Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2017, 23:59   #30
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację


Interludium

W Stolicy
Zaraz po opuszczeniu siedziby Rady, Yul wyszukał w swoim KO odpowiednie zakwaterowanie, gdyż Tatiana kategorycznie nie chciała mieć nic wspólnego z konsulem Mwawą. Tym sposobem para dostała do wyłącznej dyspozycji coś co można było spokojnie nazwać willą. Służby co prawda nie było ale wszystko było automatyczne. Był basen, wanna, oraz normalny prysznic.

Wampirzyca z zachwytem zrzuciła z siebie ubranie i wskoczyła do basenu. Jakoś tym razem nie marudziła, że nie potrafi pływać. Kiedy się wynurzyła, spojrzała na Yula.
- Zastanawiam się co się tym wampirom mogło stać, że są takie... apatyczne. Wiesz, za moich czasów już zdarzały się takie stare pryki, które pamiętały jeszcze czasy inkwizycji. Straszne skurwiele, ale jednak apatycznymi bym ich nie nazwała…
Yul skoczył do basenu zaraz za wampirzycą i wynurzył się tuż obok.
- Mnie się pytasz? przecież możesz sama sprawdzić. - Yul opłynął żonę i złapał ją od tyłu w pasie, położył twarz na ramieniu Tatiany.
- Żeby usłyszeć, że jestem be i nieczysta... - zamruczała marudnie, opierając się o niego plecami. - Po prostu to trochę bolesne, że nie chcą mnie poznać... Wiesz, w tym lesie, gdy zabijałam wisielców, czułam, że zabijam kogoś, kto teoretycznie był moją rodziną. Nawet jeśli ich nie znałam... oni byli jak ja. - po chwili dodała - Poza faktem, że mi żaden Legion we łbie nie siedział. No dobra, to zły przykład. Ale no, mogliby się zainteresować! - położyła dłonie mężczyzny na swoich piersiach - Czy mi tu czegoś brakuje?!
Yul uśmiechnął się paskudnie jak tylko facet potrafi i położył własne palce na krągłych piersiach kainitki.
- Mógłbym pomyśleć o jednej “rzeczy” ale mogę to też szybko naprawić… - Tatiana poczuła, jak na jej pośladku ciało mężczyzny twardnieje.
Zaśmiała się cicho.
- A ja słyszałam, że po ślubie to już nie jest takie ekscytujące... - drażniła się z nim, kręcąc pupą.
Yul wychylił głowę do przodu.
- Naprawdę? - wydawał się pytać poważnie, jednak szybko kobieta poczuła, że jej mąż wysuwa do przodu też coś innego. Mężczyzna obsypywał kark wampirzycy pocałunkami, jego oddech był gorący a vitae wydawała się niemal bulgotać.
- Mhmmm... - zamruczała mu do ucha, jednocześnie przyciskając się pośladkami do jego lędźwi i drażniąc się z mężczyzną bujaniem bioder w przód i tyłu.
- Skarbie... - szepnęła, zmysłowo się przy tym przeciągając - Wydajesz się taki znudzony... tak bardzo...bardzo... cię nudzę?
- Nie wiem czy starczy mi życia na nudę… -
powiedział odsuwając się do dołu, po chwili jego twarz zniknęła pod wodą, między pośladkami żony.
- Co ty...? - spojrzała za nim zaintrygowana.
Kobieta poczuła jak nos męża przesuwa się po zakamarkach jej ciała. Twarz Yula wyłoniła się z impetem naprzeciw Tatiany, w jednej chwili mężczyzna trzymał wampirzycę za biodra, przybliżając do siebie.
Objęła go za szyję i pocałowała z uczuciem, jednocześnie delektując się rytmem jego pulsu. Oblizała wargi... no tak, odmówiła krwi u konsula, więc była trochę głodna. Nie chciała jednak psuć wody w basenie.
Mężczyzna zamontował się między udami kobiety i powoli wsunął się w nią. Jedną ręką Yul podtrzymywał pupę żony, drugą położył na jej piersi.
Jęknęła cicho wprost do jego ucha, całując cienką, delikatną skórę na jego szyi. Kły same się wysunęły. Nie wbiła ich jednak, za to rysowała nimi różowe linie na skórze mężczyzny, jakby zaraz miała go naprawdę ukąsić - za każdym razem, gdy on był w niej.
Mężczyzna to przyspieszał, to zwalniał trochę, wsunął język w usta Tatiany, wampirzyca poczuła w nich krew. Rozkoszowała się chwile tym smakiem, po czym oderwała się dość gwałtownie.
- Wariat! - powiedziała, nagle naciskając na jego ramiona, żeby go nieco podtopić. Szybko jednak pozwoliła się wynurzyć mężczyźnie, patrząc na niego roziskrzonym wzrokiem.
- Ja nie wiem, jak ktoś o tak niskim poziomie instynktu samozachowawczego może wciąż żyć! - udała oburzenie, jednocześnie umykając Yulowi w róg basenu.
- Mam żonę, wampirzycę, uwierz to pomaga! - uśmiechnął się mężczyzna i podążył za Tatianą.
Ta, oparłszy się o brzeg, usiadła na skraju basenu, a gdy jej mąż zbliżył się, oparła stopę na jego piersi, wykorzystując do tego swoją siłę, by nie pozwolić podpłynąć bliżej mężczyźnie. Trzymając go w ten sposób na dystans, zaczęła pieścić swoje piersi, wykorzystując krople wody do podkreślania ich kształtu. Uśmiechnęła się szelmowsko.
Mężczyzna zmrużył oczy pocierając stopę wampirzycy.
- A jak cię połaskoczę wyślesz mnie na drugi koniec basenu? - uniósł brew.
- Myślałam, że wolałbyś być po tej... wiesz... tu się sporo dzieje... - podciągnęła druga nogę, uginając ją w kolanie i odsłaniając w ten sposób swoje mokre łono przed małżonkiem.
Mężczyzna przygryzł wargę i westchnął.
- wolałbym - zgodził się.
Dłoń Tatiany przesunęła się po wewnętrznej stronie gładkiego, wciąż mokrego uda. Jej paznokcie rysowały jej skórę delikatnymi pręgami.
- I co zamierzasz z tym zrobić? Bo wiesz, ja mam wieczność żeby tak siedzieć. - mrugnęła do niego.
- Skarbie, chcę cię pieścić, chcę być w tobie, kochać się z tobą, ogrzać cię swoim ciałem, pragnę byś mnie ukąsiła. -
mówił całując jej stopy.
Udała, że się zastanawia, z góry patrząc na niego.
- Hmmmm... nie! - odparła tonem rozkapryszonej dziewczynki, palcami pieszcząc teraz swoje łono i delikatnie rozchylając przed nim płatki swego kwiatu.
Mężczyzna przełknął ślinę, jego oczy pożerały ciało kobiety. Nie wytrzymał, rzucił się na wampirzycę jak wygłodniałe zwierzę. A ona tylko na to liczyła, przyjmując go ze śmiechem i z tęsknotą przywierając do jego ciała.
- Dlaczego kazałeś mi tyle czekać? - poskarżyła się.
Mężczyzna nie był w stanie mówić, całował zachłannie ciało kobiety, cieszył dłonie jej skórą.
- Nigdy mnie nie zostawiaj. - powiedział w końcu gdy był już spowrotem w swojej żonie.
Objeła go za szyję i przytuliła do swoich piersi. Wiedziała, że chodzi mu o coś więcej niż zabawa na basenie.
Mężczyzna okazywał swoją miłość tak jak potrafił i jak radził Owidiusz. Oczywiście Yul na pewno o takowym nie słyszał, wiedział jednak jak swego ciała używać. Podłożył dłonie pod pośladki kochanki by nadać swoim ruchom więcej płynności. Tatiana jęknęła cicho, wtulając się w jego szyję. Za każdym razem, gdy mąż był w niej, jej usta dotykały jego szyi i ramienia. Czasem był to lekki pocałunek, czasem, drapieżny, kiedy indziej zaś liźnięcie lub ugryzienie. Za każdym razem Yul nie wiedział co go spotka, a Tatiana, opleciwszy go nogami w pasie raz po raz raniła jego skórę i zaleczała.
Mężczyzna w ekstazie, doszedł w kobiecie dwa razy pod rząd. Dopiero wtedy opadł z sił i ciężko łapiąc oddech pieścił dłonią ciało swojej kochanki, swojej żony, pani, bogini. Ta widać wciąż jeszcze nie miała dość, stęskniona dotyku kochanka, a może wygłodniała jego krwi... Kłem przebiła jeden tylko opuszek swojego palca i oparła go o usta Yula, uśmiechając się przy tym kocio.
Wodzony niczym pies za nos, mężczyzna spił krew z kobiecej ręki. Vitae żony dodała mu nowych sił i wigoru. Yul wziął Tatianę na ręce i przeniósł przez całe mieszkanie, aż do sypialni. Ułożył kilka poduszek jedna na drugiej i usadowił na nich swoją kochankę, z pupą zadartą wysoko do góry. Mężczyzna uklęknął za żoną, rozchylił jej uda i wsunął między nie swoje palce. Szybko przykrył Tatianę własnym ciałem, podkładając wtedy obie dłonie pod jej piersi.
Wampirzyca zmarszczyła brwi.
- Chyba na to nie zezwalałam... - udała, że się zastanawia - Tak, zdecydowanie nie przypominam sobie. Chyba nie powiesz mi, że to dlatego, że trochę narozrabiałam u konsula? - przeciągnęła się, prężąc krągłe pośladki przed mężem.
- Sama jesteś sobie winna… - wyjaśnił uderzając w nią swoimi biodrami. - Było nie rozrabiać tak seksownie…
Jęknęła cicho, mrużąc przy tym oczy z rozkoszy.
- Ale jak? Taaak? - zapytała kręcąc pod nim pupą.
- Ta… taak… właśnie… - wzdychał Yul, wytężając się przy każdym posuwistym ruchu. Trwało to jeszcze czas jakiś zanim mężczyzna przyległ ciaśniej całym swoim ciałem do kochanki i znacznie przyspieszył tempo.
Wampirzyca miała ochotę się z nim podroczyć, uciec mu znów lub zmusić do błagania, odkryła jednak, że wcale tego nie chce, bo jest jej tak dobrze... Wzdychała za każdym razem, gdy mężczyzna był w niej, rozpychając ją od środka. Czuła jego silne dłonie, jak głaszczą jej boki, ściskają piersi... w którymś momencie, gdy tempo Yula zdawało się osiągnąć apogeum, chwyciła dłoń mężczyzny i przegryzła czubek jego palca. Teraz to ona ssała i sączyła zachłannie jego krew, czując jak odpływa w miłosnym uniesieniu.
- Tatiana… - Yul szeptał imię wampirzycy gdy wylewały się z niego fale gorąca. Mężczyzna przewrócił się na bok, pociągając za sobą kobietę. Leżeli więc oboje na boku, Yul objął swoją żonę i całował jej włosy.
Wtulała się w niego, wciąż trzymając w ustach jego palec. Co prawda ranę zalizała, jednak było jej tak przyjemnie, myśląc, że on należy do niej i może się z niego napić w każdej chwili. Przymknęła oczy. Tak zasnęli.

***

Tak jak Tatiana usłyszała w domu Rady, kiedy tylko opuściła miasto, do jej dyspozycji stanęły wojskowe środki transportu. Zastrzeżono jednak na wstępie, że jej jurysdykcja rozciąga się jedynie nad jej własną flotą, która była obecnie gdzieś na orbicie Księżyca. Cóż, widać było, że nawet w przyszłości, przepychanki między różnymi rodzajami sił zbrojnych wciąż są jak najbardziej żywe.
Niemniej okręt którym teraz dysponowała był klasy Veles, było mnóstwo miejsca i pełno oficerów bardzo chętnych do udzielania wszelkiej pomocy.
Prwica z tego co udało się dowiedzieć Yulowi, powinna wciąż znajdować się w Wieży. Oczywiście pogoda jak zwykle ograniczała łączność.
Kiedy okręt dotarł do celu, Tatiana została osobiście przywitana w hangarze przez Niobe. Spotkanie było pełne uprzejmości, Niobe była w końcu politykiem. Okazało się, że Tatiana rozminęła się z Prwicą, którą odesłano do innego ośrodka. Jakiego, Niobe nie umiała powiedzieć. Ale Ren tak. Wyglądało na to, że Rada chciała spróbować wcielić Prwicę do innego rezerwatu. Ren znała współrzędne.
Po ciepłym powitaniu dziewczyny, wampirzyca zaczęła się zastanawiać czy odpuścić kwestię Prwicy. Jednak wciąż czuła się odpowiedzialna za swój rezerwat. A może po prostu zobaczyła ogromny potencjał tej małej?
- A czy ona chciała być tam przeniesiona? - dopytywała się Ren - Masz jakieś nagrania z kamer? Co z jej rodziną w ogóle?
- Z tego co zostało nam powiedziane, jej rodzinny rezerwat nie istnieje. Nie ma żadnej rodziny. Tam przynajmniej będzie się czuła mniej wyobcowana, z tego co zrozumiałam, będzie pod osobistą opieką tamtejszego obserwatora. -
tłumaczyła Ren.
- A mówiła coś o mnie?
Ren pokiwała głową.
- Oczywiście! opowiadała mi o twoich walkach z Obcymi.
Tatiana pokiwała głową, po czym spojrzała na Yula.
- Czyli te dzieciaki, które były z tobą zginęły? Nie mówiłeś mi…
Yul nie uśmiechał się.
- Myślałem, że wiesz. - odpowiedział tylko.
Starając się czegoś nie zniszczyć, wampirzyca podeszła do ściany i grzmotnęła w nią ręką - w swoim przekonaniu nie za mocno, a jednak wszystko co na niej wisiało czy się o nią opierało - zatrzęsło się.
- Chcę się z nią spotkać. - powiedziała zdecydowanie.
Zarówno Ren, Yul jak i wszyscy którzy mogli być w okolicy, zachowali jakiekolwiek komentarze dla siebie.
- Jasne, tak myślałam - powiedziała w końcu Ren - wiem gdzie poleciała, a przecież ty teraz możesz lecieć gdzie chcesz.
- Pytanie Ren, co z tobą. Jeśli chcesz, mogę cię zabrać, choć uważam, że twoje miejsce jest tutaj. -
pogładziła dziewczynę po policzku.
Dziewczyna przygryzła wargę…
- Wiesz… naprawdę chciala bym plolecieć, ale Simo… nie mogłabym mu tego zrobić. - wytłumaczyła - Dziękuję, dziękuję za wszystko wampirzyco! - przytuliła się do Tatiany.
Ta, objęła ją, choć egzo stanowiło małą przeszkodę w czułościach. Nim Brujaszka odleciała, by spotkać się z Prwicą, zostawiła Ren fiolkę swojej krwi. Wiedziała, że dziewczyna jest mądra i użyje jej tylko w najwyższej konieczności.

***

Karpaty
Veles znów musiał zabrać Tatianę i jej załogę na drugi koniec globu. Prwicę wysłano bowiem do Karpackiego, historycznego rezerwatu Homo Ablus. O ile Tatiany nie ograniczały żadne bariery o tyle załogę a nawet Yula już tak. Mąż czekał na wampirzycę w małej szalupie którą pilotował, kiedy to wampirzyca wysiadła w punkcie transportowym C rezerwatu. Zaraz przy obozowisku permanentnego obserwatora…
Tatiana nie chciała naruszać tutejszych zwyczajów, toteż szybko pomknęła w stronę obozu, gdzie spodziewała się spotkać obserwatora. Zamierzała poprosić go o widzenie z Prwicą. Nawet jeśli przyjdzie jej zużyć na to nieco krwi.
Obserwator...ka czekała na nią na starych kamiennych schodach zamczyska.
Ubrana na biało, wyglądała jak zjawa. Była jednak jak najbardziej realna. Kobieta nie blokowała Tatianie drogi, stała na uboczu kiedy spojrzała na brujaszkę, jej twarz wyrażała smutek. Z oczu spłynęła łza,ciemno bursztynowa jakby zbrudzona posoką, jednak nie krwawa.
Wampirzyca zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. Może laska lubiła sobie po prostu posmęcić. Podeszła do niej.
- Chciałabym rozmawiać z Prwicą. Jest z mojego dawnego rezerwatu. - powiedziała, na wszelki wypadek używając translatora.
Kobieta spuściła głowę jakby nie chciała patrzeć Tatianie w oczy.
- Dziecko jest na górze, Pani Hetman. - powiedziała dwudziestowieczną, brytyjską angielszczyzną, robiąc wampirzycy więcej miejsca na schodach.
- Fajno, dzięki. - odparła wampirzyca i wyminęła ją, podążając we wskazanym kierunku.
Zamek wyglądał jak typowa ruina, jednak na szczycie jedynej ocalałej wieży, znajdowało się nowoczesne pomieszczenie będące rodzajem mieszkalnego kontenera. W oknach były szyby, na jednej ścianie stała kanapa na której leżała przykryta kocem Prwica. Dziewczyna miała w rękach KO podobne do tego jakiego używała Tatiana, wyglądało jakby zasnęła czytając. Dziewczyna była ubrana nie w “strój dzikusa” lecz coś bardziej cywilizowanego, choć skromnego i wykonanego raczej z prawdziwej tkaniny a nie syntetyku. Tatiana wyczuła, że w progu od strony schodów pojawiła się obserwatorka, kobieta jednak zachowywała dystans i nie zbliżała się.
- Zdraw. - powiedziała dość głośno, stając w progu pomieszczenia. Nie chciała przestraszyć dziewczyny swoją obecnością.
Prwica otworzyła oczy, minęło dopiero kilka dni odkąd opuściła rezerwat i wciąż spała tak samo czujnie jak przez całe dotychczasowe życie. Dziewczyna zamrugała.
- Szlachetna Tatiana! - uśmiechnęła się i powoli zsunęła z siebie pościel. Dopiero teraz wampirzyca zauważyła kilka sztywniejszych bardziej nowoczesnych tkanin na ramieniu i torsie dziewczyny, zapewne jakiś rodzaj bandażu.
- Chciałam sprawdzić jak się czujesz. - powiedziała z lekkim uśmiechem, po czym spoważniała - I przeprosić, bo nie udało mi się ocalić twoich bliskich. Wybacz mi.
Prwica uśmiechnęła się smutno.
- Jesteś boginią i potrafisz czynić wiele cudów, nie mogłaś jednak zrobić ich wszystkich na raz. Dziewczyna spojrzała w bok, na znajdujące się za Tatianą okno i nocne niebo. - Dopóki ja żyję, moi bliscy nie umarli zupełnie a żyję dzięki tobie i choć jestem jedyna ze swego rodu, to nie jestem ostatnia - spojrzała znów na Tatianę. - Edith mówi, że mogę zostać kim tylko zechcę, dlatego uczę się wiedzy maszyn, dróg na skróty - spojrzała kątem oka na KO.
- Jesteś bardzo mądra, cieszę się, że to rozumiesz. - odpowiedziała wampirzyca tak naprawdę uspokojona tym, co zobaczyła. Bała się, że dziewczyna sobie nie poradzi z żalem czy chęcią odwetu - Nie wiem czy dane nam będzie jeszcze się spotkać, chcę jednak żebyś wiedziała, że życzę Ci powodzenia. Żegnaj Prwico.
Dziewczyna uniosła do góry rękę w geście pożegnania.
- Nie wrócę już do życia w rezerwacie, dlatego sama wybiorę imiona dla moich dzieci, nazwę twoim córkę. - uśmiechnęła się.
To ją zaskoczyło. Nie wiedziała co powiedzieć. Uniosła dłoń w geście pożegnania i z uśmiechem na ustach, wyszła.

Kiedy Tatiana ruszyła w drogę powrotną do pojazdu w którym czekał na nią Yul, usłyszała, że obserwatorka idzie za nią.
- Przepraszam. - usłyszała za plecami kobiecy głos, brzmiało to jak autentyczne przeprosiny a nie chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Odwróciła się. Nie wyglądała ani na zdziwioną, ani na przejętą. Po prostu czekała dalszego ciągu.
- Wiedziałam, że Uma jest chora, ale nie potrafiliśmy jej pomóc, woleliśmy o niej zapomnieć, odwrócić się plecami. Schować głowę w piasek. Gdybyśmy... gdybym miała odwagę i siłę zakończyć jej mękę, ci wszyscy ludzie by nie zginęli a ty nie musiałabyś… - opuściła głowę. - teraz rozumiem, że tego nie pragnęłaś, że nie byłaś wtedy sobą. Jesteś lepszą istotą niż ja, kiedy wstąpiłam na drogę ku Golcondzie. Nawet teraz, kiedy czuć od ciebie drapieżcę, jesteś dobrym… człowiekiem.
Nozdrza Tatiany zadrgały, a pięści zacisnęły się. Jednak mimo to Brujaszka stała spokojnie.
- Nie miałam wszystkich danych, ale dziś wiem, że postąpiłabym tak samo. - powiedziała, cedząc słowa - Ludzie się zmienili i to na lepsze. Warto o nich walczyć. Szczególnie gdy mój własny gatunek... już nie jest tego wart.
To rzekłszy odwróciła się i nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie. Po kilkunastu krokach uśmiechnęła się, a potem zaczęła się śmiać na myśl o kolejnej psocie, którą zaplanowała dla swojego męża.

***
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline