Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2017, 14:50   #68
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Powszechnie wiadomo było jak ciepłymi uczuciami Mik darzy Rose Basri.
- Spędziliśmy cudowny weekend na Florydzie - odpowiedział na pytanie Azjatki rozmarzonym tonem, kładąc dłoń na dłoni Psyche i posyłając jej całusa ponad blatem stołu. - Prawda, skarbie? Plaża, surfing, drinki.... Chyba nawet trochę się opaliłem - dodał, paroma kliknięciami na holo przyciemniając lekko odcień skóry pokrywającej jego nową twarz, w każdym razie tam, gdzie nie pokrywały jej wciąż opatrunki.
- Pyszne hamburgery, mocno wysmażone… - dodała Marlene, uśmiechając się szeroko. Szybko spoważniała. - Nasze poszukiwania zawęziliśmy do szefa Free Souls. Mamy nowe informacje, w tym miejsce godne sprawdzenia. Chętnie na początek wysłuchamy o sytuacji w dzielnicy.
- Żarty nie są wskazane, sytuacja jest poważna - odparła Rose niewzruszonym tonem. - Meatboy się nie pokazał. Jin i Han trzymają kontrolę nad tym co dzieje się w centrum ich rejonu, ale obrzeża się zapadają. Obecnie głównie tam, gdzie działał Meatboy i teraz atakują BloodBoys. Moim zdaniem największym problemem jest morale, jego brak dokładniej. Wczoraj odpuścili, dziś znowu nasilili starania nad odebraniem ludzi i terenu The Rustlers.
- Wczoraj byli zajęci nami - rzekł Maroldo. - Próbowali mnie porwać a potem porwali moją przyjaciółkę. Zadyma w Mount Vernon to też my. Więc myślę, że możesz powiedzieć Jinowi, że angażujemy siły wroga, czy coś. Rustlersi nie natknęli się czasem podczas walk na cyborgów? Znaczy się takich bardziej przypominające androidy a nie cyberpunków z Bloodboys?
- Wykorzystują właściwie innych ludzi od tych gangów, które przekabacili? - Psyche spytała sceptycznym tonem. - Wygrywają, podejrzewam więc, że nie. Potrzebujemy zwycięstwa, zgadza się? Zróbmy więc coś głośnego. Zdobyliśmy wtyki zarówno u BloodBoys jak i gangów na wschodzie. To będzie na zyskanie czasu, bowiem ciągle potrzebujemy czasu na odkrycie kto stoi za Free Souls.
- Nic mi nie wiadomo o cyborgach, ataki przeprowadzane są przez zwykłych pionków z innych gangów. Wszyscy ważni siedzą jednakże cicho, to samo poradziłam Jinowi. W dzielnicy ktoś poluje. Zginęło lub zaginęło kilku istotnych członków gangu - Rose nie okazała przy tym szczególnych emocji. - Moje powiązanie z Jinem również może nie być już tajemnicą. Na pewno potrzebne jest ogólne zgromadzenie The Rustlers i reorganizacja, ktoś jednakże musiałby zapewnić bezpieczne miejsce i ochronę. Wiemy doskonale, że sami nie dadzą rady. Jedna akcja to za mało - jej oczy spoczęły na Psyche. - Chyba, że potrzebujecie tylko jednego dnia. Wkrótce The Rustlers przestaną się liczyć, a to oznacza porażkę naszego zadania.
Mik w skupieniu masował kwadratową szczękę.
- Możemy zapewnić ochronę zgromadzenia. - powiedział po namyśle. - Alan przydzielił nam oddział specjalny. Potrzebne będzie tylko miejsce, którego nie da się zaatakować z zaskoczenia, gdzieś na uboczu, gdzie będziemy mogli użyć ciężkiej broni. Najlepiej opuszczona hala fabryczna, jest ich trochę na Hunts Point. Jak tylko Jin roześle wici, zainstalujemy na miejscu kamery z filtrami do wykrywania holomasek i jak ktoś podejrzany się będzie kręcił to go zgarniemy. Przed samym zebraniem sprawdzimy miejscówkę sapersko a w drzwiach zainstalujemy skaner. Ochrona będzie sprawiała wrażenie słabej. Jeśli ktoś zdradzi i wrogowie zaatakują to sami wpadną w naszą pułapkę.
- Moim zdaniem można posunąć się jeszcze dalej - Psyche poszła za rozumowaniem Mika. - Prawdziwe wieści o spotkaniu przekazać w najbardziej zaufany sposób w ostatniej chwili. Wcześniej rozpuścić informacje odrobinę mniej jawnie, na przykład za pomocą holofonów. Jeśli się nie mylimy, wiadomości zostaną przejęte. To drugie miejsce będzie miało ogromną szansę być zaatakowane, co dawałoby nam dużą szansę na dobrą pułapkę. Tylko jak sprawić, żeby nie złapały się w nią same płotki?
- Możecie to zorganizować. Tutejsi wskażą nam miejsce, dobrze znają okolicę. Odnośnie pułapki, to wasza rola, ja się na tym nie znam. Obawiam się jednak, że to spotkanie może nie przynieść odpowiedniego efektu. Pracuję nad Jinem, ale to ciągle nie jest typ prawdziwego przywódcy - Basri mówiła ciągle tym samym cichym, opanowanym, nudnym głosem. - Panie Maroldo, przebywał pan przy Meatboyu i jego ludziach. Warto byłoby do nich dotrzeć i dowiedzieć się co o tym myślą. Jeśli ich lider się nie ujawni, to oni również stracą.
Rose nie ułatwiała i Psyche zabębniła palcami o stół, bardziej w zamyśleniu niż irytacji.
- Meatboy nie chce przejść na swoje? - zapytała nikogo konkretnie. - Lub naprawdę nie żyje. Wtedy moglibyśmy go… wskrzesić. Skoro The Rustlers potrzebują silnego przywódcy, dajmy im go. W jeden dzień da się ucharakteryzować każdego.
Mik prychnął i pokręcił głową.
- Póki by milczał byłoby ok. Wygląd i głos da się podrobić, stylu mówienia i pamięci… ni chuja. Nikt kto go lepiej znał nie dałby się nabrać… chyba, że pojawiłby się tylko na chwilę, żeby pomachać, no ale kurwa, Meatboy to nie papież. Albo gdyby udawałby go właśnie ktoś kto go dobrze znał. Z jego ludzi znamy BigJ-a i Alecto, ale są niepewni. Przestawali z Jay-L-em, który potem zdradził, chociaż nie pracował dla Free Souls a działał na własny rachunek. Ale gdyby chcieli się spotkać to czemu nie, można ich wybadać. Mam ich numery.
- Niewiele osób znało Meatboya dobrze i osobiście - Psyche nawiązała jeszcze do słów Mika. - Może nie jest papieżem, lecz jego pojawienie się może mieć duże znaczenie. Wystarczy przekonać ludzi, że on żyje i wydaje rozkazy. I wydać im rozkazy w ich imieniu.
- To jak to zrobicie to nie moja sprawa - Rose wzięła łyczek wody. - Ja uzależnię The Rustlers od naszego zleceniodawcy, wy musicie sprawić, żeby wygrali wojnę z Jinem jako prawdziwym, nawet zakulisowym przywódcą.

Chciała dodać coś jeszcze, ale do środka wpadł młody Azjata. Przepuszczono go, więc był kimś znanym tutejszym. I miał wieści.
- Gliny weszły do dzielnicy! Robią czystki! Trochę im zejdzie, nie wiadomo jeszcze czego dokładnie szukają i kogo zabierają, ale będzie nieprzyjemnie! - wykrztusił z siebie na jednym wydechu.
Mik nie był zaskoczony, to zapowiadało się już od paru dni.
- To się świetnie składa - powiedział spokojnie. - Wszyscy będą musieli się przyczaić, gliny kupią nam trochę czasu.
The Rustlers nie działali od dziś, mieli dziesiątki kryjówek i skrytek a większość ich członków, zwłaszcza wyżej postawionych, działała pod przykrywką legalnych interesów i nie była poszukiwana.
- To ułatwi nam też organizację spotkania - dodał Maroldo.
- Miejmy nadzieję - Psyche nie była taka pewna. - Jak kryjówki są znane władcy marionetek, to będzie mógł wyłapywać The Rustlers jednego po drugim za pomocą swoich tajnych psów gończych. Powinniśmy się pospieszyć z tym spotkaniem, a Jin lepiej zabezpieczyć swoich ludzi. I samego siebie. Potrzebujecie bardziej… skutecznych ochroniarzy? - spytała Rose.
- Przeciwko ludziom ochrona Jina wydaje się sprawować dobrze. Skoro jednak wspomnieliście o cyborgach, przydałoby się byście chronili lepiej swój najcenniejszy atut w The Rustlers - na wargach kobiety pojawił się mały uśmiech. Młody Azjata wybiegł już z Sonomy, biegnąc przekazywać wieści dalej.
- Czyli ciebie. - uśmiechnął się Mik. - Najlepszą obroną jest atak, Rose. Musimy działać a niańcząc ciebie niczego nie zdziałamy. Pilnuj się i miej ukryty nadajnik GPS. Tymczasem niech Jin wyznaczy miejsce i czas spotkania. Ustalmy szyfr na holo. Nazwy ulicy nie obejdziemy, ale numer budynku podajmy o 5 numerów wyższy niż faktyczny a czas późniejszy o 5 godzin niż faktyczny, key?
Rose uśmiechnęła do Mika tak, jak matki uśmiechają się do swoich młodych dzieci, które palnęły jakąś głupotę, ale są z niej bardzo dumni.
- Nie, nie zgadzam się na takie ustalenia - powiedziała po prostu. - Atak wam na razie nie wychodził, a ja jestem jedyną, która osiągnęła jakieś sukcesy w naszym zadaniu. Zaczynam rozumieć tę grupę. Oni mają własne sposoby komunikacji i takie będą znacznie lepsze.
Wyjęła z torebki długopis i małą karteczkę, na której zapisała trochę cyfr.
- To szyfr. Otrzymacie zdalnie współrzędne miejsca spotkania, należy je odszyfrować za pomocą tych cyfr. Najlepiej zapamiętajcie je i zniszczcie. Fałszywą informację można rozprzestrzenić tak jak sugerujesz.
- Key - zgodził się. - Aha, przekaż Jinowi to, czego się dowiedzieliśmy. Nie wiem czy uwierzy, bo nawet dla nas to brzmi jak szaleństwo, ale dowody są mocne.
Dokładnie (bo miał to zapisane w elektronicznej pamięci) powtórzył Basri ustalenia Remo.
- Zbawiciel to najprawdopodobniej uwarunkowany człowiek, który kiedyś nazywał się Manuel Navarro - dodał. - Co więcej, wciąż są porywani i warunkowani z pomocą wszczepów kolejni ludzie. Dzieci, netrunnerzy i inni, chałupniczymi metodami przerabiani na bojowe cyborgi o krótkim terminie ważności. Gdzieś na terenie Free Souls musi być podziemne laboratorium, w którym to się odbywa. Musimy je odnaleźć.
- Porozmawiam z Jinem. Zna te okolice dobrze i przez jego ręce przechodziły wszystkie transakcje The Rustlers i podległych gangów - Rose powiedziała po chwili zastanowienia. - Powinien zasugerować miejsca, które by się do tego nadały.
- Zapytaj go też o to miejsce - Psyche wskazała Basri adres fabryki, do której porwano Mika. - Może jest już wyczyszczona, może nie. Jeśli kieruje tym sztuczna inteligencja to może być różnie. Niech Jin poda też drugi adres, na zasadzkę. Taki, którego nie żal będzie zniszczyć. Niech pokręcą się tam też jego ludzie. My w tym czasie spróbujemy skontaktować się z grupą Meatboya.
- Czekamy jeszcze na dane, które Remo wyciągnął z netrunnerów i teraz rozszyfrowuje - dodał Maroldo. - Niech Jin popyta czy ktoś kupował w ciągu ostatnich miesięcy duże ilości wszczepów i wyposażenia ripperdoków. Zbawiciel zaopatruje się teraz pewnie u Bloodboys, ale zanim się ujawnił musiał już mieć przygotowany lab. Rustlersi też trochę siedzieli w tym biznesie, z tego co pamiętam. My sprawdzimy legalne źródła.
Rose skinęła głową, notując sobie wszystko w pamięci.
- Zapytam. Pamiętajcie, że musimy się spieszyć. Pozycja wybranego przez nas gangu bardzo szybko traci. Jestem przekonana, że mogę wpłynąć na decyzje Jina i nim pokierować, ale muszę przebywać z nim ciągle, by mój wpływ nie zmalał. Do tej pory wasze poczyniania były zbyt opieszałe lub skupiały się w zupełnie złym miejscu.
Mik głośno westchnął.
- Setki Rustlersów od tygodni próbuje dorwać Zbawiciela - powiedział. - W sprawie cudów pisz do świętego Mikołaja, ponoć koleś za parę dni będzie w mieście. My badamy kolejne tropy i z każdym dniem jesteśmy coraz bliżej. Pamiętaj, że to Free Souls są naszym celem a nie twój wpływ na Jina, chyba że wiążesz z nim jakieś osobiste ambicje, zostania nałożnicą szefa gangu, czy coś - dodał z naciskiem, zerkając porozumiewawczo na Psyche.
- Chyba żartujesz - obwieściła Basri zimnym tonem. - Naszym zadaniem jest przejęcie dzielnicy z pomocą tutejszego gangu. Drugim zadaniem jest Odlot. Czyżbyś zapomniał już wszystko z ostatnich kilku dni? Zbyt silny stres?
Rose plotła co jej ślina na język przyniosła a nie wiadomo czy Jin-Tieo nie uległ pokusie podsłuchania rozmowy swych nowych sojuszników.
Maroldo w ostatniej chwili powstrzymał odruch pacnięcia się w czoło. Zamiast tego przejechał dłonią po twarzy, której wyraz mówił wszystko.
- Aha, uwolniliśmy Laya Higgsa, szefa Kruków, którego złapaliśmy w piątek - zrezygnowany zmienił temat. - Czarnuch nie zmieni otwarcie stron, ale jest ambitny i niewidzialne zwierzchnictwo Zbawiciela mu ciąży na sercu. Może pomoże nam go dorwać, więc oficjalna wersja brzmi, że uciekł. To wszystko? Mamy sprawy do załatwienia, Kwiatuszku.
- Obawiam się, że to wszystko. Nasz sukces widzę w ciemnych barwach, z każdym twoim słowem ciemniejszych - Rose także nie ukrywała swojej niechęci do Mika.
- Nie ma potrzeby się prztykać, gramy w tej samej drużynie - Psyche uśmiechnęła się, słowa Basri wydawały się zupełnie nie wpływać na spokój kobiety. - Ty zajmuj się Jinem, my zrobimy resztę. Jak znajdziemy lidera Free Souls to reszta będzie kwestią czasu. Zostańmy każde przy swoim zadaniu i myślmy o sukcesie. To chyba koniec na razie? - zapytała, wstając.
Basri także wstała, skinęła krótko, sięgając do torebki i wyłączając urządzenie zagłuszające. Następnie skierowała się do wyjścia, a dwóch ochroniarzy podążyło za nią.
Mik pomachał jej na pożegnanie i podał kurtkę Marlene.

***

- Trzeba pomyśleć co dalej. Kontakt z ludźmi Meatboya? - spytała, gdy wyszli na zewnątrz.
Mik skinął głową.
- Napiszę do BigJ-a. Zaproponuję spotkanie w El-Chicanito. Muszę jeszcze odwiedzić kumpla-idiotę, który dał się złapać glinom, ale mogę potem.
Obejrzał się na Sonomę.
- Rose za bardzo ufa technologii. Są analogowe metody podsłuchiwania, na które zagłuszacz nie pomoże. Albo kamerka i program do odczytywania z ruchu warg.
- Albo ufa Jinowi - Psyche zaproponowała inny punkt widzenia, kierując się do motoru. - Jak zauważyłam, to jest już pewna, że owinęła go sobie wokół palca. My nie wiemy ile w tym prawdy, ale to nawet lepiej, jeśli się jej udało. Jin-Tieo wyglądał na łatwy cel. I nieporadny do prowadzenia wojny, co widać od razu.
Terenowy motocykl cyborga stał obok jej maszyny i Mik zatrzymał się przy nim, wyjmując z bagażnika szmatkę, by wytrzeć nią siedzenie z mokrego śniegu.
- Wiesz, The Rustlers, nawet bez przybudówek, to wielka firma - powiedział. - Setki ludzi. Do niedawna faktycznie rządzili terenem z milionem mieszkańców. Nikt nie oczekuje od Jina, że będzie biegał z kałachem, ma od tego poruczników. Może nie jest typem wodza, ale skoro zaszedł tak wysoko, musi mieć odpowiednie podejście do ludzi. A dzięki naszemu wsparciu ma teraz najlepiej uzbrojonych żołnierzy na dzielni.
Zabrzęczało holo i Mik pokazał Marlene wiadomośc od BigJ-a, na którą od razu odpisał.

"Co chcecie? Gliny w dzielnicy, mało czasu."
“Pogadać, nie na holo. Może być gdzie indziej. Daj znać jak będziecie mieli chwilę, key? Pozdr.”


- Na razie nie widziałam tych poruczników - tu Psyche pozostawała sceptyczna. - Z tego co już wiem to zna się na interesach, ale wojna to nie interes. Bez Meatboya, z popędliwym Hanem ciężko to wygrać. Poważnie myślę, że można by było pokombinować z przywróceniem do pełnej sprawności Meatboya, o ile coś mu jest a nie kombinuje na boku.
- Zgadzam się, Stalowa Siostro - kiwnał głową Maroldo. - Ale ustalić czy kombinuje będzie ciężko. Typ jest sprytniejszy niż wygląda.
Przyszła kolejna wiadomość od BigJ-a.

"Jak super pilne to możemy na 10pm, jak mniej to jutro o 6am."

- Jeśli nie masz innych planów na wieczór niż podwójna randka z gangusami to ja wolałbym załatwić to jeszcze dziś - Mik uśmiechnął się do Marlene w cieniu stłuczonej latarni.
- Zgadzam się, lepiej poczekać teraz te dwie godziny niż pojawiać się tu ponownie rano - Psyche zgodziła się. - Tylko o czym my z nimi pogadamy? “Hej, jak się ma Meatboy bo potrzebujemy go wykorzystać”? - usta Marlene uniosły się w słabym uśmiechu.
- Raczej: “Jak się ma Meatboy, bo martwimy się o naszych drogich sojuszników z The Rustlers, którzy potrzebują wodza z prawdziwego zdarzenia, którego moglibyśmy wspomóc informacjami i technologią”... czy coś w tym stylu. - wzruszył ramionami. - Poimprowizuje się, jak zawsze. A teraz chodź, pokażę ci naszą nową melinę. Musimy tam zostawić część arsenału, bo ostatnie czego nam teraz trzeba, to żeby przez tą obławę Alan musiał wyciągać nas z dołka. Mam nadzieję, że nie spuścili ze smyczy Gwardii Narodowej, bo te ćwoki tylko marzą o tym, żeby sobie legalnie postrzelać do czarnuchów. Czasami lepiej być białym.
Mik założył kask i wsiadł na motor. Nim ruszyli odpisał BigJ-owi:

“Czas to pieniądz i takie tam. Im szybciej pogadamy tym lepiej. ;)

Wyświetlił w rogu szyby kasku zapis wcześniejszej wymiany wiadomości głosowych z Alberto.
"Jak nic na ciebie nie mają to cię puszczą jeśli się sam nie wkopiesz a tymczasem spójrz na to tak: jesteś w najbezpieczniejszym miejscu jakie mógłbyś sobie wymarzyć i w dodatku kumple nie mogą mieć do ciebie pretensji, że nie pomagasz. Odwiedzę cię jak znajdę chwilkę to pogadamy, przywieźć ci tam coś?"
"Najbezpieczniejszym miejscu?! Stary, oni wsadzają kolesi z różnych gangów do jednej celi! I mnie razem z nimi. Oby mnie nikt nie rozpoznał. Przywieź dużo chusteczek. I klucz do celi."
"Wpadnę. Masz papugę czy ci załatwić? Nic im nie mów bez papugi."


Na ostatnie pytanie Silva nie odpowiedział, pewnie skończył mu się czas na korzystanie z holofonu. Ale pytanie było właściwie retoryczne, płotki jego pokroju nie miały własnych prawników. Mik miał lepsze pomysły na wydanie oszczędności, ale kumpel to kumpel. Znali się nie od dziś i wiedział, że Al odda co do grosza... jeśli będzie miał z czego. I jeśli nie pójdzie siedzieć. Mik znalazł w sieci adwokata z dobrymi opiniami i ze średniej półki cenowej. Służbowe konto kusiło, ale opłacił papugę z własnej kieszeni, dołączając do przelewu prośbę o szybką interwencję na 13 posterunku NYPD. Tyle mógł zrobić na dzisiaj, bo widzenie udało mu się umówić dopiero na dziesiątą rano.
Kolejny problem, jakby mało ich było na głowie.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 08-03-2017 o 14:53.
Bounty jest offline