Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2017, 22:02   #6
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wspólny

Litwor zastanowił się nad obecnością kapłanki Tahary, na dodatek z misją od samej bogini. Nie miał nic do Tahary, w kontaktach była całkiem przyjemna, ale za to jej ogrody wolałby omijać szerokim łukiem. Na zarzekania młodej Origii, że miałby być najzdolniejszym wojownikiem jakiego Zaris nosiła, musiał zgłosić sprzeciw. - W zasadzie, to nie wiem czy taki naj, po pierwsze Zaris ma długawą historię, a drugie, Riv się tu przypałętała jakiś czas temu, jej bym osobiście nie chciał wchodzić w drogę, cokolwiek by się nie działo. - Usadził nieco w miejscu młodą anielicę. - Co to za misja eeee, życzenie? - Dopytał bezceremonialnie anioła.
- Obecność Lif nie podlega dyskusji - odpowiedział swej latorośli Merinsel, spoglądając na nią z troską i powagą. - Misją jest wizyta na dworze Cesarstwa Bontar - odpowiedział po chwili Litworowi, sprawiając przy tym wrażenie osoby, która używa oficjalnych informacji po to jedynie by ukryć te, które oficjalnymi nie były. Nawet Glynne uniosła spojrzenie by mu się przyjrzeć, jednak anioł nie kontynuował swoich wyjaśnień, zamiast tego zabierając się za powoli stygnące jedzenie.
- Skoro sama bogini zdecydowała, że Lif będzie w tej wyprawie potrzebna, to powinniśmy uznać jej decyzję - powiedziała królowa, przy czym musiała się bardzo starać by zachować pogodne oblicze.
-Absolutnie, nie śmiałbym poddawać w wątpliwość jej życzeń. - Powiedział głośno i radośnie niemalże Litwor. -To niezdrowe- Dodał tak cicho, że tylko siedzące przy nim osoby mogły usłyszeć.
Zawód był nader widoczny na obliczu Origi - skrzydła jej się opuściły, wzrok wbiła w talerz, a i ręce spuściła kładąc na swoje kolana. Skoro nawet matka nie kwestionowała decyzji ojca to wiedziała, że niczego nie ugra i pozostanie jej tylko się z tym pogodzić.
- Dlaczego? - Litwor usłyszał ciche pytanie, zadane głosem dochodzącym z jego prawej strony. Najwyraźniej kapłanka potrafiła mówić, chociaż najwyraźniej nie zamierzała bronić swojego udziału w wyprawie, czego najwyraźniej i tak robić nie musiała skoro poparcie szło od obojga rodziców.
Origa zaś poczuła pokrzepiający dotyk dłoni brata na swoim ramieniu.
- Nie będzie tak źle - zapewnił ją. - Słyszałem że wcale nie jest taka zła, chociaż nie miałem z nią jeszcze kontaktu. Dziwne tylko, że matka się nie sprzeciwiła. - Dodał, obserwując uważnie królową, która zdecydowanie na zadowoloną nie wyglądała. Może dla członków rady czy dworzan mogła sprawiać wrażenie spokojnej i pewnej, jednak ci, którzy ją lepiej znali, mogli dostrzec że usta ma zaciśnięte w cieniutką linię i siedzi w pewnym oddaleniu Merinsela. Jak nic znak, że coś się między nimi niedobrego działo.
- Przedostatnio jak się któreś żywiej zainteresowało, skończyłem w Ogrodach, zanim umarłem, ostatnio, prawie skończyłem w brzuchu krakena, a później uganiałem się za nekromantką. Znałem też jedną arcykapłankę Tahary, zarówno jako wampirzycę i później w bardziej ludzkiej postaci. To potrafi mieć pewien wpływ na poglądy. - Wyszeptał Aigam, patrząc na kapłankę.
- No właśnie! - odmruknęła do brata Origa na chwilę odzyskując zadziorność, ale zaraz, po spojrzeniu na rodziców, jej wieczorne obawy nagle, jakby falą, wróciły do jej głowy. - Mam nadzieję, że to nie przeze mnie się kłócą… - jęknęła cichutko i nagle posmutniała.
Kapłanka słuchała z uwagą, nie przerywając dopóki Litwor nie skończył mówić. W międzyczasie skubała niezbyt grubą kromkę chleba, którą prócz białego sera, miała przed sobą na talerzu.
- Kim lub czym są wampiry? -- zapytała po krótkiej chwili. - Nie słyszałam jeszcze o takiej rasie czy profesji. - Wyjaśniła swe zainteresowanie, o dziwo nie tym, co zwykle przede wszystkim interesowało rozmówców, gdy Litwor dzielił się z nimi swą wiedzą. No, chyba że już słyszała o jego bytności w Ogrodach.

W międzyczasie, ledwie cztery krzesła dalej, jako że bohater królestwa z racji swych zasług zasiadał tuż przy rodzinie królewskiej, młody książę obdarzył swą siostrę łagodnym uśmiechem.
- Jestem pewien, że to nie o ciebie chodzi - zapewnił, po czym dodał nieco żartobliwie, wyraźnie chcąc poprawić księżniczce humor. - Przynajmniej nie tylko. Mogłaś nie zauważyć, ale zaczęło się między nimi psuć tuż przed przybyciem Litwora. Moim zdaniem ojciec coś ukrywa, a matka się tego domyśla. Wiesz jak nie lubi gdy się czymś zamartwia i nie dopuszcza jej do siebie. Nie, to musi być grubsza sprawa, więc głowa do góry.
Origa miała zafrapowaną minę po słowach Armina. Widać wcześniej tego nie zauważyła gdyż jej uwaga skupiona była na choćby nie tak dawnym przyjęciu urodzinowym. Chwilę i nawet niedyskretnie przyglądała się rodzicom, by w końcu pochylić głowę do swojego rozmówcy.
- Myślisz, że to przez Lif? - wypaliła konspiracyjnym szeptem księżniczka do swojego bliźniaka.
-Wampiry, żywią się… zapomniałem że tu ich nie macie, to może i lepiej. Kiedyś ci powiem. - Litwor zatuszował uśmiech pucharkiem.
- Jestem pewna, że nadarzy się ku temu okazja - odpowiedziała Lif, wzrok jej jednak zamiast na Litworze, skupił się na rozmawiającej parze książąt, po to by od nich przemknąć do Merinsela. Na nim to utkwił na dłużej, a w międzyczasie Armin przyglądał się siostrze wyraźnie zdumiony.
- Ojciec i Lif? - dopytał się, widać nie będąc pewnym czy aby na pewno dobrze ją zrozumiał. - Nie sądzę... - dodał, zerkając na kapłankę, która akurat nie spuszczała wzroku z króla. Podobnie jak król z kapłanki.
- Nie, to niemożliwe - Armin pokręcił głową, zerkając na matkę, jednak Glynne pogrążyła się w rozmowie z najmłodszą latoroślą i nie wyglądało na to by zauważyła ową wymianę spojrzeń między Lif, a Merinselem.
- Nie, nie, nie... Broń bogini, nie... - Origa aż się wzdrygnęła na tą insynuację, bo nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że ojciec mógłby zdradzać matkę i to jeszcze ze swoją uczennicą. Anielica również powiodła wzrokiem ku królowej i znów wróciła spojrzeniem na Armina. - Bardziej mi chodziło, że to ona przyniosła te "wieści" i ona ojcu podsunęła pomysł by "nie martwić" królowej... - przewróciła na koniec oczami, bo każdy z bliższego otoczeniu ich matki wiedział, że takie podejście było prostą drogą do osiągnięcia zupełnie przeciwnego skutku od zamierzonego. - Tak, lepiej będzie jak rzeczywiście ta cała Lif pójdzie ze mną. Może przynajmniej wtedy rodzice w końcu się dogadają, o ile ojciec przestanie być uparty… - mruknęła do brata i uśmiechnęła się smętnie dochodząc w myślach do wniosku, że matka do ustępliwych też nie należała. Origa oparła się plecami na oparciu swojego siedzenia i spojrzała na Litwora.
Litwor z kolei tylko mrugnął do kapłanki. - Jestem pewien, tak samo jak czas żebyś powiedziała jaki ambaras się szykuje tym razem. - Ponownie powiedział szeptem i dolał sobie nieco wina.
Armin uśmiechnął się, czego zwrócona w stronę Litwora księżniczka nie mogła widzieć.
- Tak, sądzę że tak będzie lepiej - potwierdził, przestając śledzić wzrokiem kapłankę i ojca i skupił się na jedzeniu. - Chociaż nie sądzę by ojciec kiedykolwiek miał przestać być sobą. Dogadać się jednak dogadają. Prędzej czy później. Wyślę ci wiadomość gdy wyjdzie na jaw o co poszło żebyś się nie martwiła - zapewnił.
Lif z kolei przeniosła wzrok z anioła na jego córkę. Tak się akurat złożyło, że księżniczka akurat patrzyła w ich stronę więc nie uszedł jej uwagi wyraz niepokoju, który na krótką chwilę zagościł na twarzy kapłanki. Zaraz jednak uśmiechnęła się leciutko i skinęła dziewczynie głową, odpowiadając przy okazji Litworowi.
- Tak, na to też przyjdzie czas - odparła. - Gdy już znajdziemy się na bezpiecznym pokładzie “Wiedźmy” - dodała, przenosząc spojrzenie na swojego rozmówcę. W jej oczach zamigotały iskierki rozbawienia, jednak szybko zostały zgaszone.
- Tęsknisz za domem, Odwieczny? - zapytała, sięgając po kielich z wodą.
Origa tymczasem, nadal i bez skrępowania, przyglądała się kapłance Tahary. Widząc jak Lif w pierwszej chwili na to zareagowała, anielica zmrużyła lekko oczy w podejrzliwym spojrzeniu, którego nie zmienił nawet późniejszy uśmiech uczennicy Merinsela. Księżniczka skinęła na słowa brata w twierdzącym geście i wyprostowała się, unosząc nieco skrzydła, przez co jej sylwetka wyglądała teraz bardziej wyniośle. Nietrudno było też odgadnąć, że Origa niecierpliwie wyczekiwała końca tego oficjalnego śniadania.
-A gdzie jest mój dom? - Zapytał całkiem poważnie, jak rzadko Litwor i skinął kapłance głową, powolutku sącząc wino. - Za to wizyta w Wiedźmie będzie interesująca jak zawsze. - Dodał wracając do swego zwykłego tonu, był gotów ruszyć choćby już.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 22-02-2017 o 22:38.
Plomiennoluski jest offline