Sabina czuła, że ją mdli. Miała serdecznie dość Juli, która coraz bardziej przypominała jej jakąś wariatkę... wariatkę zafiksowaną na punkcie swego bracisza. Powoli podniosła się z klęczek i odsunęła trochę od miejsca masakry, szybko wybrała numer policji.
Zerknęła na Marka, mając nadzieję, że jednak nie posłucha polecenia. Gdyby miała zostać tu sama z tą dziewczyną, chyba wolałaby się wrócić na przystanek. |