Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2017, 10:14   #30
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca przesunęła jego dłoń na swoje uda i chwyciła ją oburącz. Z zainteresowaniem przyglądała się jej, delikatnie przesuwając swoje palce.
- Wspomniałeś o plotkach… - Podniosła głowę spoglądając na niego, jednak cały czas trzymała dłoń markiza. - Wiem, że mężczyznom nie wypada przekazywać takich niepewnych informacji, ale czy zechciałbyś uchylić mi rąbka tej tajemnicy?
- Ja … - chwilę delektował się jej dotykiem, szczególnie iż uda należały w jego opinii do tych super intymnych miejsc, ale po chwili zabrał delikatnie, lecz stanowczo dłoń. - Agnese - jęknął - naprawdę skuuupmy się na nowinach - widać było, że ma problemy z koncentracją. - Plotki, lepiej żeby przedstawił je jakiś kardynał. Bowiem do mnie docierają raczej niesprawdzone wieści. Chociażby takie, że bardzo duże szanse ma kardynał Sforza - Visconti, inni stawiają na Carafę, ale bardzo wątpię, bo stanowczo jest zbyt uczciwy.

Wampirzyca uśmiechnęła się słysząc to sformułowanie. Do tego szybko pokazała Allesandro dlaczego popełnił błąd zabierając swoją dłoń. Wygodnie oparła się rękoma za plecami eksponując swój biust, dekolt. Szmaragdy zalśniły w świetle księżyca, rzucając drobne bliki na piersi, które je flankowały. Agnese przez chwilkę patrzyła w niebo by powrócić wzrokiem do mężczyzny.
Markiz się przez chwilę trzymał, próbując odpowiadać dalej
- Oprócz tego Francuz Amboise, ale on od dawna chce zostać papieżem. Nie udawało mu się, więc teraz też się pewnie nie uda. Oczywiście ponadto Della Rovere. Mój daleki krewny, Giovanni Colonna … mógłbym go zaprosić … - chyba dostrzegł, niczym dowódca wojskowy, że przegrywa bitwę i jeśli nie wycofa się na z góry upatrzone pozycje, to poniesie totalną klęskę. - Agnese, przepraszam, jaaa muszę, znaczy muszę iść. Czy możemy już ruszyć do twojego pokoju, znaczy przed twój pokój, odprowadzić cię … - miotał się wyraźnie.

Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Pocałunek i możemy zrobić wszystko, czego tylko pragniesz.
- Oczywiście - niczym błyskawica cmoknął ją w rękę i skoczył na schody, jakby bojąc się nie tyle jej, co własnej reakcji.

Agnese powstrzymała się by nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Cudowny… był cudowny.
- Alessandro… damie wypadałoby pomóc wstać. - Spokojnie czekała, aż mężczyzna do niej wróci.
- Taak, oczywiście, wybacz mi - stanął trzy schodki dalej pochylił się i wyciągnął dłoń jak najdalej niczym żuraw, żeby jej pomóc.

Agnese położyła dłoń na jego dłoni i nim zdążył się zorientować przyciągnęła go do siebie. Alessandro znalazł się między jej nogami oparty piersią o jej piersi. Wampirzyca objęła dłońmi jego twarz, delikatnie acz stanowczo i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Krótki, ciepły. Delikatnie odsunęła jego twarz.
- To miałam na myśli mówiąc o pocałunku… Alessandro.
- Eee … jaaaa peewnieeee w twojej rodzinie obowiązują takie zasady wobec przyjaciół - próbował się ratować jakąś pokręconą logiką, ale dodatkowo Agnese aż wręcz słyszała, jak szepcze do siebie: pości, czy nie pości oraz zaczął chyba przypuszczać, że owe powody dotyczące męża są trochę podkoloryzowane. Chociaż lubił ją, podziwiał, ale chyba zrobiło mu się nieco przykro. Widać jednak było, iż przez umysł przelatuje mu tysiące sprzecznych myśli. - Chodźmy, proszę - powiedział wreszcie.

Wampirzyca nie puściła jego twarzy.
- Nie Alessandro, w mojej rodzinie nie całujemy się z przyjaciółmi. - Przysunęła go do siebie, tak by móc szeptać mu do ucha. - Przez chwilę zapomnij o tych wszystkich zasadach, etykiecie i zdradź mi czego pragniesz.
- Wcale nie muszę niczego zapominać - wyszeptał zagubiony - wcale nie muszę. Pragnę cię poślubić, tak jak powinno być. Zaręczyć się, odbyć okres narzeczeństwa, mieć wspaniałe wesele, cieszyć się twoim towarzystwem, mieć dzieci … - kiedy mówił to Agnese nagle dostrzegła coś, czego nie widziała wcześniej. Kilka metrów na schodach stał ironicznie uśmiechnięty mężczyzna, który obserwując miotanie markiza pewnie świetnie się bawił.

Wampirzyca wyostrzyła zmysły by zobaczyć jego aurę, jednak nie puściła trzymanego w objęciach Alessandro. Bez problemu dostrzegła, że to wampir, który w dodatku jej się ukłonił. Trochę wprawdzie lekko


Delikatnie przesuwała palcami po podstawie czaszki markiza, delektując się pulsowaniem krwi w jego żyłach. Czuła jego gorąc na swym łonie.
- Chciałbyś przeczekać, cały ten czas narzeczeństwa? - Jej szept nadal pieścił jego uszy, w czym pomagały mu jej wargi ocierające się o małżowinę. Nie ułatwiała markizowi, utrudniając mu oparcie się, tak że musiał spoczywać na jej piersiach. - Widzieć mnie, dotykać mnie i nie móc sięgnąć po więcej?
- Tak, tak, tak trzeba, tak chcę - wyjąkał biedaczyna, gdyż chcąc się podnieść oparł dłonie na jej piersiach, co go jeszcze bardziej zdeprymowało i w ogóle wyglądało dosyć zabawnie, bowiem mało co się nie przewrócił.
- Oh Alessandro. - Delikatnie ucałowała jego szyję. Jej wzrok powędrował w stronę wampira. - Nie będę cię wobec tego dręczyć.

Puściła jego twarz, powoli, na chwilę zatrzymując dłonie na jego szyi.
- Nie nie, nie dręczysz mnie, ja tylko … - widać było, że chce uciec pod stół, ale problem był taki, że nie było takiego sprzętu w okolicy.
- Chwilę tu posiedzę i udam się do siebie. - Znów oparła się dłońmi za swoimi plecami. - Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie chwilę jutro.
- Oczywiście, ile tylko zechcesz. Proszę, nie siedź długo. Przeziębisz się, bo choć jeszcze lato, jednak noce bywają chłodne - mówił to z troską, jednak Agnes widziała że tamten drugi bawił się tymi słowami, niemal padając ze śmiechu. - Czy podesłać ci jakąś służącą do towarzystwa? - chyba ucieszył się, że signora Contarini znormalniała.
- Moja Gilla mi wystarczy, ale upomnę ją, że może prosić o pomoc. - Uśmiechnęła się do Alessandro.
- Dobrze, wobec tego miłej kontemplacji nocy. - Alessandro ruszył i po prostu przeszedł obok tamtego, jakby przybysz wcale nie istniał na schodach i nie był minięty dosłownie o piędź.

Agnese spoważniała. Przez chwilę patrzyła na wampira, po czym wyciągnęła dłoń w jego stronę. Tak jak wcześniej zrobiła to w kierunku Alessandro. Zapraszając, by ten do niej dołączył. Przybysz jednak pokręcił przecząco.
- Wybacz signora, ale nie mamy czasu. Księżna Rzymu, pani Zanetta Matalesta oczekuje cię. Natychmiast - cóż, Agnese wiedziała, że opowiedzenie się księciu miasta jest podstawą krwiopijczej etykiety.
- Muszę uprzedzić moje ghule. - Wampirzyca wstała. - Cóż to za miasto, w którym wampiry wydają polecenia nim się przedstawią? - Uśmiechnęła się do przybysza, nim jednak zdążył odpowiedzieć ruszyła w stronę swoich pokoi. To nie było daleko, a wolała uprzedzić Gillę i Borso.
Wampir nie odpowiedział, czy dlatego że nie zdążył, czy też raczej, po prostu nie miał ochoty na kłótnie. Bez względu bowiem na to, czy się to Agnese podobało, czy nie prawem księcia było wydawanie poleceń na jego własnym terenie.

Agnese weszła do swoich pokoi. Tak jak się spodziewała Gilla oczekiwała jej. Poderwała się z jednej z poduch, które przywieziono z karocy.
- Przyszedł posłaniec od księżnej, podaj mi proszę płaszcz.- Wampirzyca zerknęła na drzwi za sobą ciekawa czy wampir podążał za nią. Rzeczywiście, ujrzała go stojącego na korytarzu pod takim kątem, że mogła go dostrzec, jednakże nie zbliżał się do drzwi.
- Tak pani, proszę - Gilla oczywiście była wzorem w każdej sytuacji, także jako garderobiana.

Agnese wyciągnęła rękę w stronę wampira.
- Podejdź. Chciałabym by cię rozpoznano, gdy przyjdzie potrzeba.

Posłuchał jej, podszedł uśmiechając się ironicznie. co ciekawe, kiedy przechodził, ani strażnicy nie zareagowali, zaś Gilla wpatrywała się w Agnese oraz zastanawiała, kogo jej signora woła.
- Pokaż się proszę. To naprawdę, dużo ułatwi. - Wampirzyca opuściła dłoń i sięgnęła po trzymany przez Gillę płaszcz.
- Kiedy szlachetna koleżanka prosi - jego głos ociekał ironią - to oczywiście nie odmówię - pojawił się w pokoju stosunkowo daleko od Gilli oraz tak, że strażnicy z zewnątrz nie mogli go dostrzec. Ghulica nagle spięła się chwytając za miecz odruchowo, ale chyba spokój jej pani powodował, że wstrzymała się. Spojrzała pytająco na signorę.

Wampirzyca upięła płaszcz pod szyją.
- To jest posłaniec od księżnej.
Przeniosła wzrok na wampira, nie było na jej twarz cienia rozbawienia, które towarzyszyło jej podczas igraszek z markizem. - Przedstawisz się?
- Może mnie pani nazywać Leoncio, ale tak naprawdę to bez znaczenia. Ot po prostu maska, któraś kolejna spośród mnóstwa - nie zapytał jej o nazwisko, więc doskonale musiał wiedzieć, kim jest. - Jestem jedynie posłańcem i lepiej ruszajmy już, bowiem przypuszczam, że będzie pani bardzo zajęta przez resztę nocy.

Wampirzyca obróciła się od Gilli i podeszła do wampira.
- Zawsze jestem zajęta mój złotousty. - Jej spojrzenie wskazywało na lekką pogardę. Nie lubiła takiego zachowania. O ile śmiertelnym mogła wybaczyć wiele, z uwagi na ich młodość, nieświadomość, to wampiry przestrzegały pewne zasady, a ona była starszą i wiedziała jak powinien się do niej odnosić posłaniec.

- Prowadź Leoncio…. - w jej głosie pojawiła się ironia. - ...do swej Pani.
Leoncio skinął.
- Proszę za mną, signora. Wyjdziemy normalnie, gwarantuję, że nikt pani nie zobaczy. Niedaleko pałacu czeka kareta. Właśnie tam ruszymy.

Bystrym zmysłom Agnese wydało się, że Leoncio rozpościera jakiś całun, który obejmuje także ją. Gilla straciła ją ze swoich oczu, ale wiedząc, co się dzieje, nie robiła rabanu. Tymczasem przybysz ruszył powoli w kierunku bramy wyjściowej. Co dziwne, kiedy kilkoro służących przechodziło korytarzami minęło idących kompletnie nie dostrzegając, zaś strażnik, który także ich nie spostrzegł, popchnięty przymusem Dominacji, otworzył bramę. Potem oczywiście ponownie zamknął.
 
Aiko jest offline