Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2017, 19:38   #96
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Forget is to forgive... Forget nothing.

Sprawa nie była łatwa. Z jednej strony Przesłuchujący miał naprawdę wielką ochotę "przesłuchać" przekupnego porucznika Kasballiki, jednak kwestia stosunków z Szlugiem była na tyle ważna dla Matuzalema, że musiał rozważyć wszelkie za i przeciw.
Problemem była cała procedura. Jego astropatyczne zdolności wymagały zbliżenia się na niedużą odległość. Biorąc pod uwagę jak Ivan Dvortsov się musiał teraz pilnować oznaczało konieczność podejścia go w jakiejś prywatnej sytuacji, zneutralizowania i poświęcenia całej minuty na zrywanie kolejnych warstw umysłu. Wyjątkowo ciężkie do zrealizowania po cichu, szczególnie, że Kazik miał posłać także swoich silnorękich. Chodziło oczywiście o pokazówkę, ale inkwizycyjna paranoja Przesłuchującego mówiła mu, że może także chodzić o skontrolowanie sojusznika. Prościej rzecz ujmując, w warunkach w jakich miała się odbyć egzekucja pełne skanowanie umysłu odpadało. Szczególnie, że jakby się "wahał" to któryś z drabów Szluga prawie na pewno by sprzątnął Ivana. Nie daj Imperator, aby wydarzyło się to w trakcie skanowania umysłu - już kiedyś Matuzalem to przeżył. Pół biedy, jeżeli wydarzyło się to na "płyciźnie", szok był nieduży. Jednak na "głębinie" w momencie przekroczenia granicy podświadomości umierający człowiek swoim uciekającym w Pustkę umysłem i duszą mógł ostro zszargać psykerowi nerwy.
Był jednak sposób, aby móc coś wydobyć z Ivana szybko i na większą odległość. Niestety podstawowa technika telepatyczna nie pozwalała na kompleksowe przeglądanie pamięci ofiary. Był to półśrodek w tej sytuacji. Matuzalem nie lubił półśrodków. Jeszcze bardziej jednak nie lubił rezygnować z możliwości pozyskania nowych informacji.

Planował i szykował się do konfrontacji z niewiernym gangsterem. Chociaż jego towarzysze preferowali ładować naboje do magazynków przy pomocy maszynek, Matuzalem jako tradycjonalista robił to manualnie. Jak zwykle trzy ostatnie naboje, które miały wejść do magazynka podrzucał w powietrze, a potem starał się złapać jednym ruchem ręki.
Tym razem złapał wszystkie.
Wszystkie magazynki oznaczył odznakami pielgrzyma.
Imperator sprzyjał mu w tym zadaniu.



Audio-serwitor puścił następną płytę. Z nagłośnienia popłynęła spokojna rozleniwiająca muzyka. Ivanowi Dvortsovi nie mógł jednak się rozluźnić. Chodził drażliwy i znerwicowany. Co go podkusiło, aby przyjmować ofertę tamtego człowieka?
Ivan doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji jakie zostaną wobec niego wyciągnięte. Szlug był mądrym i bezwzględnym Baronem - do najwrażliwszych transakcji podchodził z najwyższą ostrożnością. Przykładem były deal'y z EP.
A tutaj okazuje się nagle, że tajemniczy klient Ivana jest poszukiwanym po całym Sektorze heretykiem i złoczyńcą z listem inkwizycyjnym na głowie. Ba! Dał się wynająć do ataku na ludzi z którymi Baron dobijał interesy. Usłyszał o tym od jednego ze swoich ludzi, którzy widzieli Brutali wtedy w barze Szluga. Niestety dowiedział się tego za późno, już po tym jak posłał swoich ludzi na rzeź.
Ogólnie rzecz biorąc... dla swojego szefa, a co za tym idzie dla Kasballiki stał się szkodliwy i wyjątkowo niewygodny.
Zwalisty wielkolud o bujnym, czarnym owłosieniu i gęstych wąsach padł na skórzany fotel. Szczęście w nieszczęściu że paru ludzi pozostało wobec niego lojalnych. Niestety dla ochrony swojego tyłka musiał wynająć paru najmów, aby go ochronili przez te kilka dni, które Titto, jego seniorita, potrzebowała na załatwienie im ucieczki na okręt floty systemowej. Potem z okrętu na statek handlowy i droga ku gwiazdom. Szanse na to były minimalne, ale ufał w szczęście. Swój pokój w kryjówce miał prawie wytapetowany złocistymi ikonami Imperatora i Imperialnych Świętych, ale ci jakoś wydawali się krzywo na niego teraz spoglądać. Pozostawała więc tylko Fortuna.
Myśl o ucieczce jednak znów podniosła mu ciśnienie. Zdawał sobie sprawę, że Titto nie tylko będzie musiała użyć wszystkich swoich kontaktów, ale też oddać temu i owemu. Nie chciał o tym myśleć. Titto była tylko jego, a teraz musiała dawać dupy, aby mogli przeżyć oboje.
Co za upokorzenie dumy aspirującego szlachcica Kasbaliki.
Tyle, że duma to najgorszy doradca, kiedy chodzi o przeżycie.

Ivan zaciągnął się cygarem. Musiał nabrać pewności siebie. Ta garstka ludzi, która przy nim została musi zobaczyć, że się nie boi. Chociażby po to, aby do końca myśleli, że wszystko jest w porządku. Aż do momentu, kiedy zostawi ich na pastwę losu. Ze swoim doświadczeniem powinien spokojnie na innej planecie rozkręcić własne interesy. Ale to był dalekosiężny plan. Teraz trzeba się było skupić na tym co jest tu i teraz.



Był już późny wieczór. W domostwach paliły się światła, z ogrodów dochodziły śpiewy, a powietrze pachniało kwiatami. Brukowaną drogą powoli toczyło się czarne jak noc auto.



Uważny obserwator szybko wyłapałby pewien ciekawy szczegół. Tam gdzie przejeżdżało czarne auto, milkła muzyka, a światła w domach gasły.
Auto zatrzymało się przed jedną z posesji. Ta nie wyróżniała się niczym od pozostałych - ot po prostu kolejne z wielu rozsianych w tej okolicy bogatych domostw. W akustycznym tle wieczoru szczęk zamka w drzwiach auta był niczym chrobot dwóch trących o siebie blach.

Z wnętrza wysiadło czterech mężczyzn ubranych w czarne ancugi. Na głowach mieli kapelusze, a spod ich rond widać było bardzo ponure miny. Jeden czekał z wciąż odpalonym autem. Kwartet ponurych panów powolnym krokiem ruszył do furtki hacjendy. W momencie kiedy pierwszy z nich wyciągnął dłoń, aby ją otworzyć z okien budynku otwarto ogień do przybyszów. Ci szybko przypadli do murku, dobyli spod marynarek pistolety maszynowe i odpowiedzieli ogniem. Garniak, który pozostał w aucie spokojnie słuchał muzyki, kiedy kule biły w kuloodporną karoserię.



Parę numerów dalej na dachu innej willi siedział obserwator - Gurki. Widział nadjeżdżające auto i chciał powiadomić już swojego szefa, Ivana, że jadą ludzie Pana Kazia, kiedy tamci zatrzymali się pod innym adresem. Biorąc pod uwagę, że gospodarze przywitali zabójców ogniem raczej nie był to przypadek.

- Kurwa... Prawie się zesrałem. - mruknął do siebie gangster.

O czarnych automobilach wz. Volga krążyły niestworzone legendy. Wszystkie miały jeden mianownik - kiedy czarne auto zaczynało krążyć po mieście, ludzie znikali. Mniej drastyczne historie mówiły o porwaniach i morderstwach. Te straszniejsze mówiły o kanibalach, handlu organami z cwaniakami z Officio Medicae i niesławnych łowcach skór. Pan Kazik miał ponoć na swoich usługach jedno takie makabryczne auto. Widząc jego załogę w akcji Gurki przełknął nerwowo ślinę.

Po chwili na dach wyległo paru najemników i Gonzo - lewa ręka Ivana.

- Co się odpierdala?

- Czarna Volga. - zameldował Gurki - Ale dzisiaj nie po nas.

- Nie pieprzy głupot, równie dobrze mogą potem przyjechać tutaj. Idę powiado...

Długa seria z broni maszynowej tuż przy budynku na dachu którego stali ostatecznie rozwiała wszelkie wątpliwości. Zaraz ktoś rzucił z poziomu gruntu na dach dwa granaty odłamkowe które eksplodowały zaraz po wylądowaniu. Szrapnele poszatkowały zebranych najemników i dwóch gangsterów. Nimi jednak nikt już się nie przejmował.

Grupa egzekutorów Kasballiki wykorzystała dywersję (i defakto załatwienie interesów z pewnymi nie wywiązującymi się ze swoich zobowiązań ludźmi), aby podkraść się do hacjendy w której ukrywał się niejaki Ivan Dvortsov. Ubrani w lekkie pancerze, kombinezony oraz kwieciste koszule, uzbrojeni w broń krótką i krótką maszynową wdarli się na teren w asyście dwóch ludzi w mundurach i pancerzach Brutal Deluxe. Systemy alarmowe nie zadziałały - jeden z Brutali przekradł się i uszkodził zasilanie sensorów mających informować ochronę o wtargnięciu.
Dalej wydarzenia już potoczyły się z górki.
Kasballikanie wbili się na żywioł. To nie były Czarne Garnitury, a zwykli silnoręcy. Szybcy i skuteczni, walący z gnatów bez opamiętania, gdy tylko kogoś zauważyli. Dowodził co prawda nimi jakiś pomniejszy szlachcic półświadka, ale wyróżniał się tylko cygarem w twarzy, dobrymi okularami przeciwsłonecznymi oraz niewyraźną mową (nie zwykł wyjmować z ust cygara, kiedy mówił).

Ofensywa Kasballikan utknęła dość szybko. Najmici i gangerzy Ivana przyszykowali się na ewentualny szturm. Gdy tylko minęło zaskoczenie pochowali się za osłonami - ciężkimi meblami, workami z piachem, schodkami, flak-dyktą i kolumnami gęsto ostrzeliwując się. U lojalnych Panu Kaziowi drabów uruchomiły się instynkty samozachowawcze i poczynili podobnie, szczególnie że paru z nich już zdążyło zaliczyć śmiertelne zatrucie ołowiem, o które zdążyli już przyprawić kilku obrońców posiadłości.

Schowany za węgłem obszernej willi Jose sprawdził magazynek do swojego karabinu i zaklął. Wywalił resztę naboi w jakiegoś flankowanego przez siebie skurwiela chowającego się za wielką donicą z palmą. Takie życie najemnika. Nie ważne o co się strzelają ważne że dostaje za to gelty. Jose sięgnął po następny magazynek z ładownicy.

- Czekaj, pomogę ci! - usłyszał tuż obok siebie.

W następnej chwili ktoś mu włożył mono-ostrze w twarz.
Cotant się nie pierdolił się w tańcu. Wyciągnął wielgachny wojskowy nóż z głowy najemnika. Szybko chwycił się elewacji i wspiął na pięterko. Na taras właśnie wybiegło paru ochroniarzy i mieli zamiar spuścić deszcz ołowiu na atakujących gangerów. Zrobili wielkie oczy na widok Jaguara.

- Uszanowanko, może wypruwanko?! - zawołał gromko i rzucił się na nich dobywając w locie drugiego ostrza.

Tnąc drabów komentował entuzjastycznym głosem swoje poczynania. Widok wesołego Brutala był jednak czymś czego jeden z nich nie wytrzymał. Najemnik zbrojny w handkanonę po prostu wyskoczył z tarasu spadając na parter prosto między ludzi Kazika. Szybko go wykończyli przy pomocy ołowiu.

Tymczasem na parterze cichcem i bokiem przemykał się Matuzalem. Nie wziął na tą akcję swojego normalnego stroju. Wolał, aby wszyscy wiedzieli kto zajął się Dvortsovem i z czyjej ręki zginął. Ochroniarzy, którzy wpadali na niego wykańczał kontrolowaną serią w żywotne organy lub w głowę. Astropata działał z automatu, bo był skupiony na czymś innym. Ich cel uciekał. Oczywiście nie główną bramą, ale przemieszczał się właśnie do zejścia do podziemnego tunelu. I skurczysyn był tak skupiony na ucieczce, że Przesłuchujący nie był w stanie prawie nic wyczytać ze spanikowanego umysłu. A przynajmniej nic na czym by mu zależało.
Najwyraźniej Imperator sprzyjał mu dzisiaj jeżeli chodziło o eliminację złych ludzi, a nie o grzebanie w ich mózgach.



Seria pocisków dużego kalibru z karabinku asasyna zamieniła ochroniarzy gangstera-renegata w ochłapy mięsa. Złapał ich akurat w wejściu do piwnicy znajdującym się pod schodami. Z półpiętra zeskoczył właśnie Cotant. Przeskoczył nad ciałami i susami pognał po schodach za Dvortsovem. Jak na złość wszyscy ludzie Ivana leżeli martwi lub dogorywali. Kasballikanie może nie byli jakoś doskonale wyszkoleni, ale mieli niesamowitą zdolność do wychwytywania błędów przeciwnika. I wykorzystywania ich do oporu. Więc kiedy tylko wróg się skapnął i rozkojarzył tym, że prócz gangerskich łachmytów w posesji jest też dwóch nadrębajłów, Kasballikanie rzucili się w brawurowym szturmie. Teraz szwędali się dwójkami dobijając rannych i szabrując co się dało. Ich dowódca w obstawie już lazł w kierunku piwnicy, z której właśnie wyrzucony został Ivan Dvortsov. Kawał byłego porucznika mafii wyglądał kiepsko krwawiąc z kilku niegroźnych, ale z pewnością upierdliwych ran. Na twarzy Szlachcica Kasballiki pojawił się szeroki uśmiech. Nie wyjmując cygara z ust przemówił niezbyt wyraźnie.

- Pozdrowienia od Siemiona Kazika, psie. - już wznosił jakiegoś cudacznego gnata.

Jednak Matuzalem poderwał z kabury słusznego kalibru pozłacaną handkanonę zdobioną religijnymi motywami. Wycelował prosto w twarz dowódcy drabów. Tymczasem Ivan próbował próbował się doczołgać sapiąc ciężko do leżącego obok bezpańskiego pistoletu maszynowego. Obstawa szlachcica od razu wzniosła swoją broń. Paru gangerów wynurzyło się z sąsiednich pomieszczeń, aby przyjść w sukurs swoim towarzyszom.

- O, co to to nie, mój drogi panie! - zawołał Cotant wkraczając na scenę - Wasz szef zakontraktował tego kutasiarza nam! I my sobie go zajebiemy jak nam się będzie... - tu przygwoździł do ziemi buciorem ledwie żywego gangera - ...kurwa, podobało!

Tamten powoli wyjął cygaro z uśmiechniętych ust i strzepnął popiół. Na jego twarzy odmalowywała się niezachwiana pewność siebie. Jednak nie kwapił się do dalszego działania.

- Strasznie się z tym pierdolicie, seniores. - rzekł.

- O nie... pierdolić, to będziecie wy... - odpowiedział wesoło Cotant dając leżącemu mężczyźnie kopa w łeb - ... swoje stare w dupę.

Szturmowiec podźwignął zamroczonego byłego gangera do klęczek... błysnęło ostrze.

- A póki co podziwiajcie jak kończą ci co zadzierają z Jaguarami. Bo to prawdziwy Brutalny Deluxe.


Wcześniej w trakcie przygotowań.

- Będziemy musieli działać z Kasbalikanami. Kazik wie kim jestem i na pewno nie chce, abym zrywał woale z umysłu Ivana. Musi wiedzieć o czymś co Szlug chce zachować dla siebie. Jego ludzie, będą na pewno nas obserwować, ale i tak spróbuję coś wysondować.

- Nie podoba mnie się to, no ale dobra. A czemu nie dorwać jakiejś prawej ręki Ivana? Nic nie było o prawych rękach.

- Hmmm... dobra myśl. Jeżeli Ivan czy jaki jego zastępca wejdzie pod lufy, nie będzie za bardzo możliwości zajrzeć mu w pamięć. Będzie trzeba odwalić teatrzyk. Spróbuję wleźć mu do głowy, a ty zajmiesz się jego pokazowym wykończeniem - zrób mu jakiś farcastiański krawat z jajec czy coś. Puść wodze fantazji.




Kasballikanie wzdrygnęli się na widok dzieła Kaarela, jakby ktoś ich przerzucił na lodowy świat. Ba. Nawet ich szef przestał się uśmiechać i wywalił cygaro gdzieś w cholerę. Oni też mieli dosyć brutalne metody pozbywania się wrogów. Pan Kazik bardzo cenił sobie sadystów z fantazją. No ale tu był jakiś lepszy pokaz egzotycznych sztuk z poza tego świata.

- No to chłopaki, jeżeli nie chcecie podzielić losu drogiego kolegi Ivana... to nie utrudniajcie nam pracy.

- A bywamy bardzo zestresowani... i drażliwi. Błogosławiony Haxtes nam świadkiem. - odezwał się w końcu Matuzalem - I wydaje mi się, że słychać już syreny Carabinierii. - dodał.

Na wspomnienie o służbach porządkowych gangerzy spojrzeli na Szlachcica Półświadka. Ten uśmiechnął się lekko. Podszedł do truchła i obszukał je z wyjątkową sprawnością. Zgarnął pozłacaną papierośnicę i parę innych bibelotów. Uśmiech poszerzył mu się już całkiem kiedy z przesiąkniętej krwią kieszeni wyjął złożony pict, który przedstawiał jakąś wyjątkowo urodziwą kobietę.

- Zwijamy się. - rzucił do swoich ludzi.

Kasballikanie pozłazili się z całej posesji. Wzięli swoich rannych i trupy i ruszyli w kierunku ogrodzenia. Zaatakowali z sąsiedniej parceli, której właściciele gdzieś wyjechali. Za nią czekały trzy taxi-busy, którymi tutaj przyjechali.

Wychodząc z byłej już kryjówki głupca, który śmiał im wejść w drogę Matuzalem kiwnął Kaarelowi.

+ Jedno trzeba przyznać... nawet z ostrzem w trzewiach, nie pisnął ani słowa. + wypowiedział telepatycznie do Cadianina.



Kaarel Cotant vs Kasballica
Stealth vs Awarness
24/70 vs 77/45
5 sukcesów vs 4 porażki
Cotant WINS!

Matuzalem vs Ivan Dvostrov (Telepatic Link)
Matuzalem: Baza 60, +10 Psy-focus, -10 power, +10 rzucanie na -1 PR = 70
Ivan Dvostrov: Baza 50, -20 bolesne zadawanie śmierci. = 30
41/70 vs 47/30
Dodatkowy test Matuzalema na SW -20
37/40
Wyrwanie 1 Sekretu.


 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 11-03-2017 o 23:08.
Stalowy jest offline