Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2017, 16:42   #15
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Jill po rozmowie z Lloydem poszła umyć twarz. Widok w lustrze bynajmniej nie dodał jej otuchy. Zupełnie jakby przybyło jej lat, albo nie przespała parę nocy - jak po po sesjach egzaminych.

UZnała, że trzeba porozmawiać z Jaśkiem. Choćby, żeby wybadać, czy wiedział już wcześniej o wilkołactwie w rodzinie. Nie mówiąc o tym ile osób poza dziadkiem to wilkołaki? Czy Jasiek nim jest? I czy powinna coś jeszcze wiedzieć o tym co wydarzyło się między przyjściem tamtej wariatki do kliniki, a pobudką w parkingu w obcym płaszczu.

Szukając kuzyna poszła na ganek przed domem.

Jil wyszła z domu przez nikogo nie niepokojona. Matka zaszyła się w swoim pokoju, a dziadek słuchał “How wonderful world”. Noc była ciepła, a gwiazdy świeciły jasno.

Posiadłość Eliaha i Atokiego - bo trudno było to inaczej nazwać - wznosiła się po drugiej stronie miasteczka, ale mimo półgodzinnej wędrówki, nikt jej nie zaczepił, nie licząc kilku upierdliwych ciem. Dom był otoczony wysokim murem, a gdy otwarła furtkę na powitanie wybiegł jej Doug, ogromny wilczarz irlandzki zakupiony w zeszłym roku i starszy owczarek Kaukaski Selim. Doug przyglądał jej się nieufnie, ale ogromny choć w porównaniu z wilczarzem, to malutki Selim chciał zalizać na śmierć. Hałas powodowany przez psy sprawił, że Eljiah wyszedł na Ganek.

- Cześć Jill, jak się czujesz? Nie mogłem się doczekać twojej pierwszej przemiany. Nie jest wcale fajnie być jedynym wilkołakiem w tej rodzinie w swoim pokoleniu. - miał włosy zawiązane w kucyk i nosił Jeansy i niebieską koszulę. Oczy mu radośnie zabłyszczały na widok kuzynki. Za nim stanął Atoki. Był ciepłym, choć milczącym człowiekiem, który co rzadkie wśród rdzennych amerykanów, nosił długie wąsy.

- A więc dołączyłaś do ludu. Choć, wejdź, mamy coś dla ciebie.


- Czy Jasiek jest w domu?

- Tak, jest w swoim pokoju. - odparł Atoki

- Półgodziny temu udało mu się zabrać krucyfiks i dać flaszkę i papierosy, a wcześniej przez dziesięć minut przepraszał Douga za kastracje. - rzekł Eliach

- Rdzenni Amerkanie nie powinni pić alkoholu. - rzekł ponuro Atoki

- Ale on jest pół Polakiem, więc razem się to znosi. A jak jesteś, to spróbuj go uspokoić, bo na razie chce wrócić do Chicago i wstąpić do klasztoru.

- I nie dawaj mu telefonu, bo jeszcze komuś powie, a to oznaczałoby pogrzeby… - mruknął Atoki

- Oczywiście, że spróbuje. - zapewniła. Ruszyła pod drzwi Jaśka - Jasiek?! To ja Jill

- Zgoda. - otworzył drzwi, ale zaraz zamknął - Przyszłaś mnie ugryźć! - krzyknął

- Jasiek jeśli też się przemieniasz, to nie jest takie straszne. Zaufaj mi. Przejdziemy przez to razem. Po prostu będziemy musieli znosić dziadka bardziej niż zwykle

- Ale ja nie chcę się zmieniać. Proszę nie gryź mnie. Wilkołaki na pewno nie idą do niebo, a skoro istnieją wilkołaki, to na pewno jest niebo i babcia tam na mnie czeka! - zakrzyknął zza drzwi

- To tak nie działa. To kwestie genetyczne, a nie od ugryzienia. Jak mnie raz dziabniesz w ręke to nic się złego nie stanie.

- Jak obiecasz, że mnie nie ugryziesz, to wejdź - otworzył drzwi i jej oczom ukazał się Jjasiek. Miał przekrwione oczy, trzymał w ręku papierosa, na stole były trzy butelki Whisky, jedna do połowy opróżniona

- Jill, Eliach też jest wilkołakiem… mój rodzony brat! A moja klinika…

-[i] Nie ugryzę. I jak to? To ty się nie przemieniasz? [/I

- Tata mówił, że są na to małe szanse, ale nie wie… Rośnie mi już sierść?

- Ledwo masz zarost na twarzy, a co dopiero o sierści mówić. I to ty gryzłeś Elijaha ilekroć cię przytrzymywał, żebyś nie uciekał

- Bo jest większy starszy! Zawsze mieliśmy inne wobrażenie na temat zabawy w indian i cowboyów… Ale dobry z niego brat. Jak wpadł na pomysł, żeby przekraść się do Kanady, to wziął mnie ze sobą… Choć nigidy nie był dobry z geografii. Jil..n ale nie musisz jeść ludzkiego mięsa, ani nic z tych rzeczy?

- Nie muszę. A ty jesteś za chudy - a potem dodała [i] I za bardzo Cię lubię i potrzebuję [/¡]

Jasiek usiadł

- I tak nie będę miał nic do roboty. Straciłem klinikiem, kto ją odbuduje? Przecież nie ubezpieczyłem od ataku wilkołaków… w ogóle są takie ubezpieczenia? Bo powinny być…Albo jak smok spali komuś dom. Taki wedelski - wypił szklankę whiskey

-[¡] Dziadek coś wymyśli jak to stary kojot. I dlaczego wedelski? [/¡]

- Ma ukryte złoto? Jak nie to idę do lasu, na drwala. Albo wracam do Chicago. A smok wedelski to w stolicy Polski mieszkał W Wdelu, babcia mi opowiadała. I zaraz się okaże, że król polski nim jest. Ten Wałęsa.

[¡] -Nie znasz go? Zadaje się z największymi klamcami w okolicy? A ci razem z nim pewnie dadzą rzewne zeznanie jakie to nieszczęście cię spotkało w postaci wybuchu gazu. Albo ataku dobudzonego niedźwiedzia ze śpiączki. [/¡]

- No to dobrze… Przynajmniej nie będę musiał zostać dentystą jak mój ojczym. Zawsze siły mi się koszmary, że pacjent odgryza mi rękę, a potem krzyczy na mnie. Bardziej bałem się krzyku. - powiedział ze spokojem - A jak ty się czujesz? Nie jesteś trochę zagubiona?

- Jestem zdezorientowana….Zdezorientowana tym, że się poryczałam po tym wszystkim. Nie ryczałam od lat. Ale przede wszystkim wściekła na starszych! Mogli łaskawie powiedzieć, ze coś takiego mogło się zdarzyć. Mogło nie musiało, ale POWINNI powiedzieć. Tak jak się należy wiedza o tym, że jesteś nosicielem niebezpiecznego genu. W zasadzie MY nimi jesteśmy. Nosicielami wilczych genów.

- Gdybym nie widział jak się przemieniasz, to nic by mi nie powiedzęli, jakbym był wybrakowany. Eliah rozwalił przyczepę podczas pierwszej przemiany, a mi powiedzięli, że to instalacja elektryczna wybuchła. Czuję się wybrakowany. Nie traktują nas jak równych sobie - Dopił butelkę i otworzył kolejną - napijesz s? Bo ja muszę, smutno mi. - zaczął pociągać nosem.

-[¡] A daj [/¡]

-upila łyk. - [ i ] Zawsze miałeś niezły spust. [/¡]

- To geny. Tata wylądował w szpitalu po weselu. - rzekł, a Jil poczuła ogień w gardle

- Na serio mogli powiedzieć. Byłoby o połowę problemów mniej. [/¡]

- A najgorsze jest to, że zachowują się jakby wygrali na loterii. Ty co miesiąc będziesz wyć do księżyca i kupować szampon na pchły… Nawet do dentysty nie będziesz mogła pójść bo plomby są ze srebra… I nam się rozpuścisz, jak gremlin! - rzekł a nagle do pokoju weszli Eliah i Atoki z wielkim, pachnącym stekiem, w który wbito świeczkę urodzinową. Obaj śpiewali

“-Wesołej pierwszej przemiany, wesołej pierwszej przemian, podzaaas któreeej nie zjaadłaś nikogooo bliskiegooo!-”

- Z ta pełnią to bujda.... Z Dziadziusia wydusiłam, że każdy zależnie od tego w jakiej fazie księżyca się urodził, to wtedy jest "żywszy". Choć raczej tak żywszy jak człowiek po browarze czy kawie. - Jill zmroziła wchodzących wzrokiem: - Gorzej było tylko jak przynieśliście mi babeczkę ze świeczką z okazji mojej pierwszej miesiączki.... Przy koleżankach!

- I pewnie była truskawkowa - skwitował Jasiek. Eliah podrapał się po głowie

- No wiesz, one są zdrowe, no nie? - rzekł Eliah, a Atoki krytycznie butelkom

- Twoja przemiana naprawdę była łagodna. - Jasiek rzucił mu spojrzenie dziecka, któremu zabrano cukierki No nie licząc paru drobnych zniszczeń. Dziadek przemienił się gdy zakradał się do Meg Lakehold. - tłumaczył

- Zjadł cały kurnik, a Meg ma od tego jak go zobaczyła przezwisko stukniętej Meg. - dodał Eliach.

-[¡] A twoja wujku i Elijah'a? [/¡] - westchnęła Jill.

- Ja… no cóż, To było po tym jak Claire mnie rzuciła dla tego Toquosa. Trochę się zdenerwowałem, do tego były egzaminy. Mieszkałem w przyczepie na podwórzu. No i już nie ms przyczepy. Zwaliliśmy to na wybuch kuchenki gazowej. W sumie wybuchła… To było to lato, podczas którego chodziliśmy z dziadkiem po górach, aż w końcu trafiłem do szpitala po ataku niedźwiedźa? To nie był niedźwiedź. Tylko Tancerz… Spotkałaś jednego chyba - Rzekł Eliah

- A ja się nie przemieniłem. Ale jestem Czarownikiem. Potrafię gadać z duchami…


- Co tym bardziej was nie zwalnia od tego, że nam nie powiedzieliście. Wiecie, że teraz przed zawarciem małżeństwa ludzie sprawdzają swoje geny, czy któreś nie jest nosicielem lub aktywaczem choroby gnetycznej?! - wycedziła

Eliah podrapał się po głowie.

- Ale jakbyśmy ci powiedzieli, to mogłoby zaważyć na waszym dorastaniu. Może w końcu byś się nie przemieniła, i co wtedy by było? A tak to miałaś trochę normalnego dorastania, co nie?

-Czasem lepiej nie wiedzieć. - dodał Atoki.

- Gadaj zdrów! Zwłaszcza po tym jak nic nam nie powiedzieliście!! Jesteśmy częścią tej rodziny do cholery!!! I nie mówcie, że szanse, że moje dziecko będzie wilkołakiem jest niskie, to was usprawiedliwia.

Wszyscy trzej zrobili wielkie oczy, a potem na trzech twarzach pojawił się uśmiech, szeroki i radosny.

- Dziadek wie? - zapytał Eliach radośnie, a Jasiek zabrał jej szklankę

- W twoim stanie nie wolno ci pić! - rzekł z wyrzutem

- A ojciec to? - zapytał Atoki

- Jakie w moim stanie? Aha, czyli mój biedny ojciec nie wiedział przed ślubem, że jego teść to wilkołak? I dlatego moi rodzice się rozwiedli, bo nie pisał się na wyprowadzanie wilkołaków na spacer, co. - Jill zmarszczyła brwi.

- I pewnie powiecie, że w moim stanie jako nowoprzebudzony wilkołak to normalne, że jestem stale poddenerowana? Bardziej niż w trakcie okresu?

- No ten tego… on nic nie wie, Kora zabroniła go informować, a potem to już nie było sensu mu mówić. - Eliach się szczerzył

- No, kobiety w ciąży bywają takie. - Jasiek pokiwał poważnie głową - Który to w ogóle miesiąc

- Nie chcę wychodzić na jakiegoś konserwatystę, ale ojca chyba znasz. Nawet jak był tym no dawcą tylko. - Atoki był zmieszany.

- Panowie, uwzględnijcie i zaakceptujcie to raz a dobrze ... -spojrzenie, głos, całe jestestwo Jill ociekało lodem.

Ba, była nim obleczona. JAk na córkę Kory przystało - Kobiety są WSCIEKŁE też z innych powodów niż okres i ciąża!!! Tylko bywają wkurzone w trakcie okresu. Jakbym nie miała prawa być wściekła za to, ze nigdy mi nie powiedzieliście, że mogę być wilkołakiem!!! A może Jasiek ma doła, bo ma okres, co?!

- No ale ciąża wzmaga pewne stany. - tłumaczył Jasiek

- No jak sobie wyobrażasz? Chciałabyś wiedzieć, gdyby się okazało, że jesteś człowiekiem? Takie życie nie jest łatwe… A twoje dziecko jakby było to pewnie przed pierwszą przemianą by go obserwowano. - tłumaczył wujek

- Zobacz na taką Amandę, ona wie od zawsze, czy to dobrze na nią wpłynęło - zapytał kuzyn

- Oczywiście, że bym chciała wiedzieć. Na szali są przecież i moje potencjalne dzieci - i nie bredźcie mi, że szanse są małe. Nawet jak małe to mogłyby urodzić się wilkołakami. Albo nie daj Boże zjadłabym swojego chłopaka. Albo nie daj Boże mój partner też może być nosicielem wilkołaczych genów. Albo jak dzisiaj z Jaśkiem - nie jest wilkołakiem, ale i tak od /nich oberwał jak dziś.

-[I[ A Amandą się wypchajcie - to zołza od urodzenia i wilkołactwo ma się nijak do tego. Mało jest zołzowatych mugolic, hę?!


- To by się dowiedziało po fakcie. Ale chyba mimo wszystko, chyba się cieszysz? - zapytał Atoki

- W gruncie rzeczy słudzy niszczyciela nie powinny o tobie nic wiedzieć. W Portland pilnował cię znajomy dziadka, jakiś rusek… - tłumaczył Eliach, Atoki, człowiek, który kiedyś przestraszył Pumę spojrzeniem i któremu niedźwiedzie schodziły z drogi pobladł.

- A co dziadkowi odbiło, żeby mieszać w sprawy tego psychola? Po co mu był Alexiej?

Jil znała w portland Alexieja, był to pięćdziesięcioletni ogrodnik o poparzonej twarzy, miły dla wszystkich.

- Nie wiem, ale ponoć obiecał, że sprowadziłby w razie czego Jill, choćby miał podpalić uczelnię - Elich wzruszył ramionami.

- Ten cholerny Mag naprawdę by ją podpalił

- Czyli całe mnóstwo trudu, żeby się nikt nie dowiedział? A nie łatwiej by było jakbym wiedziała, że powinnam być czujna?

- Wilkołaki nigdy nie wybierają łatwych rozwiązań. To byłoby za proste. No wbrew tradycji. Mi też nie mówiono, dziadkowi nie mówiono… Pan Suworow też pewnie nie wiedział, ani Bart… No w jego przypadku to się to źle skończyło… - tłumaczył Eliach

- A Patrick nie zauważył różnicy. - mruknął Atoki

Nagle zadzwoniła komórka Jill

-[¡] To ja dziękuję za taką tradycję. .. Oby to dzwonił Bóg, anioł stróż, czy ktokolwiek z komunikatem& że jesteście kretyni z taką tradycją... Halo? [/¡] - odebrała połączenie
- Tu George… - Milczał przez chwilę - Loyd pyta o drogę bo GPS mu siada. Macie tu KFC?
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline