Szkiełko poszedł za radą towarzysza broni i również kupił stare, używane ubranie, dodatkowe owijacze na nogi i chustę na twarz. Zamierzał je wyrzucić, jak wyjdą z kanałów, więc nie przejmował się jego wyglądem, ale trwałością. Z tego punktu widzenia solidne cery ją zwiększały. Czuł się nieswojo, kupując, nie kradnąc i pierwszy raz pomyślał o sobie nie jako o złodzieju. To była bardzo dziwna myśl, niepokojąca, ale niepokój ten szedł w stronę ekscytacji, nie lęku. Żeby odpędzić dyrdymały z głowy i nastroić do zadania, Leopold dokupił jeszcze i wychylił szybko kubek cienkusza. Swój pozostały ekwipunek zostawił w karczmie, wziął jednak skórznię, sztylet i pałkę. |