Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2017, 03:45   #10
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
-To ja idę zapolować na ploteczki. - Powiedział Aigam i ruszył do Lif. - Cześć ptaszyno, spędzimy ze sobą nieco czasu, więc może mi powiesz czym jesteś, kim jesteś i co się tak właściwie szykuje, czy raczej co ci Tacharaka powiedziała. - Rzucił otwarcie, ale dość cicho wojownik, opierając się o reling obok kapłanki.
Lif nie odpowiadała przez dość długą chwilę, stojąc i spoglądając w morze.
- Lif, kapłanka Tahary - odpowiedziała w końcu, odwracając do niego twarz i także opierając się o reling. - Szykować zaś szykują się kłopoty. Wbrew temu co uważasz, nie wiem wiele. Moja misja polega na wyruszeniu z wami tam, gdzie wzywają bogowie. Na udzieleniu wam pomocy i dopilnowaniu byście w miarę możliwości przetrwali. To ostatnie jest także życzeniem Merinsela. - Dodała, po czym zamilkła.
-Nie pytałem czym się zajmujesz z powołania, tylko czym jesteś z urodzenia. - Powiedział Aigam niezrażony. - Nie mówię że wiesz wiele, ale mi nikt niczego nie mówił, więc dobrze by było się dowiedzieć co dokładnie ci powiedziano, zwłaszcza, że o ile rozumiem czemu mogą chcieć znowu mnie w coś wpakować to już księżniczka to całkiem inna sprawa, nie sądzisz? – Dociekał dalej mężczyzna.
- Zadajesz wiele pytań - stwierdziła, unosząc nieznacznie kąciki ust.
-A tam zaraz dużo pytań. Nawet się jeszcze nie rozkręciłem, za to ty udzielasz wymijających odpowiedzi, a nie wiem czy wiesz, im więcej wiem, tym większa szansa, że będę wiedział czego się spodziewać i dłużej wszyscy pożyjemy. Taka myśl przewodnia moich ostatnich lat, od czasu jak się dowiedziałem, że płomienie Agraha, mimo że magiczne, mogą mnie nieźle poparzyć. Więc, nie bądź taka nieśmiała, tu sami swoi, albo przynajmniej nikt nie zdradzi twoich sekretów nikomu w najbliższej okolicy. – Odparł magobójca
- Kim jest Agrah? - zapytała, najwyraźniej pomijając wszystko inne co do niej powiedział.
-Powiem ci, jak odpowiesz na moje pytania. – Odparł ze śmiechem wojownik.
- Coś za coś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, także nieco wyżej unosząc kąciki ust. Przez chwilę milczała, po czym westchnęła. - Magia wycieka z Wyspy bogów - poinformowała go cichym głosem. - To część informacji, które otrzymał Merinsel, a o których nie wolno mu było nikomu powiedzieć słowa. Dostałam podobne, chociaż w trakcie rozmowy z boginią, ta skupiła się głównie na konieczności utrzymania ciebie i księżniczki wśród żywych. Nie zdradziła dlaczego - urwała i ponownie zapatrzyła się w morze. - I sam sobie odpowiedziałeś na pytanie o to czym jestem gdy nazwałeś mnie ptaszkiem - dodała.
-O nie, nie, nie, o jakiego ptaszka chodzi mi powiesz. Z tą magią to taka faktycznie słaba sprawa, mam nadzieję, że Oren nie zrobiła znowu niczego głupiego, inaczej bym musiał znaleźć Kreda i skopać mu tyłek, tym razem nie kończąc na pogróżkach, co może być ciężkie, biorąc pod uwagę że jest obecnie jej mężem. Agrach to ognisty kot, pupilek Avarona, kilka albo kilkadziesiąt takich stworzył, o ile nie jest opętany czy spaczony, straszny pieszczoch. – Powiedział całkiem poważnie Aigam, zastanawiając się, co mogło spowodować wyciek, jakie mogą być konsekwencję, chyba nie chciał nawet wiedzieć, skoro Rivoren istniało dzięki magii i większość tam było przepełnione właśnie nią.
Lif zaś, zamiast odpowiedzieć, przyglądała się mu przez chwilę, a następnie przeniosła wzrok na pokład. Marynarze zajęci byli swoimi sprawami, księżniczka i Sena nadal rozmawiały na burcie, a kapitan był pochłonięty rozmową z długowłosą blondynką, zapewne jedną z syren, sądząc po lekkich, błękitnych pasmach w jej włosach.
- U nas za ulubione zwierzę Avarona uważane są sokoły - powiedziała, ponownie skupiając na nim swój wzrok. - Nigdy nie słyszałam o tym by stworzył coś takiego jak opisałeś. Jestem pewna, że spotkanie z czymś takim to nie lada przeżycie. Niemalże mam nadzieję, że jakiś stanie nam na drodze.
-Może je lubi, nie wiem, nie pytałem go w sumie, ale Oren mówiła że je stworzył, więc się z nią kłócić na ten temat zamiaru nie mam. Dalej jednak odpowiadasz odpowiedzi. - Rzucił Aigam udając komicznie zagniewaną minę i biorąc się pod boki.
Westchnęła, zaraz jednak roześmiała się cicho.
- Uparty jesteś, Litworze - stwierdziła. - Unieś ramię. Po proawdzie to najwyższa pora by rozprostować skrzydła skoro opuściliśmy już Aler. - poprosiła.
- Jedno czy oba? Zapytał z szerokim uśmiechem i podniósł oba ramiona, zastanawiał się co kapłanka wymyśli.
- Niech będzie jedno - stwierdziła, ponownie się rozglądając, jednak nadal nikt się nimi nie interesował. - Obawiam się bowiem, że Sena nie byłaby zadowolona gdyby coś stało się jej żaglom - dodała.
W następnej chwili na jednym z ramion Litwora usiadł ptak.



Wygładził piórka, otrzepał się, a następnie spojrzał na mężczyznę, sprawiając przy tym wrażenie rozbawionego. Aigam poczuł przy tym dość wyraźną aurę magii przemian, połączoną z wyraźną nutą ognia, podobną nieco do tej, którą czuł w pobliżu Agraha i Farena.
-No to lecimy, już wiem o co ci chodziło z sokołami błogosławiona. - Zaśmiał się Aigam, zastanawiając się co jeden z tworów Avarona robił jako kapłanka Tachary.
- Sokół jest jedynie formą, dzięki której łatwiej nam przychodzi kontakt z ludźmi - usłyszał i to całkiem wyraźnie, z ust ptaka. - Do lotu jednak, a przynajmniej lotu z pasażerem, potrzebna jest właściwa forma. Jesteś pewien że chcesz polecieć? - zapytała jeszcze, rozbawiona.
-Pewnie, lubię latać a nie mam skrzydeł. - Rzucił Aigam, przypominając sobie swoje nieliczne okazje, gdzie latał jako pasażer, a nie po prostu spadał na niemiłe spotkanie z ziemią.
- Możesz chcieć przymknąć oczy lub lepiej patrz tylko w dół. Nie chcę byś później przez resztę rejsu narzekał na problemy z nimi - ostrzegła, po czym…



Najpierw był jasny błysk, po którym Litwor poczuł ciepło, a następnie jego stopy oderwały się od pokładu. Na ramionach poczuł ucisk potężnych szponów, a na plecach uderzenie, chociaż lekkie, ogonów. Kilka machnięć skrzydłami później, ujrzał pod sobą miniaturową wersję “Wiedźmy”, którą ktoś postawił na lśniącej, błękitnej powierzchni, która falowała lekko i marszczyła się, poruszana wiatrem.
-Szybka jesteś, feniks?! - Krzyknął wojownik spoglądając w dół, powoli przesuwając oczy w górę, żeby zobaczyć co będzie w stanie zobaczyć dokładny kształt Lif.
Może gdyby przy okazji nie musiał spoglądać w słońce, to by ów kształt ujrzał. Niestety, owa złota kula wisiała niemal dokładnie nad nimi, a i płomienna forma dziewczyny wcale owego zadania mu nie ułatwiała.
- Czyżbyś czegoś zapomniał w stolicy i chcesz się do niej szybko dostać? - odkrzyknęła rozbawiona, chociaż Litwor ów krzyk usłyszał nie tylko dzięki uszom ale i gdzieś w umyśle, jakby dalekie echo.
-Prawie każdej jednej, ale nie śpieszy się, mam czas, sporo czasu, mam zamiar nie dać się zabić za szybko. Wiedziałem że musisz być pełna niespodzianek. - Krzyknął Litwor, by kobieta na pewno go usłyszała.
- Skoro było to dla ciebie takie oczywiste owe niespodzianki nie były w takim razie niespodziankami - odparła, ruszając w stronę Aler. Czy była szybka? Tak, bez wątpienia, co jednak biorąc pod uwagę rozpiętość jej skrzydeł i moc, z którą nimi uderzała, nie powinno dziwić. Nie doleciała jednak do samej stolicy, zawracając gdy port stał się widoczny, a dachy pałacu ponownie zalśniły dla nich w słońcu. Może nie chciała poddawać głupich pomysłów młodej księżniczce?
- A od kiedy to kogoś zwykłego wysyłają z wieściami od bogini, a na dodatek wie kim jestem, przyjmując to bez większych wątpliwości, pojawiasz się na Wiedźmie szybciej od nas i o której Sena nawet mówi że jest niezwykła. Niespodzianki są niespodziankami, bo są czymś nowym, nie spodziewałem się czym jesteś - Krzyknął Aigam do kapłanki a potem rozkoszował się lotem jak małe dziecko.
- Czasem wysyłają, ja zaś wcale nie uważam się za kogoś niezwykłego - odpowiedziała mu, najwyraźniej także ciesząc się lotem, bowiem w jej słowach słychać było wesołe nuty. Lot zaś nie trwał długo bowiem Lif wkrótce opadła na pokład “Wiedźmy”, wzbudzając tym powszechne zainteresowanie, co najwyraźniej kapłance wcale nie było miłe. Ponownie w ludzkiej postaci narzuciła na głowę kaptur i odwróciła się tyłem do patrzących na nią marynarzy, którzy wymieniali się komentarzami na jej temat. Ponownie wpatrzyła się w morze.
-Oczywiście że jesteś zwykłą osobą tak samo jak ja. Każdy z nas jest zwykły jak i niezwykły. Ja też nie uważam się za kogoś niezwykłego, ale skoro zdradziłaś mi swój sekret, to zdradzę ci mój. Magia na mnie nie działa, chyba że któreś z bóstw zdecyduje się w to osobiście zaangażować, bardzo osobiście. – Rzucił Aigam, równie wesołym głosem. –Nie wstydź się tego kim jesteś, tutaj nic ci z tego powodu nie grozi, więc ciesz się momentem wolności. Przyda ci się, jesteś za bardzo spięta. – Powiedział pogodnie wojownik widząc zmianę postawy kapłanki, kiedy ponownie przybrała postać człowieka.
- Bycie odpornym na magię ma zapewne swoje dobre i złe strony - odparła, uśmiechając się lekko, kącikami ust i zwracając twarz w jego stronę. - Nie lubię gdy się tak na mnie patrzą. Jak na dziwadło cyrkowe. Mówisz trochę jak Merinsel - dodała, pogłębiając nieco swój uśmiech. - Także twierdził że nie powinnam kryć tego czym jestem. Ciężko jednak pozbyć się nawyków, wedle których żyło się przez całe życie.
Wzruszyła lekko ramionami, po czym powróciła do spoglądania na morze.
-No wiesz, do anioła trochę mi daleko, ale staram się żyć z tym jakoś, a co do bycia dziwadłem, to wyobraź sobie kogoś odpornego na magię tam, gdzie teraz płyniemy i zapytaj się samej, czy mogę coś wiedzieć o byciu nim, czy nie. - Powiedział kobiecie do ucha i ściskając ją delikatnie w radosnym uścisku. - Dziękuję za tą chwilę lotu, zawsze lubiłem widoki z góry a skrzydeł jak widać swoich własnych nie mam. Odporność na magię jest wspaniała, dopóki ktoś nie musi cię poskładać do kupy bez zaklęć, jedynie za pomocą ziół, bandaży, igły i nici. -Aigam zaśmiał się cicho i puścił Lif, odsuwając się na odrobinę bardziej przyzwoitą odległość.
Lif sprawiała wrażenie nieco zszokowanej poufałością Litwora, jednak gdy już doszła do siebie, pokiwała głową i nawet się uśmiechnęła, a następnie zachichotała cicho.
- Widać, że wciąż jesteś nowym w Zaris - stwierdziła. - Jeszcze mi się nie zdarzyło widzieć by ktoś odważył się na taki gest w stosunku do kapłanki Tahary, no ale może w Uster panują po prostu inne zwyczaje.
- Dobrze zatem że całkiem nieźle radzę sobie z igłą, a i zioła nie są mi obce. Skoro mam dbać o to byście przeżyli i to oboje, wiedza o twojej słabości, czy też w niektórych przypadkach przewadze, jest niezwykle istotna. Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłeś.
-W takim razie powinnaś wiedzieć o tym. - Litwor wyciągnął jedną z fiolek z lekko świecącą kroplą płynu.
- Gdybym praktycznie umierał i nie dało się mnie inaczej poskładać, powinno mnie przywrócić do zdrowia. Prezent od Riv. Tylko nie mów nikomu, te kwiatki już praktycznie nie istnieją w naturze. Zaś co do kapłanek Tahary, czego tu się bać, podróżowałem jakiś czas z jedną, chociaż fakt, nie byłem z nią tak blisko jak niektórzy, ale w świątyni Tahary Oren brała ślub. Widziałaś kiedyś ucztę weselną w jednej z waszych świątyń? Jeśli nie, wiele straciłaś. Naprawdę, nawet Margh potrafi mieć swoją jaśniejszą stronę. Nie powiem że często, ale miewa. Wszystko zależy od podejścia, kapłani, to zwykle tylko istoty śmiertelne, zaś nieśmiertelni… nieśmiertelni bywają samotni.
- Litwor uśmiechnął się smutno, dał feniksowi prztyczka w nos i ruszył w kierunku Origi i Seny. -Chodźmy, zobaczymy o czym tak dyskutują, pora się przekonać ile w księżniczce księżniczki. - Rzucił Litwor wesoło, po jego poprzednim uśmiechu, nie było na twarzy nawet śladu.
Lif zaś pokiwała tylko głową, przywdziewając swoją maskę uprzejmej ciekawości i ruszając za nim. Na jego słowa nie rzekła nic, chociaż wyraźnie wzbudziły w niej zainteresowanie. Widocznie uznała, że przyjdzie jeszcze czas na zadawanie pytań, co mogło być zarówno prawdą, jak i bardzo boleśnie zdruzgotaną nadzieją.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline