Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2017, 23:02   #2
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Pustynne oczekiwania

Gdyby spojrzeć na tą drużynę to można by powiedzieć, że słońce i skwar najmniej przeszkadzały Clintowi Jonesowi. Dla niego było to coś w rodzaju podróży do źródeł. Do skwaru, słońca i walki o przetrwanie. Ktoś postronny mógłby nawet powiedzieć, że ten cholerny czarnuch cieszył się z siedzenia na tym zadupiu.
Nic bardziej mylnego
Wiele wysiłku kosztowało byłego sportowca, aby usiedzieć w miejscu. Wymuszone opalanie próbował urozmaicać różnymi pozycjami leżenia, a nawet opalaniem się na waleta, chociaż jak większość wiedziała Clint nie czuł się z tym komfortowo. Ot, pozostałość po zmuszeniu do noszenia strojów Covers… chociaż sam Jones mówił że to kwestia wygody przy skakaniu i bieganiu. Ale kto co lubi, o gustach się wszak nie dyskutuje.
Z resztą. Jak tu mówić o gustach, kiedy drużynowy murzyn nosi skąpe koszykarskie gatki, złote łańcuchy na szyi i przeciwsłonecznego okulary.
Propozycja narady sprawiała, że bańka nudy prysła. Prawie jakby nadjechał sam transport. CJ podniósł się z kamienia, gdzie dotąd sobie spokojnie skwierczał. Ze szczerym zaciekawieniem przysłuchał się słowom nowicjuszki.
- Nie jest to wielki problem. Idziemy wzdłuż drogi do miasta, transport nie może przejechać po gołej pustyni. - stwierdził Magic pokazując ledwie widoczną kreskę starej drogi - Tu jest cicho jak makiem zasiał, usłyszymy silniki z daleka. Wtedy hop w piach, zagrzebujemy się, a jak podjadą wyskakujemy i HUZZAH! - tu rozpostarł ręce szeroko jakby miał zamiar skoczyć na blondynkę - Transport w naszej garści. A spacerkiem zanim dojdziemy do miasta minie trochę czasu. Z resztą… lepiej się cieszyć odrobiną świeżego powietrza i spokoju. Tu przynajmniej nie ganiają nas bandy półmózgów lub białasów ubranych w tak skandaliczny sposób, że nasze łażenie na golasa to przy tym szczyt klasy i obycia.

Rika siedziała w pozycji kwiatu lotosu i oddawała się medytacji. Rozżarzony piasek dotykał jej ciała, ale nie pozwalała by to zmąciło jej umysł. Nie ma mydła... za to jest peeling… wdech… wydech…
- ...naradę? - wstała i uniosła nogę do pozycji pionowej rozciągając mięśnie. Potem podeszła zobaczyć zdjęcia na telefonie. Panty, która miała zaprowadzić tu porządek była zagubiona, a w jej głowie kłębiły się same sprzeczne myśli. I jeszcze ta wiewiórka ziemna. ‘Co ona jej takiego zrobiła?’ Rika była gotowa niechętnie znosić te jej porządki, o ile miały czemuś służyć. O ile.
- Zdecyduj coś. Żadne z nas nie jest w stanie ocenić, czy dostawa tu będzie. Chyba, że jednak? - rzuciła głośno.
- Ja lubię takie kempingi. Tu jest jak w Goa na plaży. Nie ma tylko oceanu, roślin i zwierząt. - ‘bo ostatnie z nich zjadłaś’. - Jest super. - Odchyliła się do tyłu, dotknęła rękami ziemi i przerzuciła nogi nad głową. Potem odeszła na bok i zaczęła ponownie ćwiczyć. ‘Jestem już tak blisko. Jeszcze tylko trochę i uda mi się kontrolować ten piasek. Mistrzu… gdzie jesteś?’ - Hai - krzyknęła i zatopiła się w pracy nad sobą.

- ...L - Magic dokończył okrzyk Riki i zarechotał zasłaniając usta wierzchem dłoni.

Amelia przywykła do ciężkich warunków, podczas jej wieloletniej kariery żołnierza znajdowała się w najróżniejszych środowiskach, przy których pustynia wcale nie była taka zła. Kule jej nie świstały koło ucha ani nie było żadnych wybuchów, dla Niemki to jest definicja ładnej pogody. Kobieta była niewielkiego wzrostu o dość atletycznej i smukłej budowie. Głowę miała opatuloną w ciemnobrązową tkaninę, która zasłaniała dolną część jej twarzy, ramiona i część pleców. W bazie nie mieli olejków do opalania więc jakoś musiała chronić się przed bezlitosnymi promieniami UV. Zerkając to na obraz to na Panty, Amelia zapytała z matczyną troską i bardzo wyraźnie niemieckim akcentem.
- Panty? Wszystko w porządku Sonne? Strasznie się krzywisz i narzekasz. - Zerknęła na nią swymi dużymi oczami o niebieskich tęczówkach.

- Tak czy tak… po pustyni podróżuje się wieczorami lub wcześnie rano. Skrajny skwar przeczekuje się w cieniu. Cokolwiek nie postanowimy póki nie będzie odpowiednia pora to nie ruszyli się stąd. - stwierdził CJ i wrócił do swojego leżakowania i poprawiania jakości swojej opalenizny.

Rika omiotła wzrokiem wszystkich obecnych i pozwoliła wyobraźni chwilę podziałać. Czuła jak energia wypełnia jej ciało i powoli ogarnia umysł. Gdy napięcie zaczynało sięgać zenitu, Rika odruchowo zagryzła wargi i zmrużyła oczy. Nabrała płynnie powietrza i wykorzystując tajemną wiedzę mistrza Hadakashiri oraz lata ćwiczeń przerzuciła energię z powrotem do ciała. Teraz tylko proste Oi Tsuki i fala ziaren piasku oraz kawałków skały wystrzeliła przed panną Nagano niczym burza piaskowa. Ciężko byłoby znaleźć kogoś kto stojąc w tym momencie przed nią uznałby to doświadczenie za przyjemne. - Hai - wyrzuciła z siebie i rozejrzała się wokoło - Zróbmy coś, yuujin. Dążenie ku celowi jest bratem życia.
- Khm. - kaszlnął CJ zdejmując zapiaszczone okulary, aby je przetrzeć.
Miniaturowa piaskowa zawierucha doskonale pokryła go warstwą piachu. Czarnym czy raczej piaskowy patrząc na obecny stan, założył okularki z powrotem.
-Za chwilę moim celem, może nawet życiowym, będzie zakopać cię w tamtej wydmie… - powiedział bardzo spokojnie do Riki.
Ton głosu w ogóle nie współgrał z tym że moment potem rzucił się na azjatkę z zamiarem pochwycenia jej.
Skok był perfekcyjnie wykonany, szybki i powinien bez żadnej wątpliwości dosięgnąć celu. Czasem jednak, tak w jednym na dziesięć tysięcy przypadków nawet rzeczy pewne nie chcą się zdarzyć. Rika wykonała unik, który o dziwo się udał i CJ zamiast na japonce wylądował w piachu. Zdążył się obrócić akurat na moment w którym zobaczył nad sobą pochyloną twarz. Była czerwona nie mniej niż umieszczone w niej oczy. Oczy, warto dodać pełne dzikiej wściekłości.
- Ty skończony idioto. Baranie. Spadłeś z kwitnącej wiśni? Co ci do łba strzeliło? To ma być profesjonalna akcja w wykonaniu żołnierza? Będziesz skakał po wszystkim co się rusza w okolicy? Piach ci do jasnej cholery przeszkadza? Taki dajesz przykład nowym rekrutom? Ten twój plan zakopania się w dziurze i wyskakiwania z tamtąd na przypadkowe konwoje mógłbyś zrealizować już teraz. Przestań machać tymi swoimi grabiami i zejdź mi z oczu. Zawodowiec, psia jego mać. Aghr. Jeszcze raz… jeszcze jeden raz… Pieprznę tą całą robotą i znajdę sobie jakąś przyzwoitą plażę nudystów, gdzie ludzie po sobie nie skaczą jak koty albo jakieś nie przymierzając niedźwiedzie. Gdzieś ty się człowieku wychował? W dżungli jakieś? Wypuścili cię dopiero co do cywilizacji? …
Twarz czarnoskórego eks-koszykarza nie wyrażała nic. W pewnym jednak momencie przyozdobił ją szczery afroamerykański uśmiech. Jeden z tych co nie wiadomo o co chodzi, ale wskazuje na to, że jego posiadacz osiągnął jakiś swój cel.
-Eh, nie ważne. - skwitowała Panty rzucając się na piach brzuchem do góry. Wyglądało na to że w ekipie nie ma nikogo kto wystawiłby się na front aby podejmować jakieś wielkie decyzje. W najgorszym wypadku będą tu siedzieć aż się skończy prowiant i wtedy najdzie ich inspiracja na powrót do domu.
- Skoro tak mówisz. - Amelia kiwnęła głową, po czym rozejrzała się po towarzystwie. Wyglądali na pełne wigoru młode osoby. Z jakąkolwiek oceną wstrzyma się do momentu gdy zrobi się nieprzyjemnie, to właśnie wtedy można prawdziwie poznać osobę.
- Moim zdaniem powinniśmy znaleźć możliwie najwyższy punkt przy drodze byśmy mogli obserwować ją z daleka. Im szybciej dojrzymy pojazd tym szybciej będzie można dostosować się do ewentualnych niewiadomych. - Poprawiła pasek przewieszony przez ramię, na którym wisiało coś owinięte w bandaże, po kształtach można było wywnioskować że był to jakiś karabin.
Twarz CJ wyglądała jakby osiągnął jakiś cel, ale przeczesanie jego mózgu nie wykazało niczego, co za ten cel można by uznać. ‘Robi dobrą minę do złej gry.’ Jej emocje trochę opadły po wykonanej tyradzie. ‘Może to jakiś element ich kultury?’
- Sensowny pomysł - powiedziała do Amelii. Przeszukała stół w poszukiwaniu lornetki i ruszyła w kierunku miejsca, które uznała za dogodny do obserwacji okolicy.
Zaburzenie wyniosłego spokoju azjatki sprawiło CJowi kupę radochy. Szczególnie, że ta jeszcze miała swoje wybuchy werbalnej agresji, które kończyły się klasycznym babskim słowotokiem pełnym śniętego oburzenia. Lubił “Zrywać maski”. A im bardziej ktoś walczył ze swoją naturą tym to było łatwiejsze.
- A może lepiej po prostu wyjść im naprzeciw? - rzucił nie podnosząc się - Wiecie… jak nie chcą przyjść do nas to my przyjdziemy do nich.
- Nie myśl, że jesteś taki przebiegły CJ - rzuciła na odchodnym Rika, krew ponownie zaczynała w niej wrzeć, ale ten bezpośredni afroamerykanin jakoś nie dawał się nie lubić. - Swoją drogą, według mnie, wszystkie opcje są lepsze od bezczynnego leżenia.
- Nie jestem przebiegły. Jestem czarny. - odparł Magic
Tym razem podniósł się otrzepując pył, ale i tak zostało go od cholery na skąpym ubraniu i skórze. Cóż… i tak można się chronić przed palącym słońcem.
- Pójdźmy na kompromis, bo rzeczywiście z zapasami będzie ciężko, a na głodnego wracać przez pustynię to możemy równie dobrze nigdy nie wrócić. Ruszmy w kierunku miasta. Trzy osoby na przedzie, dwie w ariergardzie wypatrujące ciężarówy. Będziemy maszerować wzdłuż trasy jaką ma przejechać transport. Zrobimy postój bliżej miasta, poczekamy chwilę i odpoczniemy, a potem ruszymy znów. Jeżeli rzeczywiście info było fałszywe to będziemy mieli mniej do przejścia, a i sumienia będziemy mieli czyste, że wypatrywaliśmy ile się dało. A może znajdziemy też lepsze miejsce na zasadzkę, hm? Co wy na to?
Shade wcześniej milczał. Najwyraźniej przejmujące ciepło pustyni odbierało mu wszelkie siły. Nawet coś tak prostego jak branie udziału w samozwańczej naradzie piątki golasów zdawało się być ponad nim. Leżał tylko pod stworzonym na szybko z płaszczu daszkiem i co jakiś czas ciężko oddychał patrząc na niezmienną temperaturę otoczenia. Wyczekiwał nocy.
- Mam przy sobie motor, mogę wziąć jedną kobietę ze sobą i sprawdzić jakieś sto czy dwieście kilometrów w stronę drugiego miasta, gdy reszta ruszy już w stronę wardrobe. - stwierdził, podnosząc się do pozycji półleżącej. Jego ciało spełniało zupełnie inny kanon piękna niż to należące do czarnego pogromcy szarych komórek. Muskulatura była wyraźna, jednak nie przytłaczająca.
 
Stalowy jest offline