Było coś w całej sytuacji porażająco przerażającego. Coś nieznanego dawnemu sercu smoka ale zupełnie prostego, zwierzęcego wręcz dla serca człowieka.
A Gabriel był teraz jeno pyłem w obliczy wszechświata, garstką mięśni i kości. Był tak ludzki na ile przeklął go Bahamut.
Był niczym i pierwszy raz poczuł strach - paniczny, zwierzęcy strach.
I uciekł.
Gdy wreszcie zatrzymał się i przestał dygotać, padł na kolana i schował twarz w dłoniach. Zapłakał rzewnie nad marnością losu ludzkiego i wyszeptał jedno tylko pytanie
-Dlaczego?
Trwał chwile w ciszy, lecz gdy nie otrzymał odpowiedzi, wstał z klęczek i z wyrazem zaciętego gniewu ruszył w drogę powrotną. Reszta ruszyła za nim.
Sanguinor zatrzymał się na chwile zmrożony widokiem skamieniałego chłopaka.
Patrzył niemo na jego rysy łagodne i uśpione w głazie. -Zanim spróbujecie walczyć. Dajcie mi spróbować. Bez moich zdolności, bez broni. Jestem słaby...- podszedł do Colina i delikatnie wyciągnął z jego dłoni lusterko - Ale duch we mnie płonie. Chroń mnie Panie-
Wysunął przed siebie lustro i spoglądając pod nogi ruszył w stronę dziewczyny. - Tafla wody kłamliwym obrazem mami. Spójrz poczwaro w to czyste lustro i ujrzyj swój szkaradny pysk. Obyś była zgubą sama sobie.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |