Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2017, 18:10   #62
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
“Witam. Poznaliśmy się w marcu zeszłego roku za pośrednictwem detektywa Ferro, w sprawie hakera Malika, może pan sobie przypomina akcję w okolicy Central Parku. Tak się składa, że w sprawie nad którą obecnie pracuję przewija się nazwiska Kye’a Remo, jak figuruje w policyjnej kartotece - związanego z The Blank Page, więc zapewne dobrze panu znanego. Trzy osoby - w tym pan Remo, Ann Yui-Ferrick oraz James Shelby byli ostatnimi osobami, które spotkały się z ofiarą - Scottem Tomkinsem. Jak zostało mi wytłumaczone cała trójka pracuje na zlecenie Corp-Techu aby wyjaśnić śmierć córki Tomkinsa - Amandy. Prawdopodobnie jest pan zaznajomiony ze sprawą, w mediach aż od tego huczy. Niemniej faktem jest, że Amanda wysadziła salę sądową podczas procesu przeciwko sekcie - Dzieciom Raajnesha. Niedługo później w skutek podłożonej pod samochód bomby ucierpiała dwójka detektywów prowadzących przede mną sprawę Amandny.
Proszę mi wybaczyć przydługie wyjaśnienia. Mógłby pan pomyśleć, że to pana w żadnym stopniu nie dotyka i nie powinno obchodzić ale moment, już zmierzam do sedna.
Dzisiaj przesłuchałam panne Ferrick, która wyjaśniła mi powody wizyty jej, pana Remo i pana Shelbiego przed śmiercią Tomkinsa. Jak rozumiem od dłuższego czasu rozpracowują oni tą sprawę (poza panem Shelbym - ten ma na chwilę obecną status zaginionego, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie żyje) na koszt i z poparciem korporacji.
Oboje mamy swoje lata i wiemy jak to wszystko wygląda. Policja, pomimo wielu udogodnień i tarczy prawa, kuleje pod względem braków kadrowych, technologicznych i finansowych. Zaproponowałam pani Ferrick ciche porozumienie o wzajemnej współpracy. Zdaję sobie sprawę, że są kilka kroków przede mną, na pewno zdążyli zebrać spory materiał dowodowy, poza tym dysponują o niebo większymi środkami i zapleczem. Ja niemniej, jestem w stanie wnieść w ten tandem dostęp do potrzebnych nakazów i wgląd w bazy policyjne, ale pani Ferrick dała mi do zrozumienia, że jej taki układ nie interesuje.
Zasugerowałam więc, że leży to również w jej interesie, bo - jak wyszło w toku śledztwa - jest ona jedyną osobą o porządnym przeszkoleniu w temacie materiałów wybuchowych, które to pojawiały się dwa razy i w obu przypadkach, z zabójczym rezultatem. Gdybym przedstawiła tę zależność moim przełożonym, myślę, że byłaby to podstawa to przeszukań a nawet tymczasowego aresztowania pani Ferrick. Ona pojęła moje słowa jako groźby, ale ja to rozumiem, takie są prawa młodości, duża spontaniczność i samolubność.
Dlatego zwracam się z prośbą do pana, jako do osoby, którą w niewielkim stopniu, ale jednak znam i zdążyłam nabrać szacunku przez wzgląd na pana wiek i doświadczenie. Proszę by pomówił pan z Kyem Remo i przedstawił mu delikatnie chęć mojej współpracy. Chciałabym dostęp do materiałów z ich śledztwa. Omówić ich wnioski i podejrzenia oraz powiedzieć jak wygląda to od strony posterunku. Ta sprawa wydaje się niebezpieczna i ciągnie za sobą coraz to więcej trupów - kolejnego właśnie wiozą do miejskiej kostnicy. Proszę także uczulić pana Remo i panią Ferrick aby zachowali ostrożność. Niewykluczone, że sama przysporzyłam problemów mojej rodzinie angażując się w to śledztwo, a tym samym winni chcą odwrócić moją uwagę od dochodzenia, za co niestety płaci teraz moja siostra i jej mąż.
Nie będę apelować tutaj do pańskiej empatii, jaka to jestem biedna prowadząc skomplikowaną, wielopoziomową sprawę mając do pomocy jedynie notatnik i żółtodzioba świeżo po akademii. Pomoc pana znajomych bardzo by mi się przydała a i chyba z wzajemnością. Pan Remo powinien zastanowić się, co jeśli już oszacują winnych? Zostawią korporacji decyzję czy rozwiązać to sposobem samosądu, czy raczej zechcą zgłosić wszystko policji, aby ta podjęła odpowiednie kroki. Myślę, że nasza współpraca jest tylko kwestią czasu i w końcu będą musieli się do mnie zgłosić. Sęk w tym, że czas działa na niekorzyść nas wszystkich. Pojawiają się kolejne trupy i poboczne kłopoty. Nie mówiąc o tym, że jawne odrzucenie współpracy przez panią Ferrick rzeczywiście nasuwa mi na myśl wątpliwości, czy jest tak zupełnie bez winy? Amanda = ładunek w sądzie. Detektywi prowadzący przede mną sprawę = ładunek pod samochodem. Ann Yui Ferrick = fachowiec od ładunków wybuchowych.
Liczę na pana rozsądek i cierpliwą naturę, że przedstawi pan swojemu przyjacielowi moje stanowisko. Czekam na odpowiedź do jutrzejszego dnia, później zapominam o propozycji.
Z poważaniem
L.W.

*

Leah pozwoliła siostrze wyrzucić z siebie wszystko, dopiero gdy zabrakło jej tchu odezwała się do słuchawki.
- Siedź w domu, zaraz do ciebie przyjadę i pomówimy.
Wbiła się w kurtkę, zamknęła klapę komputera.
- Muszę pojechać do siostry - wyjaśniła Mocie. - Później pojadę do Moniki Rukh. Jej nazwisko często się przewija. Na twojej głowie zostawiam Alberto Silvę. Ale uważaj, mieszka na Bronxie. Weź ze sobą wsparcie i przywleczcie go na komisariat. Najprawdopodobniej to on dał Bauerowi trefny towar. Pytanie czy ktoś nie kazał mu tego zrobić.
- Dobra - zgodził się. - O ile będzie u siebie. Jak nie to wracam. Może technik da mi coś co mnie w razie co poinformuje o jego powrocie - westchnął Mota. Pomimo bycia latynosem, nie pałał najmniejszą chęcią pojawienia się na Bronxie.
Kiedy Leah dotarła do domu Huntów, Walter jeszcze się nie odezwał. Natomiast przed domem stał samochód rodziców oraz gliniarze, którzy wylegitymowali Leah, wpisali ją do dziennika odwiedzin i dopiero przepuścili do środka.
- Joe? - krzyknęła gdy tylko przekroczyła próg domu.
Rozglądała się po wnętrzu w poszukiwaniu siostry a gdy ją wreszcie znalazła po prostu zamknęła ją w mocnym siostrzanym uścisku, bacząc jednak na jej mocno już zaokrąglony brzuch.
- Już dobrze, maleńka - pocieszała. - Zaparzę herbatę a ty opowiedz mi wszystko ze szczegółami, dobrze? Jak do tego doszło. O co wypytywali cię gliniarze, jakie są ich wstępne ustalenia. Jak się ma Ash.
- Leah, daj jej spokój - samochód rodziców oznaczał jedno. Oni tu także byli, a głosu ojca nie dało się z niczym pomylić. Matka właśnie wychodziła z kuchni, gdzie nastawiono już wszystko, co trzeba było nastawić.
- Wystarczająco dużo dzisiaj przeszła. Wierzymy, że to wszystko się wyjaśni.
Joe szybko znów oklapła po uścisku siostry. Wyglądała jakby cały czas płakała.
- Nie pozwalają mi zobaczyć Asha…
- Ale wszystko z nim będzie w porządku. Moja córka na pewno nie zrobiłaby czegoś tak niedorzecznego - Vincent oznajmił kategorycznie.
Leah nie była pocieszona z faktu, że nie uzyska dzisiaj żadnych odpowiedzi. Ale decyzję ojca przyjęła do wiadomości, jak to robiła całe życie.
- Joe, nie możesz się denerwować. Przez wzgląd na dziecko - posadziła siostrę przy stole i ciągle ściskała jej dłoń. - Rozmawiałam z detektywem, który prowadzi twoją sprawę. Na pewno pozna przyczyny ostatnich wydarzeń. A Ash się wyliże. To silny facet a my nie jesteśmy biedni. Zrobimy co będzie trzeba i niebawem te dni będą ci się jawić jak zły sen.
Matka postawiła przed każdym filiżankę ziołowej herbaty. Leah na krótką chwilę wyszła przed dom żeby zapalić. Przyjrzała się przez okno bladej twarzy Joe. Wyglądała na wykończoną a w jej stanie to nie był dobry znak.
- Chodź, pomogę ci się położyć skarbie. Potrzebny ci sen. - po powrocie do domu uniosła siostrę za drobne ramiona.
Miała nadzieję, że herbata ziołowa pomoże jej zasnąć. Przykryła ją pod samą brodę i pocałowała w czoło.
- Odpocznij. Odwiedzę jutro Asha i dam ci znać jak się ma.
Rodzice zgodzili się zostać z nią jak długo zezwoli areszt domowy i funkcjonariusze. Przed drzwiami roili się paparazzi i wysłane przez nich drony. Cholerne pasożyty, nie pozwalali Joe nawet na moment zapomnieć o gównie w jakie wpadła.
Leah przyjęła na oczy serię fleszy zanim ukryła się wewnątrz służbowego wozu. Odpaliła automatycznego pilota i wstukała w nim adres Miniki Rukh.
 
liliel jest offline