Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2017, 00:36   #11
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Rozmowa o pieniądzach wydawała się przyjemna. Tak jak mawiał Dragosz (ale przecież i wielu innych) wojna sprzyjała biznesowi, postępowi i w zasadzie każdemu, szczególnie jeśli było to wojna gdzieś daleko. Produkcja samolotów oraz broni był strzałem w dziesiątkę, nawet inwestycje jakie Belle poczyniła w branży medycznej miały wiele wojskowych odbiorców. Księżna robiła obrzydliwie duże pieniądze.
Ale… to oczywiście przyciągało sępy i wilki. Im bardziej Madam się bogaciła, tym więcej trzeba było poświęcać energii na ochronę swoich interesów. Było jasne, że Księżna potrzebuje własnej armii, nie jakiś tam zwyczajnych ochroniarzy. Do tego stać ją było na tą armię. Tylko co z tego skoro żołnierze byli na froncie.
Zaczekała, aż wszyscy jej księgowi, doradcy i reszta tej finansowej machiny opuści jej gabinet. Miała jeszcze chwilę do Rady. Świra jak nie było tak nie było. Czyżby się niepokoiła? W sumie zaledwie wczoraj napiła się z niego dwa razy i jeszcze ta demencja…
Wampirzyca wstała od biurka i podeszła do okna. Widok neonów Manhattanu uspokajał ją, pomagał się skupić. Armia… spokrewnianie było bez sensu. Potrzebowała ochrony w dzień, wtedy gdy była najsłabsza. Ghule? Ile vitae musiałaby oddawać by nad tym zapanować i skąd wziąć właściwych ludzi? Najlepsze mięso pojechało na front. Gdyby jej childe panowały nad tą armią… są z nią tak bardzo związane. Dragosz. Miał do tego predyspozycje. Obejrzała się na pokój. Ciekawe na ile to co mówił Nikiel było prawdą, a na ile kłamstwem lub wytworem jego spaczonej wyobraźni. Normalnie skorzystałaby z usług giovannich, ale po szopce, którą odstawia jej Irene…
Po radzie zajmie się ochroną teraz i tak nie wyczaruje sobie armii.

Z rozważań wyrwało Księżną delikatne pukanie w futrynę.
- Moja Pani - John skłonił się - zostało jeszcze trochę czasu do spotkania, ale ma już Pani pierwszego gościa… rozumiem oczywiście, że pan Nikel został zaproszony? - zapytał czysto retorycznie ghul. - wszedł do budynku z małym karnisterkiem i upiera się, że ma w środku “tylko picie”
- Wpuść tego świra. Z tego co mi wiadomo nie chciał być na Radzie.
- Agnese uśmiechnęła do ghula. - Przyniósłbyś mi coś do jedzenia?
John pokiwał głową. Po kilku minutach do czułych uszu wampirzycy doszedł odgłos ciężkich butów bezczelnie uderzających o jej drogi parkiet. Zapach wspaniałego tytoniu oraz pogwizdywanie samego Nikela.
- Kochanie! - wariat stanął w drzwiach i rozłożył dłonie. W jednej z nich był oczywiście papieros, w drugiej pięcio litrowy karnister w którym chlupało. - ukradłem motor! - obwieścił tryumfalnie.
- Gratuluję mój drogi, kto będzie cię za to ścigał? - Belle uśmiechnęła się do świra. - Przyznam się też, że umieram z ciekawości, co też masz w tym karnistrze.
Nikel wzruszył ramionami ruszając w stronę barku.
- Właściciel był bardzo wylewny - powiedział sięgając po dwie szklanki do whisky - a tatek zawsze mawiał, że to grzech kiedy jedzenie się marnuje… - świr zaśmiał się sam do swoich myśli odkręcając kanister po benzynie, w powietrzu rozniósł się aromat paliwa… i vitae! - tak, taki to był ten mój staruszek - rozprawiał Nikel nalewając gęstą rubinową ciecz do szklanek - był Gangrelem, mówiłem ci już o tym kochanie? Najbrzydszym Gangrelem ze wszystkich Nosferatu i do tego kłamał jak na Ravenosa przystało! - Nikel odstawił karnister na biurku Księżnej i ruszył ku wampirzycy z dwoma szklankami - słowo Ventrue - zarzekał się.
- I był utalentowany niczym Torreador. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Jak domniemam motor znalazłeś na Bronx tak jak cię prosiłam?
Wampir pokiwał głową na pierwszy komentarz, “uznający” jego przynależność do klanu Róży podając jedną ze szklanek pokręcił jednak przecząco na pytanie Belle.
- Nie znalazłem, ukradłem - sprecyzował nim schował twarz za własnym szkłem.
Belle upiła łyk krwi z podanej szklanki i mimo posmaku benzyny natychmiast zorientowała się, że jest to vitae nieumarłego.Wampirzyca uśmiechnęła się. Była bardzo ciekawa kto stał się ofiarą tego wariata.
- Miałam nadzieję, że może byłeś w okolicy Bronx, policja miała tam dziś urządzić jakąś małą rozróbę. - Pokręciła szklanką do koniaku pozwalając by vitae przesunęło się powoli po jej ściankach. Na razie wolała pominąć temat jaki wampir zapewnił jej ten posiłek. - Byłam bardzo ciekawa jak to się wszystko potoczyło.
Wampir pomachał palcem jakby sobie o czymś przypominając.
- Faktycznie! - podciągnął do góry koszulkę ukazując swój pas, do którego były przyczepione policyjne gwiazdy. - im już nie będą potrzebne, tak wiem, zupełnie jak hiena cmentarna nieprawdaż? - wziął kolejny łyk i zaciągnął się papierosem. - Potoczyło się świetnie jak mniemam, na Bronx nikt nie będzie głodny przez długi czas… choć z drugiej strony, w miarę jedzenia apetyt rośnie, nieprawdaż? - wziął kolejnego łyka po czym odstawił szkło i objął Belle w talii. - Aczkolwiek, dzięki temu, nadarzyła się świetna okazja na kradzież!
Wampirzyca zakręciła szklanką, przed twarzą świra.
- Jednak to nie jest policyjna krew, a przynajmniej nie przypominam sobie by mieli w swoich oddziałach wampiry. - Na jej twarzy był uśmiech, mimo że czuła lekki niepokój. Ludzie Salvatore mogą się rozochocić, a to było jej wybitnie nie na rękę.
Nikel uniósł wzrok ku górze w geście zamyślenia.
- Tak, zapewne masz rację, nie wyglądał na policjanta. Ale z drugiej strony był jeszcze bardzo młody, a z takiego nigdy nie wiadomo co wyrośnie, nieprawdaż?
Belle stanęła na palcach i ucałowała Nikla.
- Na przyszłość preferuję krew bez posmaku benzyny. - Delikatnie odsunęła się i odstawiła szklankę na blat.
Wampir oddał pocałunek i oparł się na kobiecie zamykając ją tym samym w przestrzeni pomiędzy blatem a własnym ciałem.
- Myślałem, że może następnym razem wybierzemy się na piknik w plenerze? - uniósł brew słodko się uśmiechając.
- Obiecałam ci całą przejażdżkę, gdy już Nowy Jork będzie mój. - Belle usiadła wygodnie na blacie biurka odsuwając szklankę dalej. Jedną nogę oparła na biodrze wampira.
Nikel chwycił udo wampirzycy przesunął po nim dłonią ku górze. Jednocześnie zbliżył swoją twarz do pełnych ust Belle.
- To może teraz przejdziemy się po biurku?...
Księżna wyszczerzyła się, odchylając się lekko by zwiększyć dystans.
- Jeśli uważasz, że jesteś w stanie zakończyć ten “spacer” przed Radą. - Odchyliła głowę zerkając na zegar. - Masz jakieś…. powiedzmy pół godziny?
Wampir przycisnął się mocniej kroczem do Belle i wychylił zawartość szkła, zupełnie jakby dodawał sobie drinkiem animuszu. Następnie chwycił za kanister i odkręcił go, przechylił i… wylał jego zawartość na swoją i wampirzycy głowę.
- No to chyba odpuścimy sobie grę wstępną, nieprawdaż? - to powiedziawszy, Nikel rozerwał dekolt Księżnej i zaczął wulgarnie lizać jej pierś, skąpaną w vitae martwego kainity.
Księżna odgarnęła z twarzy przemoczone krwią włosy i zsunęła z siebie strzępy sukienki, rozrywając ją do końca. John będzie zachwycony sprzątając tutaj…
- Teraz masz dwadzieścia minut, bo będę musiała się jeszcze przebrać. - W jej głosie dało się wyczuć rozbawienie. Mocno objęła wampira nogami, dociskając go do siebie.
Nikel wyszczerzył się, wcisnął dłoń między ich ciała tylko po to by rozpiąć swój pas i spodnie, po czym niczym wąż zrzucający skórę, zaczął się z nich wysuwać. Wampir żarłocznie ssał nawilżone martwą krwią ciało kobiety. W pewnym momencie zogniskował spojrzenie swoich dzikich oczu na twarzy Księżnej. Belle czuła, jak Malkavian znów podnosi jej zmysły o całą oktawę. Gdy Nikel wypatrzył w ekspresji wampirzycy ten moment, pchnął się do przodu zagłębiając się gwałtownie w kochance. Jedną dłoń zacisnął na jej biodrze, drugą brutalnie złapał włosy z tyłu głowy zmuszając Belle by obnażyła mu swą szyję. Kobieta poczuła jak kly drapieżnika rozkosznie nakłuwają jej ciało. Wampirzyca wydała z siebie cichy pomruk, zaciskając nogi wokół jego bioder. Zanurzyła jedną z dłoni w zakrwawionych włosach wampira i zacisnęła. Przysunęła swoje usta do jego ramienia i ze smakiem zaczęła wysysać krew z jego koszulki, by po chwili wysunąć kły i rozciąć materiał razem ze skórą.
Nikel mruczał coś… nucił chyba, siorbiąc krew z wampirzycy. Wampir nie marnował czasu, uderzając do przodu wprawiał w drżenie całe potężne biurko na którym się znajdowali. Dłonie Maklaviana rozsmarowywały krew martwego kainity po ciele Belle, pieszcząc je. Księżna oderwała od siebie głowę wampira i wgryzła się w jego ramię. Trzeci raz… uśmiechnęła się do swoich myśli, jednak pragnienie nie dawało jej spokoju. Piła łapczywie dociskając do siebie mężczyznę nogami. Czuła jak krew wampira zmieszana z jej własną cudownie pulsuje w jej żyłach. Jak ciało pragnie więcej, chcąc w całości pochłonąć mężczyznę.
Nikel bynajmniej nie stopował jej, nawet kiedy czuła, że pije już naprawdę długo. Ciało Maklaviana stygło, wtedy odkręcił on w bok głowę i zaczerpnął juchy z kanistra, łapczywie, by później znów wgryźć się w kochankę. Belle czując jak kły wampira znów zagłębiają się w jej ciele jęknęła z rozkoszy przestając jednocześnie pić. Z głębokich ran na ramieniu wampira popłynęła vitae. Księżna obserwowała te kropelki zahipnotyzowanym wzrokiem patrząc jak jej świadomość niknie w przyjemności, tak jak jak vitae maklava miesza się z krwią, w której byli skąpani.
Jej rozgorączkowane ciało chciało mocniej nabić się na wampira, jednak w tej pozycji ni mogła się ruszyć, rozluźniła uścisk nóg poddając się ruchom NIkla.
Wampir był właśnie sam bliski dojścia, natychmiast wykorzystał rozluźnienie nóg Belle. Nikel zarzucił sobie jej stopy na ramiona (wsadzając tym samym obcas w wciąż niezaleczoną ranę. Oderwał zęby od wampirzycy, oparł dłonie na jej pełnych piersiach. Ścisnął mocno i nie stopowany już niczym wcisnął się tak głęboko i mocno, jak tylko użycie vitae mu pozwalało. Świr szarpał dziko ciałem Madam w tych ostatnich chwilach przed własnym finiszem. Księżnej wystarczył pierwszy brutalny ruch, jeden raz gdy NIkel brutalnie wbił się w nią, by jej ciało odpowiedziało potężnym skórczem. Czuła jak przeszywają ją kolejne fale podniecenia, które tylko pogłębiały ruchy wampira. Krzyki wampirzycy wypełniły gabinet.
Bele najpierw poczuła ciepło wewnątrz siebie, potem jak uścisk na jej piersiach zmniejsza się. Wreszcie Nikel puścił je zupełnie i pozwolił opaść nogom Belle ku dołowi. Kiedy mężczyzna opuścił ciało swej kochanki, wampirzyca poczuła ciepłą strużkę ściekającą po jej udzie, zapach potwierdzał iż jest to krew świra. Dźwięk zapalniczki i wnet pomieszczenie wypełniło się zapachem tytoniu.
Belle podniosła się siadając na biurku i chwilę przyglądała się palącemu wampirowi. Jego ramię było rozorane przez jej obcas. Jej myśli wracały do siebie… wolno, dużo za wolno. Zrzuciła to na karby demencji, którą znów uraczył ją ten świr. Wstała, podeszła do mężczyzny i przytulając się zaczęła powoli zalizywać rany na jego ramieniu.
Uderzyła tym samym idealnie w jego upodobania, Nikel przyłączył się natychmiast do pieszczot. Para wampirów po chwili lizała się czule.
Jak zwierzęta.
Belle z przyjemnością powitała na swym ciele zwinny język maklava. Na chwilę przerwała po prostu uśmiechając się do jego ramienia.
- Jesteś okrutny… zostawiłeś mnie na tak długo.
- To ty jesteś okrutna… -
poskarżył się ocierając się nosem o jej ramię i tuląc do siebie - chcesz nas trzymać w tej złotej klatce.
- To moje więzienie.
- Księżna odchyliła się by móc spojrzeć na jego twarz. - I to tobie nie udało się mnie stąd wynieść.
Nikel mruknął coś pod nosem i przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej… masując przy tym jej pośladki.
- Skarbie, nie ma takiej nory, z której by się nie dało zwiać - odchylił głowę by się zaciągnąć po czym podał papierosa wampirzycy.
Belle z przyjemnością zaciągnęła się papierosem świra. Zaczynała uwielbiać ten tytoń.
- Tyle, że jak na księżniczkę przystało, ja nie lubię uciekać.
Nikel zapatrzył się przed siebie.
- Jeśli nie pozostanie nikt za nami, nie będzie przed kim uciekać, nieprawdaż?
Księżna roześmiała się.
- Gdyby trzymali mnie tu ludzie, wampiry… kto wie. - Wampirzyca wyjęła papieros z ust i z zaciekawieniem przyglądała się świrowi. Była ciekawa czy gotów byłby wybić wszystkich: jej sługi, ghule… inne wampiry. Byleby ją stąd wyciągnąć. - Ale tak się składa, że trzyma mnie tu urząd i przyznam się… zachłanność.
Nikel w międzyczasie puścił Madam i zaczął zapinać spodnie.
- Ventrue… - westchnął tylko jakby to miało wszystko tłumaczyć, ale za chwilę spojrzał na Księżną z uśmiechem. - No ale my Ventrue musimy trzymać się razem, nieprawdaż?
Wampirzyca z uwagą z tęsknotą obserwowała znikające w spodniach cudo.
- Prawda… tym bardziej, że tak mało nas zostało na Manhattanie. - Podniosła wzrok by spojrzeć w oczy świra. - Nadal nie chcesz się pojawić na radzie?
Nikel zaczesał wciąż mokre od krwi włosy, wampir w najmniejszym stopniu nie uważał tego za problem.
- A co ja niby miałbym tam robić skarbie?
- Przejdziemy się do moich pokoi, muszę się przebrać?
- Wampirzyca zupełnie naga, nie licząc butów, z których jeden ubabrany był w krwi wampira, ruszyła w stronę drzwi. Zatrzymała się tuż przed nimi. - Co do twego pytania… po prostu jestem ciekawa twojej opinii o wampirach należących do Rady.
Księżna słyszała za sobą człapanie ciężkich butów Maklaviana.
- Moja córeczka tam jest nieprawdaż? wnioskuję więc, że są młodzi. - powiedział znów, jakby to miało wszystko tłumaczyć.
Wampirzyca wyszła na korytarz przechodząc obok lekko zszokowanego Johna. Była bardziej niż pewna, że ghul ma co do jej zachowania kilka komentarzy i to raczej niezbyt pochlebnych.
- Ja jestem dosyć młoda, więc tak… to takie nasze małe spędy młodszych wampirków, ale jest też kilkoro starszych, np starsza Nosferatu. - Belle zamiast windą, ruszyła na piętro schodami, pozostawiając za sobą krwawy ślad.
- Nosferatu i do tego stara… zupełnie jakby młoda nie wyglądała wystarczająco staro. - komentował wesołym tonem głos Nikla za plecami Belle, jednak kiedy Księżna odwróciła się, nie było tam nikogo.
Wampirzyca westchnęła ciężko. Mimo, że nie oddychała już sporo czasu, nadal uważała to za rewelacyjną demonstrację lekkiej irytacji. Dopaliła papieros i pozostawiła go w przedsionku swych pokoi. Wzięła już kolejnej tej nocy gorący prysznic i ubrała się. Tym razem pozwoliła sobie już na garsonkę, tego może nie będzie z niej zrywał. Jeszcze stojąc w saloniku zerknęła na szkic Nikla, przedstawiający Dragosza. Chwilę przesuwała palcem po jego twarzy by wydobyć papieros ze znajdującej się w biurku papierośnicy i ruszyć na spotkanie “młodocianej” Rady.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline