Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2017, 12:30   #95
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
A moment of laxity spawns a lifetime of heresy.

Pierwszy dzień

Nie było czasu do stracenia. Ledwo co uporano się z pobitewnym burdelem i przeprowadzono demontaż bazy w kanionie, a drużyny już poszły w ruch. Kapitan Nikeos, zagadnięty przez Corteza, zgodził się udzielić wsparcia ekipie w nadchodzącym tygodniu.

Tygodniu, bowiem według wyliczeń Jednostki 13-A1 tyle czasu miały Jaguary na ogarnięcie nowej bazy, zwiadu i opracowanie nowej strategii po zdemaskowaniu przez Rathbone. J13 tyle czasu dawał też Istvanianom na podobne - na lizanie ran, przegrupowanie się i dostosowanie do możliwości "konkurencji".

Jednymi z pierwszych, którzy zaczęli działać, był Blackhole ze wsparciem kilku doświadczonych Brutali. Bez żadnych trudności zlokalizowali tranzyt narkotykowy Familii Rodriguez na jednej z mniejszych rzek Okręgu Centralnego. Owym ciekiem spływać miały barki, obstawiane przez łodzie patrolowe, w stronę Jeziora Kolonialnego. Tamże, za pośrednictwem dalszych kontaktów (szczególnie skorumpowanych funkcjonariuszy) "urobek" był przerzucany na orbitę, a stamtąd do odbiorców w Malfian Sub. Rodriguezy produkowały głównie Obscurę tańszego sortu, wciąż uzyskując pewien stały zysk ze swojego drobnego udziału w subsektorowym handlu. Aczkolwiek... nie tym razem. Po "wykolejeniu" transportu i przejęciu patrolowca przez Brutali, Rodriguezowie zostali mocno potrząśnięci. J13 obliczył, iż utracony transport stanowił około 15% miesięcznego obrotu Familii, nie licząc strat w ludziach i sprzęcie. Łatwość, z jakim Blackhole zamiótł konwój nie pozostawiała żadnych wątpliwości Markowi Rodriguez. Musiał współpracować. Tym razem na poważnie.

W międzyczasie, Valkiria przez większość dnia przeprowadzała oblot prowincji Interior na niskim pułapie, korzystając z pozyskanych map oraz skanów orbitalnych. Wreszcie, Cotant zlokalizował odpowiednią miejscówę pod nową bazę dla ekipy. Był to strzał w dziesiątkę - uśpiony wulkan. Aktywność tektoniczna była minimalna - acz wciąż obecna. Wraz z nietypowym składem chemicznym skał, rozległą siecią tuneli łączącą kilka całkiem pokaźnych grot, gęstością flory zewnętrznej i innymi czynnikami składało się to na praktyczną niewykrywalność jaskiniowej kryjówki. Valkiria bez problemu wlatywała do wnętrza komina i mieściła się w gardzieli, by osiąść na skalistym podłożu wewnątrz, będącym jednocześnie brzegiem stawu zajmującego środek krateru. Lądowanie tego typu było dłuższe, wymagało więcej paliwa i dobrego panowania nad sterami - jednak było możliwe, i praktyczne.
Oprócz "lądowiska", system tuneli łączył jeszcze dwie groty - z czego jedna była wystarczająco wielka na przyjęcie Chimery (jeśli poszerzyć tunel wjazdowy od strony jaskini z jeziorem) *oraz* obozowiska Jaguarów. Druga była dużo mniejsza i ciaśniejsza, położona dość blisko pierwszej. W sam raz na skład.
System tuneli nie był przesadnie rozbudowany. Z wodnej jaskini odchodziły dwie nitki - jedna prowadziła do dużej groty, druga gdzieś w okolice pod szczytem, do rozpadliny będącej pozostałością po stożku pasożytniczym. Z dużej groty odchodziły cztery tunele - po jednym do mniejszej i do wodnej, oraz dwa inne. Jeden schodził całkiem głęboko, kluczył, zwężał się. Wymagał czasu i zwinności grotołaza. Wychodził w totalnie zachwaszczone, zajebane dżunglowym syfem ściółkowisko w jakimś cholernym zadupiu świata. Dobry do ewakuacji, niekoniecznie do czegokolwiek innego. Drugi był dużo prostszy i szerszy, wychodził na półkę skalną gdzieś w połowie góry, z widokiem (i całkiem łatwym przejściem) na resztę łańcucha górsko-wzgórzowego. Gdyby nie niebezpieczne zejście do poziomu i rejonu pozwalającego na skomunikowanie ze światem, nadawałby się na "główną bramę" dla ludzi i motocykli.
Oprócz blokowania skanerów, voxów i auspexów (w obydwie strony) i bardzo wygodnego wnętrza, stożek miał trzy inne plusy. Pierwszy był oczywisty: dużo roślinności na zewnątrz i wewnątrz (mech, porosty, grzyby), i łączył się z drugim: woda wewnątrz wulkanu była wyjątkowo bogata w mikro i makroelementy. Oznaczało to, że Jaguary były całkowicie samowystarczalne jeśli chodziło o żywność. Ich bionika gastralna była w stanie strawić okoliczną florę, odcedzić i zneutralizować syfy oraz wyciągnąć wszystko co potrzeba (a nawet więcej) z dostępnej diety. Zapas wojskowych racji żywnościowych był teraz zbędny - mógł zostać składowany na inne czasy bądź przehandlowany. Smakowo i tak nie były lepsze niż żarcie z mchu i dżunglowej paproci. Trzeci plus był jednak jeszcze lepszy: głęboko w jaskiniach był jeden spory, bardzo intensywny wyziew, przez który pchało się gorąco i para z podziemnych wód termalnych. Mocne ciśnienie, olbrzymia temperatura. Jeśliby zmontować odpowiednią aparaturę, byłby to generator prądu. Z biegiem czasu mógłby nawet naładować akumulator do multilasera, co dawałoby ekipie całkowitą samowystarczalność energetyczną (przynajmniej jeśli chodziło o prąd elektryczny).
Cotant i Cortez natychmiast wzięli się do roboty, oczyszczając wnętrze z fauny i śmieci oraz mapując je. W następnych dniach, kiedy Cotant udał się na ponowne zwiady do Imperialnego Miasta, ekipa dalej kontynuowała roboty. Przenieśli cały swój sprzęt (Chimerę i motory składując na drugim brzegu kraterowego jeziora), rozłożyli się obozem w dużej grocie, założyli skład w małej, rozstawili fortyfikacje w grotach, tunelach i przy wyjściach, zmontowali antenę vox na szczycie wulkanu i pociągnęli doń gruby izolowany kabel łączący ją z vox-casterem. Przeprowadzali pieszy zwiad, mapowanie i patrole okolicy w promieniu dziesięciu kilometrów. Podczas gdy Cotant, Flavia i Matuzalem wykonywali długoterminowe zadania, reszta ekipy stopniowo włączała się do prac nad bazą. Durran przerobił zbędną maszynerię (w tym bezużyteczną już machinę do produkcji skałobetonu) na generator geotermalny oraz zrobił oświetlenie (głównie diody ewakuacyjne i wskazujące ścieżki oraz parę halogenów tu i ówdzie w dwóch grotach) i instalację elektryczną. Turbodiesel, wciąż złożony niemocą, miał wciąż sprawny umysł, więc rysował mapy i tworzył plany na wypadek obrony i ewakuacji. Cortez i Sejan patrolowali okolicę i tworzyli fortyfikacje - tak samej bazy, jak i przesieki bądź zasieki w okolicznych, "łatwych" podejściach do wulkanu.
Prace te trwały do końca tygodnia. Pod koniec siódmego dnia, baza była w pełni gotowa, logistyka (w tym źródła zasobów i linie komunikacyjne) ogarnięta, wszystkie materiały budowlane zużyte, a okolica przetrzepana i zabezpieczona.

To, że Jaguary znalazły tak dobrą kryjówkę, do tej pory nietkniętą ludzką ręką, było zbawienne. Ani chybi Bóg-Imperator zesłał im ów dar, ażeby oparli na nim swe strudzone ciała i umysły podczas polowania na heretyków.

Szersze Brutal Deluxe przeniosło swój "sklep" do terenów Dynastii Machenko / Departamento Munitorium. Przez następne dni zajęli się "kontrolą uszkodzeń" (jakby nazwali to marynarze), ogarnianiem burdelu i wykonywaniem żmudnej roboty dla Jaguarów - węszeniem na prowincji.

Kobal Aizdar otrzymał komunikat od Sejana. W ciągu paru godzin Pax Behemoth i zaszył się na skraju systemu, w obłoku Oorta, na tak zwanym "cichym biegu". Tak, jak się spodziewano, FAS-Fowcy wrzucili na luz kiedy Rogue Trader posłuchał ich ostrzeżeń. W sam raz, by ich prześwietlić - a szczególnie ich Kapitana Floty w nadchodzących dniach.

Drugi dzień

Wczesnym ranem, kiedy pierwsze promienie słońca padały na sfajczone, upstrzone wrakami pobojowisko wokół kanionu, Milicia Planetario Farcasta rozpoczęło swoją operację.

Siły, które wysłano do pacyfikacji kanionu, były pokaźne. Sztab miał raporty z niedawnej rzeźni, a i też znał szerszą reputację kompanii Brutal Deluxe. Do akcji posłano trzy pełne bataliony piechoty zmotoryzowanej. Ponad tysiąc pięćset żołnierzy, z czego nieco ponad tysiąc obstawiało teren i czekało w rezerwie, a trzecia część uderzyła na kanion z obydwu wlotów oraz urwisk.

Tego typu reakcja była do przewidzenia. Nawet jeśli BD było usankcjonowaną kompanią najemniczą ze szczytów rankingu Bractwa, usprawiedliwiona na Farcast jednym z najsolidniejszych kontraktów, a wyrżnięci napastnicy stanowili korowód kryminalistów, rebeliantów i innych męt społecznych, to jednak wciąż BD było zamieszane w ostatnie kryminalne/terrorystyczne wydarzenia, media oskarżały ich o stworzenie Oka Terroru, a ludzie mdleli ze strachu na samą myśl o "morderczych mercenari banditos". Rząd musiał zadziałać. Pokazać, że ma kontrolę, że to on stanowi o bezpieczeństwie obywateli, i tak dalej.

Dlatego Milicja teraz odwalała popisówę. Obyło się bez strat, bez aresztowań, bez nieprzyjemności, za to z "sukcesem" w sam raz dla rządowych mediów. Wszak Brutali dawno już w kanionie nie było. Rządowym zostawili tylko śmieci i puste, wypatroszone budynki.

I na tym rządowa obława się skończyła. El Kang pokazał się w telewizji, pogadał w radiu, zagonił sztabowców do roboty, postawił całe MP-F w stan gotowości. Niewiele więcej. Lwią część złych wydarzeń ostatnich dni przypisywał działalności EP i to na nich kierował gniew narodu.
Mimo to nie mógł zaprzeczyć, że ktoś prowadził na Farcast jakieś szemrane rozgrywki pod bokiem tak rządu, jak i rebelii.

Matuzalem już działał w Imperialnym Mieście, kontaktując się po raz drugi z Siemionem "Szlugiem" Kazikiem. Baron Kasballiki wydawał się być zadowolony z obrotu spraw - za cenę garstki przekupnych ludzi (których mógł bez problemu zastąpić - na brak rekrutów na Farcast Kasballica nie mogła narzekać) zidentyfikował i miał na widelcu zdrajcę Dvortsova. Nawet jego ukaranie było mało kosztowne - Szlug przyjął ofertę Matuzalema dotyczącą eliminacji Dvortsova. Przed końcem tygodnia na łeb Ivana miał spaść katowski topór.
Kwestia Amarantynowego Syndykatu była grubsza i nie tak paląca. Z "dyskusji" jaką obydwaj Agenci Tronu ze sobą przeprowadzili wynikło, że większość Jaguarów musiała się w ten temat zaangażować.
Matuzalem zdołał wywnioskować, że Kazikowi niespecjalnie spodoba się grzebanie Dvortsovowi w mózgu. Domagał się jego głowy. To mocno zawężało możliwości przesłuchania skurwiela. Ewentualne pojmanie bądź "ucieczka" krnąbrnego gangstera mogły doprowadzić do rozłamu między Jaguarami a Kasballicą.
Szlug wskazał również Matuzalemowi nową, dobrze zlokalizowaną miejscówę - tuż obok burdelu "Trzy Koła" na styku dzielnic, przy głównej arterii tranzytowej ImpCity. Służyła już kilkukrotnie za bazę wypadową dla Kasballican chcących utrzeć nosa lokalnym gangom z faweli. Wytrzymała też parę szturmów i strzelanin, w tym jedną z grupą pewnego nadgorliwego (a w następstwie, tragicznie zmarłego) oficera Carabinieri. Mógł ją Jaguraom odpalić w zamian za sojusz z Kasballicą przeciwko wspólnym wrogom. Dłuższy i szerszy sojusz, nie tylko kasację Dvortsova czy syndyckich dziur na wyżynach.

Przez następne dni, prócz przygotowywania się do włamu na dvortsovą melinę, Matuzalem sprawdził safehousy swoich podopiecznych. Tak, jak się spodziewano, wszystkie miejscówy były czyste. Było ich trzy: kontener "mieszkalny" we wschodnich favelas, ślepy i nieużywany od lat zaułek w miejskich kanałach po zachodniej stronie pod miejskim centrum oraz jakiś stary drewniany magazyn po rybach, również na zachodnim brzegu, przy przystani.

Miał też informacje o czterech pozamiejskich, które stanowiły: opuszczona sadyba przemytników na południowo-zachodnim brzegu Jeziora Kolonialnego, grota u zachodniego podnóża Terrańskiej Grani, stary magazyn w jednym z miasteczek na prowincji Exterior oraz stara przystań rybacka na brzegu rzeki w Interiorze. W związku z tym, że Akolici Matuzalema stworzyli te kryjówki po przybyciu na Farcast, nie było szans by Kadra Rathbone powiązała je z Jaguarami. W ostatniej z nich Blackhole ukrył zdobycznego PBRa.

Komórka "Posłaniec", osłaniana przez komórkę "Pechowiec" zajęła się sprawą infiltracji i wybadania Adeptus Ministorum na Farcast. Jak na razie wiadomo było, że miejska diecezja pozostawała w rękach Kościoła Peryferyjnego z Alactry, natomiast reszta planety podlegała wciąż pod auspicjami Missionaria Galaxia i

Trzeci dzień

Cotant, w "cywilnym" przebraniu handlarza bronią, dotarł wreszcie do Imperialnego Miasta. Miał zgoła inne zadanie - przeprowadzić zwiad kilku newralgicznych punktów związanych z rządem. Pierwszy był bardzo łatwy, mimo wielkiej wagi i solidnej obstawy. Była nim miejska rezydencja należąca do El Kanga. Wielopokoleniowy, wolnostojący, jednorodzinny dom rodu Durante. Drugim był Pałac Gubernatorski, siedziba rządu planetarnego oraz biur organizacji pod parasolem Adeptus Terra - potężna konstrukcja na wielkim placu i pośród ogrodów, utrzymana w Wysoko-Imperialnym stylu architektonicznym. Klasyka.

Po dwudniowej obserwacji mógł stwierdzić, że obydwa punkty były silnie obstawione przez doborową formację La Guardia. Okoliczne ulice były gęsto patrolowane przez piesze i samochodowe jednostki Carabinieri. Krytyczne punkty były zabarykadowane przez plutony zmechanizowanej piechoty MP-F, do kompletu z pojazdami BWP, najczęściej lekkimi i zwrotnymi Pachydermami. Rezydencja była nieużywana. Rodzina Durante ograniczała się do paru pociotków gdzieś poza miastem i samego El Kanga. Mimo to, była obstawiana przez zagon zabijaków, a służba utrzymywała nieruchomość w topowej kondycji. O Pałacu dużo powiedzieć nie mógł, prócz planetarnego standardu i znacznie zwiększonej ochronie.

Pod wieczór tego samego dnia, Valeria Flavia spróbowała zinfiltrować Pałac. Niestety, coś poszło nie tak. Ilość obstawy i częsta rotacja, ani chybi spowodowana ostatnimi wydarzeniami i paranoiczną obawą przed atakami EP, sprawiła, że nawet tak doświadczona skrytobójczyni jak Valeria musiała zostać zauważona - zdołała pokonać ogrody i większość placu. Niestety, przestrzeń była zbyt wielka i abo ktoś ją przyuważył (mimo szkolenia, ostrożności i sprzętu), albo została wykryta przez skanery. Musiała salwować się ucieczką. Skorzystała w tym celu z dywersji, jaką Cotant i Matuzalem przeprowadzili w dwóch innych miejscach jak tylko dowiedzieli się o fiasku, po czym zaszyła się w kryjówce w kanałach i przeczekała burzę.
Efektem tego było wręcz niemożebne wypchanie Pałacu i paru innych lokacji dzikimi tłumami przeczulonych strażników. Od tego momentu aż po wycofanie alarmu, żadna infiltracja, skrytobójstwa i zwiady nie wchodziły w rachubę w ważnych punktach Imperialnego Miasta, a i samo poruszanie się osób podejrzanych było bardzo ryzykowne.
Rzeczą oczywistą było, że nie udało się namierzyć ani Rathbone, ani Waldcroft.

Czwarty dzień

Prace konstruktorów i zwiadowców dalej trwały. Durran w pocie czoła współpracował z J13 w deszyfrowaniu i składaniu do kupy śmietnika, którym była tona danych wyciągniętych z pałacowych archiwów. Niemniej jednak znalazł czas na spreparowanie i puszczenie w medialny obieg bardzo chamskiej informacji, która przyjebała w Kadrę Rathbone tak mocno, jak tylko można było. Taśmy z nagraniami dostarczono ludziom z Kasballiki, którzy zajęli się ich umiejscowieniem w rządowych mediach. Oczywiście nie za darmo. Słono kosztowało to kufer Jaguarów.

Media pokazały twarze Rathbone i jej ludzi. Arcyheretyków, zdrajców Imperium i niemiłych Bogu-Imperatorowi. Ich lista przestępstw planetarnych i pozaplanetarnych była długa. Częściowo nawet prawdziwa. A jeszcze nakaz śmierci z nadania Inkwizycji był gwoździem do trumny.

Reakcja była do przewidzenia. Nawet jeśli Istvanianie mieli wtyki w mediach i w rządzie, to nie były one w stanie zablokować czegoś takiego. Na pewno natomiast takowe szpicle zaczęły się zastanawiać, czy nie lepiej - jak te szczury - spierdalać z tonącego okrętu. Tak czy inaczej, personalia i twarze Istvów były spalone. Od tej pory mogli działać jedynie incognito... I mogli ufać jedynie sobie samym.

Oliwy do ognia dolano za pomocą powiązania Kadry Rathbone i szerszej rzeszy Istvanian z ostatnimi wydarzeniami za pomocą trupów w mundurach na terenie Machenko i kanionu. Obarczono ich także winą za te wszystkie brutalne strzelaniny w Imperialnym Mieście oraz ostatnie zamachy (może poza skrytobójstwem Vasqueza, którym już chełpili się EP). W następnych dniach retoryka mediów i rządu przyjęła całkiem inny kurs. Nowych "heretyckich terrorystów" uznano za wrogów narodu. Sam El Kang obiecał rychłe wymierzenie im sprawiedliwości. Brutal Deluxe oczyszczono z zarzutów i zwrócono im prawo do korzystania z bazy w kanionie (co być może mogło się przydać w przyszłości). Nawet gniew Machenko nieco zmalał.

Medialna broń została wytrącona z łap Istvów i obrócona przeciw nim. Ich reputacja na Farcast została bezpowrotnie zszargana. Konserwatywne farcastańskie społeczeństwo w najlepszym przypadku uciekałoby przed nimi w podskokach, a w najgorszym aktywnie im przeciwdziałało. Znaczna część współpracowników zdecyduje się na dezercję bądź sprzedaż informacji. Oczywiście nikomu z nich się to nie uda - Rathbone'owcy nie są idiotami. Wytropią ich i zabiją, a reszcie zamkną mordę kasą, groźbami i szantażami. Niemniej jednak siatka zostanie mocno przetrzebiona, a lojalni agenci będą przez dłuższy czas zajęci patrzeniem na ręce "kolegów"... co dawało dużo przestrzeni oddechowej Jaguarom.

Piąty dzień
Wreszcie, po wielu żmudnych godzinach, Durranowi i J13 udało się ogarnąć dane. Mieli potężną listę nazwisk ludzi robiących we wszystkich rządowych organizacjach. Od skarbówki po MP-F.

Przekupieni bądź zaszantażowani przez Istvanian funkcjonariusze byli wszędzie. Wprawdzie Teslohm i Pistol kasowali wszystkie ślady powiązań, to robili to w pośpiechu i bez zacierania swoich własnych śladów. Niemądrze. Durran i J13 znali na wylot modus operandi obydwu hereteków. Wyraźnie widzieli kto i w jaki sposób kasował dane. Tym samym, Jaguary miały listę setek urzędasów, celników, pograniczników, poborców, żołnierzy i innych budżetowych, z którymi Istvy miały jakieś powiązania. El Kanga tam nie było... za to już Sybilla Guyet czy Rodrigo Gomez już tak.

Takowa lista puszczona do obiegu kangowej kliki oznaczałaby krwawą czystkę przeprowadzoną rękami władz. Ryzykowała jednak rozłamem. Opublikowanie było jeszcze gorsze - groziło totalnym rozpadem sił rządowych i buntem ludności. Natomiast na pojedyncze wyłapywanie szpicli własnymi rękoma Jaguary nie miały czasu.

Dane te były bardzo ostrym mieczem... o obosiecznej głowni. Należało ich używać rozważnie.

Natomiast z listów przewozowych zdobytych przez Corteza wynikało, iż Istvanianie skradli oryginał wydruku zapisu ze skanów jakiejś stacji meteorologicznej na północnej czapie polarnej. Co ciekawe, do listów załączony był raport ze śledztwa MP-F w sprawie pożaru, w którym zginęła obsada stacji, a cały sprzęt i dane spłonęły doszczętnie.
Skan dotyczył jednak nie tyle obserwacji meteorologicznych, co... prób deszyfracji jakichś koordynatów. Częściowo się to załodze stacji udało: nazwa raportu zawierała w sobie fragment kodu, który na pewno był zapisem zdeszyfrowanych koordynatów ulokowanych na planecie Farcast bądź w systemie gwiezdnym. Był to jednak tylko jeden fragment. Bez reszty nie dało rady wskazać miejsca. A tej reszty nie było w tych drukach.

Dalsza część układanki była w walizce o którą walczyli Dvortsov i Cantano. Podobny papier, tym razem ze stacji orbitalnej nad Farcast. Skan był przeprowadzony najwyraźniej nielegalnie, przez jednego z oficerów FAS-F. Nazwisko widniało na gównoliście... i należało do martwego. Oficer zginął w wypadku na stacji dwa dni po sporządzeniu raportu.
Kod z raportu idealnie pasował do tego z listów przewozowych. Wciąż jednak brakowało co najmniej dwóch podobnych partii, jeśli nie więcej.

Tego samego dnia Matuzalem i Kasballicanie przeprowadzili wyrok na Ivanie Dvortsovie i jego ludziach, którzy zaszyli się w hacjendzie na skraju ImpCity tuż po upubliczeniu smrodów Istvanian.

Szósty dzień
Opracowawszy plan działania na podstawie zebranych danych, Jaguary zajęły się sprawą Rodrigo Gomeza. I musiały się sprężać... oraz załatwić kwestię wrogości FAS-F wobec Rodu Aizdar definitywnie. Inaczej powrót Pax Behemoth mógłby spowodować orbitalną bitwę.

Po tej i po innych akcjach, członkowie Operacji Starscream zaczęli się zjeżdżać i zlatywać do wulkanicznej bazy, po drodze sprawdziwszy pozamiejskie kryjówki. Wydawały się być czyste i gotowe na awaryjne zamelinowanie, Akolici Matuzalema odwalili dobrą robotę z wyborem miejsców.

Siódmy dzień

Wreszcie przyszła długo wyczekiwana odpowiedź ze strony EP, którą Durran wychwycił na zakodowanej fali vox nadawanej przez niejakiego "Che". Przekaz pochodził od Pauliny Legrand. Nie szczędziła słów podziwu wobec działań "Pana Jonesa", "La Viudy" i reszty Brutali. Mieli się spotkać w umówionych koordynatach za sześć godzin.

Sejan z obstawą dotarł na miejsce, które było całkiem blisko, w Interiorze - może półtorej godziny jazdy Chimerą od wulkanu. Mieli czas, by sprawdzić teren. Oczywiście, nie byli sami. W okolicy byli już obserwatorzy z EP, natomiast MP-F zmobilizowało ze dwa plutony przepatrywaczy i właśnie pchało się w rejon spotkania. Przechwycili wiadomośc.

I EP, oczywiście, o tym wiedziało. Zastawili na rządowych zasadzkę, z której mało kto uszedł z życiem, zaś swoich Brutalnych znajomych (pod osłoną owej dywersji) poprowadzili do miejsca, gdzie czekała na nich skrytka z tubą, w której był pergamin zapisany garścią zdań.

Za dwa dni mieli spotkać się z "Szefową". Koordynaty miejsca były mniej więcej dwa kilosy w dół tej samej rzeki, gdzie była opuszczona przystań rybacka z ukrytym PBRem Blackhole'a. Mieli rozmawiać na temat "biznesowej propozycji" ze strony Ejército del Pueblo.

W nocy z dnia siódmego na ósmy, Pax Behemoth uruchomił pełną moc napędów, skierował się w stronę Farcast i ruszył w drogę powrotną. Tylko od wcześniejszej akcji przeciwko Gomezowi zależał los wielu ludzi na orbicie...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 10-03-2017 o 14:54. Powód: Justowanie.
Micas jest offline