Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2017, 20:08   #16
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kair był dużym i tłocznym miastem, zwłaszcza przy lotnisku. Gdy oboje wychodzili ze Skylorda mogli podziwiać liczne sterowce pasażerskie z całego niemal świata majestatycznie unoszące się nad lotniskiem. Aeroplanów było już mniej, a takich jak Skylord chyba w ogóle tu nie było.
Orłow nie musiał długo dźwigać ich walizek, bowiem dość szybko się pojawił śniady młodzik, który za drobną opłatą był gotów przenieść ich bagaże za Rosjanina.
Lotnisko było nowoczesne i nie pasowało do miasta. Te bowiem nadal było stare.

[MEDIA]http://images.memphistours.com/large/1214023955_el_moez_street_at_night_by_rahmo-d3bdwn5.jpg [/MEDIA]

Wyrosłe w czasach faraonów budynki komponowały się z kolejnymi budowlami powstającymi przez kolejne epoki w jeden wielki kolaż stylów. Część budynków wyburzono co prawda, inne zostały gruntownie przebudowane, ale leżący po obu stronach Nilu głównie Kair rozrastał się na wschód i zachód zagarniając pustynię.
Jan jak na męża przystało zadbał o wygody swej żony i jej krewniaczki. Dla bogaczy bowiem pod lotniskiem stały nieduże karoce parowe, które można było wynająć. Pierre rozmówił się z właścicielem jednego z nich i Janine oraz Victoria mogły się wygodnie usadowić na wygodnych fotelach owego pojazdu. Orłow zadbał jeszcze o właściwy załadunek bagaży i… oddalił się, by kupić u miejscowego handlarza bukiecik miejscowych kwiatów.
Po czym wrócił z nim do pojazdu i w końcu ruszył drogę. Siedząc obok Carmen Jan wchodząc w rolę objął czule swą Victorię tuląc ją do siebie na oczach jej kuzynki i obdarowawszy ją owymi kwiatami zaczął językiem pieszczotę ucha swej żony.
Ów dotyk nie był jedyną przyjemnością jaką nią obdarował w powozie. Widok czerwieniejącej się Gabrieli był kolejnym przyjemnie pobudzającym doznaniem. Ale głównym daniem był cichy szept mężczyzny wprost do jej ucha.
- Właśnie dowiedziałem się co nieco o sponsorze naszego archeologa. Gdzie mieszka i jakie ma zajęcia… hazard głównie i olbrzymie długi w kairskich kasynach. Powstaje więc pytanie jakim cudem, stać go na finansowanie wykopalisk. Pół biedy jeśli się utrzymuje z tego co Langstrom wykopie, ale… archeologia i ruletka mają wiele wspólnego.- cóż za słodkie słowa , godne prawdziwie zakochanego mężczyzny, który wie jakie smakołyki lubi jego luba.- Tak czy siak sir Goodwin ma problemy finansowe, więc z pewnością będzie przyjaźnie nastawiony do hojnych przyjaciół, którzy nieco mu ulżą w tym problemie. A mając list polecający od Goodwina, łatwiej nam pójdzie z samym Langstromem.-
Nie było jednak łatwo Carmen skupić się na jego słowach, gdy czubek języka Jana muskał jej płatek uszny, a Janine na to patrzyła nie bardzo mogąc oderwać wzrok od tego widoku.


Gdy małżeństwo Sant Pierre wysiadło z pojazdu, mogło podziwiać swe nowe miejsce zamieszkania. “Róża Kairu” był imponującym budynkiem o bogato zdobionej fasadzie i niewątpliwie unowocześnionym niedawno. Mało budowli w tym mieście miało wszak własną deus ex machinę. Ta tutaj przedstawiła się jako Janus i wskazała trójce nowych gości jak dojść do recepcji.


Po drodze mogli zwiedzać piękne wnętrza budowli, które zachwycały kunsztem rzemieślników zatrudnionych przy ich wykonaniu. Zaś Carmen przekonywała się, że McCree miał rację. To był niewątpliwie najlepszy i najbezpieczniejszy hotel w całym Kairze. Był też bardzo… europejski.
Rozglądając się dookoła akrobatka zauważała jak bardzo biała jest obsługa. Owszem pokojówki i kelnerzy bywali miejscowi, ale każdy mający stanowisko dające choć odrobinę władzy był biały.
Także klientela była bielutka.


I składała się głównie ze statecznych dam i dżentelmenów. Tutaj przybywali bogaci Brytyjczycy, Niemcy, Włosi, Francuzi by bezpiecznie nacieszyć się słońcem i klimatem Egiptu, by obejrzeć znane widoki… odizolowani od żywej części Kairu przewodnik marnowali czas na podziwianie tej części miasta, która była martwa od wieków.
Gdy cała trójka dotarła do recepcjonistki, Jan z szerokim uśmiechem i nienagannym francuskim akcentem przedstawił ich.- Jestem Pierre Sant Pierre, to moja kochana żona Victoria oraz jej kuzynka Janine. Tak… wiem.- rzekł nie dając dość recepcjonistce do słowa.- Moja matka uważała się za osobę bardzo dowcipną. Uważała też że to uroczo brzmi… Przyznaję że Pierre Sant Pierre ma niemal w sobie melodię, nieprawdaż?-
- Tak. Coś w tym jest.- wydukała recepcja zaskoczona wylewnością klienta.
- Czy mój przyjaciel profesor Langstrom przybył już do hotelu? Obiecał że się tu spotkamy.- Pierre nie dawał dziewczynie czasu na pozbieranie myśli. Recepcjonistka szybko przewertowała księgę szukając nazwiska.- Eee… Przykro mi, ale nikt taki nie przebywa w “Róży Kairu”. Nie mam też żadnej rezerwacji na takie nazwisko.-
- No cóż… wygląda, że tym razem ja jestem pierwszy.- uśmiechnął się czarująco Orłow i rzekł.- Interesują mnie dwa apartamenty:jeden małżeński, drugi pojedynczy. Najlepiej na tym samym piętrze i bez nadzoru Janusa. Cena nie gra roli.-
- Oczywiście.- zaczęła notować recepcjonistka.- Numer 22 i 26… będą państwu odpowiadać. Cena za dobę wynosi…- Orłow znów przerwał jej wyciągając plik banknotów.- Wolę mieć opłacone kilka dni z góry. Na ile to wystarczy moja droga.-
Oczy niemal zaświeciły się kobiecie, gdy zaczęła przeliczać.- Na cztery dni…-
Potem schowała gotówkę i wstała, by podać dwa mosiężne klucze z breloczkami w których wyryto numery.- Oto klucze… winda jest tam. I życze miłego pobytu w naszym hotelu.-
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline