Scena 13 - “BRODA”, czyli broda
Krasnolud wcale nie był tak nieprzytomny jak by się Zedowi zdawało i doskonale słyszał co mówi, o dziwo jednak nie zareagował jakoś nadzwyczaj ekspresywnie...
-
Ha! Macie rację! Dlaczego miałbym pokutować za nie swoje winy, hę?! Hersidurt! Pójdziemy tam i powiemy jak było, a wy wszystko poświadczycie!
Krasnolud schował fajeczkę i wstał po chwili. Otrzepał kolana z piasku, który oblepiony kroplami zastygłej krwi uczepił się spodni.
-
Ale jest jeden czumber. - mówił dalej -
Na sądzie Stalowych Toporów głos mogą zabrać tylko krasnoludy, a wy… no cholipcia może nie… - mówiąc to podrapał się po szerokim nosie -
...no... nie przypominacie.
Słysząc to, Zed zaczął trochę przypominać starego, łysego ptaka o bystrym spojrzeniu to znaczy zasępił się. Faktycznie byli trochę niepodobni. Skulił się w sobie, żeby choć wzrostem stać się bardziej podobny do krasnoluda.
Khogir spojrzał na Zeda zdziwionym wzrokiem i zamrugał dwa razy.
-
Dalej nie. Ale może jakbyście dokleili sobie brody. Ha! Trochę wychudzeni, ale wzrost nie aż taki duży! - Khogir mówiąc to nie był może jakoś przesadnie wesoły, ale znać było po jego postawie, że pierwsze zmartwienia minęły. W zasadzie to minęły kilka lat temu. Chwilowa słabość spowodowana ponownym przeżyciem tego dnia najwyraźniej szybko została zażegnana, a słowa jakie wypowiedział były raczej żartem niż poważną sugestią.
Kapłanka siedziała w ciszy, nie licząc oczywiście głośnego sączenia marchwianki Zeda, która choć przy pierwszym łyku mocno wykręciła półelfką, teraz jakby przypadła jej do gustu.
-
To skoro tylko krasnoludy mogą iść na to to tam. To… Khogir Młody ma całkiem ładną brodę… i aktualnie leży nieprzytomny. - Rudowłosa popatrzyła z błyskiem w oczach na leżącego “niby” denata. -
Utniemy… nawet się nie zorientuje… a że młody jest to mu broda odrośnie, nie? Ty masz całkiem długą… choć już się nie błyszczy tak ładnie. - mruknęła wskazując szyjką bukłaczka na Khogira Starszego, po chwili orientując się, że gest ten mógłby zostać odebrany jako chęć podania dalej owej naleweczki, toteż przytuliła ją zaborczo do swoich piersi… a raczej ich braków.
Khogir aż złapała się za głowę.
-
Uciąć brodę?! Gordul czym ty jesteś?! - krasnolud, wycofał się na kilka kroków
Kobieta popatrzyła na rozmówcę, mrugając zawzięcie z miną, kogoś kto nie do końca ogarnia oburzenia, jakie wywołał. -
Noooo… brodę, wiadomo, że nie na przykład… palec. - Sunitka nie potrafiła w tej chwili wymyślić lepszego argumentu, wprawdzie nie o takim palcu myślała... ale sugestywne spojrzenie na newralgiczne miejsce mężczyzny, bardzo szybko zeszroniło żyły krasnoluda.
-
ZaaAAamilcz! Nie będziemy ee… ha! ...no ten... żadnemu! Powtarzam ŻADNEMU krasnoludowi! - Khogir swoim zwyczajem wymierzył wskazującym paluchem w sunnitkę -
Ty się czasem zastanów co mówisz! Jeśli masz być wzięta za krasnoluda, to musisz wyglądać, mówić i zachowywać się jak krasnolud. - Khogir w zdenerwowaniu zaczął chodzić w kółko. - [i]PO pierwsze! BRODA! BRODA to nie tylko broda! Broda to BRODA! Rozumiecie? BRODA! Powtórzcie!
-
BROOOO - DAAA! - Odruchowo powtórzył Zed. Z pewnym niesmakiem spojrzał na Yolę. -
Ychmmm…
-
BROOO - DA. - powtórzyli już razem.
-
BROOO… dupa wołowa... DAAAAA - Półelfka skrzyżowała łapki na piersi… a nie pomyłka, na jej braku. Za boga nie rozumiała o co tyle hałasu w sprawie kępki włosów, które przecież odrosną… z czasem…
Rudowłosa spojrzała smętnie na nieprzytomnego Khogira Młodego, trącając go lekko stopą w ramię.
-
PO DRUGIE! - kontynuował uparcie krasnolud, nie dostrzegając zachowania półelfki -
Jest czas święta Moradina. Wiecie chociaż KIM jest Moradin? To nasze największe święto. Będą uczty, śpiewy i tańce. NIGDY nie tańczcie z krasnoludem co do którego płci nie jesteście pewni. TAK, nasze kobiety miewają brody. BRODY! Powtórzcie!
-
BROOO - DY! - Tym razem byli czujni i powtórzyli wzorowo. Zed poczuł nawet pewną dumę ze spełnienia oczekiwań Khogira.
-
sssRROOOODY! - Kapłanka przewróciła teatralnie oczami, czując się jak na pogadance przykościelnej, kiedy to nie była jeszcze pełnoprawną kapłanką.
Musiała wtedy recytować jakieś durnowate przykazania, które i tak nie były objęte doktryną lubieżnej Sune.
-
Zed dobrze! Ty musisz jeszcze popracować nad wymową, trochę seplenisz. PO TRZECIE! Gdy już będziemy na sądzie, nie odzywacie się bez wskazania przez Wielkiego Wodza. Wnioski o audiencję składa się do herolda. Kolejność zeznań przeprowadza się od najstarszego. Nigdy nie próbujcie mówić przed kimś starszym do siebie. Gdy nie ma pewności kto jest starszy decyduje… - Khogir zrobił dłuższą pauzę, po czym westchnął zrezygnowany. -
...BRODA, decyduje broda.
-
PO CZWARTE! Ylfy, nie Elfy. Powtórzyć! YLFY!
-BROOO - DY!
- BROOOO - Yola poszła ciągiem za Zedem, dawno wyłączając się na Starego, Młodego, zabitego i każdego innego krasnoluda w promieniu stu kilometrów.
-
YYYYLFYYYY! YYYYLFY, oczywiście. - Zed postanowił być czujniejszy.
-
A co z tymi elfami nie tak, że musimy mówić na nich ylfy? - Tutaj sunitka wyraźnie się zaciekawiła tematem, ale zanim Khogir Starszy zdążył z odpowiedzią, ta przyssała się do butelki, siadając na pobliskim głazie, w bardzo nieodpowiedniej dla kobiety pozycji.
Czknęła głośno, łapiąc się za szyję. -
Uuu przepraszam. - Speszona zakryła dłonią ustka.
-
Ha! To taki krasnoludzki żart. Yyy… na początku przypomina ich uszy, poza tym nie rośnie im BRODA… - Khogir zdawał się nie dostrzegać w tym momencie elfich korzeni sunitki i swojego dziwnego, maniakalnego zachowania -
I PO PIĄTE! Broń o rodowych insygniach, którą walczy krasnolud może dobyć tylko on sam. On jeden ją pielęgnuje i dba o nią. Niech nikomu nie przyjdzie na myśl dotykanie czyjegoś toporu rodowego, to zniewaga która najczęściej kończy się pojedynkiem lub ścięciem BRODY!
W tym momencie topór stał się cięższy niż gdyby był wykonany z ołowiu. Jego chwilowy posiadacz pomyślał, że stanowczo powinien zapuścić brodę.
Widząc, jak Zed pobladł i zgarbił się na te słowa, Yola przyszła mu z pocieszeniem.
-
Nie martw się… odrośnie… - szepnęła konspiracyjnie z pełną zrozumienia, a może i nie, miną.