powoli głową. - Mam atut, o którym oni nie wiedzą. Mogę nie przejąć dzieci, ale przejmę technologię. Nasza akcja nie jest zaplanowana czasowo, zależy od niepewnych czynników. Musimy się zjawić na tym samym spotkaniu co nasz cel bez wzbudzenia jego podejrzeń. Jutro, może pojutrze - obiecała.
- Dobrze, dobrze… - wyglądało na to, że jej słowa go przekonują, choć niecierpliwość pozostała na swoim miejscu. Nachylił się jeszcze bardziej. - Ostrożność najważniejsza, oczywiście. Spróbuj jednak wykraść, razem z technologią, jedno z nich. Jako przykład. A jeszcze lepiej, miejsce gdzie to robili wraz ze sprzętem. Daj mi znać, a pomogę je ukryć albo opróżnić zanim ktoś się zorientuję. Potem powiesz pozostałym i zakończycie swoją misję. Nikt nie będzie się już tego doszukiwał - nerwowo oblizał wargi, rzucając spojrzeniami na boki.
~Pomyśl o jego podnieceniu i nagrodzie, jeśli ci się uda tak zrobić…~
Głos nie milkł, ale Psyche ciągle była w pełni skupiona na Michaelu. Wyglądał i zachowywał się jak naćpany. Może istotnie coś zażył? Nie chciała wiedzieć. Chciała tylko jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy - zapewniła raz jeszcze. Wtedy spojrzał na wyjście.
- Może jednak wyskoczymy do jakiegoś ustronnego miejsca? - szarpnął lekko ramieniem kobiety. Psyche zimno pokręciła głową. Jej maska opanowania powoli pękała, na szczęście w obecnym stanie nie zauważał szczegółów.
- Muszę teraz jechać zmienić wygląd i od razu na spotkanie związane z naszą sprawą. Będę w pełni twoja, kiedy to się skończy.
Przez chwilę próbował z małą skutecznością nawiązać kontakt wzrokowy, ściskając dłoń Psyche z całej siły, ale ostatecznie puścił ją i westchnął.
- Dobrze. Pospiesz się.
Skinęła głową i wstała, kierując się do wyjścia. Ze wszystkich sił starała się nie biec.


Wypuściła wstrzymywane powietrze dopiero kiedy znalazła się na motorze, pędząc w stronę mieszkania operacyjnego. Czuła się brudna, ale to spotkanie było konieczne. Teraz nie podejmie niebezpiecznych kroków widząc jak jego marionetka wraca. Podejrzewała, że zamontował monitoring w jej mieszkaniu lub zostawił coś, co poinformowało go o jej obecności. Bez spotkania wiedziałby, że wcześniej kłamała.
~Niewdzięcznica…~
Już niedługo. Maksymalnie kilka dni i uwolni się od tego.
W ten czy inny sposób.

Wybrała numer Marthy, zostawiając jej wiadomość głosową. Wolała nie atakować kobiety od razu rozmową i wpraszaniem się, byłoby to zbyt obcesowe, a te sprawy należało załatwić delikatnie.
"Hej, Marlene z tej strony. Nie znamy się jeszcze, ale mamy wspólnych znajomych. Twój numer dał mi Tom, kiedy opowiadał o swoich nowych znajomych z pewnej grupy. Strasznie mnie zaciekawił, ale mówi, że ciężko z jego czasem. Polecił mi ciebie. Podobno macie spotkania wprowadzające, że można nawet spotkać samego Izaaka! Chciałabym tego spróbować. Oczywiście jeśli nie masz kiedy to nie będę się narzucała, ale Tom mówił o tobie same dobre rzeczy, że chciałabym się zapoznać i tak…. nawet jak z tym spotkaniem nie wyjdzie. "
Nadała swojemu głosowi podekscytowany ton pasujący do Marlene, nie Psyche. I lekko nieśmiały, jakby nie była pewna, czy może się wprosić na takie zabawy.

Po powrocie do mieszkania wzięła długi prysznic. Uważała, aby nie stanąć nago w obiektywie ewentualnej kamery. Nie miała zupełnie nic przeciwko nagości, lecz pokazywanie się Boorowi wywoływało bardzo nieprzyjemne sensacje w brzuchu i głowie. Przybrała klasyczny wygląd Marlene, w skórach i z dredami wplątanymi w długie, czarne włosy. Trochę tatuaży, kilka kolczyków i więcej radości. Postanowiła przed wybraniem się na Bronx odwiedzić jeszcze swoich podopiecznych w bezpiecznej kryjówce i sprawdzić jak się mają.
 
Lady jest offline