- Proszę bardzo, tak się wszystko kończy, kiedy decyzje podejmują faceci - burknęła Orianna, kiedy już ochłonęła po szaleńczej ucieczce przed obleśnym potworem.
Spojrzała jednak z troską na skamieniałego Colina w oddali, stojącego z lusterkiem przed kobietą demonem. Wtedy jakoś zupełnie przestała się przejmować swoim brakiem magii i bardziej zainteresowała się losem młodego złodzieja.
Chciała coś zaproponować, ale nie miała właściwie żadnego pomysłu. Bardzo żałowała, że nikt jej wcześniej nie posłuchał - gdyby to zrobili, pewnie teraz nie mieliby takiego problemu na głowie.
- No nie, a ci znowu swoje - rzuciła, patrząc jak paladyn wraz z mnichem ruszyli w stronę kobiety. - Jak nic zaraz będą jeszcze większe kłopoty.
Trochę nie rozumiała słów Gabriela. Przecież wcale nie zamierzała z nikim walczyć - nie miała broni, nie miała też swojej magii. Mężczyźni, według niej, postępowali głupio i Orianna wcale nie zamierzała im w tym pomagać.
- Liska, ja idę zobaczyć wschodnią ścieżkę. Chcesz, to chodź ze mną albo siedź tutaj i przyglądaj się głupim poczynaniom naszych kolegów - oznajmiła i ruszyła tam, gdzie wcześniej jej się nie udało. |