Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2017, 18:31   #264
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Aedd’aine słusznie przestrzegała towarzyszy przed Mag Tureah. O miejscu tym krążyły wśród fey legendy i to od stuleci, a nawet milleniów. Parę mil pod powierzchnią ziemi, jakby wtopiona w kamień, stała ogromna, żelazna forteca, mroczne odbicie kryształowych wież eladrinów. Nikt już nie pamiętał kto ją zbudował, a nawet jeśli był taki mędrzec, to bał się dzielić swą wiedzą. Architekci opuścili swe dzieło przed eonami, pozostawiając je puste.


1

Fey wiedziały natomiast, kto nią obecnie władał. Thrumbolg, fomoriański król, zwący sam siebie Pierwszym Lordem. Tytan samemu stał się żywą legendą, ponoć bowiem własnymi rękami zabił monstra, które uwiły sobie leża w bezpańskim Mag Tureah. Nawet jego pokraczni pobratymcy, egocentrycy i megalomani wszyscy i bez wyjątku, jemu jednego okazywali szacunek.


2

Forteca, szczególnie we władaniu potwora, była szalenie niebezpieczna nie z powodu swej militarnej siły, lecz przez mobilność, którą zapewniała. W Mag Tureah splatały się dziesiątki portali do światów materialnych. Jedynie fakt, że Thrumbolg nie umiał ich kontrolować powstrzymywał masową inwazję. Elfy i eladriny nie przejmowały się tym faktem, nie przejmowali się bowiem sprawami i problemami śmiertelników. Od czasu do czasu jedynie prowadzili podjazdowe wojny, potyczki w feymroku kończyły się bowiem mniejszym zniszczeniem, niż grabieżcze wyprawy fomorian na powierzchnię.

Poszukiwacze przygód nigdy nie trafili do Mag Tureah.

Droga, którą wskazał pokonany fomorianin faktycznie biegła ku temu przeklętemu miejscu, ale to trochę tak, jakby Twinklestar powiedział, że droga z Waterdeep do Wrót Baldura, wiodła ku Athkatli. Niby tak, ale trep naprawdę musiałby się uprzeć, żeby aż tak nadłożyć drogi.
Armie fomorian nie stanowiły zatem w marszrucie problemu. Problem stanowiłą sama trasa. Tunele feymroku były kręte, raz wystarczająco szerokie dla olbrzymów, raz ciasne nawet dla gnomów, czasem pięły się stromo w górę, a innym razem bez ostrzeżenia spadały w dół. I bardzo, ale to naprawdę bardzo trudno było nie stracić w nich orientacji. Tutaj z pomocą przyszła Estel, a raczej dar jaki otrzymała w Arvandorze. Potrafiła dzięki niemu wrócić na każde rozdroże, na którym towarzysze źle skręcili, albo po własnych śladach wycofać się ze ślepej uliczki. Przebycie śmiesznej zdawałoby się odległości, zajęło długie godziny. Ale gdy już dotarli na miejsce, nie mieli co do tego żadnych wątpliwości.

Grzyby.


3

Możnaby pomyśleć, że spotkanie myconidów w Mechanusie będzie najdziwniejszym spotkaniem z grzybami, jakiego można doświadczyć w życiu. Kraina Wróżek lubiła jednak zaskakiwać. W ogromnej jaskini rósł bowiem prawdziwy, grzybowy las. Większość okazów była monstrualna, nawet w porównaniu z fomorianami. W powietrzu rozchodził się słodkawy zapach rozkładu, podobny do tego z Grzybni na Planie Porządku, ale gorszy - wwiercający się w nos, mdlący. Dla Gariona nie stanowiło to problemu, oddychanie było wszak dla niego jedynie biologiczną ciekawostką, ale dla reszty...
Pozostawiając jednak na boku efekty fetoru, nie było trudno zidentyfikować jego źródło. Las był polem bitwy, a rozwijające się w nim rośliny żywiły się krwią i trupami. Zwłoki cyklopów i fomorian, od rozpływających się mas mięśni, po gołe szkielety, było widać wszędzie. Stoczono tu wiele bitew. Bliższa inspekcja (jeśli pozwalał na to komu żołądek), pozwalała też odkryć pozostałości innych poległych - miecze, strzały, hełmy, wszystkie w ludzkich rozmiarach. Nie było jednak ciał elfów, ani eladrinów. Może się nie zachowały, może Thrumbolg brał jeńców, może fey z powierzchni zabierały swoich zabitych. Ot, rozważania na inną okazję. Wszystko zatem potwierdzało słowa pokonanego fomorianina. Nie było powodu, by zakładać, że informacja o tym, że gdzieś w tej jaskini znajduje się wyjście na powierzchnię była kłamstwem.

Fomorianie byli obłąkani, ale nie bezmyślni. Skoro elfy z powierzchni gdzieś tutaj schodziły do feymroku i uprzykrzały życie poplecznikom Thrumbolga, to król na pewno próbował temu przeciwdziałać - blokować, albo zawalać tunele. I faktycznie, po poszukiwaniach, czwórka poszukiwaczy przygód odkryła jedno rumowisko. Było nie do przejścia dla żadnego fomorianina, ale jedną z wielu wad fomorian, był brak empatii. Trudno im było wczuć się w istotę, wielokrotnie od nich mniejszą. Trochę wysiłku i odgruzowywania, a udało się odkryć bardzo wąski tunel, przez który z dużym trudem, ale dało się przecisnąć. Droga ku powierzchni stanęła otworem.


Kiedy wreszcie do oczu kompanów zaczęły docierać pierwsze słoneczne promienie, byli już wycieńczeni wspinaczką. Tunel feymroku okazał się stromy i niewygodny, ale przynajmniej jego wylot prowadził do idealnego miejsca na wypoczynek. Zielony jar wprost tętnił barwami. Błękitny strumień wesoło szemrał (choć jednocześnie z pewnością był powodem, dla którego niektóre podziemne tunele były śliskie i zdradzieckie).


4

Do Sigil było stąd równie daleko, jak z ziem fomorian, ale w pobliżu nie czyhało żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo. Można było w spokoju ułożyć plan dalszego działania... albo trochę poleniuchować.


________________________
1 - grafika autorstwa Aeon-Lux
2 - grafika z magazynu Dragon 362
3 - grafika autorstwa Iz-Kal
4 - grafika autorstwa ninjatic
 
Zapatashura jest offline