Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2017, 00:44   #66
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Remo podjechał po mieszkanie Ann taksówką. Wystroił się w garniak, pozostał także przy swoim wyglądzie, z nadzieją, że nie będzie to kolejne spotkanie traktowane niczym praca. W trakcie jazdy miał chwilę, aby przeczytać maila od Waltera, marszcząc brwi przy każdym kolejnym zdaniu. O co chodziło tej kobiecie?
"Z jakiej okazji spotkałeś wcześniej tą Wierzbovky? Wiesz coś o niej więcej oprócz tych kłopotów, o których wspominałeś? To nie jest list prowadzącej śledztwo detektyw. Sam nie wiem co to jest, ale bez wątpienia kompletna, nie trzymająca się kupy bzdura. Powinna dobrze wiedzieć, że nie jest w stanie nic wymóc."
Taksówka w międzyczasie zatrzymała się pod blokiem, posłał więc sygnał do Ann, płacąc i wychodząc z samochodu.
Ann nie kazała na siebie czekać. Chwilę później, ubrana w tę samą, stonowaną szarosrebrną suknię co wczoraj na spotkaniu z rodzicami, wyszła przed dom w towarzystwie Dru, który ponownie pełnił rolę kierowcy.
- To zabawne jechać na osiedle gdzie się wychowałam w charakterze gościa. - Powiedziała do Remo, gdy tylko usiedli na tylnym siedzeniu samochodu. - Jak ci minął dzień, bo mój okazał się w sumie całkiem spokojny. Robert wyjechał z NYC bez przeszkód, więc mamy go z głowy. Zaczęłam tworzyć wstępny schemat prac na których mogła się opierać SI w znanych nam przypadkach, ale to dość trudne, bo najwyraźniej czerpała ze wszystkiego po trochu bez ładu i składu.
Dru ruszył, a Remo otrzymał wiadomość zwrotną od Waltera.
"To było jakiś czas temu, jak pomagaliśmy Ferro przy sprawie gościa hakującego androidy i zabijającego za ich pomocą. Widziałem ją przelotnie, wtedy pracowała razem z Ferro. Nie znam kobiety. Ten jej mail wygląda jak pisany pod wpływem zbyt dużych emocji wywołanych ostatnimi wydarzeniami. Ja bym tak to potraktował, ale reakcję zostawiam tobie. Ode mnie nic nie potrzebuje najwyraźniej."

- Może uratowałem dwójkę ludzi, może nie. Niewiele się dowiedziałem, a wyprawa do cyborga okazała się stratą czasu - Kye odpowiedział czytając w międzyczasie wiadomość od Deezera. Nie odpisywał mu już, wszystko było jasne. - Poza tym Oro śledził dwie nastoletnie Azjatki-bliźniaczki, w kieckach odkrywających tyłki, tak naprawdę mogące być gejami-tranwestytami starszymi ode mnie, a niejaka detektyw Wierzbovsky szukała mnie poprzez Waltera - pokazał dziewczynie przekierowanego przez kumpla maila. Ton głosu sugerował, że tak z połowa dnia była irracjonalna i czas dało się spożytkować znacznie lepiej. Na przykład gapiąc się na przesypujący się w klepsydrze piasek.
- Taaa. Rozmawiałam z tą kobietą. Już wtedy próbowała sugerować, że skoro znam się na robieniu bomb, to może mnie oskarżyć o wysadzenie w powietrze policjantów prowadzących sprawę Amandy. Zupełnie irracjonalne. Dlaczego niby miałabym to robić? - Ann wzruszyła ramionami czytając wiadomość. - Mogę tę wiadomość przesłać naszemu rodzinnemu prawnikowi? Jak policjantka będzie dalej próbowała podążać w tym kierunku, dobierze się jej do skóry.
- Nie, zostaw panią detektyw dopóki faktycznie czegoś nie zrobi. Wtedy firmowi prawnicy przypomną jej, że prawo obowiązuje ją w pierwszej kolejności - Remo zamknął wiadomość, nie przejęty w żaden sposób jej treścią. - Może jeszcze jej odpiszę. Bywam ciekawską istotą - uśmiechnął się.
- Jak uważasz. - Azjatka wzruszyła ramionami. Tak naprawdę niezbyt przejmowała się detektyw Wierzbowski. Jej groźby były bardziej śmieszne niż wkurzające. Zwłaszcza kiedy czytało się jej maila do Waltera. W sumie było to trochę jak rozpaczliwy skowyt o pomoc. Pytanie które należało sobie zadać brzmiało: Do jakiego stopnia można jej zaufać. - Sugerowałam jej by pozwoliła ci na wgląd w zapisy z oprogramowania Alexa. Możesz jej podsunąć, że to byłby doskonały sposób na okazanie dobrej woli i początek owocnej współpracy.
- Zobaczymy co z tej rozmowy wyniknie - podsumował Kye, przechodząc do ciekawszych tematów.


***


Entuzjazm i normalność córki burmistrza rozbawiły Remo. Przywitał się z Daniellsem i jego żoną w naturalny sposób. Przez te lata w korpo przywykł do grubych szych i doskonale wiedział, że mocno się od innych ludzi nie różnią.
- Whisky z lodem, przyda mi się po ostatnich dniach - uśmiechnął się i zerknął na Ann. - Nie przyszliśmy tu po nagrodę, panie Daniells. Ja osobiście mam ochotę na przyjemny wieczór spędzony przy w miarę przyjemnej rozmowie.
- Zdecydowanie tak. - Przytaknęła mu Ann. - Choć miałabym jednak pewna prośbę. - Dziewczyna popatrzyła uważnie na burmistrza. - Czy mógłby nam pan zapewnić możliwość rozmowy z porywaczami Trishy?
Żona burmistrza usiadła na kanapie, kiedy jej mąż nalewał trunków wyciągniętych z barku. Sobie także nalał Whisky, Sabrinie wina. Ann jej ulubiony drink, czyli daiquiri. Trisha rozsiadła się w fotelu.
- Czemu chcesz z nimi rozmawiać? - to ona pierwsza spytała Azjatkę. Wyraźnie przeszedł przez nią nieprzyjemny dreszcz na to wspomnienie.
- Obaj są w areszcie. Nie widzę problemu z upoważnieniami, ale moja córka zadała dobre pytanie, pomimo swojej bezpośredniości. Ma to coś wspólnego z atakiem na was sprzed kilku dni? Dowiedziałem się o tym kiedy pytałem policję o waszą tożsamość - Daniells dorzucił w ramach wyjaśnienia.
- Owszem, chciałabym się dowiedzieć czy to nie ta sama grupa, która zorganizowała napad na nas. - Przytaknęła Ann. To było proste wyjaśnienie i w sumie nie do końca mijała się w tym momencie z prawdą. - W pierwszej chwili, kiedy zgasły światła w budynku, myślałam, że to kolejna próba dopadnięcia nas. - Uśmiechnęła się lekko zmieszana. - Mam trochę paranoiczną naturę, ale w sumie bardziej pomaga mi to w życiu niż cokolwiek utrudnia. Zawsze jestem przygotowana na najgorsze.
- Od wczoraj i ja mam podobnie - odezwała się Trisha, podwijając kolana pod brodę na swoim fotelu. Wydawała się zupełnie nie zmieszana strojem i zachowaniem pozostałych, sama pozostając w swobodnej pozie i stroju. - Wyszłam z domu tylko raz, na badania kontrolne. Brrr. Nie chciałabym tak ciągle oglądać się za siebie…

Burmistrz także usiadł, obok swojej żony.
- Obawiam się, że sam jestem trochę winny tego wydarzenia. Przy tym wszystkim wokół chciałem, aby moja córka żyła jak inni w tym mieście. Bez dodatkowej ochrony, w normalnym budynku - westchnął.
- I może znalazła sobie jakiś przyjaciół w tym mieście - dodała Sabrina, słabo uśmiechając się do córki, która jakby zapadła się bardziej w fotel.
- Po tym co się stało, mój ojciec przydzielił mi ochroniarza, ale mam nadzieję, że to tylko tymczasowa sytuacja. - Ann mrugnęła do dziewczyny. - Straszny z niego drętwus.
Trisha zachichotała.
- Ja swoich lubiłam zabierać na długie zakupy. Te przebieralnie i łazienki w centrach doprowadzały ich do szału, chociaż twarze zawsze mieli takie poważne.
- Czy wiadomo już, co jest powodem tego ostatniego zamieszania? Powiem szczerze, że wolałbym nie przeżywać jeszcze raz tego samego co w piątek wieczorem - Remo skorzystał z okazji, aby wybadać ile wie władza. - Mam trochę w głowie i do niedoszłych porywaczy doszedł jeszcze atak na elektronikę... - wziął łyk whisky.
- Zapewniono mnie, że tym razem problem elektronicznych ataków został rozwiązany - Reese odpowiedział bez przekonania. - To nie pierwsze takie zapewnienia. Podobno ktoś rozmieszczał nadajniki po całym mieście lub kontrolery przejmujące inne nadajniki. I wysyłał tym scrackowany sygnał, cokolwiek by to nie znaczyło. Zniszczono podobno anteny nadawcze i sporo sprzętu, ale nikt mi nie potrafił obiecać, że nie zostaną umieszczone nowe - burmistrz westchnął, biorąc łyk swojego drinka.
- Często powtarzam mężowi, że jego idealizm go wykończy - dodała Sabrina z lekkim uśmiechem i spojrzeniem w stronę Reesa. - On naprawdę stara się wierzyć w to wszystko co opowiadają mu ci wijący się pod jego spojrzeniem ludzie. Policja zapewnia, że w ciągu kilku dni rozbroi i uspokoi cały Bronx, a on ciągle ma nadzieję, że właśnie tak będzie…
- Jak mam być szczery, to ten optymizm mógł być głównym powodem zwycięstwa w wyborach - Remo wyszczerzył białe zęby w uśmiechu. - Ja tam nie mam nic przeciwko, pesymizm nigdy nikomu nie pomógł. Rozumiem, że nie złapano tych ludzi od nadajników - Kye zerknął na Ann, zastanawiając się ile powiedzieć burmistrzowi i jego rodzinie. - A co z tymi od porwań? Policja dowiedziała się czegoś przydatnego?
 
Widz jest offline