| Przetarła zaklejone oczy, choć niewiele to pomogło. Mrużąc je obejrzała powiadomienia. Serwis informacyjny z miejsca pofrunął do kosza po bardzo pobieżnym przeskanowaniu tekstu. W odpowiedzi na pustą wiadomość od Isaaca, Madeleine przywołała okienko dialogowe rozmowy głosowej. Minęło już wystarczająco dużo czasu, by facet mógł odebrać... A puste wiadomości od tamtej nocy nie kojarzyły się z niczym miłym. Gdy dźwięk sygnału rozbrzmiewał, kobieta podniosła się na sofie i usiadła z podwiniętymi nogami. Nie pamiętała, gdzie leżało rozbite szkło.
- VI, okna - odezwała się w eter.
Mechanizmy zgrzytnęły przez chwilę, po czym posłusznie wykonały polecenie, lecz sygnał połączenia był równie pusty, co wiadomość od Isaaca.
- Szlag... - mruknęła z kwaśną miną.
Zasłony w końcu wtłoczyły do białego loftu światło. Zrobiło się jasno a wnętrze odetchnęło pełną piersią... prócz miejsc, w którym Julie rozbiła kieliszek i butelkę wina. Plama czerwonego ścieku ścieku była nie do zdzierżenia. Madeleine wskazała VI, by Rumba zajęła się rozbitym szkłem. Sama też sprawdziła drzwi, przeszła się po lofcie i zebrała graty, by pozbyć się skazy na bieli ściany. Dzięki inteligentnej farbie, zabrudzenia na ścianie nie okazały się w najmniejszym stopniu groźne. Substancja chemiczna w niej zawarta sprawdzała się empirycznie, dzięki czemu szmata w dłoni Mad szybko nabierała czerwonego koloru. Tymczasem Rumba niemal tanecznym krokiem uporała się ze szklanymi odłamkami, profilaktycznie sprzątając podłogę w promieniu kilku metrów. Zapewne przez możliwe odłamki.
Korzystając z dogodności braku wymogu trzymania w ręku archaicznego aparatu telefonicznego, Mad zalewała Isaaca próbami połączeń. Nie zdało się to na nic, więc zajęła się innymi, którzy wraz z nią byli obecni na manifestacji. Telefon do pierwszego z brzegu okazał się skuteczny w trybie natychmiastowym. Lewie rozbrzmiał pierwszy sygnał, a już po drugiej stronie połączenia odezwał się męski głos.
- Siemka, Maddie. Nie wiesz może co się dzieje z Ivanem? - zapytał bez zbędnych wstępów Duży Ivan.
- Cześć. Wyciągnęłam wczoraj tylko Młodą. Reszty nie mogłam znaleźć. Nikt nie odbierał. Toma bagiety zgarnęły. Nie wiem, gdzie Mały Ivan. Może wiesz, co z Isaackiem?
- Co ty mówisz? To ja próbowałem się do wszystkich dodzwonić i dupa blada. Do ciebie też próbowałem. Do tej pory gadałem tylko z Andre, ale przez chwilę, bo musiał kończyć. Ważne, że u niego wszystko gra i buczy, a skoro zgarnęłaś Julie, to zaginął tylko Isaack i Ivan. Nie podoba mi się to, Maddie. To znaczy wiesz, zajebiście, że u was ok, mówię o reszcie.
- Ta... - wytchnęła zamyślając się nieco podczas ścierania wina ze ściany. - Od Isaacka dostałam pustą wiadomość. Niby go wcięło, ale jednak... Dobra. Dostałam komunikat od Zimmermana. Wiesz co się w ogóle dzieje?
- Moim zdaniem to reakcja na wczorajsze zamieszanie. Sama widziałaś, byli jak dzieci we mgle. Latali od jednego miejsca do drugiego i co? I dupa. Musieli narobić w gacie, jak się okazało, że oszukali też ich mechaniczne zabawki - westchnął Ivan.
- Wcześniej zamknęli nas w mieście. Teraz zamykają w domach... Będzie jeszcze gorzej, Ivan. Trzeba ich znaleźć, póki jest jeszcze czas. Policja sobie nie poradzi. Będą takimi samymi ofiarami jak my.
- Zamierzasz się stosować do tej wiadomości? Bo ja nie. Zimmerman zaleca i tyle - odparł Ivan, gdy Madeleine włączyła internet. Nagle uderzyły w nią ogromne nagłówki. Z pobieżnego przeczytania dowiedziała się, że jakaś Errorystka terroryzuje restaurację “Jako&Tako” znajdującą się zaledwie pół godziny szybkim marszem od mieszkania Mad. Podobno wzięła zakładników.
- W dupie mam taki komunikat... - odpowiedziała w przerwie od ścierania, klikając w powietrzu. - Ale mniej w dupie mam, że jakieś akcje odpieprzają się na New Avenue. To, kur*a, 30 minut ode mnie. Ja je*ie... - mruknęła niezbyt zadowolona. - Dobra, Ivan. Odezwij się jak będziesz coś wiedział.
- Pewnie. Trzym się, Maddie - odpowiedział i zniknął w podobny sposób jak się pojawił.
Projektantka dokończyła czyszczenie po czym raz jeszcze rzuciła się na bezskuteczną walkę z połączeniem Isaaca. Usiadła na dłuższą chwilę i przy śniadaniu przeanalizowała nieco wiadomości o tym, co stało się zeszłego wieczora. Długo też zastanawiała się nad losami karty pamięci. Jeśli chciała zataić przed Tomem historię plików, a przed wszystkimi datę następnego je*nięcia... musiała mieć jakiś plan.
Ale jak do cholery można walczyć z errorystami? Jej zaangażowanie w ruchy społeczne nie było bezpośrednią walką siłową... Sama w parę dni nie mogłaby stać się żołnierzem biegającym z siekierą i gnatem... Wśród znajomych nie miała aż tak ekstremistycznych osób... Wśród klientów natomiast... Był jeden, który zamówił tatuaż... |