- Braciszku...
Julię nie obchodziły żadne widziadła. Tak naprawdę nic jej teraz nie obchodziło poza Andrzejem. Podbiegła do niego i przytuliła się. Po chwili, zerknęła na rany chłopaka.
- To...to straszne. Czemu ci się to stało? Usiądź... braciszku, ja... ja cię opatrzę. - powiedziała, zrywając rękaw własnej sukienki i rozdzierając go na prowizoryczne bandaże - Pomoc już jedzie, braciszku.
- Niech się spieszą! - krzyknęła rozkazująco do Sabiny.
__________________ Konto zawieszone. |