Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2017, 23:06   #54
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację



Drzwi wagonu zatrzasnęły się z głuchym trzaskiem. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Przerażone spojrzenia się skrzyżowały.
- Ktoś jest w stanie to wytłumaczyć? - zapytała piskliwym głosem Eleonor z obrzydzeniem spoglądając na dobijającego się do drzwi dżentelmena, który do niedawna nosił cylinder.
Przez kilka długich sekund nikt nie miał odwagi odpowiedzieć na to niepokojące pytanie.
Wtedy otworzyły się drzwi jednego z przedziałów.
- Witamy na pokładzie “ 9:15 do Liverpoolu”. - rzekł elegancki o około czterdziestoletni mężczyzna w idealnie dopasowanym garniturze. - Mamy obecnie małe opóźnienie, ale cóż… nie można mieć wszystkiego. Nazywam Randolph Alexis.

[MEDIA][/MEDIA]

Zapadła długa i bardzo wymowna cisza. Cała grupa znała to nazwisko. Przed nimi stał słynny okultysta, który jak wszystko na wskazywało zginął w katastrofie kolejowej w roku 1897.
- Proszę się nie bać. Za chwilę powinniśmy ruszyć w dalszą drogę.


Coś szarpnęło wagonami. Przeciągły gwizd lokomotywy rozległ się ponownie. Grymas zdziwienia przebiegł przez twarz hrabiego Zamoyskiego. Cały jego wysiłek poszedł na marne. Ktoś ponownie spiął cały skład. Choć może w obecnej sytuacji stanowiło to jakąś nadzieję dla wszystkich.

Pociąg ruszył, zostawiając w tyle zagubioną w czasie i przestrzeni, niewielką stacyjkę, a wraz z nią dawno martwych, ale wciąż jednak żywych pasażerów.
Wkrótce przestrzeń wypełnił rytmiczny stukot żelaznych kół.

- Zapraszam - powiedział sir Alexis, robiąc duży krok, aby przejść nad stertą ubrań i kości.
Widząc zdziwione miny swych gości znany okultysta tylko wzruszył ramionami i robiąc nad wyraz teatralną, niewinną minę wyjaśnił:
- Człowiek w końcu ma swoje potrzeby. Musi coś jeść, prawda?

George idąc za sir Alexisem zauważył coś niepokojącego. W stercie porozrzucanej garderoby dopatrzył złoty zegarek z dewizką . W oczy rzuciły mu się inicjały.
Czy to możliwe, żeby to była własność Alberta Alexisa? Mimo całej otaczającej go grozy, zimny dreszcz przebiegł mu po plecach. Człowiek mógł zaakceptować ożywione trupy, ale to… Nie, to nie może być prawda.


Wszyscy znaleźli się w przedziale numer cztery. Sir Alexis zamknął drzwi i klamkę obwiązał jedwabną szarfą z okultystycznymi symbolami wyszytymi złotą nitką.
- Nawet państwo sobie nie wyobrażają, jak się cieszę. - odezwał się w końcu Henry Stanley - W końcu żywi ludzie. To niebywałe, prawda?
Stanley uniósł dłoń i wykonał nią zamaszysty gest, niczym przewodnik pokazujący wycieczce jakiś wspaniały widok.
Za oknem roztaczał się doprawdy tyleż wspaniały, co przerażający widok.

Nieprzenikniona czerń rozciągała się, jak wzrokiem sięgnąć. Poprzetykana ona była tylko nielicznymi złotymi, migoczącymi punktami. Jedynie stukot żelaznych kół przypominał, że nadal znajdują się w pociągu. Pociąg wychylił się delikatnie w prawą stronę. Wtedy oczom wszystkich ukazała się mała i niewyobrażalnie odległą błękitna kula, wirująca w ciemności.
Wokół niej wiła się spiralnie srebrna nić, która z każdym okrążeniem oddalała się od niej.
- Prawda, że oszałamia? - zapytał sir Alexis.
Nikt nie odpowiedział. Wszyscy wpatrywali się w kosmiczną przestrzeń za oknem. Wszystko wskazywało na to, że przeklęty pociąg z piekła rodem, porusza się po orbicie okrążającej ich rodzimą Ziemię i z każdym okrążeniem oddalał się od niej..
Dobrze, że nikt nie wypowiedział tego zdania na głos. Brzmiało ono tak absurdalnie, że mogło budzić tylko uśmiech politowania. Jednak ku przerażeniu wszystkich było najszczerszą prawdą.
Fakty i obserwacje nie kłamały. Umysł bronił się przed tak niewyobrażalnym gwałtem na logice, prawach fizyki i fundamentach wszystkiego w co wierzyli i czego ich uczono.
Zbiorowa halucynacja trwała jednak w najlepsze.

- Wspaniały widok - skomentował sir Alexis - Wpatrywałem się w niego godzinami. Ba! Dniami całymi. Choć światła słonecznego tutaj nie uświadczysz. Wielu moich kolegów pewnie wiele by dało za ten widok. Ja już się napatrzyłem i teraz oddałbym wszystko, aby wrócić do domu. Skoro państwo tutaj przybyli, to moja teoria się potwierdza. Ucieczka stąd jest możliwa. I zapewne udałaby mi się już dawno temu, gdybym miał dostęp do mojej biblioteki lub chociaż tego cholernego notatnika. Jednak i bez tego powinniśmy dać radę. Z tego, co mówił mój nieodżałowany syn, to istnieje model tego pociągu. To za jego pomocą zapewne państwo przenieśli się tutaj. Ergo! Musimy zbudować taki sam model tylko tutaj. Gdy go uruchomimy powinnyśmy wrócić tam - sir Alexis wskazał dłonią na błękitną kulą wiszącą w czarnej przestrzeni.
- Model jest już nawet gotowy. Jednak coś jeszcze nie gra.
Na te słowa Henry Stanley pobladł i skrył twarz w dłoniach.
- To jedyne wyjście - kontynuował sir Alexis - Nie ma innego sposobu.
- Nie słuchajcie go! - krzyknął nagle Stanley - To szaleniec! Wariat! On potrzebuje bijącego serca! Żywego bijącego serca! Rozumiecie! Żywego bijącego serca, aby uruchomić swoją plugawą machinę.
- Ależ Henry, przecież się umawialiśmy. Prawda? Czemu mi to robisz?
W tym momencie sir Alexis sięgnął zza pazuchę marynarki i wyciągnął srebrnego colta. Gwałtownym ruchem złapał za przedramię Pauline, stojącą najbliżej niego i pociągnął ku sobie.
- Pani pójdzie ze mną! - krzyknął przystawiając lufę do skroni panny MacMoor.
Oczy sir Alexisa lśniły szaleńczym blaskiem. Blaskiem obłędu, fanatyzmu nie znającego granic i niezłomną determinacją.
- Jeszcze mi podziękujecie. Jedna skromna ofiara, a wszyscy będziemy mogli wrócić do domu. Zostańcie na miejscach, dobrze radzę.
Po tych słowach sir Alexis zaczął lewą ręką otwierać przedział.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 11-03-2017 o 13:12.
brody jest offline