Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2017, 07:59   #11
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zanim mogła otrzymać swe odpowiedzi Carmen musiała trochę poczekać wśród paryskich gargulców obserwując dość popularną i dość drogą restaurację. I wchodzących do niej gości. Serce zabiło Carmen mocniej, gdy z jednej z dorożek podjeżdżających pod “Soleil du futur”, rzeczywiście wysiadła znana jej osoba, Wężowa Księżniczka w towarzystwie kilku ochroniarzy.
Przez chwilę zaczęła żałować, że nie ubrała się ładniej, lecz cóż było począć? Kiedy tylko Chinka zniknęła w restauracji, Carmen odczekała 100 uderzeń serca i zeskoczyła z dachu, po czym udała się do lokalu.
Dotarcie do budynku, po uporządkowaniu garderoby, zajęło chwilę. Jednakże zanim zdołała wejść, drzwi się zatrzasnęły Carmen przed nosem.
- Przykro mi, ale stoliki w “Soleil du futur” rezerwuje się z wyprzedzeniem. Proszę podać nazwisko, a sprawdzę czy zamówiła pani stolik w naszym pięknym lokalu.- odezwał się nieco pretensjonalny głos z głośników. Z wyraźnym francuskim akcentem. Deus ex machina tutejszego lokalu należała do tych… irytujących odmian.
Westchnęła ciężko, ale nie było sensu kłócić się z maszyną.
- Amanda Stone - powiedziała, po czym czekając na weryfikację, odruchowo spojrzała na pobliskie klify dachów. Ciekawe co teraz robił agent Orłow..
Machina dość długo przetwarzała tą wiadomość, by w końcu odrzekł.- Nikt o takim nazwisku nie zamawiał stolika, czy chce pani zamówić jakiś? Czy jest inny powód dla którego pani zawitała do tego wspaniałego przybytku?-
- Zostałam zaproszona przez pannę Yue. Z pewnością podała informację, kogo oczekuje. Jesteś niechlujna, wiesz? - postanowiła nieco podogryzać mechanicznej inteligencji.
- To absurd. Mój mechanizm jest czyszczony codziennie jedwabnymi chusteczkami.- deus ex machina chyba nie rozumiała przytyków.- Pani Si Chuan potwierdziła, że pani jest jej gościem…- drzwi otworzyły się, a głos kontynuował.-... proszę się kierować światełkami w podłodze. Pani Si Chuan zamówiła osobny pokoik na piętrze.-
Carmen ostatni raz rozejrzała się, po czym weszła do środka. Mijając drzwi nie mogła jednak odpuścić sobie cichej uwagi:
- To musi być bardzo tani jedwab...
Ruszyła drogą wskazaną przez światełka do Yue.
Wkrótce dotarła na piętro, kierując się podświetlonymi płytkami w podłodze, jak świetlistymi okruszkami rozsypanymi na niej. Minęła milczących strażników spokoju Wężowej Księżniczki. I zobaczyła Yue pijącą szampana nad stolikiem wypełnionym krakersami z kawiorem.
- Jesteś tu! Tak szybko? Czuję się… przyjemnie tym zaskoczona.- odparła z uśmiechem Yue lustrując spojrzeniem Carmen.
- Twoje zaproszenie zaintrygowało mnie, skoro wiedziałam, że planowałaś wyjeżdżać. Martwiłam się, że coś się mogło stać. - mówiła gładko, po czym objęła ciepło Chinkę - No i chciałam uciec przed burą od szefa. - zachichotała.
- Nadal planuję… jutro. Chyba nie sądzisz, że przegapiłabym bym twój występ? Robi wrażenie, przyznaję, choć.. dotknęło mnie…- dotknęła palcami swego dekoltu żartobliwie.- … że to nie w moich ramionach postanowiłaś wylądować.-
- Bałabym się, że mogłabym ci coś złamać. Wiesz, dość cię nadwyrężyłam. - mrugnęła porozumiewawczo, siadając obok - I w ogóle dziękuję za kwiaty, są piękne.
- Cieszę że ci się podobają.- rzekła z uśmiechem Yue.- To moje ulubione europejskie kwiaty. To…. o tej kłótni z szefem.. co ma być. Wolisz nie mówić? Zawsze znajdziemy jakieś ciekawsze tematy...- rzekła biorąc w dwa palce krakersa z kawiorem i podsuwając go do ust Carmen.- ...do rozmowy. Lub zajęcia.-
Pochwyciła krakersa za smakiem, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
- Prawdę mówiąc po występie nie miała okazji niczego zjeść, więc jeśli to nie problem, może coś zamówimy? - spojrzała słodko na Yue, po czym dodała - Jeśli cię to interesuje, mogę mówić, choć to naprawdę drobnostka.
- Jako że ja zamówiłam stolik i w sumie ja zaprosiłam cię tutaj to… zamów wszystko na co masz ochotę, ale wpierw muszę tu przywołać kogoś z mych ludzi, bo wybrałam pokój do którego tutejsza deus ex machina nie ma wstępu. Cenię sobie prywatność i… - palcami musnęła udo Carmen przez materiał czerwonej spódnicy.-... wszelkie możliwości z tym faktem związane. A poza tym…- przekrzywiła głowę na bok.- … chcę byśmy wspominały przyjemnie ten wieczór, więc nie musimy zagłębiać się w żadne smutne sprawy. A tak z ciekawości. Jak twój pracodawca przyjął rewelacje na temat magicznych zabójców?
Carmen zachichotała.
- Teraz sama sobie zaprzeczyłaś. Przecież domyślasz się jak to przyjął... nie uwierzył. - powiedziała wprost, bo wydawało jej się, że nie ma sensu kręcić tam, gdzie Wężowa Księżniczka i tak się czegoś domyśla. Następnie spojrzała krytycznie na menu.
- To wszystko brzmi strasznie wykwintnie i... trochę mnie przeraża, co tam może być. A ja chciałabym zjeść po prostu coś smacznego. - westchnęła z udawaną rozterką.
- Cóż… nie trzeba być prorokiem, by wiedzieć że raczej nie uwierzył w magię.- zaśmiała się cicho Yue i dodała wzruszając ramionami.- Nie pomogę ci w tym wyborze… ja sama też nie znam tych potraw. Kazałam więc sobie przynieść kawior i szampana.-
Carmen zamówiła więc 3 losowo wybrane dania z karty,o których to ostatecznie poinformował deus ex machinę, wezwany przez Yue jej ochroniarz, po czym oparła głowę na ramieniu Chinki.
- Nie mówiłaś wczoraj rano, że chcesz się ze mną jeszcze spotkać przed wyjazdem. Skąd więc ta zmiana planów, jeśli mogę zapytać?
- Jaka to by była niespodzianka, gdybym ci powiedziała o moich planach?- zapytała żartobliwym tonem Chinka, po czym rzekła z uśmiechem głaszcząc Carmen po włosach.- Poza tym… nie miałam w planach niczego, więc trudno mówić o ich zmianie. Po prostu zobaczyłam ulotkę na wasz występ i twoje zdjęcie w niej, choć pod innym imieniem. I postanowiłam wtedy przygotować to wszystko. Chyba cię nie oderwałam od czegoś ważnego, co? To zaproszenie było niezobowiązujące.-
- W takim razie bardzo się cieszę, choć muszę cię przestrzec, że po występach jestem mniej aktywna. I choć wyglądasz pięknie jak zwykle, to najbardziej kuszą mnie Twoje zgrabne uda w roli poduszki. - zaśmiała się Carmen.
- Cóż… może znajdę sposób by cię rozruszać później.- zaśmiała się Yue i dodała zmysłowo.- Czyli zostałam twoją gejsza, tak? A wczoraj miałam wrażenie, że to ja ciebie zdobyłam… a nie na odwrót.-
Znów pogłaskała Carmen po włosach odchylając się do tyłu, by ułatwić jej zamiar położenia swej głowy na udach Chinki. Skorzystała z tego z wyraźną przyjemnością. Położyła się na plecach i zamknęła oczy.
- Pewnie to co robię jest straszną bezczelnością i niemal obrazą boską z uwagi na to kim jesteś w Singapurze, ale... jakoś czuję, że obie potrzebujemy odpocząć od swoich ról. Po prostu cieszyć się bliskością drugiej osoby... Nie wiem, może plotę bzdury. Jeśli jednak uznasz, że przekraczam granice, powiedz mi to, Yue. Naprawdę nie chcę cię urazić swoim zachowaniem. - otworzyła oczy i spojrzała na Chinkę wyjątkowo poważnie.
- Och... ja chcę spędzić przyjemnie wieczór. - wymruczała Yue wodząc palcem po wargach Carmen.- I myślę, że przyjemnie byłoby go spędzić z tobą. Na piciu drogiego alkoholu, rozmowie, pieszczotach czy… bardziej szalonych pomysłach. Beztroski i przyjemny…- Yue zaśmiała się cicho. Nachyliła w dół, by Carmen pocałować i… uderzyła się czołem o stół, bo jakoś zapomniała o tej przeszkodzie.
Zaśmiała się głośno rozcierając czoło i dodając.- Jutro już będę musiała opuścić Paryż, więc to moja ostatnia taka noc w tym mieście. Nie przejmuj się. Jesteś bardziej ekscytująca, gdy czujesz się swobodnie.-
- To dzięki tobie - odparła dziewczyna, unosząc się na łokciach, by pocałować Chinkę długo i czule.
Yue rozkoszowała się tym pocałunkiem, ale też i niecnie rozpięła guziki kamizelki agentki. A gdy głowa akrobatki znów spoczęła na kolanach Chinki, ta wsuneła dłoń pod nią i masowała piersi Carmen przez materiał bluzki, ale powoli i leniwie. Nieśpiesznie, choć przyjemnie.
- Więc... jak ci minął dzień? Bo mnie na zakupach. Ta sukienka, prosto od francuskich krawców. W końcu to nadal stolica mody, więc podróż przez najlepsze sklepy Paryża była… obowiązkowa niemal.- mówiła z uśmiechem Yue.
Dziewczyna zamruczała pod wpływem pieszczot. Znów zamknęła oczy.
- U mnie to był dzień pracy. Cyrk wbrew pozorom wymaga sporo zaangażowania. Ćwiczenia, zwierzęta, ćwiczenia, poprawianie garderoby, znów ćwiczenia, a potem sam występ. Nuda. - zachichotała.
- Czyli.. mój plan porwania cię po kolacji, upozorowania twego zgonu i… ukrycia cię na wyspie u brzegów Singapuru, by delektować się wspólnymi nocami ma szansę na realizację?- zapytała żartobliwie Yue nie przerywając pieszczot.- Bo w razie czego moi ludzie mają worek i linę, by to wyglądało wiarygodnie.-
- Nie czuję się tak fascynującą osobą, żeby cię zająć tam na dłużej. Pewnie szybko byś mi uciekła, a ja musiałabym zostać rybakiem... a nie przepadam za rybami, musisz wiedzieć. - przeciągnęła się leniwie.
- Zapamiętam…- zamruczała Yue zmysłowo.- Ale za to pewnie występy przed publicznością są satysfakcjonującym wynagrodzenie za godziny ćwiczeń, co? Czy i tobie twój występ zapiera dech w piersiach, jak mi gdy go widziałam?-
- Raczej zawsze myślę, co powinnam poprawić. Naprawdę zawsze dziwię się, gdy ludzie klaskają. Wciąż daleko mi do perfekcji. - odpowiedziała.
- Dla mnie byłaś zjawiskowa… choć… cóż… nago też wyglądasz zjawiskowo dla mnie, więc… nie jestem obiektywna.- odparła z wesołym uśmieszkiem błądząc palcami pod kamizelką Carmen i przygryzając wargę. - … zostaniesz u mnie na noc, czy muszę wpierw spić cię do nieprzytomności ?-
- A przydam ci się do czegoś jak będę nieprzytomna? - zapytała Carmen, otwierając jedno oko. Przy okazji schwyciła dłoń Yue i uniosła do swoich ust, całując lekko - Wiesz, lubię tę twoją zachłanność. Chcesz coś mieć i nawet nie czekasz, by samo to wpadło ci w ręce. Pewnie gdyby się dało, to chciałabyś na piśmie moją deklarację, co moja piękna księżniczko?
- A na co mi świstek papieru… wystarczy mi twój roziskrzony wzrok.- zamruczała Yue drżąc lekko pod pieszczotą ust Carmen.-... za odpowiedź. I masz rację… gdybyś była nieprzytomna, moje możliwości byłyby odrobinę ograniczone. - zachichotała dodając.- To ciężki dylemat. Ale… czasem potrafię zadowolić się tym co mam w zasięgu. I tylko patrzeć się na piękno… w tym przypadku na moich kolanach.-
- Noc jeszcze młoda, moja księżniczko. Skąd mamy wiedzieć, co nam przyniesie? - Carmen znów pocałowała dłoń Chinki po czym subtelnie przejechała po jej wskazującym palcu języczkiem.
- Czyżbyś nabierała sił?- wymruczała zmysłowo Yue uśmiechając się łobuzersko. Tę rozmowę tylko na moment przerwało wejście, jednego ze strażników spokoju Wężowej Księżniczki. Z potrawą, pierwszą z tych, które Carmen zamówiła. Ostrygi z… czymś.
Dziewczyna uniosła się sprężyście.
- Może troszeczkę oszukiwałam, żebyś mnie porozpieszczała. - wyszczerzyła się, po czym niepewnie złapała jedną z ostryg i podsunęła talerz Chince.
- Myślisz… że musiałaś oszukiwać?- zaśmiała się w odpowiedzi Yue sięgając po jedną z ostryg i w dość erotycznie kojarzący się sposób wybierając językiem jej zawartość.- A przy okazji… mogłaś... spróbować zasugerować wyjazd do Singapuru, by zostać stałą rezydentką wywiadu Korony Brytyjskiej… choć pewnie nie potrafisz długo usiedzieć w jednym miejscu.-
Przez chwilę Carmen po prostu przyglądała się jak Chinka smakuje ostrygi, po czym spróbowała ją naśladować. Kiedy uporała się z pierwszą, odezwała się:
- To dobre za kilka lat, jak reumatyzm nie pozwoli mi tyle skakać. Nie będę cię też oszukiwać, czuję się związana z Europą. Prędzej mam nadzieję, że dostanę jakąś misję w twoich rejonach. Ale to pewnie, gdy uda się rozwiązać sprawę tego artefaktu. - westchnęła smętnie.
- Spodziewałam się takiej odpowiedzi.- westchnęła Yue i zerkając na oblicze Carmen dodała.- Dlatego jestem zachłanna i biorę ile się da. Wszak nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna okazja. Hmm…- zamyśliła się.- Moja trasa wiedzie przez… Sardynię, Kair, potem Etiopię, zahaczam o Madagaskar, jak i Indie. Jeśli się nasze drogi zetną, to… zawsze się znajdzie dodatkowe miejsce w moim łóżku dla tak miłego gościa jak ty.-
Carmen zaśmiała się cicho, konsumując kolejną ostrygę.
- Naprawdę nie wiem, co ci się tak we mnie spodobało. Jestem tylko zwykłą akrobatką i agentką wywiadu. Szara myszka ze mnie. Nawet nie mam chłopaka!
- O dziwo ja też.- stwierdził nagle Yue ze śmiechem, po czym znów sięgnęła po kolejną ostrygę palcami.- W tym stroju rzeczywiście jesteś bardziej niepozorna, ale… daleko ci do szarej myszki, a i ze strojem… dałoby się coś zrobić.-
- Czyżbyś chciała mnie ubierać... i rozbierać? - mrugnęła do niej panna Stone - Jaka szkoda, że sklepy już pozamykane. Tyle razy przydałaby mi się fachowa pomoc, a tu znikąd ratunku... Ta sukienka od ciebie jest teraz najlepszą jaką mam. A przynajmniej najwygodniejszą wśród najpiękniejszych. O!
- Obawiam się, że w tej chwili to myślę głównie o rozbieraniu.- zaśmiała się w odpowiedzi Yue rzeczywiście rozbierając Carmen, acz tylko wzrokiem… Po czym spytała.- Żadnego chłopaka? Ja się cieszę, ale oni pewnie onieśmieleni twą sławą… biedacy.-
Pokręciła głową.
- Z akrobatkami nikt się nie wiąże. Akrobatki się tylko zalicza, by potem chwalić się tym przy kieliszku z innymi “dżentelmenami”. Zresztą... mój drugi zawód też nie budzi poczucia stabilności. Kto chciałby wiązać się z osobą, która jutro może umierać na drugim końcu świata? - westchnęła smutno i przytuliła się do ramienia Chinki.
- Och… zawsze możesz wpaść do mnie…- wymruczała cicho Yue i cmoknęła czubek głowy Carmen.- Z drugiej strony… widzisz siebie w domku z ogródkiem, gromadką dzieciaków, mężem? -
- Jasne, że nie. Aczkolwiek raz spotkałam agentów... małżeństwo. Osobno byli zdolni, ale nic ponadto, ale wiesz, gdy współpracowali... to było jak taniec. Byli rewelacyjni i niesamowicie skuteczni. Co prawda zginęli, rozbijając ogromny parowiec, ale... zabrali ze sobą z dwudziestu przeciwników. - rozmarzyła się Carmen, po czym spojrzała na twarz Yue - Po prostu myślę, że to trochę nie w porządku. Wcześniej miałam krew na rękach niż mężczyznę w sobie. A i to ostatnie... zrobiłam bardziej dla doświadczenia niż z potrzeby serca. Ale wybacz, nudzę cię. Już nie będę... - i składając tę obietnicę, wbiła się pożądliwie ustami w wargi Chinki, a jej dłoń sięgnęła krągłej piersi towarzyszki.
Podczas pocałunku Yue mruczała jak kotka rozkoszując się miękkością warg Carmen i rozpinając guziki jej bluzki, by sięgnąć palcami głębiej. I dotknąć pieszczotliwie skóry dziewczyny tuż nad gorsetem.
- Czy ja wyglądam na znudzoną.- rzekł z wesołym uśmieszkiem.- Tooo… wypada mi cię zapytać o twe pierwsze razy? Z mężczyzną i kobietą?-
- Mmmm a co dostanę w zamian? - Carmen wstała i zaczęła bawić się tasiemkami swojego gorsetu, powoli go zdejmując, tak by Yue mogła widzieć każdy skrawek odkrytego ciała, ale nie miała jej w zasięgu dłoni.
- Mam… bardzo ładne koronkowe majteczki prosto od paryskiego krawca… w kolorze jadeitu. Mogą być twoje… niestety…- speszyła się teatralnie Chinka.- … mam je na sobie i… jestem zbyt wstydliwa, by sama je zdjąć.- dodała na koniec skromnym głosem udając wcielenie niewinności.
Carmen zaśmiała się wesoła zrzucając żakiet a następnie gorset. Powoli kołysała się w takt niesłyszanej muzyki.
- Wyjdzie, że ze mnie niezła materialistka. - zachichotała, okręcając się wokół swojej osi, a potem wykonując elegancki ukłon... aż do talerza. Sięgnęła przy tym po jedną z ostatnich ostryg i podsunęła pod wargi Yue.
- Odnośnie kobiet... masz pełny zasób wiedzy na temat mojego doświadczenia. - powiedziała.
- Więc… - mruknęła Yue powoli i sugestywnie językiem sięgając po zawartość ostrygi i patrząc prosto w oczy Carmen.- ...to czyni cię moją kouhai, tak ?-
Sięgnęła za siebie i powoli dłońmi rozsznurowała własny gorset, który uwalniał jej lekko ściśnięte piersi… powoli wynurzające się z niego niczym słońca zza horyzontu.
- Teraz poczułam się bardzo niedouczona i... pierwotna... - nagle odsłoniła szyję Chinki i wpiła się w nią namiętnie.
- Mmmm…- zamruczała Yue dumnie wypinając piersi, by biustu zaczęły się ocierać o siebie podczas pieszczoty Carmen na jej szyi. Oddech Chinki wyraźnie przyspieszył wyraźnie. A jej dłonie wsunęły się na plecy Carmen i zsunęły w dół ku pupie szukając zapięcia jej spódnicy.
- Uważasz, że jedna para majteczek na wszystko ci pozwala, księżniczko? - zapytała zadziornie Carmen, odrywając się od jej szyi i patrząc wyzywająco na Chinkę. Nie mogła się jednak nie uśmiechać, gdy kręciła przy tym biodrami, utrudniając znalezienie zapięcia.
- No… to bardzo ładne majteczki… chcesz… zobaczyć?- zaproponowała pozornie potulnym tonem Chinka uśmiechając się zalotnie i nie przerywając wodzenia dłońmi po pupie Carmen. Gniewnym warknięciem w rodzimym języku odprawiła za to mężczyznę, który raczył się spytać, czy może wejść z kolejnym daniem.
- Jak możesz odmawiać mi jedzenia?! - zaśmiała się Carmen, przesuwając się na kanapę - Teraz to już koniecznie muszę zobaczyć tę bieliznę czy jest warta by znosić takie kaprysy szanownej pani. - powiedziała z udawaną wyniosłością.
Yue wstała zsuwając z siebie gorsecik w pełni prezentując swe nagie piersi i uroczy brzuszek. Ramiona nadal miała okryte jak i część pleców, gdyż górna część stroju nie była z gorsetem połączona. Powoli stanęła przodem przed Carmen, zaczęła podwijać suknię niczym kurtynę przy przedstawieniu. Powoli zaczęła odsłaniać turkusowe pantofelki na obcasie. Zgrabne łydki, kolana i uda, okryte siateczkowymi pończoszkami koloru morskiego, oraz podwiązkami ozdobionymi drobnymi szmaragdzikami. Yue rzeczywiście miała kosztowną garderobę. W końcu… “zawstydzona” Wężowa Księżniczka uniosła na tyle suknię, by Carmen mogła podziwiać to arcydzieło koronkarskiej sztuki, zwiewne i delikatne majteczki z wężowym motywem, które słabo zasłaniały intymny skarb Chinki znajdujący się pod nimi.
- I jak?- zapytała niby wstydliwie.
- Sama nie wiem... muszę się przypatrzeć. Możesz podejść bliżej? - odparła druga kobieta z nonszalancją.
- Och kouhai… zawstydzasz mnie..- odparła spłoszonym tonem głosu Yue, ale tym razem nie była wstanie utrzymać maski i wybuchła śmiechem. Acz… nagle jej stopa znalazła się na piersiach Carmen dociskając ją do fotela. A jedna dłoń Yue puściła suknię i prowokacyjnie przesunęła się po koronce bielizny.- No nie wiem… jesteś pewna, że… potrafisz docenić taki skarb?
Stopa delikatnie muskała biust akrobatki, gdy Yue pupą opierała się o stolik.- Może ci pozwolę, jeśli ty pozwolisz się porwać na tę noc.-
- Oho, moja księżniczka znów chce się rządzić... - zachichotała Carmen, patrząc na Yue roziskrzonym wzrokiem. Nie wyrywała się, choć nie znaczyło to też, że siedziała spokojnie. Przesunęła stopę chinki na swoje ramię i teraz niespiesznie zaczęła całować jej kostkę, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. - Poproś mnie o to... - polizała zmysłowo jej skórę.
- Wiesz.. że to zrobię…- jęknęła cichutko Yue na razie przypatrując się działaniom Carmen i już nie prowokująco, a wyuzdanie muskając swój punkcik rozkoszy poprzez koronkę.- … w końcu… a powiedz… mi… warto było…iść do łóżka… z mężczyzną? Stracić z nim… dziewictwo?-
To pytanie i Carmen mogła zadać, bo jak się przekonała wczoraj, mimo zainteresowania kobiecym ciałem Wężowa Księżniczka musiała mieć przynajmniej jedną noc z mężczyzną za sobą.
Agentka korony przysunęła się nieco bliżej by teraz całować łydkę Chinki, zaś palcami ugniatać jej zgrabną stópkę, opartą o swój bark.
- Prawdę mówiąc... dziewictwo odebrałam sobie sama. - wyznała, a lekki rumieniec na policzkach świadczył o tym, że naprawdę wstydzi się o tym mówić - Pracowałam już wtedy dla Wszechimperium i... nie chciałam, żeby to się stało “w pracy”. - znów zajęła się całowaniem gładkiej skóry Yue - A jak było z tobą, księżniczko?
- Cóż… dla mnie to była praca… musiałam się wspiąć na szczyt, zaczynając od… nierządu. Tak więc… straciłam nieco ochotę na parówki. Choć nie całkiem. On musi być przystojny, szarmancki, mieć to coś w oku… i nie być żółty. Azjaci przestali mnie pociągać.- wymruczała cicho Yue uśmiechając się kwaśno. - Więc… obie mamy dość kiepskie pierwsze wrażenie z mężczyznami.
Pieszczota jej palca robiła się coraz bardziej intensywna, co przekładało się na drżenie ciała samej Chinki. Czy ekscytowało ją to jaki pokaz robi Carmen, czy może sama uroda agentki, czy wizja tego co nastąpi potem? Trudno ocenić.
Akrobatka przyglądała jej się z rosnącym podnieceniem. Jednak gdy Yue wspomniała o błysku w oczach idealnego kandydata na kochanka, przed oczami Carmen pojawiła się twarz Orłowa i to jak na nią patrzył. Zirytowała się sama tą wizją. Dlaczego on? I dlaczego teraz?! Warknęła ze złością, co jednak Yue mogła odczytać jako wyraz pożądania i przyciągnęła dość brutalnie Chinkę do siebie. Pocałowała ją namiętnie, dłonią dociskając palce kochanki do jej rozgrzanej kobiecości.
Yue zaskoczona jej atakiem, poddała się miękko jej działaniom. Usta zreszta miała spragnione jej pocałunków, a i ciało rozpalone coraz bardziej tą erotyczną atmosferą jako otuliła ich “kolację”.
Carmen oderwała się na moment, lecz nie odsunęła dłoni. Choć to wciąż palce Chinki dotykały jej skarbu, Carmen kierowała teraz jej dłonią.
- Wciąż nie słyszałam twojej prośby, a wiesz... kolacje kiedyś się kończą. Nie mówiąc o tym, że nie chcesz mnie karmić. - zachichotala.
- Proszę… Carmen… proszę… bardzo… proszę…- jęknął cichutko Yue napierając biodrami na swoje palce i dłoń akrobatki.- Zostań ze mną… tej nocy…
Docierała do swego szczytu rozkoszy.
- Oczywiście, moja księżniczko - szepnęła w odpowiedzi, po czym znów ja pocałowała, tym razem wsuwając głęboko język do ust kochanki.
Jej dłoń masowała coraz szybciej, coraz mocniej palce i zarazem kobiecość Yue.
Cichy jęk i gwałtowne napinające się ciało świadczyły o skuteczności pieszczoty Carmen. Chinka rozluźniła się uśmiechając w zadowoleniu. Odsunęła się nagle od akrobatki i usiadła na stoliku, z podwiniętą prowokacyjnie suknią, by jej kochanka mogła wszystko dalej podziwiać. Nalała sobie szampana i dodała popijając.- Co we mnie najbardziej cię pociąga?-
Carmen uśmiechnęła się szeroko, po czym przerzuciła własne nogi przez poręcz fotela i ułożyła się na nim wygodnie, a zarazem prowokacyjnie, bawiąc przy tym tasiemką, którą była związana jej koszula pod szyją.
- Nie wiem, Yue - odpowiedziała, czule wymawiając imię kochanki - Dla mnie cała jesteś jak zjawisko. Po prostu nie ma drugiej takiej osoby. Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma ludzi złych lub dobrych. Są tylko nudni i czarujący. Ty jesteś chodzącym czarem. - mrugnęła do niej.
- Mogłabym powiedzieć… to samo o tobie, ale… oprócz tego wszystkiego. Jest w tobie coś jeszcze… taki zmysłowy urok otaczający ciebie, więc… nie mam pojęcia, jakim cudem nie trafił się żaden amant. I jakim cudem ja byłam pierwsza. Nie żebym żałowała… wprost przeciwnie. Rzadko można samemu znaleźć idealny diamencik bez skazy.- wymruczała Chinka pijąc szampana i przyglądając się działaniom Carmen każdemu ruchowi jej palców.- Chciałaś się przyjrzeć moim majteczkom z bliska… już nie są interesujące?-
- Po prostu ślicznie na tobie wyglądają. Ale nie martw się, upomnę się o nie... w stosownym czasie. - odparła Carmen, która zauważyła, że nic tak nie drażni i nie pobudza Chinki jak czekanie - A co zaplanowałaś na tę noc, skoro jest dla nas tak wyjątkowa? - zapytała, nie przerywając zabawy tasiemką.
- Ja… nie wiem. Szczerze powiedziawszy, obawiałam się nawet że nie przyjdziesz. Wiesz… przyjemnie jest dopóki trwa, a potem przychodzi rzeczywistość.- westchnęła smutno Yue.- I orientujesz się jak… szalone rzeczy robiłaś. Choć…- tu ujęła swoją dłonią pierś i dumnie pogłaskała.-... znam swą wartość i mej urody, to wierz mi że takie nagłe romanse zwykle równie szybko się kończą.-
- Cóż, cieszmy się tym co mamy zatem, a jeśli los pozwoli to za jakiś czas nasze drogi znów się skrzyżują i będzie tym piękniej z uwagi na tęsknotę, która się nagromadziła, prawda? - Carmen przyjrzała się Chince spod na wpół przymkniętych powiek - Lubię, gdy mówisz mi czego pragniesz. Lubię, gdy jesteś szczera, choć świat może uznałby to za bezwstydność. To jest coś czego... faktycznie żaden mężczyzna nam chyba nie da. - powiedziała gładko.
- Ach… chcę cię… zobaczyć nagą… Chcę posmakować kawioru z twego łona… - wymruczała Yue uśmiechając się lubieżnie.- Spić szampana z twych piersi. Niemniej za moją szczerość żądam i twej szczerości… twych pragnień.-
Carmen wstała z fotela i nachyliła się wyzywająco nad Yue.
- No to musisz wybierać księżniczko, albo spełnię twe pragnienia, albo będę mówić o swoich. Nie możesz dostać wszystkiego... od razu, bo szybko byś się mną znudziła.
- Moje moje moje… zabrzmię samolubnie, ale kawior nie trafia nam się co każde spotkanie i szampan też.- cmoknęła czule czubek nosa Carmen.- A ty pewnie będziesz siedziała w Europie co?
I te pytanie na moment sparaliżowało Carmen. Bo nie… nie będzie. Wybiera się do Egiptu, więc pewnie do Kairu także. Będzie tam szybciej od Yue z pewnością. Ale też i dłużej, więc istnieje szansa że gdy będzie w Egipcie, to będzie też w Kairze, gdy nadleci sterowiec Wężowej Księżniczki.
- Jeszcze nie wiem. Szykuje się jakaś misja chyba. - odparła, po czym pochyliła się nad Yue tak, by włożyć jej między zęby tasiemkę koszuli. - Przytrzymaj to, moja droga - powiedziała, po czym odsunęła się, pozwalając kokardzie rozwiązać się, a samej tasiemce pozosta w ustach Chinki.
Zaciśnięte ząbki kochanki pozwoliły rozwiązać kokardce, a oczy Yue spoglądały rozpalonym spojrzeniem na ciało Carmen. Widać było w nich pragnienie… które zamierzała zaspokajać całą długą noc. Następnie dziewczyna usiadła na poręczy fotela naprzeciwko księżniczki i niespiesznie zaczęła rozpinać pozostałe guziki bluzki.
- Opowiedz mi o swoim najbardziej wyuzdanym... doświadczeniu, gdy ja będę zdejmować fatałaszki, dobrze? - poprosiła.
- Och.. najbardziej wyuzdanym z mężczyzną... czy kobietą?- zapytała zaciekawiona Yue zakładając nogę na nogę i szukając w pamięci.
- Jak wolisz. - odparła Carmen, będąc już w 1/3 koszuli, lecz bynajmniej nie pozwalając jej się rozchylić za bardzo.
- Mhmmm… niech pomyślę. Były takie dwa niewiniątka. Dwie śliczne bliźniaczki Chang. Bardzo… ciekawskie. I miały bogatego ojca, który miał zostać ukarany… ale w subtelny sposób. Skandal obyczajowy… tak więc, miałam je uwieść. Co zresztą się udało… Na pewnym przyjęciu, szeptałam im obu słodkie słówka. Po czym zaczęłam pieszczoty, delikatne muśnięcia tu i tam. Pocałunki… miały bardzo śliczne piersi i potrafiły się przełamać by nawzajem składać pocałunki na swym ciele. Był to bardzo podniecający widok, jakby jedna kobieta pieściła samą siebie.- zachichotała na wspomnienie. - A kiedy jeszcze obie przylgnęły wargami do moich piersi.- wymruczała masując swe krągłości na oczach Carmen.
- A na czym miał polegać ów skandal? - zapytała ciekawsko Carmen, rozpinając ostatnie guziczki i przekładając nogi - Zostały nakryte same... czy z tobą?
- Ze mna… uważam figle z ryzykiem odkrycia za bardziej podniecające. Strach… odpowiedni strach, bywa mocnym afrodyzjakiem. I jeszcze to szalone uczucie, że robisz coś… nieprzyzwoitego.- wymruczała zmysłowo Chinka oblizując językiem usta.
- Jak teraz? - powiedziała Carmen, rozpinając koszulę do końca i pozwalając jej zsunąć się z ramiona, by opaść na podłogę. Dziewczyna stanęła półnaga przed Chinką zachowując jednak pewną odległość. Delikatnie pogładziła swój brzuch, posuwistymi ruchami przesuwając dłonie na piersi. - Zdradzę ci kochana pewną tajemnicę, ale nim to nastąpi, mam jeszcze jedno pytanie. Co sądzisz o agencie caratu, którego spotkałyśmy na aukcji? Wiesz coś o jego... doświadczeniach? - zapytała, znów zsuwając ręce na biodra i krążąc palcami wokół prostego zapięcia krótkiej spódniczki, którą na sobie miała.
- Nieee… ale nie wyglądał na gołowąsa w tych… sprawach.- uśmiechnęła się Yue zerkając wprost w oczy Carmen.- I zdecydowanie mu się podobałaś. Powiedzieć, że rozbierał cię wzrokiem to rzec… o wiele za mało.-
- Tak, dlatego jestem ciekawa. Czy ten typ tak po prostu ma i jest typem psa na baby, czy coś się za tym kryje? I mogę to wykorzystać...
Carmen rozpięła spódniczkę, która dołączyła do spódniczki na podłodze, pozostając jedynie w fikuśnych majteczkach i... rajstopach z podwiązkami zaopatrzonymi w klamry na noże do rzucania. - Chyba będziesz musiała mnie rozbroić... - mrugnęła do Yue.
- Trudno powiedzieć… ale z pewnością ma do ciebie słabość. Oczywiście.- Yue zsunęła się ze stolika i kucnęła wodząc palcami i językiem po nogach Carmen i dość powoli zabierając się za rozbrajanie jej.-... Pod warunkiem, że ty do niego nic nie poczujesz. To nie jest ktoś obok którego można przejść obojętnie.-
Choć nie miała wielkiego doświadczenia, Carmen znała tę pułapkę. Jeśli zaprzeczy, jej słabość do Orłowa stanie się tym bardziej wyraźna. Lepszym wyjściem było nie tyle wypieranie się, co bagatelizowanie.
- Tak, ma coś w sobie - przyznała, drżąc lekko, gdy język Yue przesuwał się po jej skórze - Aczkolwiek... wydaje się trochę nieokrzesany. Nie uważasz?
- Nie znam go aż tak dobrze jak ty… najwyraźniej.- zamruczała Chinka pozwalając by noże Carmen opadły z brzdękiem na podłogę. Sięgnęła palcami po majteczki.- Nieokrzesany… brutalny,o dzikim spojrzeniu. Jedne kobiety odrzuca taki rodzaj mężczyzn. Innych… przeciwnie, przyciąga do siebie. -
- I dlatego wydawałaś się trochę zazdrosna? - Carmen pogładziła ją po włosach, badając ich fakturę w dłoniach i bawiąc się kosmykiem.
- Nie lubię gdy taki smakołyk jak ty… wymyka mi się spomiędzy paluszków.- zachichotała Yue i po zsunięciu majteczek posmakowała językiem intymnych obszarów kochanki, by podkreślić znaczenie swych słów. Potem dodała.- A teraz połóż się wygodnie w fotelu… zgłodniałam.-
Dziewczyna przygryzła wargę,czując jak jej podniecenie wzmaga się, a właściwie wycieka z niej. Patrząc wprost w oczy Chinki, powolutku oparła się o fotel, prężąc grzbiet i pośladki, bo dopiero po chwili ułożyć się na plecach, jak sobie tego życzyła Azjatka.
- Zamierzasz sama nakładać potrawy? - zapytała niewinnie.
- Tak…- wymruczała Yue wstając i rozpinając suknię, która opadła całkiem odsłaniając jej nogi. Widok już Carmen znany,lecz mimo to kuszący. Podeszła do stolika i nalała szampna do kieliszka pytając zaciekawiona.- Czemu teraz o nim wspomniałaś i.... jak dobrze go znasz? To twój przyjaciel?-
- Byłam ciekawa twojej oceny... a może też chciałam nieco się z tobą podrażnić? - uśmiechnęła się zmysłowo, po czym dodała - Lecz bardziej to pierwsze. Miałam z nim... ciekawy epizod.
I opowiedziała pokrótce epizod z łaźni.
Yue zaśmiała się słysząc całą historyjkę, gdy powoli podchodziła powoli do Carmen, kucnęła z boku i rzekła.- Było warto odsłonić przed nim wszystkie swe sekrety… i obejrzeć jego?-
- Nie wiem czy warto. Trudno mi to osądzić. - przeciągnęła się prowokacyjnie - Zaczynam marznąć…
- Niecierpliwa…- Yue przechyliła kieliszek. Zimna strużka drogiego napitku rozpryskała na się krągłych piersiach Carmen i zaczęła spływać kropelkami po brzuchu. A sama Chinka nachyliła się i pocałunkami ust i łapczywy ruchami języka zbierała owe kropelki wprost ze skóry akrobatki, pieszcząc jej piersi i brzuch swym ciepłym dotykiem.
Carmen syknęła, lecz nie był to normalny dźwięk. To był sygnał dla Barona, by dyskretnie zszedł po jej dłoni i schował się w ubraniu. Aby odwrócić od niego uwagę Chinki, dziewczyna głaskała jej włosy, zachęcając do dalszych pieszczot.
Chinka rozlewała kolejne strużki szampana, którego bąbelki przyjemnie szczypały skórę Carmen, zwłaszcza gdy po chwili były zlizywane namiętnymi muśnięciami języka Yue. Gdy alkohol w kieliszku się skończył Yue wstała i ruszyła do stolika po kolejną porcję smakołyków.- To jaki jest ten twój nieokrzesany amant. Wydajesz się go dobrze znać.-
- Nie nazwałabym go amantem. Więcej walczymy niż rozmawiamy. Czemu pytasz? - Carmen starała się leżeć spokojnie, choć nie dało się ukryć, że zabawa Yue bardzo na nią działała i wrodzony temperament dyktował, by upomnieć się o więcej.
- Wspomniałaś o jakiejś tajemnicy… przy okazji rozmowy o nim. Jestem ciekawa jaki to sekrecik.- Wzięła tacę z krakersami i nożyk do pieczywa.- A teraz szeroko nóżki i musisz być trochę cierpliwa. Muszę cię przygotować.-
- A zawartość moich podwiązek nie wystarczyła ci? Zachłanna kobieto... w takim razie nie przerywaj sobie posiłku... dowiesz się w trakcie. - uśmiechnęła się enigmatycznie, starając się opanować drżenie ciała, gdy Chinka dotykała wewnętrznej strony jej ud, które de facto rozchyliła dość wstydliwie.
- Obawiam się że noże mnie nie ekscytują… pejcze czasami tak, ale nie noże.- to mówiąc żartobliwym tonem, uklękła między udami Carmen i nabrawszy na nożyk kawior. Powoli i metodycznie rozprowadzała śliską i zimną potrawę zimnym stalowym przedmiotem po rozgrzanej skórze akrobatki.
- Jajć! Zimne... - poskarżyła się dziewczyna, lecz nie ruszyła się. Doświadczenie treningu z nożami i dzikimi zwierzętami nauczyło ją, że to bardzo zły odruch. - A trójkąty? Próbowałaś? - zagadnęła nagle.
- Trójkąty? To dla amatorów. Czworokąty, pięciokąty, orgie… - zaczęła wymieniać wesoło.- Oczywiście najczęściej jako prostytutka, w ramach obowiązków. Ale potem zdarzało mi się… w ramach przyjemności. A co… marzyło by ci się towarzystwo? Ktoś kto całuje twe piersi i usta, gdy ja tu przygotowuję cię do figli?-
I znów o nim pomyślała. Niech to szlag, szlag, szlag. Przygryzła wargi i podniosła się nieco na łokciach, by spojrzeć na Yue.
- Nie, ja... wiesz, jestem ciekawa. O tym co mogą robić kobiety też dowiedziałam się... z rozmów cyrkowych artystek. Wiesz, ja... nie chcę dać się zaskoczyć. Przy czym... wydaje mi się, że jednak jestem za młoda. - spłonęła szczerym rumieńcem.
- Za młoda na co? Ja straciłam cnotę w wieku piętnastu lat.- spojrzała w górę i przekrzywiwszy głowę.- I za bardzo się przejmujesz… zaskoczenia bywają przyjemne. Bardzo przyjemne.-
Całe podbrzusze i uda były już oblepione śliskimi jajeczkami. Yue nachyliła się więc powoli zaczęła smakować potrawę wprost z rozpalonego pożądaniem ciała Carmen. Rozmyślnie pomijała wrażliwe obszary, zostawiając je sobie na koniec. A sama akrobatka czuła jak zime śliskie doznania znikając pod pieszczotą ciepłych ust i języka Chinki.
- Mmm... w takim razie... myślę, że... powinna ci się spodobać niespodzianka. - mówiła z wyraźnym trudem, po czym wyciągnęła rękę, tak że niemal dotykała ziemi i cichutko zagwizdała kilka razy. Z ubrań leniwie wypełzł Baron - dumny i kolorowy. Wąż wspiął się po ciele swojej pani, po czym umościł się na jej piersiach i ciekawsko spojrzał na Yue. Trzeba przyznać, że reagował zgoła inaczej niż na Orłowa czy każdego innego mężczyznę. Widać Baron cenił sobie towarzystwo płci piękniejszej, bo wydawał się całkiem spokojny.
- Hmm… twój mały przyjaciel?- zamruczała Yue i ostrożnie wyciągnęła dłoń w kierunku węża, by pogłaskać go po łepku. Skupiona i czujna… najwyraźniej miała okazję mierzyć sie z wężami.
Carmen obserwowała reakcję Barona, gotowa w każdej chwili go utemperować, jednak wąż wydawał się doceniać podejście księżniczki i dał jej się pogłaskać, przynajmniej przez chwilę, po czym zaczął wić się między piersiami swojej pani.
- Mój jedyny przyjaciel. - sprostowała Carmen.
- Już nie jest… jedyny...- wymruczała Yue głaskając węża, po czym wróciła smakowania kawioru z ciepłej skóry. Coraz bliżej i bliżej intymnych obszarów łona. Język Chinki sięgnął ku wrażliwemu punkcikowi na ciele akrobatki, wzbudzając drżenie jej całego ciała. Powoli jej język wił się niczym wąż dokoła tego wrażliwego obszaru pieszcząc zmysłowo i perfidnie rozpalając Carmen. Piersi akrobatki zaczęły się unosić w nerwowym oddechu, co utrudniało Baronowi odpoczynek między nimi. Toteż wąż pełznąc dalej, postanowił przenieść się na plecy Chinki.
Tymczasem agentka brytyjskiej korony wiła się coraz bardziej, pojękując i wzdychając. jej paznokcie drapały obicie fotela, tak trudno było jej się powstrzymać by nie przejąć inicjatywy, by nie zakończyć tej słodkiej tortury... którą z drugiej strony chciała przedłużać w nieskończoność.
- Jesteś... niemożliwa... księżniczko... - wysapała, z trudem łapiąc oddech.
- Miałam okazję… nauczyć się wiele… mam w sobie kropelkę szwedzkiej krwi.- wymruczała Yue schodząc niżej i smakując kawior z bramy rozkoszy kochanki. Nie przejmowała się wężem, który pełzł po jej ciele.- I przez to urosłam wyższa i bardziej rozwinięta w biuście. Wyższa niż większość mężczyzn mego ludu. Byłam popularna więc… miałam wiele okazji… się uczyć.-
Po tych słowach język Chinki niczym mały wąż wpełzł do owej kuszącej norki i pieszczoty stały się jeszcze bardziej intensywne.
Nie było sensu walczyć z przypływem, jak mawiali rybacy. To przysłowie było ostatnim, co pojawiło się w głowie Carmen nim jej umysł zalała fala orgazmu, porywając ze sobą wszystkie obawy, smutki, czy nawet myśli. Zostało tylko pragnienie, by ten moment trwał jak najdłużej. Dziewczyna wygięła biodra ku górze, przyciskając się do ust Chinki.
Fala rozkoszy przepływała gwałtownie przez ciało agentki korony, wzmagana raz po raz przez języczek Yue. Aż do szarpiącej i wyginającej w łuk rozkoszy targającej ciałem Carmen, po którym osunęła się na fotel łapczywie łapiąc powietrze.
- To był bardzo smakowita przekąska.- wymruczała Yue z miną zadowolonej kotki.
Carmen spojrzała na nią pół przytomnie.
- Dobrze, że wyjeżdżasz... wykończyłabyś mnie. - uśmiechnęła się słabo, ale z czułością. Po chwili podniosła się ciężko i przytuliła do Chinki. Obrażony Baron zaś wrócił do ubrania, niezadowolony z braku uwagi pięknych kobiet.
- Ćwiczenie czyni mistrza… poz tym… jeszcze cała noc… przed nami.- wymruczała całując delikatnie usta Carmen.- A co do trójkącika… to zależy. Jeśli nabierzesz apetytu na takie doznania i owa trzecia osoba… byłaby interesująca. To może i nie odmówiłabym. Choć minęło kilka lat od mojego ostatniego razu.-
- Och daj spokój, ciebie o coś spytać, od razu chcesz to wdrażać w życie - udała oburzenie, odpowiadając pocałunkiem.
- Tak tylko sugeruję.- zamruczała ocierając się ciałem o Carmen.- A teraz… chcesz się ubrać i dokończyć posiłek, czy masz może inne plany?-
- To zależy na co ty masz ochotę. ja jestem do twoich usług księżniczko. Jeśli chcesz, możemy schować się w jakimś przytulnym hoteliku i zaszyć aż do rana... Możemy pozwiedzać lub... mogę cię oprowadzić po cyrku nocą. Choć nie mogę zapewnić, że nie oberwiemy za to obie bury. - uśmiechnęła się łobuzersko.
-Hmm.. niech będzie cyrk, acz… najpierw muszę się przebrać. A i… nie obiecuję, że nie zaciągnę cię w jakiś zakątek na chwilę rozkoszy. Ma to swój dreszczyk… figlować tam gdzie mogą cię przyłapać.- zachichotała w odpowiedzi Chinka.
- Wiedziałam, że ci się spodoba - zachichotała również Carmen - No i moja znajoma połykaczka ognia może mieć niezłą minę, bo mówiłam, że Yue to przystojny jegomość... właściwie, ona sama to powiedziała. Ja tylko nie zaprzeczałam. - rozłożyła ręce w geście bezradności.
- Czyżbyś się mnie wstydziła?- stwierdziła żartobliwie Yue wydymając policzki jak mała dziewczynka.- A ładna ta twoja połykaczka ognia?-
Carmen westchnęła teatralnie.
- Niestety tak, bardzo ładna. I popularna. A nie powiedziałam z prostej przyczyny. Wtedy dopiero by się zaczął grad pytań i mogłabym się spóźnić. - pocałowała nosek Chinki.
- Hmmm… i nie zainteresowała się tobą?- Yue wstała i obróciwszy się tyłem do Carmen podniosła swoją sukienkę prowokacyjnie się wypinając.- Dziwne.-
- Widzisz, mówiłam ci, że jestem nudna. - pogładziła pośladek Yue, po czym sama zaczęła się ubierać.
- Nie widzę… i chyba w tym problem. Nie widzę żebyś była nudna.- wymruczała Chinka.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline