Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2017, 12:53   #104
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Kiedy Thark Nar Thark po naprawdę długim dniu wędrówki w końcu zatrzymał się nad brzegiem niewielkiej rzeczki Aria z ulgą klapnęła tyłkiem na trawę. Dziewczyna czuła, że potrzebuje odpoczynku nie tylko po to żeby zregenerować swoje siły, ale żeby wreszcie w spokoju zastanowić się nad własną sytuacją. Jednak wieczorny postój wywlókł z głębin jej umysłu kolejne obawy.

Po pierwsze nie posiadała zbyt dużych zapasów jedzenia ani wody, jeśli czekała ich dłuższa wędrówka będzie musiała je jakoś uzupełnić. Jak? Nie miała pojęcia. Jeżeli w tym świecie istniały jakieś sklepy a zapewne istniały to i tak nie miała tutejszej gotówki żeby sobie coś kupić. Poza tym podejrzewała, że ktoś taki jak Thark inaczej załatwiał problem pożywienia i picia. Wodę pewnie pił ze strumienia a jedzenie, no cóż przypuszczalnie powalał jakiegoś zająca albo dzika ciosem pięści a potem piekł go na ognisku. Dla niej takie rozwiązanie wydawało się zbyt dziwaczne. Podejrzewała, iż Thark raczej by się podzielił z nią swym posiłkiem, ale codziennie jeść pieczone mięso tylko i wyłącznie pieczone mięso. To nazbyt ciężkostrawne rozwiązanie.

Po drugie powstawał problem związany z noclegiem. Po raz kolejny brak pieniędzy uniemożliwi jej zapłacenie za nocowanie pod dachem. To znaczy mogli jedną noc lub dwie przespać się pod gwiazdami, jeśli w tym świecie mieli jakieś gwiazdy, ale w końcu trzeba będzie przeprać ubrania czy też dokładniej się umyć a nie tylko tułać po bezdrożach. Chociaż w tej kwestii Thark Nar Thark pewnie też znalazłby rozwiązanie. Narąbałby ciosami karate drewien i zbudował tymczasowy dom czy coś w tym stylu, ale nadal pozostawałby problem nagrzania wody i tak dalej.

Dlatego kiedy jej towarzysz zaproponował spędzenie nocy na zamku Aria o mało aż nie pisnęła z radości. Nie dość, że miałaby przenocować w prawdziwym zamku, czyli czymś, co wcześniej widywała tylko na filmach albo fotografiach to jeszcze gościna sugerowała, że być może ten cały Kamienny Lord nakarmiłby ją za darmo i może nie tylko samym pieczystym.

Potem jednak dziewczyna zapanowała nad własnym entuzjazmem i rozważyła kwestię czy nie lepiej dla nich byłoby jednak unikać towarzystwa innych mieszkańców tego świata i niewygodnych pytań, które mogliby zadawać.

Wojownik napił się wody z rzeki a zatem miała rację, potem ochlapał się nią wiec to pewnie była wieczorna kąpiel. Noc na zamku znowu wydała jej się równie kusząca, co na początku. Do tego Thark podał kolejny powód, który przemawiał za wizytą na zamku.

Aria zamyśliła się głęboko.

- Hmm, w normalnych okolicznościach wolałabym przenocować tutaj( no powiedzmy), ale naprawdę martwi mnie ten kryształ. Lepiej będzie zasięgnąć informacji na jego temat najszybciej jak się da, więc wybór pada na twierdzę Kamiennego Lorda. Jeżeli uważasz, że można mu zaufać to ja zaufam w tej kwestii tobie. - Zamilkła na chwilę - A w razie jakiejś nadzwyczajnej sytuacji będziemy wiać tą jak ją nazwałeś luminą, czy jakoś tak.

- Nie zaryzykuje gniewu Ludu Nar - powiedział wojownik ponuro. - Nikt tego nie zaryzykuje.

Ruszył w stronę twierdzy. Prosto w stronę rzeki. Zanurzył się w wodę i zaczął płynąć.

- Mamy tam płynąć? Naprawdę? – Przestraszyła się dziewczyna - Trzeba było zacząć od tej informacji na samym początku.

Aria rozglądała się bezradnie po okolicy szukając drogi do zamczyska, która byłaby nieco bardziej sucha.

- Przeskocz! - Usłyszała jak krzyczy do niej rozchlapując wodę.

Przyjrzała się nurtowi rzeki. Musiałby skoczyć na odległość jakiś piętnastu metrów. Wprawdzie wcześniej robiła już dłuższe skoki i to niosąc Fiku- faku w ramionach, ale jak wtedy tego dokonała?

Taranis wzięła kilka głębokich wdechów potem solidny rozbieg i zaczęła trening skoków. Najpierw na brzegu a kiedy zaczęły jej wychodzić na tyle długie skoki, że miała pewność, iż poradzi sobie z całą szerokością rzeki po prostu przeskoczyła wodę.

Kiedy Thark wyszedł z wody otrząsając się jak pies Aria już czekała na niego na drugim brzegu. Wojownik poprowadził ją w stronę zamku.

Droga prowadziła pod górę, przez porośnięte zielskiem wzniesienie, aż w końcu wyprowadziła ich na trakt. Po chwili ujrzeli zmierzających w ich stronę ludzi, którzy dosiadali dziwnych zwierząt wyglądających jak skrzyżowanie konia z czymś skorupiastym w rodzaju żółwia albo raczej jaszczura. Ludzie mieli na sobie obite stalą ubrania i wąskie, zakończone szpicami hełmy. Każdy miał broń - długą włócznię, topór i tarczę. Ruszyli w stronę Thark Nar Tharka i Taranis.

- Widzę, że są bardzo gościnni - powiedziała Aria z lekką obawą - To może ty z nimi porozmawiaj, bo ja jestem obca.

- Trzymaj się za moimi plecami - mruknął, a potem uniósł dłoń w górę i ryknął donośnie. - Jestem Thark Nar Thark z Ludu Nar. Związany przysięgą. Poszukiwacz. Ja i moja towarzyszka prosimy o gościnę Kamiennego Lorda. Dach nad głową na jedną noc i coś do jedzenia.

Jeźdźcy zatrzymali się. Jeden z nich podniósł przesłonę hełmu i Aria ujrzała twarz mężczyzny w średnim wieku.

- Jestem Orik, syn Detmunda, wnuk Yrvina. Tarcza Kamienia. Co robisz tak daleko od ziemi Ludu Nar, Tharku?

- Szukam gościny - ton głosu brodacza był spokojny, ale widać było, że pytanie nie przypadło mu do gustu.

- A twoja towarzyszka? Co robisz na ziemiach Kamiennego Lorda, pani?

Aria wysunęła się zza pleców Tharka, za którymi wcześniej posłusznie się schowała.

- Szukam odpowiedzi. - Odparła równie enigmatycznie, co jej towarzysz.

- Na jakie pytania? - Drążył temat Orik.

- Na takie, na które podobno tylko Siewca potrafi odpowiedzieć.

- To znaczy? - Orik nie ustępował.

- Dość, Tarczo! - Warknął gniewnie Thark, jak dzikie zwierzę. - Dość pytań! Gościna, albo idziemy w dalszą drogę, do Wzgórz Nar i przekażemy Var Nar Varovi, jak gościnnym ludem stał się Kamienny Lud.

Jego słowa podziałały jak kubeł zimnej wody. Orik gniewnie zatrzasnął przyłbicę hełmu i powiedział niewyraźnie.

- Podążajcie za nami. Oferujemy wam gościnę.

Jeźdźcy ruszyli w stronę twierdzy. Thark Nar Thark podążył za nimi.

- Nie podoba mi się to - mruknął do Arii. - Miej oczy i uszy szeroko otwarte, pani. Coś mi tutaj śmierdzi.

- To nietypowe dla nich zachowanie, tak? Coś się zmieniło. Na gorsze. - Dziewczyna zaczęła żałować swojej decyzji żeby poprosić o gościnę na zamku.

- Czasy się zmieniają. Ludzie czują strach. Ale bez obaw. Ludu Nar boją się bardziej, niż czegokolwiek innego. Nawet Maski.

- Hmm, bez obaw, tak? - Arię rozbawił ten, zapewne niezamierzony przez Tharka dysonans, który pojawił się w jego słowach.

- A może zmienili strony w tym konflikcie, albo wiedzą o czymś, o czym ty i ja nie wiemy. Możesz się dowiedzieć proszę czy jest u nich nadal ten Siewca?

- Dowiem się.- Obiecał.

Tymczasem zbliżali się do zamku. Prawdziwego giganta na skale. Pełnego strzelistych wież, opasanego potężnymi murami. Budowla robiła wrażenie niezniszczalnej, ponurej i nie do zdobycia. Albo takiej, z której łatwo nie dałoby się uciec. Wejście do twierdzy było tylko jedno. Masywne, zagrodzane dwoma rzędami krat i stalowych wrót najeżonych od zewnętrz paskudnymi kolcami. Kiedy się zbliżali Aria dostrzegła zbrojnych na blankach. Thark szedł dalej jakby nigdy nic.

Zanurzyli się w czeluście bramy. Mroczny i zimny tunel prowadzący na rozległy dziedziniec.

- Zatrzymamy się tam - Thark Nar Thark wskazał jeden z budynków z kamienia, o spadzistym dachu, przyklejony do jednego z murów.

Aria ujrzała szyld nad drzwiami i napis - o dziwo potrafiła go odczytać - “Kamienny gościniec”.

- Poinformuję Kamiennego Lorda o waszym przybyciu - oznajmił Orik i razem z resztą zbrojnych podążył w stronę kolejnej bramy, prowadzącej jak się domyślała Aria dalej, w głąb twierdzy.

Thark bez słowa ruszył w stronę gospody. Na schodach siedział jakiś mężczyzna o najdziwniejszym kolorze skóry, jaki widziała Aria. Mężczyzna był jasno fioletowy. Cały, poza włosami, które były soczyście zielone. I oczami, które były złociste. Mężczyzna miał na sobie jedynie skórzane spodnie. Był raczej węźlasty i dobrze umięśniony, ale nie wyglądał na zadowolonego.

Aria była rozdarta, z jednej strony oczami jak okrągłe spodki starała się obejrzeć wszystkie te dziwne i ekscytujące rzeczy dookoła a z drugiej strony nie chciała za bardzo się gapić żeby nie przyciągać niepotrzebnej uwagi i dodatkowo nie urazić nikogo. Do tego trzymała się blisko Tharka. Efekt był taki, że kręciła się w kółko jak bączek i jeszcze, co chwila wpadała albo prawie wpadała na wielkiego wojownika.

- Przepraszam, oj przepraszam - powtarzała raz za razem.

- Nie przepraszaj. Co się dzieje?

- Nic takiego. Po prostu to wszystko - zatoczyła krąg ręką - jest takie nowe i ciekawe. Chyba nie powinnam tak się gapić i wszystkiemu dziwić.

- Wieloświat jest pewnie inny. Co? - Zapytał.

- Zupełnie inny. I co teraz? Czekamy?

- Idziemy jeść - powiedział. - Zapewne jesteś głodna. Pozwolisz, że ja zapłacę za gościnę. Dla mnie będzie to zaszczyt móc chronić cię w drodze do Ludu Nar.

- Dziękuję. - Powiedziała z ulgą - Nie mam tutejszych pieniędzy, więc gdybym była sama pewnie musiałabym głodować.
 
Ravanesh jest offline