Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2017, 10:34   #6
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Zawsze chętnie służę swoim przewodnictwem, Charlie.
Zaczął żartobliwie, jednak potem spoważniał.
- Kiedy przyjdzie świt usnę kamiennym snem, aż do wieczora. Czy mogłabyś zadbać, żeby nie dotknęło mnie słoneczne światło? - spytał. - Może jakoś wszedłbym tuż przed porankiem pod łóżko? Bowiem pewnie domyślasz się, jakie rzeczy robi wampirom wystawienie się na słoneczny dzionek.
Przysłuchiwała mu się uważnie i nagle zaskoczona sięgnęła do swojego łona, po chwili uniosła zakrwawiony palec.
- Ja… nic ci się nie stało? - Spojrzała na niego z obawą.
- Nie … nic, jestem członkiem Rodziny. Możemy kochać, jednak, jak się domyślasz, pewne części naszych ciał nie działają. Nie możemy mieć dzieci w normalnym tego rozumieniu. Nie możemy dać kobiecie niczego, ażeby mogła począć. Możemy ofiarować jedynie krew, bowiem jest to najcenniejsze, co mamy … jesteś naprawdę świetna, Charlie. Cieszę się, że się poznaliśmy - powiedział poważnie.
- Wybacz mi, ale ja jeszcze nie wiem co o tym myśleć. - Uniosła się na łokciu i spojrzała na niego. - Jakoś nadal wizja tego, że masz… że jesteś taki stary. - Uśmiechnęła się, po czym nachyliła się i pocałowała go w usta. Delikatnie, lekko nieśmiało.
- Czy wyglądam na starego, czy moje ciało przypomina staruszka? Wątpię, ponadto ach przecież w naszej kulturze przyjęło się, że mężczyzna powinien być nieco starszy od kobiety, nieprawdaż? - uśmiechnął się do niej. - Wracając zaś do dnia, to naprawdę istotna sprawa, Charlie.
- Słyszę, słyszę… wiesz kobieta lubi rozmawiać o innych rzeczach po seksie, niż to że jej partner pójdzie zaraz spać
. - Rozejrzała się po pokoju. - Myślę, że pod łóżkiem powinno być dobrze, materac jest dosyć gruby. Okna mają okiennice więc je zamknę, zrobię zasłonę z jakiegoś ręcznika i owiniesz się w koc. Na wszelki wypadek wsunę pod łóżko walizkę by cię osłonić, co ty na to?
- Zdaję sobie sprawę. Także wolałbym porozmawiać o kształcie twoich piersi
- pokiwał twierdząco. - Dlatego, jeśli będziemy mieli ochotę na figle, powinniśmy zacząć jak najwcześniej, żeby móc potem robić wiele innych spraw. Jednak zanim się położę, opowiedz proszę o XIX wieku. Powiedz wszystko, jak najwięcej, bowiem z tego, co widziałem, jedynie kobiety i mężczyźni pozostali pod pewnymi względami tacy sami, lecz reszta się zmieniła.

Charlie położyła się na nim. Czuł bicie jej serca na swojej piersi.
- Bardzo dużo się zmieniło… - Przyglądała mu się uważnie. - .. z tego co mi wiadomo. Wiedza o twoich czasach jest baardzo znikoma. Król Artur i rycerze to dla nas mit… bajka. Legenda o która jest bardzo ważna ale to tyle. - Uśmiechnęła się patrząc mu w oczy. Od czego by tu zacząć…
- Zacznij od Anglii. Kto panuje, kim jest ta osoba, jak wyglada społeczeństwo tego kraju. Rycerzy nie ma, jak stwierdziłaś, jednak czy jest ktoś na czele ludu? Mieszkamy na wsi. Moje wioski miały chłopów, którzy odrabiali na polach prace i opłacali żywnością swoje istnienie. Jak jest tutaj?
- Co do roli i podatków z tej części gospodarki, za dużo ci nie powiem… nigdy się tym nie interesowałam. Jestem mieszczuchem
. - Uśmiechnęła się. - Urodziłam się i wychowałam w Londynie. Obecnie królową jest Wiktoria Hanowerska. Anglia jest częścią Wielkiej Brytanii, nad którą władzę sprawuje królowa. Jesteśmy wielki mocarstwem, sami zajmujemy całe wyspy Brytyjskie, podlegają nam Szkocja, Irlandia… mamy też wiele kolonii na całym świecie.
- Szkocja
… - powiedział tak gdzieś, zawieszając zdanie na niewidzialnych linkach powietrza - … moje strony, urodziłem się na Orkadach. Ale doskonale, że jesteśmy mocarstwem, tworzymy dumny naród. Jednak właściwie, co to oznacza “kolonia”? Wszak użyła pani tego właśnie słowa.
Kobieta powstrzymała śmiech.
- Podczas seksu jestem Charlie, a po już “pani”? - Ucałowała go.
- Punkt dla ciebie - przyznał. - Powiedz proszę, co to takiego ta kolonia, Charlie.
- Jaka jest twoja wiedza na temat świata, królestwa, kontynenty
? - W jej oczach pojawiło się zaciekawienie. Zgięła nogi w kolanach i zaczęła nimi machać niczym dziewczynka.
- Kontynenty? Zaś świat … właściwie świat to my. Anglia, ziemia Franków, którą oni sami nazywają Francją, Germania, Italia, królestwa Półwyspu Iberyjskiego oraz oczywiście pozostałości sławetnego Rzymu. Wiem, że dalej jest jeszcze Afryka, gdzieś na wschodzie Azja, skąd wywodzą się Babilończycy oraz inni. Co jeszcze? Właściwie tyle - odpowiedział spoglądając na nią bardzo zaciekawiony. - Pojmuję, że przez ten czas wiele się mogło przemienić.
- Niesamowite… o niczym nie masz pojęcia
. - Wpatrywała się w niego z zachwytem. - Kontynenty to wydzielone kawałki ziemi, rozdzielone zazwyczaj wodą. Musisz doliczyć do znanych ci jeszcze kilka odkrytych. My mamy kolonie, czyli należące do naszego państwa obszary, płacące nam podatki, w Azji, Amerykach północnej i południowej i Azji. - Nagle wpadła na szalony pomysł i tak łatwo zobaczył to na jej twarzy. - Wiesz, że świat jest kulą?
- Jasne jasne, przynajmniej mogłabyś ze mnie nie żartować. Naprawdę potrzebuje twojej pomocy oraz porady. Poważnej. Ażeby to udowodnić, popatrz
- pochylił się oraz ucałował mocno każdy jej sutek zdobiący szczyt piersi.
- I wiesz co jest w tym cudowne, nie żartowałam… - Uśmiechnęła się do niego.
- Jasne, jasne - powtórzył się. - Więc niby dlaczego nie spadały z tej kuli na dół, ponadto na czym ta kula leży?
- Zastanawiałeś się kiedyś na ile będziesz mi musiał zaufać w tym co mówię
? - Spoważniała. - Dużo się zmieniło, wiemy dużo więcej.
- Zaufam ci całkowicie, nie mam innej możliwości. Ponadto lubię cię, choć powiadasz niesamowite rzeczy. Kula, jakaś ameryka Północna, Południowa? Co to za państwa, leżą w Azji
? - to już łatwiej mógł sobie wyobrazić.
- Mam w domu globus… taki przestrzenny obraz świata. - Pogładziła jego włosy. - Jeśli uda nam się dotrzeć do Londynu to ci pokażę. Nie jestem geografem i inaczej będzie ciężko mi wytłumaczyć, a nie chciałabym cię wprowadzać w błąd.
- Chętnie obejrzę ten globus świata, jakbyś miała jeszcze globus Anglii, albo globus Londynu, to także chętnie
- stwierdził zadowolony, że będzie mógł jakoś porównać, to co znał oraz to, co występowało za jej czasów.
- Nie ma globusu Anglii… jest tylko mapa. Mam ją przy sobie. - Podniosła się i wykonała nagle kilka zupełnie dla niej naturalnych rzeczy. Zamknęła okiennice, zasłoniła zasłony, odpaliła dziwne naczynku,w którym pojawił się ogień i sięgnęła to jednego z pakunków po jakiś pergamin.
- Ach mapa, mapy oczywiście także posiadaliśmy. Dla króla były ważne, żeby wiedzieć gdzie są miasta, wioski, podatnicy, wrogowie, przyjaciele - zawahał się - jakim sposobem to coś się zapaliło? - odsunął się nieco na wszelki wypadek.
- To? - Zerknęła na naczynie. - To lampka oliwna. W Londynie mamy oświetlenie gazowe, ale to wioska. - Kobieta przysiadła na łóżku.
- Wiem co to oliwa, ale my używaliśmy jej raczej do nacierania ciała, zaś oświetlenie zapewniały pochodnie oraz świece. Zaś gaz … - niespecjalnie rozumiał słowo. - Charlie, czy to bezpieczne? Wybacz pytanie, jednak mój rodzaj obawia się ognia. Wiesz jest to jednak spośród rzeczy, która nam jakoś zagraża.
Położyła obok niego mapę. Dziwnie cienką i w niczym nie przypominającą znanych mu map. Była na tym dziwnym materiale i gdyby nie wielki napis “Cruchley Map of England” na froncie za nic by nie uwierzył, że to to. Pokazała mu małe pudełeczko.


- To są zapałki. Używamy tego do zapalania rzeczy szybko. - Zerknęła na niego niepewnie. - Wolałbyś bym ich nie odpalała? Czy jesteś ciekaw?
- Najpierw odpowiedz proszę, czy ogólnie często u was używa się takich ogników, tych zapałek czy takich tam. Bowiem jeśli tak, odpal. Będę się musiał przyzwyczaić. Jednak nie dziw się proszę, jeśli na początku będę się trzymał z daleka. Chociaż przyznaję, że sama nazwa wskazuje, i że to nasienie zła.
- Często. Bardzo często
. - Uśmiechnęła się i odsunęła lekko widząc jego obawę. Po chwili wyjęła z pudełeczka drewniany patyczek z kolorową główką. Pokazała mu go po czym wykonała błyskawiczny ruch. Po chwili trzymała w dwóch palcach malutką pochodnię. Zapałka paliła się, a patyczek znikał błyskawicznie. Po chwili Charlie machnęła dłonią gasząc ją. Zdołała jednak dostrzec napięcie na twarzy wampira. - Na czubku jest siarka. Wierzy się, że piekło jest całe w siarce więc… taka gra słowna, odwołanie do ideologii… - Zerkała na niego. - To nie ma nic wspólnego z piekłem.
- Macie dziwne skojarzenia, jednak rzeczywiście, nie jest to wielki ogienek. Przyzwyczaję się, skoro można zgasić zwykłym machnięciem. Hm, oczywiście to nie moja sprawa, ale jak to jest pomiędzy kobietami i mężczyznami oraz w rodzinie? Bowiem, proszę wybaczyć, chodzi pani, och widzisz, dawne przyzwyczajenie, nosisz Charlie męski strój i po prostu nie wiem. Kiedy mieszkałem w czasach Artura, żaden mąż, czy ojciec nie pozwoliłby swojej córce tak paradować. Poza oczywiście Sasami, lecz ich tam nikt nie liczy
- stwierdził pytająco, bowiem nie dawało mu to spokoju. Strój, swoboda, hm dziwne.
- W tych czasach kobiecie też nie wypada tak chodzić. - Charlie skrzywiła się rzuciła zapałki na komodę i sięgnęła po mapę. Chwilę bawiła się poskładanym materiałem. - Nie mam rodziny, więc nie ma kto narzekać, jednak w mieście nie zobaczysz mnie w tym stroju. Miałeś niepowtarzalną okazję. - Uśmiechnęła się do niego ale po chwili jakby posmutniała patrząc na mapę. - Wielu rzeczy kobietom “nie wolno”. Wiele się im nie należy. Jestem specyficzną przedstawicielką tej płci.
- Rzeczywiście jesteś. Moja mama była uznawana za osobę duże siły woli oraz niezwykle samowolna, lecz wątpliwe, by kiedykolwiek zdecydowała się na taki strój
- przyznał. Widać było, że lekko posmutniała. Tak trafił na bardzo specyficzna kobietę, ale jaka inna zapuszczałaby się w nocy do jakichś podziemi? - Chociaż bez stroju jest ci naprawdę bardzo ładnie - rzekł uprzejmie. Uśmiechnęła się do niego. Widać jednak mimo wszystko lasa była na komplementy. - Hm, teraz tak, na czele Anglii, czy też, jak się to teraz zwie, Wielkiej Brytanii, stoi królowa. Dobrze. Kto jest pod królową, kto jest za nią? U nas byli książęta, baronowie, hrabiowie, nawet królowie podlegli naszemu Arturowi. Wielu spośród nich należało do rycerzy Okrągłego Stołu. Byli także mieszczanie oraz chłopi.
- Przyznam, że nigdy nie byłam dobra w zawiłościach współczesnej polityki, a i kobietom nie za bardzo wolno się na te tematy wypowiadać. Jest Izba Lordów oraz Izba Gmin, oczywiście rządzi premier oraz rząd. Lordowie mają tytuły: kolejno od najniższej do najwyższej: barona, wicehrabiego, hrabiego, markiza, księcia
. - Spoglądała na niego niepewnie. Ta sytuacja była dziwna, ale czuł, że jest w tym coś więcej. - Tych dwóch pierwszych tytułuje się lordami, zaś kolejnych już właściwym tytułem. Małżonki oczywiście od tytułu męża oraz wyłącznie nazwiskiem, czyli hrabia Horn i hrabina Horn. - Widać było że się mimo wszystko tym interesowała. Wampir wyczuwał też, że Charlie interesuje się wieloma rzeczami, co tłumaczyłoby jej zainteresowanie jego osobą i to dlaczego zgodziła się na opiekę nad nim. - Jeśli mogę ci coś doradzić, gdy będziemy wśród ludzi nie pytaj mnie o takie rzeczy tylko zapamiętaj i pozwól sobie wyjaśnić gdy będziemy na osobności. Powinnam się interesować tylko poezją i modą, polityka, geografia, historia… to tematy zarezerwowane dla mężczyzn i to tych bogatych. Tak jak wiele innych.
Charlie otworzyła mapę. Pergamin był tak cienki, że prześwitywało przez niego nawet słabe światło.


Kobieta położyła mapę obok wampira.
- Mówiłeś, że masz dobry wzrok. Dla mnie w tym świetle jest ciut za ciemno, ale ty możesz zerknąć. - Chwyciła jeden z leżących na łóżku pledów i okryła się nim. Najwyraźniej zrobiło się jej już chłodno. Opatuliła się nim dokładnie, podciągając kolana pod brodę, na jej udach widać było strużki krwi, które najpewniej wypłynęły z jej szparki.
- Jest faktycznie chłodno. Przepraszam Charlie, że o tym nie pomyślałem. Pewnie dlatego, iż chciałem na ciebie spoglądać jak najdłużej. Dlatego przez moment zapomniałem o grzeczności. Wybacz, proszę. Natomiast mapa, rzeczywiście nie potrzebuję światła - oglądał okazaną kartę czegoś. - Ładnie namalowana - powiedział. - Papirusowa? - spytał.
-To papier, a ta technika to wydruk. - Charlie wzruszyła ramionami, siedząc pod kocem. - Dzięki wydrukom, możemy otrzymywać setki takich samych kopii, a co za tym idzie teksty mogą docierać do coraz większej ilości osób.
- Setki kopii, tyle osób maluje? Nieźli są. Wspomniany zaś wydruk to co, to jakiś rodzaj cienkiego pędzelka
? - pytał dalej. Faktycznie ponosiła go ciekawość. Odkrywał tak wiele rzeczy, które stanowiły cząstkę normalności dla niej, zaś dla niego kompletnej inności.
- Hm… nikt tego nie maluje. - Rozejrzała się po pokoju i w końcu schowała dłoń pod kocem by wydobyć umorusany we krwi palec. Odcisnęła go na ramieniu wampira. - Widzisz, to jest taki trochę druk. Mogłabym cały czas zamaczać palec i odbijać na tobie takie same ślady. Teraz wyobraź sobie, że zamiast mego palca masz coś w rodzaju płaskorzeźby i odbijasz ją na papierze z użyciem tuszu… startego ta pył węgla rozrobionego w jakimś płynie. Tak powstają takie mapy, gazety, książki

Dziewczyna nie miała wstydu. Doskonale wiedział, gdzie musiała sięgnąć, żeby wydobyć krew, jednak faktycznie, odpowiednio wytłumaczyła. Kaczan kwadratowy zrozumiałby, zaś Gaheris kaczanem nie był. Właściwie za jego czasów było coś podobnego. Wszak mincerze wybijali monety dokładnie przy pomocy takiej formy, która nadawała konkretny kształt wielu monetom, ciągle taki sam.
- Dobry wynalazek. Książki, tam gdzie mnie uczono było zaledwie kilka książek. Oraz paręnaście zwojów. Uważano je za bardzo cenne. - Kobieta przytaknęła dając znak, że wie o tym jak to wyglądało dawno temu. Oblizała palec by nie pobrudzić pościeli i zapatrzyła się w lampkę. Rany, ta kobieta jest faktycznie niesamowita, kurde, dziwne, jednak zaczął się jej nieco obawiać. Skupił się jednak wewnątrz siebie. - Widać, że wasza epoka bardzo różni się od mojej. Właśnie pomyślałem sobie, czy poradzę sobie w niej. Ech, cóż zrobiłbym, gdybym nie spotkał ciebie … jestem ci bardzo wdzięczny, Charlie. Szczerze pod każdym względem.
- Byłoby dziwne jakby po takim czasie nic się nie zmieniło, czyż nie
? - Nie odrywała wzroku od lampki. Chyba lubiła ten widok. - Zostałam wysłana w to miejsce i zaczynam się lekko obawiać… ale nie ma co denerwować się na przyszłość.
- Przez kogo wysłana. Właściwie kim jesteś, charlie, poza tym, że masz urodę oraz odwagę niekłamaną.
- Według społeczności angielskiej… absolutnie nikim
. - Odwróciła się do niego i uśmiechnęła się. - Ja bym powiedziała, że zawodowym kłamcą. Nadal chcesz mi ufać?
- Chcę, powiedz proszę jednak coś więcej
- zaproponował.

Chwilę przyglądała mu się jakby sprawdzając czy może mu zaufać. W końcu westchnęła ciężko i odwróciła wzrok.
- Tak naprawdę mam na imię Katherine... Kate. Podszywam się pod kogoś kim nie jestem by móc jakoś żyć w tym cudownym kraju. - W jej głosie pojawiło się dużo ironii. - Uczę dzieciaki. - Uśmiechnęła się. To by tłumaczyło łatwość z jaką objaśnia mu różne rzeczy. - Jednak wcześniej zajmowałam się czymś innym i ktoś się dowiedział o tym. Teraz mnie szantażuje i czasami zleca różne zadania. To tak w dużym skrócie. Proszę używaj jednak imienia Charlie.
- Oc
h - dotknął jej wylizanej dłoni. - Rozumiem, jest draniem. Wiesz, nie lubię szantażystów, bardzo nie lubię i nie lubię, kiedy się szantażuje moich przyjaciół. Charlie, bowiem będę właśnie tak cię nazywać, jeśli chcesz ta istota przestanie cię szantażować, jeśli pojawi się okazja z nim porozmawiać.
- Z nią
… - Delikatnie poruszyła palcem dotykając jego dłoni. - Dobrze mi płaci, dzięki temu mogę żyć tak jak żyję. Nie przejmuj się tym. Ważne byś się jakoś sam w tym wszystkim odnalazł.
- Przejmuje się tobą, ale jeśli sobie życzysz, niechaj tak będzie. Wycofuję swoją ofertę, bowiem mało jest tak wrednych rzeczy, jak zmuszanie kogoś do przyjęcia pomocy. Jakie zlecenie teraz otrzymałaś, jeśli to nie jakaś tajemnica. Jeśli obawiasz się, że się wygadam, to biorąc pod uwagę mój sekret sama wiesz, ze to mniej niż mało prawdopodobne przecież.
- Miałam zdobyć zapiski z wykopalisk. Zabroniono mi do nich zaglądać
. - Jakoś było ciężko sobie wyobrazić by tak postąpiła, tym bardziej, że sam widział jak przeglądała coś w podziemiach. - A co do oferty… wolałabym byś najpierw zrozumiał świat, w którym się “obudziłeś” - Użyła określenia wampira. Najwyraźniej główka Charlie pracowała nad wyraz wydajnie, zapamiętując wszystko. - Nim zaczniesz obiecywać mi rzeczy. - Odwróciła twarz od płomienia i z powagą spojrzała na wampira.
- Prawda, muszę, aczkolwiek wiesz, rycerzem jest się zawsze, czy to pod postacią człowieka, czy niekoniecznie. Obrona niewiast wchodzi w skład obowiązków rycerskich, ciebie zaś naprawdę lubię. Jednak masz rację. Nie znam wielu rzeczy, zaś zapalczywość mogłaby ci narobić kłopotów. Dlatego oferta wycofana, jeśli kiedyś jednak będzie okazja, być może ponowię ją. Twoja suzerenka mieszka w Londynie? - spytał ją.
- Tak jak niemal wszyscy, których znam… - Przez sekundę się nad czymś zastanawiała. - Obecnie ludzi o podobnych do twoich ideałach, jeśli pozwolisz, że tak dosyć pobieżnie je ocenię, nazywa się “Dżentelmenami”. - Uśmiechnęła się do niego podobnie. - To honorowi ludzie… mężczyźni.
- Aaa, rozumiem, obecna nazwa rycerzy
- Tak jakby
. - Delikatnie chwyciła jego dłoń. Oddał jej uścisk.
- Jednak kiedy nazwałem cię lady, wspominałaś, że to także tytuł, jak rozumiem tak tytułowane są żony oraz córki szlachetnie urodzonych?
- Żony lordów. Ta.. córki też
. - Oparła policzek o jego dłoń. - Właśnie zaczynam czuć, że dorobiłam się kolejnego ucznia.
- Będę grzeczniejszy, niżeli na rodzinnym dworze. Mój król ojciec często straszliwie się wkurzał, jak wraz z Garethem płataliśmy kawały naszym nauczycielom. Jednak chociaż ojciec był wielkim wojownikiem, matki baliśmy się bardziej. Królowa była przyrodnią siostrą króla Artura oraz czarodziejką. Zresztą magia zawsze była mocna wewnątrz jej rodziny
- przyznał. - Jej bowiem siostra rodzona także zajmowała się zaklęciami.
Charlie spojrzała na niego znów z obawą.
- Błagam… jeszcze czarodzieje? - Pokręciła głową i schowała między kolanami. - Chcesz mnie dobić. Dla mnie najstraszniejsza była siostra zakonna, która się nami opiekowała. - Wyszeptała cicho.
- Niektórzy ludzie Kościoła to dranie, ale jest także wielu przyzwoitych. Podobnie jak wśród świeckich ludzi. Zaś czy czarodzieje byliby dziwniejsi niżeli członkowie Rodziny
? - spytał uśmiechając się lekko.
- Po prostu dozuj mi te przyjemności… chcę wiedzieć. Wiedzieć jak najwięcej. - Dodała cicho, a w jej głosie pojawiła się zachłanność. - O tobie, o wampirach… o czarodziejach. - Podniosła głowę. - Możesz mi tak płacić za lekcje. - Mrugnęła do niego.

Odmrugnął wesoło.
- Dobrze, jednak uprzedzam, że mogę dostać zakaz informowania ciebie. Nie wiem, jak bowiem wygląda, jednak istnieje wśród nas taka zasada. Kiedy znajdziemy się na jakimś terenie, składamy wizytę miejscowemu księciu lub księżnej, jak nazywamy wampirzych władców danego miasta, czy obszaru. Podobnie będę musiał uczynić w Londynie. Poszukam miejscowego księcia, albo ktoś od niego mnie odnajdzie. Możliwe, że będę miał zakaz opowiadania czegokolwiek.
- Oj możliwe… możliwe
… - Opadła na łóżko obok niego. - Więc będziesz musiał zaspokoić moją ciekawość do tego czasu.
- Jestem członkiem Rodziny, Toreadorem, jak nazywają nas niektórzy, choć inni mówią Rzemieślnicy, inni zaś bardzo niemiło. Opowiem ci kiedyś, kiedy słońce ponownie zajdzie za linię horyzontu, zaś teraz, Charlie, chyba powinienem się schować pod łóżkiem, niczym pies
- uśmiechnął się smutno oraz pocałował ją. - Jesteś bardzo ładna - zaczął wciskać się pod stojące wyrko. Wyczuwał nadchodzący poranek, jak wszyscy członkowie Rodziny.
Charlie zdjęła z siebie koc i podała mu go, kucając obok łóżka.
- Owiń się, dobrze? - Zerknęła na niego niepewnie. - Może chcesz poduszkę?
- Dziękuję, ale nie potrzeba … jednak daj, przez tyle lat leżałem bez poduszki, więc należy mi się odrobina luksusu
- zażartował, jednak jego usta, zamiast do uśmiechu otwarły się do szerokiego ziewnięcia.
Kobieta zdjęła z łóżka poduszkę i podała mu ją. Gdy wampir zniknął jej z oczu wyprostowała się i podeszła do naczyń z wodą. Słyszał jak namacza gąbkę i najwyraźniej sama się obmywała. Po nodze Charlie spłynęła strużka zabarwionej krwią wody. Po chwili usłyszał też jej ściszony głos.

[MEDIA]https://www.youtube.com/watch?v=vhdQQyru1xA[/MEDIA]

Słysząc nieznaną sobie kołysankę zasnął, leżąc po raz pierwszy od wieków z głowa na poduszce i owinięty nagrzanym kobiecym ciałem kocem.
 
Kelly jest offline