Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2017, 10:56   #14
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację


Scena 13 - “BRODA”, czyli broda


Krasnolud wcale nie był tak nieprzytomny jak by się Zedowi zdawało i doskonale słyszał co mówi, o dziwo jednak nie zareagował jakoś nadzwyczaj ekspresywnie...
- Ha! Macie rację! Dlaczego miałbym pokutować za nie swoje winy, hę?! Hersidurt! Pójdziemy tam i powiemy jak było, a wy wszystko poświadczycie!
Krasnolud schował fajeczkę i wstał po chwili. Otrzepał kolana z piasku, który oblepiony kroplami zastygłej krwi uczepił się spodni.
- Ale jest jeden czumber. - mówił dalej - Na sądzie Stalowych Toporów głos mogą zabrać tylko krasnoludy, a wy… no cholipcia może nie… - mówiąc to podrapał się po szerokim nosie - ...no... nie przypominacie.

Słysząc to, Zed zaczął trochę przypominać starego, łysego ptaka o bystrym spojrzeniu to znaczy zasępił się. Faktycznie byli trochę niepodobni. Skulił się w sobie, żeby choć wzrostem stać się bardziej podobny do krasnoluda.

Khogir spojrzał na Zeda zdziwionym wzrokiem i zamrugał dwa razy.
- Dalej nie. Ale może jakbyście dokleili sobie brody. Ha! Trochę wychudzeni, ale wzrost nie aż taki duży! - Khogir mówiąc to nie był może jakoś przesadnie wesoły, ale znać było po jego postawie, że pierwsze zmartwienia minęły. W zasadzie to minęły kilka lat temu. Chwilowa słabość spowodowana ponownym przeżyciem tego dnia najwyraźniej szybko została zażegnana, a słowa jakie wypowiedział były raczej żartem niż poważną sugestią.

Kapłanka siedziała w ciszy, nie licząc oczywiście głośnego sączenia marchwianki Zeda, która choć przy pierwszym łyku mocno wykręciła półelfką, teraz jakby przypadła jej do gustu.
- To skoro tylko krasnoludy mogą iść na to to tam. To… Khogir Młody ma całkiem ładną brodę… i aktualnie leży nieprzytomny. - Rudowłosa popatrzyła z błyskiem w oczach na leżącego “niby” denata. - Utniemy… nawet się nie zorientuje… a że młody jest to mu broda odrośnie, nie? Ty masz całkiem długą… choć już się nie błyszczy tak ładnie. - mruknęła wskazując szyjką bukłaczka na Khogira Starszego, po chwili orientując się, że gest ten mógłby zostać odebrany jako chęć podania dalej owej naleweczki, toteż przytuliła ją zaborczo do swoich piersi… a raczej ich braków.

Khogir aż złapała się za głowę.
- Uciąć brodę?! Gordul czym ty jesteś?! - krasnolud, wycofał się na kilka kroków

Kobieta popatrzyła na rozmówcę, mrugając zawzięcie z miną, kogoś kto nie do końca ogarnia oburzenia, jakie wywołał. - Noooo… brodę, wiadomo, że nie na przykład… palec. - Sunitka nie potrafiła w tej chwili wymyślić lepszego argumentu, wprawdzie nie o takim palcu myślała... ale sugestywne spojrzenie na newralgiczne miejsce mężczyzny, bardzo szybko zeszroniło żyły krasnoluda.

- ZaaAAamilcz! Nie będziemy ee… ha! ...no ten... żadnemu! Powtarzam ŻADNEMU krasnoludowi! - Khogir swoim zwyczajem wymierzył wskazującym paluchem w sunnitkę - Ty się czasem zastanów co mówisz! Jeśli masz być wzięta za krasnoluda, to musisz wyglądać, mówić i zachowywać się jak krasnolud. - Khogir w zdenerwowaniu zaczął chodzić w kółko. - [i]PO pierwsze! BRODA! BRODA to nie tylko broda! Broda to BRODA! Rozumiecie? BRODA! Powtórzcie!

- BROOOO - DAAA! - Odruchowo powtórzył Zed. Z pewnym niesmakiem spojrzał na Yolę. - Ychmmm…
- BROOO - DA. - powtórzyli już razem.

- BROOO… dupa wołowa... DAAAAA - Półelfka skrzyżowała łapki na piersi… a nie pomyłka, na jej braku. Za boga nie rozumiała o co tyle hałasu w sprawie kępki włosów, które przecież odrosną… z czasem…
Rudowłosa spojrzała smętnie na nieprzytomnego Khogira Młodego, trącając go lekko stopą w ramię.

- PO DRUGIE! - kontynuował uparcie krasnolud, nie dostrzegając zachowania półelfki - Jest czas święta Moradina. Wiecie chociaż KIM jest Moradin? To nasze największe święto. Będą uczty, śpiewy i tańce. NIGDY nie tańczcie z krasnoludem co do którego płci nie jesteście pewni. TAK, nasze kobiety miewają brody. BRODY! Powtórzcie!

- BROOO - DY! - Tym razem byli czujni i powtórzyli wzorowo. Zed poczuł nawet pewną dumę ze spełnienia oczekiwań Khogira.

- sssRROOOODY! - Kapłanka przewróciła teatralnie oczami, czując się jak na pogadance przykościelnej, kiedy to nie była jeszcze pełnoprawną kapłanką.
Musiała wtedy recytować jakieś durnowate przykazania, które i tak nie były objęte doktryną lubieżnej Sune.

- Zed dobrze! Ty musisz jeszcze popracować nad wymową, trochę seplenisz. PO TRZECIE! Gdy już będziemy na sądzie, nie odzywacie się bez wskazania przez Wielkiego Wodza. Wnioski o audiencję składa się do herolda. Kolejność zeznań przeprowadza się od najstarszego. Nigdy nie próbujcie mówić przed kimś starszym do siebie. Gdy nie ma pewności kto jest starszy decyduje… - Khogir zrobił dłuższą pauzę, po czym westchnął zrezygnowany. - ...BRODA, decyduje broda.

- PO CZWARTE! Ylfy, nie Elfy. Powtórzyć! YLFY!

-BROOO - DY!

- BROOOO
- Yola poszła ciągiem za Zedem, dawno wyłączając się na Starego, Młodego, zabitego i każdego innego krasnoluda w promieniu stu kilometrów.

- YYYYLFYYYY! YYYYLFY, oczywiście. - Zed postanowił być czujniejszy.

- A co z tymi elfami nie tak, że musimy mówić na nich ylfy? - Tutaj sunitka wyraźnie się zaciekawiła tematem, ale zanim Khogir Starszy zdążył z odpowiedzią, ta przyssała się do butelki, siadając na pobliskim głazie, w bardzo nieodpowiedniej dla kobiety pozycji.
Czknęła głośno, łapiąc się za szyję. - Uuu przepraszam. - Speszona zakryła dłonią ustka.

- Ha! To taki krasnoludzki żart. Yyy… na początku przypomina ich uszy, poza tym nie rośnie im BRODA… - Khogir zdawał się nie dostrzegać w tym momencie elfich korzeni sunitki i swojego dziwnego, maniakalnego zachowania - I PO PIĄTE! Broń o rodowych insygniach, którą walczy krasnolud może dobyć tylko on sam. On jeden ją pielęgnuje i dba o nią. Niech nikomu nie przyjdzie na myśl dotykanie czyjegoś toporu rodowego, to zniewaga która najczęściej kończy się pojedynkiem lub ścięciem BRODY!

W tym momencie topór stał się cięższy niż gdyby był wykonany z ołowiu. Jego chwilowy posiadacz pomyślał, że stanowczo powinien zapuścić brodę.

Widząc, jak Zed pobladł i zgarbił się na te słowa, Yola przyszła mu z pocieszeniem.
- Nie martw się… odrośnie… - szepnęła konspiracyjnie z pełną zrozumienia, a może i nie, miną.
 
Rewik jest offline