Słodycze to to, co małe moonrie lubią najbardziej. Wiedział to nie tylko Ellisar, ale, najwyraźniej, i Ulris, bowiem nie tylko w obietnicach, ale i na stole pojawiło się coś słodkiego, na dodatek w ilościach, jakie zadowoliłyby każdego łasucha. Nawet Ellisar, który przedkładał konkrety nad słodkości, poczęstował się racuszkami i musiał przyznać, że Ulris miał w rękach talent do kucharzenia. Zrobiłby furorę w każdej gospodzie w każdym mieście... no chyba że trzymał gdzieś w piwnicy kucharkę. O to jednak go Ellisar (prawdę mówiąc) nie podejrzewał.
Pomógł wilkołakowi w spakowaniu prowiantu na podróż, po czym wraz z Duszą wyszedł na zewnątrz.
Transport.
Ellisar miał wrażenie, że nikomu nie powinien opowiadać o tym, w jaki sposób podróżował po opuszczeniu chaty. Wywołałoby to z pewnością wiele uwag i niezbyt pochlebnych komentarzy pod adresem wilkołaka, który zszedł na psy, tudzież oburzenie paru wilkołaków, które albo zarzuciłyby śpiewakowi kłam, albo uznałyby, że Ulris zhańbił cały wilkołaczy ród. Ewentualnie zrobiłyby i jedno, i drugie.
- Jeśli starczy nam zapasów - odparł na milczące pytanie Ulrisa - to im dalej dotrzemy, tym lepiej. Mam niejasne wrażenie, że w Nirem nie musi być aż tak spokojnie, przynajmniej nie dla nas.
- Jeżeli ktoś wziął nas na cel - spojrzał na Duszę - to Nirem będzie oczywistym miejscem, gdzie warto będzie na nas czekać.
Włożył do sań bagaż swój i Duszy, nie zapominając oczywiście o giternie.
- Wsiadamy - powiedział do moonrii - i możemy ruszać. Jeśli nam się uda - spojrzał na wilkołaka - będziemy ci wdzięczni do końca życia.