Wątek: Forteca [18+]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2017, 12:26   #10
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Niepokój rósł gdzieś w tle jej myśli, które Sara usilnie starała się skupić na projekcie. Przez dłuższy czas nawet jej wychodziło, do czasu aż roleta samoistnie się nie podniosła.
Niecodzienne, ale nie chciała popadać w paranoję z takiego powodu. Zasunęła je z powrotem i wróciła do pracy. Pożałowała jednak, że odruchowo spojrzała w dół, by przekonać się, że ciemnej postaci tam nie było, bo teraz jej brak zaczął zaprzątać jej myśli. Czaił się tam, jak cień. Tak jakby jej prześladowca wcale nie zniknął, tylko zmienił miejsce pobytu na jej własny umysł. Podłe, lecz prawdziwe.
Po pewnym czasie zrobiła przerwę, nie mogąc już po prostu wytrzymać. Podeszła do drzwi, by spojrzeć na hologram korytarza, mimo wszystko bezpieczna w swym domostwie (a przynajmniej za taką się uważała)...
Zapowietrzyła się, kiedy jej serce niemal stanęło, gdy cofnęła się w tył, potykając o własną nogę i lądując na podłodze przedsionka, kiedy znikąd na hologramie pojawiła się ciemna postać. Sara szeroko otwartymi oczami patrzyła na nią, po czym drżąc cała podniosła się, jedną ręką trzymając za serce, drugą już natychmiast wyłączając widok na korytarz i mimo uderzenia adrenaliny i pisku w oczach, ruszyła się do salonu, by na interaktywnym blacie zacząć wybierać numer awaryjny. Może uznają to za paranoję, ale na Boga, to już nie było ‘pod jej budynkiem’, prześladowca przeszedł na wyższy poziom i był przed jej drzwiami. Poczucie zagrożenia wzrosło w kobiecie i łzy niepokoju zapiekły ją w oczy, jednak nie poleciały, gdy czekała na połączenie, słuchając rytmicznych uderzeń swojego przyspieszonego serca. W tle dalej leciała muzyka, jednak teraz ściszona. Sara nerwowo zerkała w stronę drzwi, jakby to w ogóle było możliwe, że ten ktoś sobie przez nie przejdzie. Była pewna, że są zamknięte, w końcu wypuszczała przez nie Klarę. Przełknęła nerwowo ślinę.


Niemal natychmiast w powietrzu wyrosła kobieca twarz wyrażająca uprzejme zaciekawienie.
- Dobry wieczór, w tej chwili, niestety, wszystkie linie są zajęte. Proszę się nie rozłączać, połączenie jest całkowicie darmowe. W razie życzenia mogę odebrać zgłoszenie i wysłać je do funkcjonariusza, gdy tylko będzie dostępny. Czy życzy sobie pani takiego rozwiązania? - zapytała uprzejmie sztuczna inteligencja.
Sara cała napięta jak cięciwa łuku obserwowała jak pojawia się hologram AI i swoim spokojnym jak indyjskie krowy głosem informuje ją, że wszystkie linie są zajęte…
Sara nerwowo zerknęła ponownie w stronę drzwi, po czym znów na hologram
- Chwi… Chwileczkę… - powiedziała roztrzęsionym głosem i ostrożnie znów podeszła do korytarza, by dotknąć panelu pozwalającego na rzut hologramu. Musiała się upewnić, że on tam dalej był. Liczyła bowiem, że jeśli wezwie funkcjonariusza to uda się coś załatwić, a najlepiej złapać tego kogoś.
Mężczyzna w czerni wciąż znajdował się przed drzwiami. Dopiero teraz dostrzegła kilka szczegółów więcej w postaci skrytej pod głębokim kapturem kominiarki. Wąski pasek ujawniał, że prześladowca był biały, choć kształt oczu był lekko migdałowy, co sugerowało niewielką domieszkę azjatyckiej krwi. Niemniej koloru nie była w stanie zidentyfikować.
Widząc postać dalej wystającą pod jej drzwiami, Sara wzdrygnęłą się cała, ale zaraz cofnęła do salonu i do hologramu kobiety
- Tak, poproszę jak najszybciej. To pilne - zgłosiła rozedrganym głosem, znów nerwowo przełykając ślinę. Nie czekała już na potwierdzenie, tylko zerkając na hologram, wróciła zaraz do panelu przy wejściu. Oparła rękę o ścianę obok. Może powinna coś zrobić? Zagadać go, póki nie przyjedzie funkcjonariusz? Czuła jak bardzo zesztywniałe ma mięśnie ramion - bolały. Ostrożnie przytknęła rękę do włącznika fonicznego i biorąc wdech nacisnęła go
- Czego. Pan. Chce? - zapytała robiąc pauzy, by jej mowa nie brzmiała na przerażoną, a jedynie poważną i spiętą.
Z drugiej strony nie nadeszła żadna odpowiedź. Mężczyzna po prostu stał nieruchomo, wpatrując się w drzwi wejściowe.
To nieco zmieszało Sarę. Przyglądała się postaci nadal ze strachem, ale teraz też drobną konsternacją. Zerknęła na panel. Lampka się paliła? Na pewno, zawsze pilnowała by jej sprzęt działał. Czemu więc mężczyzna nie zareagował? Czarnowłosa wzięła parę głębszych wdechów i przyjrzała mu jeszcze, próbując zanotować w pamięci jak najwięcej szczegółów jego rysopisu. Po czym ponownie nacisnęła przycisk
- Słyszy mnie Pan? - odezwała się ponownie, napiętym tonem. Serce jej waliło tak, że aż bolało.
Tym razem ponownie odpowiedź nie napłynęła. Znajdująca się za drzwiami postać mogła mieć nie więcej niż metr osiemdziesiąt, a najprawdopodobniej trochę mniej. Stosunkowo szerokie barki, zdradzać mogły pewną siłę, ale do grona kulturystów Sala by go nie zaliczyła. Sprawny, acz dość proporcjonalny, co starał się ukryć patrząc z lekko zgarbionej pozycji przypominającej nieco polujące koty. Miał na sobie bluzy oraz spodnie kończące się przy sportowych butach. Na rękach widać było skórzane rękawiczki. Mogła przyjrzeć mu się dość dokładnie, ponieważ wciąż pozostawał w bezruchu.
Czarnowłosa przyglądała mu się dokładnie, zapamiętując i denerwując się tylko coraz bardziej. Czemu zmienił miejsce. Czemu teraz stał pod jej drzwiami. Czemu się nie odzywał. Zaczęła szukać wzrokiem jakiejkolwiek anomalii. Albo dowodu na to, że to jakieś omamy wzrokowe. Zaraz ponownie nacisnęła przycisk do mówienia
- Czego Pan ode mnie chce? - naciskała dalej, próbując skłonić go do jakiejś odpowiedzi. Miała zamiar stać i czekać pod tymi drzwiami aż do przyjazdu funkcjonariuszy.
Nie odezwał się i tym razem. Również teraz nie poruszył się, uparcie wpatrując się w drzwi, jakby siłą woli miał zamiar wyrwać je z futryny. Czas ciągnął się niemal w nieskończoność, zaś policja nie przyjeżdżała. Prześladowca wciąż stał pod drzwiami i nie raczył wydać z siebie najmniejszego odgłosu. Okazywał za to niemal nieziemską cierpliwość.
- Które mieszkanie? - odezwał się męski głos. Jednak wcale nie pochodził z ust człowieka w czerni.
- Przyjąłem - potwierdził, zaś chwilę później pojawił się na hologramie obok wciąż stojącego człowieka. Policjant wniknął w ciało prześladowcy, mieszając się z nim. Raz fragment czarnej bluzy wystawał, jak źle złożona tekstura w grze komputerowej, z pancerza policyjnego, a za chwilę to ręka funkcjonariusza wystawała sponad ramienia przyczajonego człowieka, wywołując wrażenie trójrękiej bestii. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę otworzyć, sierżant Albert Blanchard - przedstawił się, zaś wizerunek prześladowcy zniknął.
Sara obserwowała cały ten proces z szeroko otwartymi oczami. Hologram… Hologram? Hologram. Dobry hologram, skoro oszukał jej oko. Przyjrzała się sierżantowi i wzięła głęboki wdech ponownie. Teraz czekało ją tłumaczenie, oraz okazywanie wspomnienia. A miała nadzieję na spokojny wieczór…
Otworzyła drzwi powoli i nieufnie, wyglądając jeszcze zaniepokojonym wzrokiem na mężczyznę. Potem rozejrzała się po korytarzu i za nim, czy aby na pewno jest bezpiecznie
- Mogę zobaczyć odznakę? - zapytała, czekając z lekko uchylonymi drzwiami, ale gotowa zatrzasnąć je z prędkością światła.
- Naturalnie - odparł. Przy szczelinie drzwi ukazał się obraz z sensena policjanta przedstawiający numer służbowy, stopień oraz imię i nazwisko. Wszystko się zgadzało.
Sara pokiwała głową, po czym otworzyła wejście szerzej
- Proszę… - zaprosiła funkcjonariusza do środka, ale nie na niego patrzyła. Zwróciła wzrok na miejsce, gdzie stała holograficzna postać mężczyzny w masce. Chciała sprawdzić, czy znów tu będzie, czy zniknęła permanentnie.


Do środka wszedł tylko jeden policjant w białym pancerzu wspomaganym, z kolbą karabinu wystającą znad ramienia. Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu i z braku widocznego zagrożenia wizjer hełmu wsunął się w górną jego część, ukazując zielono brązowe oczy z lekkimi zmarszczkami w okolicach kącików oczu. Uśmiechał się.
Spojrzała na hologram przedstawiający korytarz, lecz postać nie pojawiła się ponownie.
Kolejne części hełmu rozsunęły się, tym razem na boki, ujawniając twarz człowieka nie starszego niż, na oko, trzydzieści lat. Istotnie uśmiechał się. Sara dostrzegła pojedyncze piegi w okolicach nosa.
- Co się stało? Erroryści? - zapytał.
Sara przyglądała się chwilę korytarzowi, po czym skupiła się już całkiem na funkcjonariuszu, biorąc głęboki wdech i wydychając powietrze, jakby dopiero zrzuciła z pleców jakiś ogromny ciężar
- Nie, chyba nie. Mam nadzieję. Dziękuję, że pan przybył. Spróbuję Panu jak najlepiej wyjaśnić co tu zaszło… - Sara wytłumaczyła mu, że od jakiegoś czasu ktoś stale przesiaduje jej przed blokiem, czy też chodzi za nią. Powiedziała, że zgłaszała już tę sprawę, ale nie było żadnych wieści
- … Tymczasem dziś tego mężczyzny nie było. Zaczęłam się zastanawiać co się stało, rozumie Pan, troszkę już jestem niespokojna w tej sprawie. Podeszłam do panelu pokazującego hologram korytarza i on tam stał… To znaczy ta postać. A przynajmniej tak przypuszczałam, bo chyba okazała się tylko hologramem… Mogę Panu pokazać zapis z panelu, albo chociażby to wspomnienie… - zakończyła, podnosząc kota na ręce i głaszcząc go, trochę nerwowo, ale wyraźnie powoli ją to uspokajało.
Policjant zastanowił się, po czym skinął głową.
- Wystarczy zapis hologramu. Nie ma po co ciągać Pani po komisariatach. I tak hologram będzie dokładniej opisywał tego człowieka niż wspomnienie człowieka widzianego z takiej wysokości. Chyba, że ma Pani implant oka i przyjrzała się Pani dokładniej. Mój kolega zajmował się tą sprawą. Sprawdzaliśmy nagrania z kamer, ale nikogo na nich nie było. Przez całą noc. A jednak mamy Pani wspomnienie. Niewiele mogę poradzić - podrapał się po łuku brwiowym.
Sara zrobiła zaniepokojoną minę, po czym postawiła Midnight’a na ziemi i podeszła do panelu z hologramem, by otworzyć odpowiedni plik i chcieć odtworzyć widok na korytarz.
Obraz pojawił się natychmiast, zaś sierżant Blanchard obejrzał człowieka dokładnie, okrążając go. Przyklęknął nagle na jedno kolano na wysokości pasa prześladowcy, poniżej pleców.
- Może… - mruknął ze zmrużonymi oczami przysuwając głowę bliżej. Wstał, by kontynuować obchód. Nieco więcej czasu poświęcił wąskiemu paskowi między materiałem kominiarki, gdzie widoczne były jego oczy.
- Wygląda na to, że ma jakieś korzenie dalekowschodnie. Z tyłu, spod bluzy wystaje kawałek czegoś, co jest włożone za pas spodni. Miękkie, wygląda na tworzywo sztuczne. To żaden dowód, ale może to być rękawica errorystyczna. Choć nie musi - dodał szybko, spoglądając na Sarę.
- Obecnie mamy priorytet na wykrywanie przestępczości źródła errorystycznego, więc mogę wnioskować o ochronę dla Pani.
Sara była zaniepokojona spostrzeżeniem sierżanta. Pewnie gdyby to było możliwe, to już by osiwiała od całej tej sprawy. Zastanawiał się chwilę, po czym kiwnęła głową
- Tak, poproszę. Czuję się naprawdę niespokojnie i to we własnym domu - zdradziła trochę własnych emocji w tej sprawie. Znów przyszła jej do głowy rozmowa z siostrą. Postanowiła, że jeśli to będzie się dalej powtarzać, może faktycznie weźmie sobie urlop i wyjedzie na jakiś czas…
Blanchard skinął głową, po czym jego wzrok stracił ostrość, co było właściwe osobom wpatrującym się w przestrzeń oraz tym, którzy otwierali menu sensena. Jego błądzący wzrok potwierdzał drugie przypuszczenie.
- Blanchard. Weź moje wezwania. Mam podejrzenie działania errorystycznego. Tak. Tak. No widzisz, nawet w kupie gówna można coś znaleźć. Tak. Nie, daj spokój. Baw się dobrze - roześmiał się cicho na koniec, a spojrzenie ponownie zyskało na ostrości.
- Pozostanę z Panią do rana na wypadek, gdyby pojawił się ponownie. Jutro przyjdzie do Pani sierżant Paul Charpientier, to on zajmował się Pani sprawą. Pewnie będzie w stanie udzielić większej ilości informacji niż ja. W tej chwili jest daleko. Nie ma sensu ściągać go z drugiego końca Alsrein - uśmiechnął się lekko.
Sara pokiwała głową. Uczucie ulgi spłynęło na nią w jednym momencie. Poczuła się zmęczona, ale miała nadal pracę do wykonania. Rozejrzała się, jakby dopiero ocknęła się z jakiegoś snu, który okazał się być męczącym koszmarem, ale właśnie zakończył
- Czy może chce Pan coś do picia? Kawy? Herbaty? - zaproponowała uprzejmie i wskazała mężczyźnie kanapę, no bo skoro miał tu z nią siedzieć, to nie pozwoli mu stać do samego świtu… Czarnowłosa zakręciła się i zerknęła na panel hologramu nad którym wcześniej pracowała. Najpierw zajmie się funkcjonariuszem, potem wróci do pracy. A sen? Na sen czas będzie rano… Postanowiła.
Policjant skinął głową, siadając we wskazanym miejscu.
- Kawę poproszę. Jeszcze sporo nocy pozostało - uśmiechnął się uprzejmie, ale szybko zasępił się.
- Zastanawiała się Pani kiedyś dlaczego on wyłącznie stoi pod Pani oknem? Codziennie. To wydaje się pozbawione sensu - zapytał nieco głośniej, gdy Sara oddaliła się.
Sara tymczasem zajęła się przyrządzaniem kawy dla siebie i dla mężczyzny
- Nie mam bladego pojęcia… Zajmuję się projektowaniem grafik i pisaniem felietonów, czasem zdarza mi się poruszyć jakiś drażliwy temat, ale nigdy nie napadam w swoich postach na nikogo. Nie mam również szemranych znajomości… - zamilkła, zawieszając się nad pewną myślą, która teraz wpadła jej do głowy. A co jeśli ten ktoś ma związek z Klarą? W końcu posiadanie siostry, która najpewniej ma jakieś dziwne koneksje to już dość problematyczny temat. To jednak nie tłumaczy czemu ten ktoś przyczepił się do niej. Przecież nic nie zrobiła… Zalała kawę i zaniosła ją do salonu na stolik
- Proszę - powiedziała i postawiła obok cukiernicę. Usiadła w fotelu i zaraz zaczęła mieszać łyżeczką w swojej, dalej zamyślona.
- Dziękuję - odrzekł krótko.
- Żadnych wrogów, a jednak ktoś ma jakiś motyw, by wystawać pod oknem… Erroryści kierują się dość dziwną logiką. Choć może to być po prostu człowiek, któremu się Pani spodobała. Ktoś w stylu psychofana - stwierdził, najwyraźniej mówiąc to, co przyszło mu do głowy. Być może w charakterze notatek pamięciowych. Niemniej mówiąc to, spojrzał na Sarę.
- Tak z czystej ciekawości, w jakich miejscach Pani pisze? Domyślam się, że to jest jeden z projektów - wskazał na kobietę wciąż przypominającą płaskorzeźbę, choć już połowa głowy posiadała trzeci wymiar.
Sara podniosła kubek z kawą i podmuchała na nią, słuchając co miał do powiedzenia sierżant
- W tutejszej lokalnej sieci informacyjnej. W głównej jednak mierze odpowiadam na pytania czytelników i czytelniczek i najczęściej to najprostsze sprawy na świecie… - wyjaśniła spokojnie kobieta, próbując doszukać się w pamięci, czy któryś z listów, z którymi w ostatnim czasie się spotkała był niepokojący…
Oczywiście spotykała się z negatywnymi wypowiedziami skierowanymi w jej stronę, ale zwykle były to mało znaczące sprawy. Czasem trafił się jakiś troll, któremu lepiej było nie odpowiadać niż podejmować dyskusję, lecz nic specjalnego nie rzuciło jej się w oczy. Z projektów wywiązywała się zwykle bez opóźnień. Czasem przydarzyło się delikatne obsunięcie, ale nie mogła sobie przypomnieć, by jakieś przydarzyło się bez ingerencji okoliczności zewnętrznych.
- Tak tylko pytałem. Nie sądzę, żeby to wiązało się jakoś ze sprawą - wzruszył ramionami. Pancerz wspomagany nie wydał dźwięku głośniejszego niż zwykłe ubranie. Niemniej Blanchard zdjął karabin i położył obok siebie. Sara nie znała się szczególnie na broniach, ale rozpoznała w nim broń automatyczną.
Policjant odchylił się w kierunku oparcia.
- Proszę się mną nie przejmować, jeśli będzie chciała Pani pracować lub spać.
Sara pokręciła głową
- Sama nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi… - przyznała, po czym napiła się kawy. Przyglądała się sierżantowi przez pewien czas, po czym odstawiła do połowy opróżniony kubek i skinęła na projekt
- Muszę nad nim popracować do rana - zdradziła swe plany na noc. Wkrótce rzeczywiście podniosła się, posadziła Midnighta na kanapie, ciekawa jak kot podejdzie do osoby funkcjonariusza, a sama zabrała się do kontynuowania pracy nad projektem. Była skupiona, ale jeśli sierżant miał zamiar coś mówić, na pewno mu odpowiadała.

***

Projekt posuwał się do przodu. Progres był wyraźny, ponieważ Sara miała przed sobą trójwymiarową postać kobiety. Również neonowy dym unosił się w powietrzu jak zawieszony w czasie i przestrzeni.
Efekt był prawie dokładnie taki, jaki zamierzała osiągnąć. Prawie. Było kilka niedociągnięć, lecz w każdej chwili mogła je poprawić. Nos był trochę zbyt długi, natomiast oczy zbyt duże, jak na ten styl sztuki. W Japonii należałoby je jeszcze powiększyć na wzór postaci o wielkich, sarnich oczu. Była również troszeczkę zbyt szczupła. Wizerunek modelek przypominających wieszaki na ubrania odszedł już jakiś czas temu. Widok żeber przebijających się przez skórę pozbawioną tkanki mięśniowej oraz tłuszczowej budził raczej współczucie niż podniecenie. Patrząc na swój model, z łatwością mogłaby wyobrazić sobie delikatny rys żeber pod bluzką, choć niezbyt wyraźny.
Niemniej prócz zabiegów kosmetycznych czekała ją bardziej skomplikowana i czasochłonna praca techniczna. Nadanie właściwego ruchu.
Blanchard tymczasem krążył po mieszkaniu od czasu do czasu wyglądając na korytarz. Wchodził do różnych pokojów, lecz nie był ani razu w tych, które pozbawione były okien, dlatego mogła spokojnie wnioskować, iż to one interesowały go najmocniej, a nie jej szafka z bielizną.
- Pani Bishop… - zwrócił się do niej, odrywając ją od pracy. Kiedy spojrzała na niego, dostrzegła, jak gestem prosił ją o podejście.
- Czy taka sytuacja przydarza się często? - zapytał, wyglądając przez okno, za którym nocą znajdowała stojącą postać. Tym razem to jednak nie ona przyciągnęła jej uwagę, tylko… zgromadzenie ludzi wlewające się do budynku. Funkcjonariusz przyglądał się jej pytająco, zaś jego wzrok uciekał w kierunku karabinu leżącego na kanapie.
Sara skupiła się więc na pracy nad projektem. Koniec końców zaczął on już ‘jakoś’ wyglądać, choć do ideału jeszcze mu brakowało. Potrzebowała trochę odpoczynku, więc gdy funkcjonariusz ją zawołał, kobieta była wdzięczna za fakt, że może się nieco oderwać od pracy. Pewnie zaraz zaproponuje mu drugą kawę. Widząc do którego okna ją poprosił, uznała że może tajemnicza postać powróciła na swoje miejsce, widząc jednak tłum ludzi wpadających do budynku tabunem, otworzyła szerzej oczy zdumiona i spojrzała na sierżanta z otwartymi ustami jakby chciała coś powiedzieć, ale odjęło jej mowę
- Nie mam… Co się dzieje?! - zapytała, ale raczej retorycznie i znów spojrzała przez okno.
Blanchard, choć wydawało się to fizycznie niemożliwe, jednym skokiem dotarł do pozostawionej przez siebie broni. Pancerz wspomagany najwyraźniej oferował potężne możliwości swemu użytkownikowi.
- Musimy założyć, że to atak Errorystów. Czy jest tu więcej niż jedna klatka schodowa? - szybko odbezpieczył, przełączył coś i przeładował.
Sara zastanawiała się chwilę. Czego mogli od niej chcieć? Czy to na pewno od niej? Czy mógł to wszystko być po prostu zbieg okoliczności?
- Powinno być jeszcze techniczne, ale nie wiem czy jest otwarte... To takie drzwi na przeciwko wind, zazwyczaj używane są jak te wspomniane się zepsują, bo zejście jest szybsze niż schody… - powiedziała siląc się na spokojny ton, ale raczej jej nie szło. Kobieta zaczęła biegać po salonie i po sypialni i gabinecie, zbierając dyski twarde i przenośny komputer do torby. Wylogowała główny komputer mieszkania i ustawiła go na automatyczną zmianę haseł co 30 minut z potrzebą potwierdzenia z jej Sensena by móc wprowadzać zmiany. Wzięła również kosz na kota i wpakowała do niego Midnight’a. Pieprzyć ubrania, miała pieniądze, mogła kupić coś sobie od ręki, najważniejsze były dla niej dane. Jak każdy autor nie chciała pozwolić by te ważniejsze wpadły w niewłaściwe ręce.
Blanchard niecierpliwie czekał przy drzwiach, wyglądając przez nie. Odgłosy na korytarzu nasilały się z każdą chwilą.
- Musimy założyć, że to do nas - krzyknął przez całkowitą osłonę hełmu. Zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku wind i otworzył drzwi pojedynczym szarpnięciem. Sara miała rację spodziewając się, iż mogą być zamknięte, ale pancerz wspomagany poradził sobie z zamkiem równie łatwo, jakby były otwarte. Tutaj odgłosy z dołu były nieco bardziej przytłumione, choć towarzyszył im jeszcze jeden - metaliczny brzęk przedmiotu uderzającego o przedmiot. Próbowali wyważyć drzwi. Najprawdopodobniej na parterze.
- Możemy spróbować zejść jak najniżej... - wypowiedź policjanta przerwał głośny trzask.
- Kurwa! Na górę! - polecił kobiecie samemu znajdując się nieco z tyłu.
- Hans! Dawaj mi tu na dach A81B! Podejrzenie ataku errorystycznego. Nie wiem, kurwa, nie mam czasu - warknął.
Kiedy biegli na dach, odgłosy pościgu nasilały się, a kiedy przeskakiwali przez próg drzwi na dach, mogły być najwyżej pięć pięter poniżej. Policjant zaparł się w przejściu, przytrzymując drzwi, by ludzie ich nie otworzyli.
- Niech Pani mnie posłucha bardzo uważnie. Niedługo będzie tu dron z szelkami. Proszę podczepić się bardzo dokładnie i dotknąć panelu pod dronem. Nie wcześniej. Odleci Pani do mojego podwładnego. Wszystko jasne? - zapytał.
Sara biegła na górę, trzymając koszyk z Midnight’em szczelnie zamknięty, by kot nie uciekł i pilnując, by przerzucona przez ramię i głowę torba z jej pracą nie ześlizgnęła się w żaden sposób.
Słysząc co mówi do niej sierżant, Bishop zamrugała nerwowo
- A… A Pan? Przecież oni… Sam Pan nie da rady... Co jak…? - zaczęła dukać, na wpół łapiąc oddech, bo to jednak było dla niej trochę sporo stresu i jeszcze wysiłku. Może i ćwiczyła, ale taka dawka doznań robiła swoje. Kobieta nerwowo rozglądała się po niebie, szukając drona. Czuła się jak w jakimś surrealistycznym filmie akcji. Było tyle niewiadomych. Czemu ją gonili. Nie rozumiała, przecież wiodła w miarę spokojne życie… Nerwowo tupała stopą, orientując się zaraz że jest w domowych rzeczach i nie ma na sobie nawet butów. Stała całkiem na boso… Uśmiechnęła się smutno, że coś takiego zwróciło teraz w ogóle jej uwagę.
Czekała… Czekała na drona, albo na cud.
- Przede wszystkim musimy ewakuować Panią. Grupa androidów dotrze tutaj jako pierwsza. Potem przyjadą interwencyjni - w miarę jak relacjonował, hałasy po drugiej stronie drzwi nasilały się. Zdawało się, że są tuż tuż.
- Wbrew powszechnej opinii, od chwili przyjęcia zgłoszenia działamy dość szybko. Przykładowo androidy będą tu za pięć mi… - potężne uderzenie po drugiej stronie zachwiało Blanchardem. Drzwi wygięły się na zewnątrz, lecz policjant jakimś cudem nie stracił równowagi.
- Ok, tego się nie spodziewałem - mruknął bardziej do siebie niż do Sary i zaparł się mocniej. Na drugie uderzenie był już przygotowany. Również tym razem w sposób widoczny odczuł siłę wstrząsu, lecz już nie tak bardzo jak za pierwszym razem.
- Jak nadleci dron, to proszę się spieszyć. Przy dużym natężeniu mocy pancerz pobiera sporo energii… Kurwa… - sapnął pod wpływem uderzenia.
- …, a ładowałem go rano - dokończył, spoglądając na odkształcone drzwi.
Sara aż podskoczyła, gdy nadeszło pierwsze uderzenie. Popatrzyła na wejście na dach z niepokojem, blada jak zjawa
- Co to może być… Jakiś robot, albo pancerz? - rzuciła w międzyczasie czekania na drona, za którym co rusz się rozglądała. Odeszła nawet nieco dalej od sierżanta, bliżej czuła się znowu mniej bezpiecznie. Serce znowu łopotało jej w klatce piersiowej. Wolałaby, żeby ten wieczór I noc były normalne… Miała nadzieje, że o ile uda jej się bezpiecznie wydostać, sierżantowi nie stanie się wielka krzywda, bo nie mogła się łudzić, że wyjdzie z tego zupełnie cało. Rozejrzała się po raz 50 za dronem.
- Prawdopodobnie zwykły taran - odparł wstrząsany uderzeniami.
- Nie widziałem nikogo w pancerzu albo z robotem. Z resztą… to drogi sprzęt… - drzwi zajęczały, zaś stopy policjanta odjechały kilka centymetrów od blokowanego przejścia. Szybko powrócił na swoje miejsce.
- Istnieje pewne “ustawienie” sensena dające dostęp do… - drzwi zgrzytnęły przeciągle, ukazując szparę. Blanchard naparł na nie, zaś metal zaczął powoli wyginać się w przeciwnym kierunku - do wewnątrz.
- … do siły histerycznej… Problem w tym, że… jest niedostępne dla… cywili. Dopiero niedawno… weszło do… nas od wojska… - mówił przez zaciśnięte zęby. Dopiero teraz Sara dostrzegła wgłębienia, jakie zaczęły robić buty funkcjonariusza. Wyglądało to tak, jakby wbijał kolce w beton. Stał silnie pochylony, całym ciałem próbując wyprostować wygięte drzwi. Co chwila również spotykał się ze wstrząsami. Mimo wszystko cienka, metalowa zasłona wyglądała tak, jakby za chwilę miała wypaść.
Sara obserwowała zmagania funkcjonariusza z czymś po drugiej stronie drzwi i drżała z niepokoju. Czas leciał za wolno. Gdzie był ten dron?! Znowu się rozejrzała, cofając jeszcze odrobinę. Do krawędzi miała jeszcze sporo przestrzeni, tak więc mogła pozwolić sobie na kolejne parę kroczków. Rozglądała się, szukając światełek latającej machiny, która miała jej uratować życie. Jednocześnie, zaczęła szukać też ewentualnej innej drogi ucieczki. Może były tu jakieś schodki przeciwpożarowe, albo cokolwiek?!
Nagle uderzenie odrzuciło Blancharda od podtrzymywanego obiektu. Zaklął paskudnie, podnosząc się pospiesznie. Sara zauważyła, iż jego stopy nie ruszyły się z miejsca. Za to między drzwiami a futryną pojawił się spory otwór.
- Wszystko pod kontrolą. To tylko pieprzony tryb oszczędzania energii - warknął ponownie zajmując swoje stanowisko. Trzymał się, choć z wyraźnie większym trudem. Najwyraźniej pancerz wspomagany dysponował oparami energii.
W pewnej odległości, w powietrzu pokazał się szybko przemieszczający się świetlny, mrugający punkt. Nie była to gwiazda. Leciała zbyt nisko, ponad dachami, więc to musiał być wspomniany dron.
- Pani transport będzie… za jakieś… 20 sekund - poinformował. Istotnie źródło światła zbliżało się tak szybko, że mogło być na miejscu w czasie podanym przez funkcjonariusza. Tymczasem powstawało coraz więcej szpar, zaś poprzednie powiększały się. Z jednej strony płyta niemal owijała się dookoła Blancharda.
- Jeszcze trochę - rzucił ni to do siebie, ni do Sary. Drzwi odkształcały się coraz silniej. Wystawały zza nich ręce czepiające się rąk i nóg przeszkody, przez którą nie mogli się przedostać. Przypominało to atak zombie z tandetnych filmów postapokaliptycznych.
Sylwetka drona była coraz wyraźniejsza w mroku nocy. Za nim, na odchylonej przez siłę pędu linie dostrzegła nieco większy, powiewający obiekt.
Kolejne uderzenie sprawiło, że nogi ugięły się pod Blanchardem, ale jeszcze stał, choć nie miało to potrwać długo.
Dron był już niemal na miejscu. Jeszcze tylko chwila. Nagle zawisł nad dachem, zaś lina bujała się do przodu i do tyłu.
Nagły łoskot przeszył noc. Drzwi odleciały na bok, jednocześnie posyłając policjanta na twardą podłogę. Wewnątrz korytarza Sara dostrzegła ludzie twarze wykrzywione w wyrazie bezgranicznej furii. Była pośród nich nawet Rosa, mała dwunastolatka wyglądająca w tej chwili jakby demon wszedł w jej małe ciałko. Skojarzenie z armią zombie nabrało siły.
Pomimo niskiej energii płynącej z akumulatorów, pancerz błyskawicznie podniósł swojego użytkownika do pozycji siedzącej. Blanchard chwycił karabin oburącz nim pierwsi sąsiedzi zdołali przedostać się przez próg i strzelił krótką serią.
- Szybciej! - zawołał do Sary.
Sara otworzyła szeroko usta w zachwycie na widok drona, ale równocześnie z jego dotarciem, drzwi nie wytrzymały i jej uwaga padła na wejście. Dostrzegając swych sąsiadów, ale w jakimś nieludzkim ‘trybie’, kobieta zlękła się. Głos funkcjonariusza i strzały, ocknęły ją i czarnowłosa przewiesiła sobie pasek kosza dla kota przez drugie ramię i głowę. Wyciągnęła rękę, by zaraz chwycić za szelki drona i pozapinać wszystko jak to sierżant polecił. Dokładnie, ale szybko. Ręce jej drżały, ale gdy w końcu dała radę, dopiero po upewnieniu się, że jest jak należy, dotknęła panelu i wróciła spojrzeniem do mężczyzny, który ją bronił.
Dron szarpnął wręcz ciałem kobiety. Impuls był na tyle silny, że niemal straciła dech. Ostatnim, co zobaczyła na dachu, były tłumy sąsiadów wylewające się na dach pomimo serii z karabinu cofającego się szybko Blancharda. Potem dach jej bloku stał się zbyt mały, by cokolwiek na nim dostrzec.
Przez pewien czas poruszała się niemal poziomo do linii lotu, lecz dron w końcu zaczął zwalniać dając Sarze możliwość zaczerpnięcia większej ilości powietrza do płuc.
Uświadomiła sobie, że nie słyszała typowego odgłosu wystrzału z karabinu policjanta. Przypominało to bardziej bzyknięcia. Nie dostrzegła również żadnego odrzutu ze strony broni, choć może powodem był pancerz. Niemniej nie miało to obecnie większego znaczenia. Była bezpieczna.
Sara jednak, mimo wszystko niepokoiła się również o sierżanta. Bezpiecznie przytrzymywała swe rzeczy i kota zastanawiając się co tak naprawdę przed sekundą widziała. Czy to tylko tu i tylko z nią miało związek, czy jak w tych głupich filmach, zaraz stanie się takie coś z całym miastem? I co to u licha miało być? Ci ludzie wyglądali jak szaleni… Opętani… Przerażający. Przeszły ją dreszcze nie tylko z chłodu nocy. Miała nadzieję, że podwładny Blancharda wyjaśni jej nieco i pomoże w tej sytuacji… Podkuliła nieco nogi, bo było jej zimno w bose stopy.

***

W końcu wylądowała. Dron zdecydowanie delikatniej postawił ją na podłożu niż poderwał do lotu.
Natychmiast podszedł do niej mężczyzna w identycznym pancerzu wspomaganym do tego, którym dysponował Blanchard. Jego hełm rozsunął się w taki sam sposób, ukazując twarz pobrużdżoną zmarszczkami. Głównie tymi wokół ust. Pokaźne policzki silnie odcinały się od części twarzy zajmowanej przez usta tylko pogłębiając dwa zagłębienia ciągnące się od nosa w dół. Przypominał nieco buldoga.
- Starszy posterunkowy Hans Langer. Wszystko w porządku? - zapytał. Znad jego ramienia wystawała kolba karabinowa.
Sara na pytanie, czy wszystko w porządku, mimo najszczerszych chęci nie mogła popatrzeć na niego inaczej, niż jak na człowieka, który w teleturnieju podał drugą najgłupszą odpowiedź na oczywiste pytanie. Jaka była najgłupsza? ‘Czy nie jest Pani zimno?’
- Bywało lepiej… Nie wiem co z… sierżantem… Ci wszyscy ludzie, jak opętani… Czy możemy wejść do jakiegoś wnętrza? Trochę… Trochę mi zimno… - powiedziała i mimo, że już była bezpieczna, nadal jeszcze drżała z niepokoju, a teraz z faktu, że podczas lotu trochę ją przewiało.
- Oh… Naturalnie, naturalnie - powiedział, kierując się do wejścia do policyjnego samochodu dostawczego. Próżno było oczekiwać tam luksusów, ale było gdzie usiąść, zaś Langer szybko pozamykał wszystkie drzwi i włączył ogrzewanie. Naprzeciwko wejścia stał Szperacz fotel podłączony do ukrytego w metalowej skrzynce urządzenia znajdującej się przy lewym podłokietniku.
Same siedzenia, które zajmowała Sara, stanowiły metalowe bloki o gładkich krawędziach.
- Może kawy? - zapytał, wyjmując z torby termos.
Sara kiwnęła głową i ostrożnie położyła koszyk z kotem na kolanach
- Chętnie… - dodała zaraz dla pewności i zerknęła na policjanta. To było uprzejme, ale z drugiej strony, jakże dziwnie się teraz czuła, po tym zamęcie otrzymała uprzejmość i nie wiedziała co jej bardziej nie pasuje do całego obrazka. Lekko otworzyła koszyk, by zajrzeć do kota
- Jak tam Middie? Trochę niewygodnie było...hmm? - odezwała się do zwierzęcia, próbując pocieszyć je i siebie przy okazji.
Langer odkręcił i nalał pełny kubek, który podał kobiecie, a następnie zakręcił pojemnik ponownie.
- Ma Pani gdzie się podziać na tę noc? I najbliższe - zapytał nieco gardłowym głosem.
Sara zamyśliła się chwilę
- Myślę, że hotel byłby jakąś opcją. Zdążyłam zabrać najważniejsze dla mnie rzeczy. Czy taka opcja może być? - zapytała funkcjonariusza, bo w końcu policja miała teraz również odpowiadać za jej życie, po takim wyraźnym ataku. Podziękowała za kawę i wypiła parę łyków, bo napój był gorący, za to zdecydowanie stawiał na nogi.
- Jeśli nie może Pani u znajomych lub rodziny, to raczej nie ma innego wyjścia - skinął głową.
- Czy zgodziłaby się Pani udostępnić wspomnienie z kilku ostatnich chwil? Oczywiście nie w tej chwili. Proszę spokojnie dojść do siebie. Zanim Pani cokolwiek powie uprzedzam, że może Pani odmówić. Nie jest Pani podejrzanym, tylko ofiarą. Być może wspomnienia pomogą nam w śledztwie - rzekł Hans siedząc naprzeciwko Sary, po czym z torby wyjął zawiniątko.
- Może chciałaby Pani coś zjeść? Żona zrobiła kanapki z salcesonem i serem żółtym.
Sara kiwnęła głową
- W takim razie, póki cała sprawa się nie wyjaśni to zostanę w hotelu… A co do wspomnień, pokarzę je. Zrobię wszystko co mogę, by pomóc w tym śledztwie - kobieta powiedziała to pomiędzy kolejnymi łykami kawy, więc jej wypowiedź przerwana była kilka razy na małe łyczki. Kiedy mężczyzna zaproponował jej kanapki, uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową
- Niee, dziękuję bardzo, to miłe z pańskiej strony, ale jeszcze jest dla mnie trochę za wcześnie na jedzenie, a do tego mam nieco ściśnięty żołądek po tym wszystkim, rozumie Pan… - powiedziała prawdę, no i do tego po prostu nie chciała też obiadać mężczyzny z kanapek od żony. Małżeństwo… Przeklęte słowo zaświtało jej w głowie, i sposępniała odrobinę, zaraz zatapiając się znów w paru łykach kawy.
Hans pokiwał głową w wyrazie zrozumienia i schował kanapki do torby. Przez chwilę szukał czegoś w swoim Sensenie i został w nim przez dłuższą chwilę. We wnętrzu furgonetki panowała cisza przerwana w końcu głośnym westchnięciem starszego posterunkowego.
- Proszę powiedzieć, gdy będzie Pani gotowa.
Sara wypiła więc kawę z kubka i po tym procesie kiwnęła lekko głową, oddając go funkcjonariuszowi
- Już… - oznajmiła i przyjrzała mu się, czekając na to co teraz nastąpi. Ponownie rozejrzała się po całym pojeździe i przyjrzała również Szperaczowi. Miała nadzieję, że pomoże jej pamięć w całym tym śledztwie.
Policjant skinął głowa i wskazał na krzesło.
- Proszę najpierw opowiedzieć co działo się tego wieczora. Niech Pani powie o wszystkim, co wydało się Pani ważne.
Sara zaczęła więc od tego, że zajęła się swoją pracą. Sprawdzała, czy pod jej miejscem zamieszkania znów jest ta postać i początkowo tak. A następnie, gdzieś późnym wieczorem jednak zniknęła, choć zawsze tam była. Podeszła do drzwi i odpaliła hologram korytarza i postać tam była. Stała tuż przed jej drzwiami. Wezwała więc policję. Okazało się, że był to jakiś hologram. A potem wyjaśniła jak spędziła czas z funkcjonariuszem i że gdy wyjrzał przez okno, do budynku wlewał się tłum ludzi. Że uznali że to atak na nią, więc ona zaczęła zbierać rzeczy i Midnight’a, uciekali na górę. I to, że to byli ludzie których w części rozpoznawała… Jej sąsiedzi, ale jakby kompletnie zdziczeli. Starała się opisywać szczegółowo wszystkie te sceny, które najbardziej nią wstrząsnęły.
Kiedy skończyła, Langer pokiwał głową w wyrazie zrozumienia lub jego usilnej próby, ponieważ między brwiami pojawiła się głęboka bruzda.
- Zacznijmy od początku. Może ten hologram - powiedział, a kiedy Sara za pomocą Sensena zaczęła odtwarzanie odpowiedniego wspomnienia, poczuła się dokładnie tak samo, jak w tamtej chwili. Zupełnie, jakby jej prześladowca rzeczywiście stanął przed nią. Obecnie wiedziała, że patrzy jedynie na fałszywy wizerunek, ale jej ciało reagowało dokładnie tak samo. Czuła ponadto obecność w swojej głowie. Intruza, jakim był starszy posterunkowy.
Nagle, niezależnie od jej woli, wspomnienie zatrzymało się, po czym ruszyło ponownie. Sara dostrzegła coś, co wcześniej umknęło jej uwagi. Zegarek na prawym nadgarstku mężczyzny. Chciała zatrzymać przebieg wydarzenia, ale jej Sensen odmawiał posłuszeństwa. Zapewne pod wpływem działania Szperacza. Dostrzegła jedynie napis Casio.
Odtwarzanie skończyło się tuż po uwadze Blancharda na temat tego, co wystawało spod bluzy prześladowcy po stronie pleców.
- Tjaaaaaaa… Dobra, to teraz poproszę ostatnie wydarzenia na dachu - usłyszała głos Hansa. Obecność intruza wciąż była nieprzyjemnie wyczuwalna, ale odzyskała kontrolę nad Sensenem.
Nagle ponownie wypadła na dach własnego wieżowca. Słyszała odgłos zamykanych przez Blancharda drzwi. Ponownie słuchała jego instrukcji odnośnie nadciągającego drona. Ponownie czas ciągnął się niemiłosiernie, gdy pancerz wspomagany policjanta powstrzymywał rozwścieczony tłum. Drzwi wyskoczyły, Blanchard upadł. Dziwne strzały z karabinu, padający ludzie oraz ci, których nie zdołały dosięgnąć pociski. Rozładowujący się szybko pancerz i horda wykrzywionych furią sąsiadów otaczających cofającego się w stronę krawędzi dachu sierżanta. Wspomnienie skończyło się nagle, kiedy dron porwał ją ze strefy zagrożenia.
Obraz z Sensena wyłączył się. Langer gryzł nerwowo wargę. Przy nikłym świetle ciężko było ocenić, lecz Sarze wydawało się, iż zbladł wyraźnie.
- To dlatego nie odpowiada… - mruknął do siebie Hans, a jego wzrok zmętniał.
- Panie komendancie, starszy posterunkowy Langer. Erroryści potrafią aktywować Furię u cywili - powiedział, zaś jego głos zabrzmiał w uszach Bishop szczególnie żałośnie.
- Tak jest. Tak jest. Nie mam pojęcia, nie odpowiada. Tak jest - zakończył i spojrzał na Sarę.
- Odwiozę Panią do hotelu.
Sara pokiwała głową. Wspominanie i częściowe przeżywanie tych wydarzeń po raz kolejny było dla niej bardzo męczące. Chciała więc teraz odpocząć. Będzie musiała wykonać telefon do firmy i do biura w związku z obsuwą w projekcie, ale po prostu dziś już go nie zdąży zrobić. Może jutro jak się wyśpi. Teraz potrzebowała snu. A potem? Potem może rzeczywiście powinna wyjechać na urlop? Ale było tyle pytań bez odpowiedzi, które kotłowały jej się teraz po głowie. Prawie dostała migreny z tego wszystkiego i jeszcze było jej przykro z powodu funkcjonariusza. Spochmurniała i wróciła do głaskania kota.
Gdy znalazła się w hotelu, od razu wypuściła kota w pokoju, by sobie pobiegał. Swoje rzeczy odłożyła blisko łóżka. Wzięła prysznic i po tym upewniła się dwa razy czy drzwi do pokoju są zamknięte. Odruchowo wyjrzała przez okno, jakby szukając ‘znajomej’ ciemnej postaci, a dopiero potem położyła się spać, zatapiając w myślach i zmęczeniu.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 02-03-2017 o 12:28.
Vesca jest offline