Gunther siedział z nietęgą miną przez chwil kilka nim okazało się, że przybysze to ich koledzy po fachu z niewydarzonym przywódcą na czele, wtedy rozluźnił się i znowu przybrał znudzoną minę. Kiedy jednak padły oskarżenia spojrzał po swoich kompanach, spojrzał na Rudiego, po czym wybuchnął śmiechem, niskim i chropowatym, jak to tylko przepalone gorzałką gardło potrafi.
- Dobry kawał, no kurwa znakomity! - rzucił uciszając przesadnie głośny wybuch radości, zaczem podjechał bliżej tak by rozmowa toczyła się w konfidencji strażników, bez specjalnego udziału zgromadzonej ciżby. Wtedy stracił pozory rozbawienia i zmarszczył czoło mierząc srogim spojrzeniem byłego sekretarza.
- Co ty pierdolisz, Rudi? - obejrzał się na resztę znajomków - Jakie, kurwa, złoto? Jesteśmy na misji i wy nam ją, jak szlag, utrudniacie. |