Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2017, 14:25   #374
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
- Nie wiem jak wy ale napiłbym się czego… i zjadł… może grule z łogniska… - zastanowił się na głos rudobrody krasnolud.
- Aaa czyli naćpali się? I to w nudny sposób, ok szkoda czasu, Elphi czego tam chciałaś dowiedzieć się od Pana pociągająco umięśnionego niziołka? W sumie to powinniśmy się zbierać bo mięso dla koników zaśmierdnie. - Stwierdził Eryk znudzonym tonem.
Elphira wzdrygnęła się nieprzygotowana na nagłą bliskość Vermitraxa, choć stwór nie groził jej, a szczerze prosił o pomoc.
-Emm, nie znam się na tym, chyba trzeba poczekać, aż jej przejdzie.
- A jhak zhosthanie? - jęknął stwór.
Nie wydaje mi się by tak miało jej zostać, w razie czego Lord Gerion będzie mieć rozwiązanie- odparła szczerze, w końcu nie znała się na takich używkach tylko alkoholu. Widząc załamaną Sophie dodała.
-Spójrz na to z drugiej strony, jak będzie ci próbował układać życie lub podważał wybory, będziesz mu mogła przypomnieć ten wieczór.
Rozczarowania Eryka sytuacją nie zamierzała komentować, ale miał rację, że miała kilka pytań do ich małego kompana, który nagle nie był już taki bojowy, a właśnie przypomniała sobie, że prawie ją zabił, a przynajmniej prawie zranił.
- Tak jestem niezwykle ciekawa co robisz tutaj sam w środku nocy, bez właściwego odzienia, choć jeszcze bardziej interesuje mnie, czemu prawie miałam twoją strzałę w plecach. No i jakich potworach opowiadałeś Panu Grzmotowi.
- Byłem w lesie i was zobaczyłem. Słyszałem opowieści o straszliwej czarownicy i wiedziałem, że... No knujecie coś... eee, a co właściwie?
- A może wszyscy weźmiemy ślub - zawołała Nys i pocałowała Airyda.
- I wtedy Peppa zabrała braciszka i sztylet rytualny - prawił dziadek.
- A ja wzięłam banjo! - Karendis wyjęła instrument i zaczęła chyba śpiewać “I tylko Jeża nie…”
- Czy to jakiś rytuał? - niziołek zaczął się wycofywać.
- Spokojna głowa, nie musicie się obawiać. - Krasnolud klepnął niziołka w ramię, aż huknęło. - To rozrywkowe towarzystwo. - Zaśmiał się rubasznie, podkręcając wąsa.
- Nuż po co nosić coś na grzbiecie, jak ma się dobrze wyrzeźbione mięśnie? A bieganie bez ciuchów hartuje ciało! A panie nizioł, to na pewno było o wiedźmie, a nie o ludożercy i jego demonim kochanku? Bo musieliśmy ich zabić w samoobronie to może ich widziałeś waćpanie? - spytał leśnego mięśniaka paladyn.
- Za ślub to dziękuje bo się raczej na dobrego męża nie nadaje, na partnera do łóżka to i owszem, jak by się dziadki porodziły to wychowam i zapracuje, ale nie wiem czy umiałbym być z jedną osobą... - powiedział i wyraźnie posmutniał.

- Panienko Sisi czy wybierze się Pani z nami w podróż? Bo musimy iść w góry ratować smoki i zdobywać artefakty od leczenia chorób, lecz boję się was zostawiać skoro ten potwór z przeszłości was ściga, lecz jeżeli Lady Hope by pozwoliła to wziąłbym was na przygodę i mógł obronić, a jak wszystko się uda to od razu ściągnę robotników do odnawiania burdelowieży! Zgodzicie się Panienko? - spytał wilkołączycy, zapominając o smutkach w obliczu snutych planów.
Elphi westchnęła słysząc wywód Eryka, spojrzała na Raimiel komentując.
- To jak byś się kiedyś zastanawiała to wiesz jak mniej więcej wyglądają wyprawy z Erykiem i resztą.
Przynajmniej chaos panujący na polance był całkiem komiczny, zwłaszcza gdy Karendis wyciągnęła ten swój instrument z plecaka i zaczęła na nim grać. Pomysł Eryka by ciągnąć ze sobą Sisi, średnio się jej spodobał, choć rozumiała logikę to było kilka “ale” którymi się podzieliła.
- Co kto lubi, a wszystkim się nie dogodzi - skomentował Airyd bardziej do siebie i Jasmine niż do kogoś innego. Przy czym wzruszył ramionami.
-Nie żebym krytykowała, ale Sisi jest w dworku już dość długo i nic takiego się nie działo, możliwe, że nie chce ryzykować działania w pobliżu miast. Teraz opuściliśmy dworek i wpadliśmy na nich, co jeśli w dziczy będziemy akurat łatwiejszym lub bardziej dostępnym celem? Choć to tylko moje przypuszczenia, mogę się mylić. Jednak będzie trudno walczyć na dwa fronty jeśli natkniemy się w górach na jakieś paskudztwo oraz popleczników tego drugiego.
- Może jej przeklętego prześladowcy nie było wcześniej w okolicy? Albo wejdzie do dworku jako bard, albo klient skryty pod jakąś farbą lub czarami? Z drugiej strony, masz racje, w dworku jest teraz mnóstwo potężnych czarokletów i porządnych rębajłów, więc Panienka Sisi powinna mieć wystarczająco pomocy w razie ataku. Po prostu pomyślałem, że wywabilibyśmy tego łotra naszą wyprawą i wypatroszyli byśmy go, nie narażając klienteli dworkokarczmy, ale niech Panienka Sisi zadecyduję co jej bardziej odpowiada żebyśmy omówili wszystko jak trza! - stwierdził po czym zerknął na wilkołączyce pytająco.
- Ja mogę iść z panem Erykiem, jak panienka Hope pozwoli - rzekła wilkołaczka.
- A wiecie, ja znam taki czar, ale mówię wam, jest świetny - rzekł Ermark i zaczął machać rękoma.
- My z dziadkiem już wracymy. Miło było was poznać - rzekła Sophia i chwyciła czarnoksiężnika za dłoń.
- To może ja też idę - rzekł niziołek. - Odprowadzę panienkę - powiedział i wszyscy znikli w lesie.

- Gdzie się wszyscy znikli? Co ja zrobiłam? Znowu jestem sama - rzekła Rachenys
- Chodzicie jaśnie panienko Nys my tu z wami jesteśmy, pora wracać do domu na noc! Trupy się same nie zaniosą.- Eryk planował zanieść gargulcom i konikom prezenty, zanim trupy zaśmierdną, a potem sprowadzić dwóch gargulców jako strażników, niech się wymieniają co jakiś czas, żeby wieża też miała jakiegoś stróża. Weźmie też trochę ciast z krainy szczęścia i zaniesie je do dworku przez szafę.

Airyd nie mogąc znaleźć dobrego rozwiązania dla włączenia się do zaistniałej sytuacji i komentarza do niej, łotrzyk przybrał postać lisa. By przypilnować przyćpanych jako “lis pasterski”.

Podrzutka odprowadziła niziołka wzrokiem nie do końca pocieszona takim obrotem spraw, w końcu w tych stronach samotni wędrowcy w środku nocy budzili uzasadnione podejrzenie, no ale optymistycznie trzeba było założyć, że niziołek był tylko tym czym się wydawał, czyli lekko stukniętym samotnikiem, a nie jakąś poczwarą dybającą na ofiary pod pozornie niegroźną postacią.
Obyśmy tylko nie usłyszeli potem historii o śmierci wędrowców w tych stronach powalonych przez niewielkie strzały w plecach” skomentowała Elfi w myślach, po czym zwróciła się do reszty spoglądając na zawartość swego koszyka.
- To chyba tyle w kwestii naszego grzybobrania. Teoretycznie mieliśmy też coś zjeść, ale w obecnej sytuacji… - tutaj spojrzała na trupy potem zaś na “rozweselone” dziewczyny.
- Jak tak to może wracamy, a co się będziemy… - odparł krasnolud, odwracając wzrok od krzaczków w których zniknął przystojny niziołek.
- Przecież mamy dwa dorodne trupy! Gargulce i koniki na pewno będą zachwycone, a grzyby też znaleźliśmy tyle, że niejadalne, ale wielkie i humanoidalne, a dziewczyny się fajnie zrelaksowały po stresie ostatnich tygodni, tylko biedna pani Sisi miała nieprzyjemne doświadczenia, ale niczego się nie martwcie Panienko, pomszczę waszą wioskę i bliskich jakom Eryk Świętobliwy Prostaczek! Nu zdecydowanie najlepsze grzybobranie na jakim byłem - podsumował.
- To na ilu grzybobraniach byłeś w życiu i jak musiały one wyglądać, że to jest najlepsze? Czy ja chcę wiedzieć… - czarodziejka wymamrotała pod nosem, szybko orientując się, że chyba pożałuje tego “pytania”.
- Właśnie nic ciekawego, chodziliśmy i zbieraliśmy grzyby, czasami ktoś się upił. Nie ubieraliśmy się w nic fajnego, ani nie malowaliśmy oczu, nie było żadnych walk z demonami, ani ludożercami, grzyby nie gadały, nie odkrywaliśmy dawnych problemów przyjaciół z którymi można pomóc, nie trafiały się zbezczeszczone leśne kapliczki, które trzeba by było myć… No po prostu nuda! - odpowiedział Eryk, chwytając trupy. Był wyraźnie zachwycony dzisiejszą wyprawą.
- U nas grzyby w kopalni zjadały górników lub rozpuszczały swymi zarodnikami… czasem jaki wybuchł… wtedy przez tydzień pół wioski miało haluny… - Grzmot podzielił się własnymi wspomnieniami na temat grzybobrań… a raczej każdych spotkań z grzybimi osobnikami.
Airyd wciąż w lisiej formie spojrzał z niepokojem na rycerza, skomląc coś co miało znaczyć “I oto chodzi w grzybobraniu! To ma być spokojna rozrywka”. Większość drogi pilnował by wesołe panienki nie zeszły z drogi. Do ludzkiej formy wrócił dopiero przed domem.

Powrót zajął nieco więcej niż myśleli, z uwagi na wesołość panienek, które koniec końców zaczeły śpiewać, co odstraszyło wszystko w promieniu trzech mil co było mniejsze od sownoniedźwiedzia. W domu postanowiono nie komentować tych wydarzeń, nie licząc krótkiego.
- Jeden smardz to i tak nieźle jak patrze na te dwie.
- No i nie zapomniajcie o dwóch dorodnych trupach, muszem nakarmić koniki i gargulce póki świeże jeszcze są i nie zaśmiardły. Lady Hope czy jutro zechce Pani odwiedzić ze mną Wieże? Obsługa SPA bardzo chciała was poznać jako dziedziczkę rodu, możemy zabrać też Jeśnie Pana Lorda Revena. Ustalilibyśmy gargulcom zmienne warty żeby oba miejsca był strzeżone - zaproponował swojej Seniorce. - W sumie to uratowałem dzisiaj zdesakrowany ołtarzyk Pharasmy, ukarałem winnych i pomodliłem się do niego, więc może nam przyśle jakiegoś tolerancyjnego kapłana, albo kapłankę to moglibyśmy rekonsekrować wasz stary cmentarz Pani i pochować tam ciała waszych przodków, zabitych w wieży oraz Pana półkutasa, bo tymi zbirami to można spokojnie gargulce nakarmić, ale ogródek by wypadało posprzątać - stwierdził.
Elphira wysłuchała słów Eryka zastanawiając się, czy można to było nazwać zdawaniem raportu z “grzybobrania”, czy może chwaleniem się swymi osiągnięciami.
-Też bym się zabrała, bo chyba muszę przeprosić tą driadę za to, że odmówiłam jej terapii. Raimiel też chcesz się zabrać jutro? Spa jest całkiem ciekawe… Kraina Szczęścia też. - zwróciła się do elfki, uśmiechając po czym zamyśliła się i podzieliła swymi obawami - Tylko nie wiem czy gargulce będa mogły przejść przez krainę szczęścia… albo czy wogóle sie na strychu zmieszczą lub czy będzie im się chciało ruszyć ze swojego domu. Zresztą to chyba decyzja Hope niektórzy z naszych gości raczej źle by zareagowali na prawdziwe gargulce…
Potem Eryk pobiegł do stajni - Dobry wieczór Węgielku mam kolacje, podziel się z kolegami i koleżankami - zawołał do ulubionego demonicznego konia, rzucając jemu i pozostałym truchło demeonicznego wilka. Rozciął brzuch trupa trochę bardziej mieczem żeby miały łatwiejszy dostęp do najlepszych frykasów.

Następnie ruszył do Szafy na strych żeby przejść do wieży z trupem kanibala, którego oddał gargulcom - Wybaczcie, że nie zajrzałem wcześniej, ale miałem bardzo dużo pracy dla Lady. W ramach przeprosin przyniosłem wam trupa wojownika, a jutro przyjdę do was trochę wcześniej rano żeby was wyczyścić, to będziecie się lepiej prezentować - obiecał.

Na koniec odwiedził SPA zapowiadając przybycie jaśniepanienki, powiadomił Mirkana, że chyba trafili na ślad Pana Czarnulka i postarają się go sprowadzić z powrotem. Zabrał też nieco świeżych ciast, tortów oraz ciastek z powrotem do karczmy.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline