Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2017, 14:49   #13
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Kiedy Gwendoline dostrzegła Roberta, poczuła miłe ciepło rozlewające się po jej ciele. Uśmiechnęła się na jego widok, a fala pięknych wspomnień nawiedziła jej umysł. Kiedy zaś poczuła ramiona Roberta obejmujące ją i mocno ściskające, nie mogła się powstrzymać i odwzajemniła ten gest. Oparła na moment głowę na ramieniu Roberta, przymknęła powieki i zanurzyła się w zapachu jego perfum. Nagle poczuła się, jakby oboje cofnęli się w czasie o jakieś dziesięć lat. Na krótki moment przestał istnieć hol hotelu, farbowana recepcjonistka całkowicie wyparowała, a ludzie zebrani w salonie kompletnie nie mieli znaczenia. Nawet rzeczy, które przed laty poróżniły tę dwójkę, jakby całkowicie się zatraciły w tym miłym geście. Gdy w końcu chwila ta dobiegła końca, Gwen miała okazję przyjrzeć się Woodwardowi. Jego twarz wciąż okalał twardy zarost, choć teraz lekko przypruszony w niektórych miejscach siwizną - co dodawało mu elegancji. Pojawiło się też kilka nowych zmarszczek. Wciąż jednak nosił okulary w grubych oprawkach i doskonale dopasowane garnitury do jego sylwetki. Niewiele więc zmienił się na przestrzeni tych lat, przynajmniej zewnętrznie.
- Przecież nie mogłam ci odmówić, Rob - odparła na jego słowa i nim się zorientowała, już poprawiała mu lekko przekrzywioną muszkę. Posłała mu lekko zakłopotany uśmiech. - Tak, w salonie czeka jeszcze czwórka ludzi.

Wkrótce wszyscy przenieśli się do przestronnego i całkiem dobrze urządzonego gabinetu Roberta. Co prawda nie był to w ogóle styl jaki Gwendoline preferowała, ale musiała przyznać, że było naprawdę przytulnie i z gustem. Zaczęła się nawet zastanawiać czy maczała w tym palce żona Roberta i gdzie właściwie się teraz znajdowała? Była bardzo ciekawa, jak wyglądała i kim była wybranka Woodwarda. Jakby sprowokowana tymi myślami, Gwen zwróciła uwagę na dłoń Roberta, na której palcu brakowało ślubnej obrączki. Rozwód? Śmierć? Nie spodziewała się tego, ale też przestała się interesować tematem, kiedy w ogóle dotarły ją słuchy o ślubie Woodwarda.
Następnie zwróciła swoją uwagę na twarz Roberta. Nie zauważyła tego wcześniej, bardzo możliwe, że przez słabe oświetlenie przy recepcji. Będąc jednak w gabinecie dostrzegła malujące się na obliczu Roberta zmęczenie i desperację. Jego oczy mówiły to samo. Sprawa, z którą dzwonił, musiała więc być bardzo poważna - Robert bowiem był człowiekiem silnym psychicznie, a coś najwidoczniej go wykańczało od tej strony.

Opowieść Roberta zaintrygowała Gwendoline. Nie wierzyła co prawda w nadprzyrodzone wątki, na pewno dało się je jakoś racjonalnie wytłumaczyć, jednak coś musiało być na rzeczy. Być może ktoś robił mu głupi kawał, a może faktycznie znalazł się konkurent, który chciał się go pozbyć z branży. Jakakolwiek była odpowiedź na to pytanie, wrodzona żądza poznania prawdy nie pozwalała Gwen opuścić hotelu. Poza tym przemierzyła spory kawał Stanów, by się dostać do Goodrest Inn, no i widok zmęczonego psychicznie Roberta przekonał ją ostatecznie do tego, by podjąć się tego śledztwa.
- Wes, to doskonały pomysł - stwierdziła, kiedy wysłuchała słów Taggarta. - Z chęcią udam się do miejscowej biblioteki. Dobrze byłoby też przejrzeć jakieś archiwalne wydania tutejszej gazety, o ile takową posiadacie.
Pomyślała też, że w tym momencie bardzo jej się przyda towarzystwo innego mężczyzny niż Roberta. Wracały bowiem dręczące ją przemyślenia odnośnie dawno podjętych decyzji. Uznała więc, że towarzystwo miejscowego przystojniaka powinno uspokoić jej dawne dylematy.

Zanim jednak opuściła gabinet śladem Wesleya, zwróciła się jeszcze do Roberta:
- Czy obecnie masz innych gości, prócz Maxwella Smythe'a?
Kiedy wspomniała nazwisko dziwaka, którego widzieli będąc w salonie, przypomniała sobie, że trzymał w rękach jakieś stare, poniszczone tomiszcza. Nie wiedzieć czemu, ale miała wrażenie, że ów mężczyzna mógł coś wiedzieć na temat tajemniczych ksiąg napisanych łaciną, które znalazł Robert przy okazji porządkowania papierów. Jaka szkoda, że je wszystkie spalił.
 
Pan Elf jest offline