Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2017, 16:15   #83
Leminkainen
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Młynarz skończył walkę z krwawiącą raną postrzałową ramienia. Nie miał przy sobie opatrunków więc musiał poradzić sobie sztukując za pomocą noża i rękawa. Teraz wyglądał więc trochę mało symetrycznie ale rana przestała zauważalnie przeciekać. Jak taki improwizowany bandaż miał się do utrzymania rany w czystości i higienie w tym otaczającym ich skwarze i pyle na razie nie miało to znaczenia. Jeśli nawet wda się zakażenie to później a chwilowo zagrożenie z osłabienia z powodu upływu krwi zostało zażegnane.

Zebrane łuski były w różnym stanie. Jedne były zgniecione butami, inne odkształcone drobniej jeszcze inne uchowały się całe. Na oko Łowców nie była to amunicja pierwszego sortu i nosiła już ślady wcześniejszych elaboracji. Latynosi widocznie nie dysponowali budżetem lub dojściem pozwalającymi się strzelać przedwojenną amunicją pierwszej klasy i używali jakichś powojennych produktów.

W tym czasie Tristan zdołał obejść pobojowisko nieco dokładniej. Sprawa nie była łatwa bo tropów było aż nadto. Widać obie grupki zdołały sobie połazić w tę i we w tę. Ale chyba nie przeplatały się ani razu bo nawet najbliższe tropy obydwu grupek były oddalone o kilka kroków od siebie a większość była skumulowana wokół własnych pojazdów.

Nolan jednak znalazł obiecujący ślad. Mutant dopiero gdy tropiciel mu wskazał dostrzegł kropki krwi na obrzeżach pobojowiska. Poza tym musiał zdać się na głównego tropiciela Łowców. Ten zaś widział dużo więcej. Dwie osoby. Lekko krwawiące. Jedna lub obydwie. Złapały się czy przetarzały po gruzie i piachu. Widział odciski ubrań i dłoni świadczące, że postacie nie były w standardowym pionie. Pewnie chodziło o walkę choć niezbyt krwawą bo krople krwi były pojedyncze. Nie był w stanie określić czy powstały podczas tej szamotaniny czy już wcześniej.

Tropy prowadziły w głąb zrujnowanego budynku. Przez na wpół zawalone okno do środka. Okno było tak nisko w tej kupie gruzu, że dla ich pozycji w starym zakładzie fryzjerskim czy pewnie reszty też nie było zbyt widoczne. Dopiero teraz gdy stało się naprzeciw tych Ruin. Tropy śpieszyły się jakby tamci biegli albo prawie. Były bardzo bliskie siebie co było trochę nienaturalne. Zbyt blisko, że aż częściowo nachodziły na siebie. Swobodniej było pewnie trzymać się obok lub o krok czy dwa dalej co by pozwalało na swobodny bieg i mobilność obydwu osób. Te jednak trzymały się blisko siebie, zapewne nawzajem utrudniając sobie poruszanie się.

- Myślę, że się gonili albo uciekali jeden za drugim. - skomentował Młynarz odkrycie Nolana - Będziesz ich gonił? Ja powrzucam gnaty i gambelki do fury i ją odpalę.
- A może jeden podpierał drugiego... Tak czy inaczej daleko pewnie nie zaszli. - powiedział Nolan.
- Chcesz iść za nimi? Wolałbym łapać fanty i furę zanim się ludziska tutaj zlecą.
-Może - Triss spoglądał w stronę stygnącego tropu z niejakim smutkiem - z drugiej strony nie chcesz zorientować się o co w tym wszystkim chodzi? Ok może zróbmy tak: wrzućmy graty do vana i przeparkujmy go gdzieś dalej a potem może wrócimy rozejrzeć się.
- To za długo zajmie. Zgarnijmy fanty do mojego plecaka. Mieści się w nim od cholery rzeczy i jeszcze więcej, więc wyjdziemy na plus. Prędko! Zanim tamci zwieją za daleko!
-Ok, Część sam wezmę. -
odparł Triss.

Powrót do furgonetki, potrząśnięcie jej, zabranie tego i tamtego do plecaka zajęło parę chwil. Van posiadał jakieś pakunki, pojemniki, porozrzucane ubrania, koce, pety, puste butelki i jedna nie do końca pusta. W jednej kance znaleźli coś promilowego sądząc po zapachu pewnie jakiejś swojskiej roboty bimbru czy innej nalewki. Z ciał zabitych Latynosów zebrali trochę biżuterii o ciężkiej do oszacowania wartości. Głównie sygnety i łańcuchy. Kluczyk vana był kolejną samoróbka obecnych czasów czyli czymś pośrednim między pręcikiem z drutu a kawałkiem blaszki. Choć każdy ogarnięty kierowca nie miałby większych kłopotów odpalić maszynę bez jego pomocy.

Gdy się uwinęli pobojowisko było już kompletnie ciche, martwe i pierwszych much jeszcze na ciałach nie było. Tylko Słońce paliło niemiłosiernie tak samo jak przed walką rozgrzewając beton, asfalt i metal do parzących nagą skórę temperatur.

Tristanowi który powrócił z Młynarzem do budynku w którym zaczynał sie trop tropienie szło wybornie. Za to zmutowany Łowca tylko momentami mógł wyłapać co wyrazistszy odcisk buta czy kroplę krwi. Właściwie to szedł po tropie dzięki umiejętnościom Nolana bo sam pewnie szybko straciłby trop. Nolan zaś szedł pewnie jak po sznurku. Widział też wiele więcej detali, zupełnie jakby czytał pozostawiony pamiętnik.

Najpierw była dwóch ludzi. Spieszyli się, i czworaczyli podpierając się czasem dłonią. Pewnie by nie wychylać się i nie być widocznym od strony toczonej walki. Podziałało bo myśliwy faktycznie nie przypominał sobie by widział kogoś przebiegającego przez budynek w trakcie walki. Jedna z osób miała broń bo raz w pyle odcisnęła się chyba lufa pistoletu gdy pewnie podparł się właściciel dla równowagi. Potem pod koniec budynku doszła trzecia osoba. Gdy zaraz potem wyszli przed budynek który zaczął zasłonił ich całkowicie od toczonej walki ruszyli biegiem. Trop stawał się wyrywkowy gdy przeszedł przez lepiej zachowany fragment ulicy ale tamci stawiali na szybkość. Na chwilę pewnie stracili podobną ilość czasu na opatrzenie ran bo znalazł ślady siedzenia tyłkiem na parapecie parteru gdy tam za rogiem przystanęli. To jednak powinno im zająć podobną ilość czasu jak Młynarzowi opatrzenie swojego postrzału. Poza tym tamci uciekali i byli szybsi od dwóch idących ich tropem Łowców. Co oznaczało, że z każdą chwilą zwłoki na rozważania co dalej robić i szabrowanie pobojowiska a nawet tego pościgu odległość między nimi zwiększała się.

No i tak doszli za tym tropem do główniejszej drogi granicznej wokół zrujnowanego kwartału. Tu też panował skwar i bezruch. Ale śladów codziennego życia było już więcej. Trop sie urwał nawet Tristanowi mieszając się z innymi. Tamci mieli nad nimi parę może parenaście minut przewagi. Z kwadrans może trochę mniej lub więcej. Mogli być nadal w pobliżu ale szansa na doścignięcie ich byłaby tylko jeśli Łowcy jakoś natrafili na ich ślad ponownie. W zasięgu wzroku mieli dwa obiekty które obiecywały jakąś cywilizację. Po lewej stronie ulicy oddalony o kilkanaście domów była jakaś wywieszka z kołem więc pewnie mechanik samochodowy czy coś podobnego. Po prawej zaś był jakiś lokal pewnie bar lub coś podobnego. Przed kwadransem tamta ścigana trójka była w tym samym miejscu co oni teraz więc widzieli pewnie to samo co i oni teraz.

-Można by popytać ale może się okazać że nie nastawili miejscowych zbyt pozytywnie do ludzi którzy ich szukają… - Stwierdził Triss
- Ano. Pewnie też nie mieli okazji nam się przyjrzeć. Lepiej nie kusić losu. W razie czego i tak mamy już niezły łup. A poza tym. - mutant wskazał bar - Cholera wie czy nie ma tam ich więcej. Szybko wróćmy może jeszcze pijacy nie ukradli zdobycznego vana. I tak to dla nas bonus, bo mieliśmy zajmować się czymś innym.
Szczerze mówiąc Młynarz miał małą nadzieję, że przeciwnik spróbuje się na nich zasadzić, ale wyglądało na to że latynomeksi spasowali. Trudno. Ważne że do swojego szaber-wora zebrali conieco.
- Ano, mam nadzieję że Van jeszcze tam stoi, choć pewnie teraz śmierdzi jak cholera. - Mruknął Triss
Jak się okazało van stał i nigdzie się nie wybierał. Póki co też nie pojawili się żadni inni szabrownicy poza nimi. Dwóch łowców uprzątnęło ciała latynosów z wozu i odjechało nim w kierunku swojej bazy.
- Przynajmniej wiemy co można znaleźć w budowlanym i mamy parę ciekawych gambelków z tego. No i furę. Alejandra może nawet nam po buziaku sprzeda za taki łup. - rozgadał się Młynarz - Na pewno jest to niezły początek dnia.
-Ta jeśli uda się go domyć w środku.
- Mruknął Triss oganiając się od pierwszej muchy która przyleciała wyczuwając zapach krwi
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline