Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2017, 20:38   #50
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację



Moment zawahania i przeczucie lub przewidzenie, które przesądziło los kilkorga ludzi. Ręka Franza zawisła w powietrzu, dosłownie centymetry od wtyczki zasilającej elektryczną kolejkę.
Kłęby dymu w pokoju gęstniały z każdą chwilą. Ściany bladły niczym wystawione na słońce akwarele. Z każdą upływającą sekundą dworzec spoza czasu i przestrzeni stawał się coraz bardziej namacalny.
Coraz bardziej widoczne stawało się też to, co działo się na tym oderwanym od znanej im rzeczywistości, miejscu.
Pochód ohydnych, rozkładających się ciał, które żadną miarą nie miały prawa poruszać się, a jednak to właśnie robiły. Ich oszpecone twarze z których skóra i mięso odpadało płatami, wykrzywiały się w złowieszczych grymasach.
Przerażona Eleonor próbowała się wyrwać z uścisku wysokiego dżentelmena w cylindrze. Kilka metrów dalej, hrabia Zamoyski, leżał na ziemi przygnieciony przez dwa rozkładające się i cuchnące mułem i śmiercią ciała kobiet. Kobiety, choć nieżywe, całkiem żwawo szarpały nogi hrabiego próbując uniemożliwić mu wejście do pociągu.
Franz, Rita, Paulina i George wylądowali dokładnie pośrodku makabrycznego tańca śmierci.


Rita Carter, Pauline MacMoor, George Carter, Franz Von Meran
Zmysły i umysł nie miał czasu, aby w pełni pojąć i zaakceptować, to co się właśnie stało. Krew szumiała w skroniach, a serca pulsowały, jak szalone. Nie było ani chwili, aby opracowywać jakikolwiek plan lub radzić się wzajemnie. Od razu trzeba było reagować, gdyż ożywieni jakąś bluźnierczą siłą pasażerowie, łaknęli krwi. Ich oczy aż lśniły od żądzy mordu. Trzech mężczyzn i korpulentna kobieta szli w ich kierunku. Ich usta wykrzywiały się w upiornej parodii uśmiechu.
Jeszcze sekunda lub dwie i ich kościste dłonie zacisną się na miękkich gardłach, czwórki skonsternowanych i przerażonych przyjaciół.


Eleonor Howard
Paniczny strach dławił serce Eleonor. Ostatkiem sił zdołała wezwać pomocy i ta przybyła. Franz, George, Paulina i Rita pojawili się na dworcu. Iskierka nadziei błysnęła w pogrążonym w rozpaczy umyśle panny Howard.
Radość nie trwała jednak długo. Choć niemal namacalny strach ściskał jej duszę, to jej umysł pozostał w pełni świadomy.
I gdy zobaczyła, jak całą czwórka jej przyjaciół materializuje się na dworcu pośrodku kosmicznej pustki, zdała sobie sprawę, co tak naprawdę zrobiła.
Tym jednym gestem przypieczętowała los ich wszystkich. Skazała na śmierć nie tylko siebie, ale i pozostałych. Skoro bowiem wszyscy byli tutaj, to w realnym świecie, na Ziemi, nie pozostał nikt, kto mógłby pomóc im wrócić.
Świadomość tego faktu była niczym ukłucie lodowatego sztyletu, prosto w serce.
- Panienka się nie boi - usłyszała obok siebie chrapliwy głos, dżentelmena w cylindrze - Ja się panienką zaopiekuje.
Eleonor poczuła, jak przenikliwie lodowata dłoń mężczyzny zaciska się na jej dłoni. Mężczyzna, choć nieżywy, był niezwykle silny. Przyciągnął ją do siebie i zbliżył swoje napuchnięte i nabrzmiałe usta do jej ust.
Pocałunek śmierci był zimny niczym stal i ohydnie cuchnący i lepki. Eleonor chciała krzyczeć, ale nie mogła. Poczuła jak świat wokół wiruje, a siły życiowe odpływają. Tonęła w koszmarnym pocałunku, tonęła w objęciach wysokiego dżentelmena, zapadała się w objęcia śmierci.


Maurycy Zamoyski
Przemowa hrabiego nie zrobiła żadnego wrażenia na pasażerach piekielnego pociągu. Mimo to szlachcic zdecydował się toczyć rozpoczętą grę. Ledwo łapiąc oddech ruszył w kierunku wagonu, gdzie przebywał Henry Stanley.
Zdołał zrobił zaledwie parę kroków, gdy poczuł bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Serce zadrżało, krew w uszach zaszumiała, a świat wokół otuliła gęsta, nieprzenikniona, czarna mgła.
Hrabia poczuł, że leci w dół. W bezdenną otchłań nieistnienia.

Czyjeś kościste dłonie pochwyciły go w ostatniej chwili za kostki. Ich lodowaty chłód przywrócił mu zmysły i czucie.
Z przerażeniem spostrzegł, że leży pół metra od wagonu Henry’ego Stanley’a. Lodowate dłonie szarpnęły go raz, a po chwili znowu. Poczuł, jak ostre pazury wbijają mu się w łydkę. Odwrócił się i ujrzał dwa kobiece trupy uczepione u jego nóg. Obie damy cuchnęły mułem i śmiercią. Ich oczy lśniły w krwiożerczej żądzy mordu.
- Chodź do mnie - syknęła jedna z nich, ukazując rząd połamanych zębów - Chodź do mnie kochanie!
Hrabia machnął nogą z całych sił, próbując wyswobodzić się z śmiertelnego uścisku. Na niewiele się to zdało. Upiorne damy nadal były uczepione u jego nóg.
- Niech mnie pan złapie za rękę - krzyknął ktoś nad nim.
Hrabia spojrzał do góry i ujrzał Henry’ego Stanley’a stojącego w otwartych drzwiach wagonu. Jego wyciągnięta ręka zadawała się ostatnią deską ratunku dla hrabiego.
- Szybko! Pociąg zaraz ruszy! Nie możecie tu zostać, bo zginiecie.
Jakby na potwierdzenie tych słów rozległ się złowieszczy gwizd lokomotywy.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline