Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2017, 17:56   #17
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Carmen była profesjonalistką, toteż pieszczony w powozie, na oczach Gabrieli, tak traktowała - profesjonalnie. I tylko mały złośliwy chochlik od czasu do czasu szeptał jej w drugie ucho, że to nie kto inny tylko Jan Wasilijewicz całuje płatek jej skóry i dotyka z czułością ciała. Na szczęście jednak mężczyzna miał na tyle wyczucia by nie robić tego w sposób, w jaki pieścił ją dziewczynę dachu. Teraz w jego ruchach nie było tej drapieżności i władczości, które wtedy odczuła na własnej skórze... i które tak mocno na nią zadziałały.
Toteż bez trudu sama odgrywała spektakl z jednej strony rumieniąc się ze wstydem, z drugiej ulegając czułostkom małżonka i posyłając mu powłóczyste spojrzenia, będące niemą obietnicą tego, co spotka go dzisiejszej nocy.

W hotelu kontynuowali przedstawienie, choć tutaj Carmen pozwoliła sobie również wymienić drobne, przyjacielskie gesty z “kuzynką”. Właściwie chciała zrobić coś więcej, by zademonstrować otwartość francuskiego małżeństwa, ale bała się, że i tak zaczerwieniona Gabriela po prostu stanie w płomieniach własnej wstydliwości.
Carmen z niejakim smutkiem pomyślała o tym, że w sumie zdawała się być młodsza o jakieś 5-6 lat od pilotki, a jej niewinność już dawno gdzieś została zagubiona wśród teatru dymu i luster, który uprawiała.

Kiedy odeszli od recepcjonistki, odgarnęła czule włosy z ucha małżonka i musnęła ustami jego szyję.
- Nie musiałeś robić takiej pokazówki... - zganiła go.
- Uznałem, że powinniśmy przyciągnąć uwagę… zwłaszcza do tego, na czym chcemy ją skupić.- wymruczał Orłow nastawiając szyję na jej dotyk ust.- No i dowiedziałem się że Langstroma nie ma i nie przewiduje tu przybyć. Pewnie nadal jest na wykopaliskach.-
Spojrzał na Carmen dodając cicho.- Ja się rozejrzę jeszcze przy barze. Może kogoś spotkam ciekawego. Może czegoś się dowiem stawiając drinki. na prawo i lewo Ty zaś… rozgość się na górze i wprowadź Janine w szczegóły naszej legendy. I doprecyzuj jej własną. No i niech ubierze się bardziej urokliwie. Nie jesteśmy już w wojsku.-
- Zastanawiam się czy nie powinniśmy jej odesłać - mruknęła w odpowiedzi - Dobry plan. - powiedziała, muskając jego ucho ząbkami.
- Kuzynko... chodźmy na górę, czas zrzucić te nudne podróżne fatałaszki. Nie masz pojęcia, co ci kupiłam! - świergotała radośnie, chwytając dłoń Gabrieli i ściskając czule. Następnie zwróciła się do “Pierre’a”:
- Słońce moje, wybaczysz nam na parę chwil? Chciałybyśmy się ogarnąć. A ty może... może zobaczysz, co tu mają ciekawego w hotelu, co?
- Oczywiście kochanie… będę tęsknił za waszym widokiem.- mruknął zmysłowym tonem Orłow wpatrując się tym swoim spojrzeniem. Płonącym od pożądania i dzikim. Z pewnością mówił prawdę.
Janine trochę całą tą sytuacją zahukana uśmiechała się niewinnie, acz wesoło. Miało się wrażenie, że mimo rumieńców jest zachwycona całą sytuacją. Wreszcie coś się działo, wreszcie brała udział w prawdziwej misji.
Carmen delikatnie musnęła ustami dwa swoje palce i przyłożyła je do ust Orłowa, patrząc na niego równie intensywnie. To jednak trwało zaledwie 2-3 sekundy, po czym odwróciła się i biorąc “kuzynkę” pod ramię, skierowała w stronę windy.

Weszły razem… pakunki pojechały windą towarową z boyem. Gabriela - Janine milczała długo, nim w końcu rzekła.- Ale ją zagadał, nawet nie zdążyła zaprotestować.-
Zachichotała.- Potrafi być czarujący.-
Carmen tylko spojrzała na dziewczynę karcąco. Dopóki były w obszarze deus ex, nie zamierzała wyjść z roli. Dopiero gdy uznała, że nieme ostrzeżenie dotarło do “kuzynki”, zaczęła ponownie świergotać.
- On jest taki cudowny! - powiedziała z fascynacją w głosie - Tak troszczy się o mnie i... sama wiesz, jak pięknie jest zbudowany. A przy tym bardzo tolerancyjny. Nie mogłabym być z zazdrośnikiem. Co to, to nie!
- Cóż… ma klatkę piersiową która kusi by się do niej tulić.- zamruczała Janine opierając głowę o ramię swej kuzynki.- Jesteś naprawdę w czepku urodzona … Ca… moja droga.-
Szybko się uczyła. - Musimy wyglądać pięknie na dole, prawda? Dla niego i dla nas dla ...zabawy?-
Carmen przytuliła ją czule... tak jak tuliła niedawno Yue.
- Och kuzynko, tak się cieszę, że udało nam się wyrwać cię spod opieki ciotki. Teraz wreszcie będziesz mogła zasmakować prawdziwego świata. Zobaczysz. Ja i Pierre wszystko ci pokażemy! - szczebiotała.
- Ja też się cieszę. Nawet nie wiesz jak gburowata i marudna potrafi być cioteczka McCree.- zamarudziła Gabriela z zapałem tuląc się i nieświadomie ocierając się krągłościami o krągłości Carmen.- I jedynie czasem wspominała swoje bale.-
Winda stanęła, a Janus uprzejmie poinformował. - Pokoje 22 i 26 są dość blisko siebie w głębi korytarza. Bagaże przybędą za kilka minut, w razie jakichś problemów wystarczy wyjść na korytarz i powiadomić mnie.-
- Oczywiście, dziękujemy. - odpowiedziała wesoło Carmen, prowadząc Gabrielę do sypialni jej i Orłowa.
Duże drzwi prowadziły do dużego pokoju w stylu europejskim i do zapierających widoków za oknami. Po lewej była zapewne sypialnia, po prawej łazienka z wanną. Za pieniądze wyłożone przez Pierre’a można było kupić takie luksusy.


- Ślicznie… -rzekła z zachwytem Gabriela podziwiając pokój.- Ciekawe czy mój też taki jest.-
- Lepiej mi powiedz czy masz w co się ubrać, skoro chcesz nam towarzyszyć? - powiedziała ozięble Carmen, taksując dziewczynę wzrokiem i oceniając czy zmieści się w którąś z jej sukienek.
- Mam trochę sukien w których odbieram przesyłki dyplomatyczne. - rzekła w odpowiedzi Gabriela uśmiechając się.- Są bardzo ładne. A przynajmniej tak mi się …- jej słowa przerwało pukanie do drzwi.
Carmen szybko objęła ją w pasie rękami.
- Proszę... powiedziała, a gdy drzwi uchyliły się, udała że speszona odskakuje od “kuzynki”.
Rosły boy hotelowy wszedł do środka i zostawił bagaże i spytał.- A bagaże do 26 to tu zostawić, czy tam?-
- Tam poza tą zieloną walizeczką.- zadecydowała Janine.
- Acha… to już to robię.- odparł boy i wyszedł zabierając część walizek.
Agentka pokiwała z uznaniem głową.
- Dobrze, to ja się będę przebierać, a ty pokaż te suknie. - powiedziała i zaczęła rozpinać swoją sukienkę.
Gabriela od razu sięgnęła po swą walizeczkę od czasu do czasu zerkając na Carmen i zaczęła wyjmować ciuszki. - Co powiesz na taką?
Wyjęła dość krótką i zieloną sukienkę


Coś czego się Carmen po niej nie spodziewała.
- Wzmocniony płytkami gorset i całkowicie niepalna. Miałam do tego jeszcze narzutkę na ramionami z wszytymi w nią igłami do rzucania.- wyjaśniła Gabriela.-Mój projekt autorski. Nigdy nie używana w boju. Raz tylko ją założyłam, gdy mieliśmy z McCree dyskretnie wyprowadzić naprutego dyplomatę, który za dużo gadał i przewieźć go szybko do stolicy.
- Czuję, że potrzebuję nowej krawcowej - powiedziała z uznaniem Carmen, paradując w samej halce i dotykając materiału sukni - Świetna.
- Przyznaję, że lubię tworzyć gadżety, broń… suknie też.- Gabriela pokraśniała z dumy skupiona na sukni, jednak co chwilę zezując na postać Carmen.
- Myślałam, że to ja ci coś będę musiała pożyczyć, ale przyznam, że jakbyś miała jeszcze jakieś cudo w tym stylu, to chętnie pożyczę je od ciebie... kuzynko.
- Mam jeszcze wersję bordową, ale…- palec Gabrieli nacisnął na lewą pierś Carmen.- … ty masz nieco większe od moich. Będzie ciasna w tym rejonie, a nie zdążę dziś dopasować.-
- Dobrze, zatem dziś jeszcze wskoczę w swoje szatki. - odparła Agentka, w ogóle nie reagując na dotyk - Zdajesz sobie sprawę z tego, że będziemy chcieli wgryźć się w tutejszy światek aby dotrzeć do profesora i jego sponsora? A że nie chcemy wszczynać konfliktu zbrojnego, musimy działać w drugi najskuteczniejszy sposób, czyli uwodząc. Pytanie brzmi czy ty będziesz w stanie podjąć grę w razie czego? Muszę to wiedzieć. Muszę wiedzieć na ile jesteś gotowa. - spojrzała poważnie na dziewczynę.
- Ja… nigdy nikogo nie uwodziłam i myślałam, że będę bardziej… z tyłu… jako obserwator i pomocnik. Ale… nie zajdę daleko uciekając przed wyzwaniami.- stwierdziła dumnie Gabriela.
- Dlatego będziemy forsować bajkę o młodym dziewczątku, które wyrwało się na wolność. - powiedziała Carmen, wybierając suknię z własnych bagaży - Jeśli nie wytrzymasz, twoją ucieczkę będzie można wytłumaczyć brakiem obycia. Niemniej, skoro ja planuje wziąć na siebie romanse z profesorem czy... kto nam będzie potrzebny, dobrze by było, żebyś ty w tym czasie pouwodziła mojego męża. Rozumiesz? Wtedy mój “cel” poczuje się też bardziej bezkarny. Orłow potrafi grać, więc możesz mu zaufać, że nie przekroczy pewnych granic... jeśli nie będziesz chciała - dodała sucho.
- Ale on… jest… no… znaczy…- speszyła się Gabriela.- Może mi być łatwo zapomnieć, gdzie są te granice.
Po czym pokiwała głową.- Zrobię co będzie ode mnie wymagała misja.-
Carmen pochyliła się nieco bardziej nad walizką, ukrywając przed dziewczyną swój wyraz twarzy.
- Nie jestem twoją przyzwoitką. Co dzieje się na misji, zostaje na misji. To ty sama zadecydujesz, gdzie kończy się gra.
- Tak jest. Nie zawiodę.- rzekła Gabriela i zauważywszy, że jest nieco w tyle zaczęła szybko i nerwowo się rozbierać. Czasem tylko zerkała na pośladki i nogi Carmen.
Ona zaś wyjęła tymczasem swoją własną broń, która choć nie posiadała igieł i nie była odporna na ogień, posiadała zabójczą wręcz... urodę.


Carmen z mozołem wbiła się w nią, po czym podeszła do lustra, by poprawić makijaż. Przy okazji pozwoliła Baronowi wyjść z ukrycia i pozwiedzać nowe mieszkanie.
- Wyglądasz nieziemsko.- stwierdziła Gabriela z entuzjazmem i wyraźnym zachwytem w oczach. Po czym zamilkła na moment.- Myślę, że powinnyśmy ustalić jakieś hasło, bym wiedziała kiedy mam zacząć uwodzić agenta Orłowa.-
- Możemy, choć liczę też na twoje wyczucie sytuacji. I jego. On sam pewnie wyczuje, kiedy powinien dyskretnie odwrócić wzrok od poczynań żonki. No ale... jakie hasło byś zaproponowała?
- Naprawdę nie wiem… może coś co kuzynka mogłaby rzec kuzynce.- stropiła się Gabriela. -To by było chyba najlepsze.-
- Więc niech będzie może... hmmm... coś na temat oddychania przy migrenie. To też będzie wyjaśnienie, czemu udasz się na bok i zaczniesz falować biustem. - zaśmiała się cicho Carmen, kończąc ostatnie poprawki.
- Lepiej dłonią... falowanie biustem… kiepsko mi wychodzi.- dodała Gabriela dopinając podwiązki pończoch i poprawiając dłońmi założoną suknię.- Zazdroszczę wam… wyglądaliście tak naturalnie razem… Carmen, czy ciebie nigdy nie kusiło, wiesz… dać się ponieść chwili?-
- Nie rozumiem? - spojrzała pytająco na Gabrielę, zapinając kolczyk.
- Nic… takiego…- speszyła się nagle Gabriela. I dodała ze śmiechem.- Tak tylko sobie rozmyślam na głos. Masz jakieś uwagi dla mnie co do zachowania, jakieś propozycje, sugestie? Wy może potraficie wejść od razu w rolę, ale ja… jeszcze nie.-
- Nigdy nie wychodź z roli poza naszymi pokojami, a i tutaj graj jak najczęściej. Dlatego chciałabym żeby ta rozmowa była ostatnią między nami jako nami. Następne odbędziemy jako kuzynki. Dobrze?
- To… jak się zachowujemy kuzynko Victorio? Dotąd miałam wrażenie… że jestem jak piąte koło u wozu.- zaśmiała się Janine wchodząc w rolę.- Jakiego zachowania ode mnie oczekujesz?-
Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Baw się kuzynko. Po prostu dobrze się baw... ale nigdy nie pozwól, by to inni bawili się tobą. - mrugnęła do niej porozumiewawczo - Gotowa do wyjścia? - ruchem dłoni Carmen przywołała Barona i ukryła pod fryzurą.
- Dobrze… kuzynko…- Janine ujęła Victorię pod ramię i uśmiechnęła się radośnie.- Prowadź mnie na salony.-
Carmen tylko skinęła jej z gracją, po czym, trzymając się pod rękę ruszyły na podbój Kairu.

Wyszły z pokoju, potem była winda w dół. Mało zatłoczona. Zaczynał się wieczór w hotelu i większość gości rozkoszowała się drinkami w barze, a także tańcem tancerki brzucha w głównej sali. Oprócz tego był jeszcze bilard i sala balowa. Rozrywki typowo angielskie. Zwłaszcza sala bilardowa, który skupiała w sobie śmietankę miejscowej armii. Oficerów o szlacheckim rodowodzie.
- Zaskakujemy twego mężusia, czy… - przygryzła dolną wargę Janine.- Czy… idziemy rozglądać się po innych salach?-
- Zobaczmy co porabia. Wiesz, kochana, jak zwykle się martwię o niego... - świergotała Carmen, choć tak naprawdę była ciekawa czy coś udało się ustalić Orłowowi.
- Och z pewnością trzeba mieć na niego oko… zwłaszcza gdy zrzuca koszulę.- wymruczała w odpowiedzi Gabriela rumieniąc się lekko.
- Kuzynko! - Carmen udała oburzenie, po czym sama roześmiała się perliście - Gdyby nie to, że faktycznie grzechem by było wtedy na niego nie patrzeć, byłabym oburzona taką uwagą. A tak... puszczę ją mimo uszu. ba, nawet pozwolę ci zerkać, gdy nadarzy się okazja. W końcu czego się nie robi dla rodziny? - przytuliła się do niej lekko.
- Tooo… miło z twej strony.- zerknęła na Carmen z rumieńcem na twarzy i łobuzerskim spojrzeniem. - Ja.. może odwdzięczę kiedyś się tym samym.-
I zachichotała nerwowo orientując się co palnęła bez namysłu.
W odpowiedzi agentka tylko uśmiechnęła się enigmatycznie, wypatrując “mężusia”.
Z początku miała z tym problem, do czasu, aż skupiła się na grupce kobiet i mężczyzn skupionych przy jednym ze stolików. Nie widziała nadal Orłowa, ale dosłyszała jego głos z francuskim akcentem dochodzący ze środka tego skupiska. Musiała przyznać, że jest pod wrażeniem tego, Jan potrafił wejść w rolę. Postanowiła też nie przeszkadzać Janowi i pociągnęła Gabrielę do baru, za którym już uśmiechał się do nich przystojny barman.
- Co podać madame? Mamy szeroki wybór trunków z całego zakątka Europy, każdy odpowiednio zmrożony.- rzekł z zawadiackim uśmiechem barman na ich powitanie.
Carmen przygryzła wargę, zastanawiając się.
- Poproszę... poproszę coś, czym chciałby pan powiedzieć swojej kobiecie “Witaj w Kairze, najdroższa” - powiedziała z uśmiechem, siadając na barowym stołku i zakładając nogę na nogę. Zajęła przy tym taką pozycję, by być obróconą bokiem do sali i kątem oka mieć baczenie na rozwój wydarzeń przy stoliku Orłowa.
- Ja to samo.- wtrąciła szybko Gabriela małpując zachowanie kuzynki i przysiadając się tak samo jak ona. Zajęła jednak miejsce z drugiej strony, by nie zasłaniać Carmen widoku.
- Już się robi. Co tak zjawiskowe kobiety robią same w tym hotelu?- zapytał szarmanckim tonem barman biorąc się za drinki.- To zbrodnia, że takie piękności zamierzają pić w samotności.-
- Ależ jak to w samotności? - zapytała z udawanym zdziwieniem Carmen i położyła dłoń na kolanie Gabrieli - Świetnie bawimy się we własnym gronie, a że mogłby być lepiej pewnie... noc jeszcze młoda. Może nam pan opowie o tutejszych rozrywkach co nieco?
- Noc jest jeszcze młoda, ale większość gości już nie.- zażartował barman, a Carmen poczuła dłoń...Muskającą delikatnie jej kolano i nieco udo dłoń Victorii. Nieco zaczerwieniona “Janine” wzorowała się na jej działaniach.
- Jeśli się szuka towarzystwa, to najlepiej rozejrzeć się przy bilardzie. Jest tam wielu szarmanckich oficerów. I co najważniejsze… są młodzi. - opowiadał barman przygotowując drinki. Pierwszy po chwili pojawił się przed Carmen, postawiony przez mężczyznę.


O brzoskwiniowym smaku.
- Główna sala pokazuje uroki miasta, ale bardziej dla męskiego oka, choć… - tu zerknął na kolana obu kobiet.- … i wy drogie panie możecie uznać je za interesujące. Jeśli jednak chce się zobaczyć prawdziwe oblicze miasta, to należałoby się wymknąć poza hotel. Basen jest obecnie zamknięty, niemniej w godzinach porannych i popołudniowych można się w nim popluskać, jak i opalić na jego brzegu. Sali balowej niestety polecić nie mogę.-
- Bo jej nie ma, czy dlatego, że nie warta jest polecenia? - Carmen uśmiechnęła się czule do “kuzynki”, po czym wróciła uwagą do mężczyzny za barem, sącząc powoli drinka.
- Bo tam i muzycy i tancerze przekroczyli już pięćdziesiątkę. Także i tańce są tam z poprzedniej epoki. - odparł z uśmiechem barman. - Nasz dumny hotel zarabia na statecznych gościach, którzy nie mają zdrowia do podniet. Nawet tancerka brzucha raczej nie jest tu ekscytującym widokiem.-
Carmen zaśmiała się serdecznie z żartu, który normalnie uznałaby za bardzo słaby.
- Pyszne - pochwaliła drink, choć nienawidziła słodkich alkoholi - A jak wyglądają rozrywki dla ludzi z... nutką hazardzisty? - spojrzała wyzywająco na barmana, jakby zdradziła mu tym samym jakiś niegrzeczny sekret o sobie.
- To by wymagało wpłaty… pewnej sumy i przekonania…- zerknął w górę jakby przestraszył się czujnego oka Janusa.- ...do siebie pewnych osób. Hotel nie ma licencji na hazard.-
- Oczywiście, oczywiście. To zbyt dystyngowane miejsce. Po prostu zastanawiam się, kogo warto poznać i szukam ludzi o podobnych zainteresowaniach... oraz informacji na ich temat. - Carmen uśmiechnęła się kokieteryjnie, wsuwając banknot pod pusty kieliszek i odsuwając go w kierunku barmana.
- Wspaniały drink, faktycznie czuć w nim ducha ciepłego Kairu. - pochwaliła znów.
- Otto zna parę osób ceniących karty. - wyjaśnił enigmatycznie barman. - Otto szef kelnerów, ale należy mieć trochę gotówki przy sobie. Karty są drogą rozrywką.-
- To się rozumie, łatwo popaść w długi... - uśmiechnęła się szeroko Carmen.
- Otto jest tam…- barman wskazał palcem siwego mężczyznę o gładko ulizanych włosach próbujących z trudem przykryć postępującą łysinę, ubranego w czarny frak. Po czym zwrócił się do Janusa.- Janus powiadom Ottona że te dwie młode damy chcą zamówić stolik z opcją dyskretności.-
- Już informuję.- odparł mechaniczny acz uprzejmy głos deus ex machiny.

Odchodząc od baru, Carmen przytuliła do siebie Gabrielę, by szepnąć jej do ucha.
- Poszło aż za łatwo. Mam nadzieję, że umiesz grać w karty.
Ona sama na szczęście zbyt długo mieszkała w cyrku, by nie nauczyć się kilku gier hazardowych. oczywiście, najbardziej lubiła poker. Teksański poker.
- Karty to proste gry… czysta matematyka i prawdopodobieństwo.- wyjaśniła Gabriela.- Znam zasady… jeśli o to chodzi.-
Gorzej z pokerową twarzą. Tego Gabriela nie miała. Miała za to dłoń na pupie tulącej ją Carmen.
Otto podszedł do obu pań, uśmiechnął się lekko i wskazał ręką kierunek.- Proszę za mną.-

Gdy szli przez restaurację, dotarli do rzędu kabin, takich jak te w których Carmen figlowała z Yue.
Otto wszedł za nimi i spytał.- To jakie to specjalne oferty panie interesują.-
Carmen zatrzepotała rzęsami i niby to poprawiając fałdkę sukienki wyjęła kolejny banknot.
- Cóż, ja i moja kuzynka chciałybyśmy poznać osoby, które tak jak my lubią ryzyko. Szczególnie to w kartach. Czy mógłby pan kogoś nam polecić? Albo jeszcze lepiej - oparła poufnie dłoń na piersi mężczyzny, wsuwając banknot do kieszonki jego marynarki - Żeby to nas pan polecił komuś?
- Tooo… wymaga jednak pewnych poświęceń. Po pierwsze wpisowe. Dwa tysiące franków szwajcarskich w dowolnej walucie. Dżentelmeni grający hobbystycznie w naszym hotelu lubią dreszczyk ekscytacji towarzyszący wysokim stawkom.- zaczął uprzejmie Otto nie tracąc profesjonalnego sznytu.- Jeśli je zobaczę mogę… przekazać dalsze detale. Należy też wziąć pod uwagę, nieprzyjemną ale konieczną, rewizję osobistą… Zdarzały się bowiem godne pożałowania incydenty z graczami uzbrojonymi w broń osobistą i nie umiejącymi sobie radzić z przegraną.-
- Oczywiście... - Carmen pochyliła się lekko, by wyjąć plik pieniędzy, który nosiła w gorsecie, pomiędzy piersiami. Nie to żeby nie miała kieszeni, po prostu wiedziała, jak dobrą reakcję to wywołuje u męskich kontrahentów... a i nie tylko. Odliczyła stosowną sumę. - Oto wpisowe. Zapewniam, że jestem bardzo poważnym graczem. Moja kuzynka natomiast uczy się. Chciałabym więc, aby mogła mnie obserwować. Czy to problem?
- To.. nie problem. Wcale nie.- Otto drżały dłonie gdy liczył pieniądze, zezując od czasu do czasu na dekolt Carmen.- Suma się zgadza.-
Zwrócił pieniądze Carmen mówiąc.- Proszę się udać na szóste piętro hotelu. Pokój numer 49, proszę zapukać i spytać czy zastała pani Reginalda. To hasło. Tam już toczy się amatorska rozgrywka w pokera za zawodowe stawki.-
- Uprzejmie dziękuję. - agentka dygnęła, spuszczając wzrok, by facet mógł sobie jeszcze raz bez poczucia wstydu spojrzeć w jej biust. Chciała, aby dobrze ją kojarzył. - Chodźmy więc kuzynko. - powiedziała do Gabrieli, opuszczając prywatny sektor.
Kiedy zaś zostały same, powiedziała do niej półszeptem:
- Idź do mego męża, powiedz gdzie jestem, żeby się nie martwił. Oczywiście, jeśli sam znalazł ciekawsze zabawy, możesz przy nim zostać, jeśli nie... sama słyszałaś, że twoja obecność nie powinna być problemem. Tylko pamiętaj o kogo masz tam pytać.
- Dobrze… uważaj na siebie.. kuzynko.- rzekła cicho Gabriela i cmoknęła w policzek Carmen na pożegnanie.

Dziewczyna odpowiedziała jej tym samym, po czym skierowała się w stronę windy. Wpierw zamierzała odwiedzić sypialnię, by nieco się rozbroić i zostawić Barona. Ciekawe czy Jan w międzyczasie pojawi się tam? Pewnie będzie ucieszony perspektywą sam na sam z gadem, który tyle razy go pogryzł.

Póki co jednak się nie zjawił i Carmen została w pokoju sama. Misja więc wróciła do realiów dobrze jej znanych. Wszak poleganie na Gabrieli i Orłowie, było dla niej nowością. Dziewczyna pospiesznie rozbroiła się a Baronowi uwiła ze swoich rzeczy przytulne gniazdko na szafie oraz nakarmiła pupila. Następnie podeszła do lustra i upięła włosy w kok, który musiała przecież upiąć kilkoma długimi igłami - nie była to wymarzona broń, ale jeśliby przyszło do szybkiej reakcji - zdawała egzamin, szczególnie gdy wycelowało się w oko przeciwnika.
Tak przygotowania, Carmen ruszyła do windy.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline