I to są właśnie chwile, kiedy najbardziej boli. Tak idealna okazja, że nawet Sigmar by skorzystał. Perfekcyjne odwrócenie uwagi, podczas którego można urzezać i z tuzin sakiewek, jak kto wprawny. A Szkiełko był wprawny. Ale bez pozwoleństwa od starszego cechu złodziejskiego mógł się co najwyżej w dupę podrapać. Nawet głupiej bułki nie mógł zawinąć, bo a nuż akurat ten stragan protekcję opłacił.
"Najpierw wiadro, teraz ta okazja. Obiecuję, jak tylko spotkam kapłana Ranalda, uiszczę dziesięcinę." błagał bezsilnie w myślach Szkiełko.
Instynkt łowcy jednak nie próżnował i błyskawicznie przeniósł się z pożyczania sakiewek na uciekającego goblina. Szkiełko miał zamiar potraktować szkaradę pałką, jeżeli się z sieci wywinie. Zawsze to jakiś materialny wyraz wdzięczności może przynieść. |