Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2017, 20:05   #28
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca założyła ciemnozieloną, głęboko wydekoltowaną suknię, z której jej jeszcze podniesione gorsetem piersi zdawały się prawie wypadać. W zagłębieniu między nimi spoczywał wysadzany szmaragdami krzyż.


Jadalnia prywatna, bowiem Agnese domyśliła się, że jest niewątpliwie jeszcze większa sala przeznaczona na uczty, nie była wielka. Maksymalnie na kilkanaście osób. Tym razem siedział tam oczywiście markiz na honorowym miejscu. Przy nim siostra ubrana w skromną suknię barwy jasnego różu. Także najbliższa służba wampirzycy. Oczywiście Alessio, który przedstawił się jako angielski szlachcic sir Alessio Waterspoon. Kiedy wampirzyca wchodziła gaduła faerie opowiadał właśnie Sophi o swoich przewagach wojennych w bitwie nad Jeziorem Garda. O ile jezioro owe faktycznie istniało na terenie północnych Włoch, to Agnese była absolutnie przekonana, że żadnej takiej bitwy nie było. Może ewentualnie jakaś nie znacząca wiele potyczka, w której Alessio i tak nie brał udziału.

Wampirzyca podeszła i położyła dłonie na ramionach faerie.
- Mam nadzieję, że nie zanudzasz naszych gospodarzy. - Delikatnie przesunęła dłonią po jego szyi i zajęła przygotowane dla niej miejsce. Przy którym nie było nakrycia, tak jak o to prosiła.
- Ależ nie, signora, sir Alessio jest niezwykle zajmujący - zaprotestowała Sophia, zaś Agnese wiedziała, że niewielu mogło dorównać mężczyźnie faerie w słodkim gadulstwie.

Oprócz Alessio siedział Borso, który średnio przyzwyczajony był do wystawnych kolacji. Dowódca obstawy raczej preferował proste posiłki, niżeli bardziej wykwintne dania. Chociaż jednak Agnese nie zauważyła jakichś bardzo bogatych składników. Wino było dobre, ale nie luksusowe. Mięso stanowiła jagnięcina i drób. Do tego jeszcze sery, makarony, bułeczki i kilka rodzajów sosów. Kubki oraz naczynia były cynowe, a nie srebrne. Tak, stanowczo markiz nie miał na zbyciu pieniędzy. Kolejne miejsca zajmowali: Kowalski z córką Wilenną. No tutaj nie było innej możliwości. Skoro zapraszano jego, to jego latorośl także. Do tego oczywiście Gilla oraz na miejscu na przeciwko gospodarza, było przygotowane krzesło dla signory Contarini.

Markiz podniósł się na powitanie Florentynki:
- Signora, cieszę się, że zdecydowała się pani dołączyć. Wspominała pani o poście. Nie będę więc namawiał na spożywanie potraw z nami, ale proszę usiąść i może spędzi pani miło ten czas choćby na rozmowie.
Agnese skupiła całą swoją uwagę na młodym markizie.

- W tak zacnym towarzystwie mogę tylko miło spędzać czas. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. Była bardzo ciekawa jak bardzo skromnym i religijnym człowiekiem jest Allesandro.
- Mogę się tylko pani zgodzić - uśmiechnął się również markiz, choć tak trochę nieśmiało. Jakby nie całkiem wiedział, czy wypada tak się wesoło zachować, kiedy dama obecna przy stole pości.
- Ja także - odezwała się Sophia - signora Contarini jest wzorem kobiecej elegancji, wytworności oraz prawdziwie szlachetnego zachowania - gorąco dodała dziewczyna. No tak, kiedy weszła Agnese nawet gadki Alessio okazały się mniej ważne. Aczkolwiek chyba faerie domyślał się, co się stało, gdyż puścił perskie oko do wampirzycy.
- Ma pan, markizie, wspaniałą siostrę. - Agnese, uwielbiała takie sytuacje. Uwielbiała być uwielbiana. - Wspaniale zaopiekowała się mną w tym czasie oczekiwania na kolację.

Mówiąc to zerknęła na chwilę z uśmiechem na Sophie.
- Jeszcze raz chciałabym podziękować za to, że mogłam się tu zatrzymać. - Głos wampirzycy był ciepły, delikatny.

- Ależ signora, to dla mnie przyjemność i, nie będę przed panią ukrywał, zresztą dowiedziałaby się pani niedługo od setki tzw. życzliwych, jest to dla mnie wsparcie. Ponadto odwiedziny tak niezwykłej damy to prawdziwy zaszczyt. Raczej ja powinienem pani podziękować i niniejszym dziękuję - markiz wstał, podszedł do krzesła signory i pochyliwszy się uniósł jej dłoń do pocałunku. Potęga Prezencji, którą użyła na nim Agnese działała idealnie.
Wampirzyca pozwoliła by jakby niechcący jej palec drgnął dotykając warg mężczyzny.
- Ależ nie ma za co dziękować, cieszy mnie, że to będzie obopólna korzyść. - Rozejrzała się po wszystkich zgromadzonych przy stole.
- Proszę… nie pozwólcie by jedzenie stygło. Nie chciałabym by moja obecność niepokoiła was przy posiłku.

Potężna wampirzyca doskonale znała kruczki człowieczego umysłu oraz manipulowała nim niczym wytrawny szuler zestawem znaczonych kart. Dotknięcie ust markiza paluszkiem wywołało w nim coś na kształt wystrzału armatniego. Ku jednak jej zdziwieniu di Colonna opanował się oraz ruszył na swoje miejsce, jak właśnie powinien. Inna kwestia, iż owładnięty jej urokiem nie mógł się powstrzymać od ukradkowych zerknięć. Ten młody człowiek musiał mieć stosunkowo silną wolę oraz prawdziwie twardy charakter. A to bardzo cieszyło Agnese. Lubiła polować, a polowanie było tym bardziej satysfakcjonujące im trudniejsza do schwytania była zwierzyna. Raz na jakiś czas, gdy czuła na sobie spojrzenie markiza unosiłą do swych ust palec, którym dotknęła jego warg. Jakby w zamyśleniu rozważając odpowiedź na omawianą kwestię. Co oczywiście wywoływało rumieniec na twarzy markiza. Głupia sprawa, ale chłopak prawdopodobnie był jeszcze kompletnie niewinny.

Jednak di Colonna, jako gospodarz, opanował się i po słowach Agnese, także poprosił wszystkich.
- Oczywiście, signora ma rację. Siostro, panie, panowie, zapraszam, czym chata bogata …

Powoli kolacja rozkręcała się i zgodnie ze zwyczajem rozmawiano na niej głównie o kompletnie nieistotnych kwestiach typu pogoda, albo który sonet Petrarci zasługuje na większe uznanie. Wampirzyca czuła się w takich dyskusjach jak ryba w wodzie. Do tego cudownie bawiła się grając emocjami Allesandro. Gdy już odczuła, że reaguje na to co robi jej naznaczony jego ustami paluszek, powoli przesuwała nim po spoczywającym na piersiach krzyżyku. Widziała rozbawienie w oczach faerie, który bardzo łatwo ją przejrzał, ale nie przeszkadzało jej to. Doskonale wiedziała, że Allessio sam chętnie by skorzystał z jej uwagi oraz każdej niemal innej, która nadarzyłaby się. Delikatnie przesunęła dłonią po piersi, jakby poprawiając wywiniętą koronkę.

- Ugh, ugh, ugh - markiz się rozkaszlał. chyba właśnie kawałek sera wpadł mu nie w tą dziurkę. Cóż, chyba trochę zbyt wiele uwagi poświęcił Agnese.

Wampirzyca położyła rękę na spoczywającej na stole dłoni mężczyzny.
- Czy wszystko w porządku markizie? - w jej głosie słychać było troskę, nawet odrobinę niepokoju.
- Thraak, thraak, ugh, ugh - wywalił oczy na wierzch, ale szczęśliwie tylko na moment.

Powoli chyba wykaszłał to, co miał wykaszleć i jakoś wracał do normy.
- Wybaczcie państwo niezgrabnemu gospodarzowi - widać było, że di Colonna bardzo się zawstydził sytuacji, którą sprowokował. Chyba dlatego spuścił głowę w dół i podczas jedzenia patrzył się wyłącznie na blat stołu bezpośrednio przed nim. Pomiędzy kęsami tylko pozwalał sobie na spojrzenie ku signorze Contarini.
- Czy wiesz, że signora opowiedziała mi, jakie są suknie najnowszej mody? - odezwała się do niego siostra. - Wiem, że nie możemy sobie … - urwała - ale może chociaż jedną? - poprosiła brata.
- No, może, oczywiście - widać było, że do markiza nie doszło pytanie. - Wybacz moja droga, czy mogłabyś powtórzyć? - przyznał się do swojej nieuwagi.
- Chodzi o nową ….
- Nieistotne - Agnese przerwała Sophie. Dziewczę zachowało się niepoprawnie poruszając taki temat przy posiłku i wampirzyca wolała załagodzić sytuację.

- Pozwól, że najpierw pokażę ci tkaniny, które przyjechały tu ze mną. - Uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny.
- Naprawdę signora? - widać było że Agnese dostała +10 punktów do zajebistości. - To cudowne, nieprawdaż braciszku? - Sophia wystrzeliła radością pod sufit.
- Myślę, że markiz też chętnie zerknie na kilka sukni by wybrać co najlesze dla jego siostry. - Wampirzyca powstrzymała się przed szerokim uśmiechem. Pozwalając by wypowiedź zabrzmiała bardzo niewinnie.
- Tak, oczywiście. Przyznaję, że nie jestem znawcą materiałów …
- Tylko sokołów - wtrąciła Sophia - ale to nieważne. Pójdziesz ze mną, prawda.
- Tak, oczywiście - powtórzył markiz wpatrzony w Agnese.
- Signora - Sophia wstała i skłoniła się przed nią dworsko - to cudowne, że do nas przyjechałaś. Jesteś wspaniała i przy tobie czuję się tak, jakbyśmy były siostrami.

Markiz ponownie się zakrztusił, chyba śliną, bowiem nie miał nic więcej w swoich ustach.

Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Cieszy mnie to bardzo Sophie. - Agnese skłoniła lekko głowę, jakby odpowiadając na pokłon dziewczyny. - Czy okażę się złą siostrą, prosząc bym mogła na osobności porozmawiać z twoim bratem po kolacji? - Mówiąc o tym jakby nieświadomie przejechała dłonią po krzyżu spoczywającym na swojej piersi. Widziała jak Alessio niemal powstrzymuje śmiech. - Chciałabym omówić kilka kwestii naszego pobytu tutaj.
- Ależ nie, oczywiście. To naturalne, że musicie ze sobą omówić te kwestie. Zresztą chyba już się najadłam.

Sophia wstała.
- Dziękuję za kolację i miłego wieczoru życzę.
- Oczywiście siostrzyczko, miłego wieczoru - Sophia podeszła do brata i rodzeństwo ucałowało się.
- Signora, panie i panowie - dziewczyna jeszcze raz się skłoniła i wyszła. Dalej rozmowa kleiła się średnio. Podwładni Agnese w ogóle się nie odzywali, wcinając tylko smaczne dania. Markiz coś tam dziubał, tylko Alessio bawił się doskonale. widać było, że jego uśmiech jest od ucha do ucha i absolutnie pełen wesołej ironii.
 
Aiko jest offline