Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2017, 21:51   #7
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obudził się owinięty kocem. Początkowo zdało mu się, że to jakieś obce miejsce, jednak powoli do świadomości docierały wspomnienia poprzedniej nocy. Przeżył dzień, wobec tego Charlie dotrzymała słowa i zadbała o jego bezpieczeństwo. Kątem oka zobaczył lśniącą, różową tkaninę spod której wystawały obute nogi. Jedna z nich nerwowo tupała. Wciągnął powietrze wyczuwając zapach. Jego wampirzy węch rozpoznał wśród mieszaniny kwiatowych aromatów znajomy zapach kobiety.

Był pod łóżkiem, gdzie ukryła go dziwna niewiasta imieniem Charlie. Właściwie nazywająca się kompletnie inaczej, jednak skoro chciała dla sobie wiadomych przyczyn, niechaj będzie Charlie. Szalony okres, kompletnie szalony. Jednak mając dobrą nauczycielkę mógł tutaj wejść względnie z marszu. Niepokoiły go trochę jej zobowiązania, jednak uznawał, wszystko jakoś się powoli wyprostuje. Ruszył się pod łóżkiem wystawiając głowę. Sprawdzał, czy nos go nie zawodzi.

To była Charlie, tyle że… jej strój.


O ile wcześniej może była to koszula i spodnie, to teraz to co miała na sobie było zbiorem dziwnych rzeczy, które z przymrużeniem oka można by nazwać suknią.
- Wstałeś w końcu. - Uśmiechnęła się widząc wampira i przestała tupać. - Pospiesz się niebawem powinien być nasz dyliżans.
- Dyliżans, tak … - zerwał się. - Wiesz, wyglądasz jakoś bardzo inaczej. Tak dworsko - nie wiedział, jak określić jej strój. Nie była to klasyczna suknia, jednak suknia. Zawsze to bardziej pasowała kobiecie niżeli spodnie oraz miała ładny krój. Podobało mu się. - Masz może ubrania dla mnie iiiiii … właściwie co to takiego dyliżans?

Kobieta podbródkiem wskazała leżące na łóżku poskładane rzeczy, jednak nim wampir zdążył zareagować sięgnęła po dziwne, krótkie spodnie i przykucnęła przed nim.
- Podnieś nogę. - Zamierzała go ubrać! - Nie mamy czasu.

Dziwne spodnie … aaaaaaaaa, przypomniał sobie, że ona także takie nosiła. Czyżby był to element garderoby mężczyzn oraz kobiet. Faktycznie, tamci ubici na terenie podziemi nosili cos podobnego, aczkolwiek brudnego niesamowicie. Tymczasem takie, jak ona mu podawała były czyściutkie oraz wyglądały przytulnie. Poddał się jej poleceniu unosząc nogę. Kobieta wsunęła nogawkę.

- Druga. - Wsunęła też drugą nogę i naciągnęła ubranie na niego, wiążąc je w pasie. - To bielizna. - Sięgnęła po coś co przypominało koszulę i nałożyła na niego. Sprawnie zapinała ją. - To są guziki. - Doszła do rękawów. - To są mankiety.

Koszula była trochę szorstka i bardzo równa, poprawiła jej górę.
- To kołnierzyk.
- Wiem, co to kołnierzyk - odparł trochę zażenowany. - Myślisz, że za czasów Artura chodziliśmy na golasa?
- Nie wampirku, po prostu uprzedzam pytania. - Sięgnęła po kolejne spodnie i znów przykucnęła przed nim. Teraz już wiedział by unieść nogi.

Szybko nasunęła je na niego i zaczęła zapinać kolejne guziki.
- Usiądź proszę.
Usiadł więc, skoro się śpieszyła nie było co kombinować, ani się droczyć.
- Spodnie także zdarzało mi się nosić, nawet często, natomiast rzeczywiście nie widziałem wcześniej takich dziwacznych zapinek.
- Myślałam że szkoci chodzą w kiltach. - Zażartowała i wydobyła coś bardzo dziwnego. Czarne, krótkie. Uniosła jego stopę i naciągnęła to na nią. - To są skarpety. - Założyła drugą i sięgnęła po dziwnie błyszczące buty.
- Skarpety? Dobrze, choć za moich czasów wystarczały onuce, chociaż czasem chodziliśmy w rajtuzach, szczególnie na bale - zignorował przytyk o kiltach, wszak Orkadczyczy nie ubierali się jak mieszkańcy Brytanii. Jednak szczególnie ciekawie wpatrywał się w dziwaczne obuwie. Wszystko było świetne, zaś but lewy był inny niż prawy!!!

Charlie nasunęła je szybko i wprawnie zasznurowała, wiążąc na dziwny węzeł.
- Wstań. - Sięgnęła po kamizelę przypominającą, tą którą miała wczoraj na sobie. Gdy wampir się podniósł nałożyła mu ją i sięgnęła po dziwną chustę.
- Hm, aż nie mogę wytrzymać, żeby zobaczyć efekt - mruknął, kiedy tak zajmowała się nim. Planował zaraz przyskoczyć do tego zwierciadła, tak innego niżeli lusterka za jego czasów. Charlie podniosła kołnierzyk i sprawnie zawiązała węzeł, na koniec przypinajac srebrną ozdobę, któr apodtrzymywała całość. Sięgnęła po przedostatnią część garderoby i stanęła za nim.
- Ręce do tyłu. - Gdy cofnął ją nasunęła na niego coś co przypominało trochę płaszcz. - To surdut. Chcesz to możesz się przejrzeć.


Wyglądał całkiem nieźle, choć trochę swędziała go bielizna. Niespecjalnie był przyzwyczajony do stroju, który tak przywierał do ciała. Jednak reszta wydawała się bardzo elegancka.

Po chwili Charlie podeszła do niego z czymś co przypominało monetę na drobnym złotym łańcuchu i przypięła to do kieszonki.


- To zegarek ale pozwól, że wytłumaczę ci później, dobrze? - Sięgnęła po ostatnią rzecz leżącą na łóżku był to jeden z tych dziwnych hełmów które widział w podziemiach. Kobieta sama miała podobny ale dużo mniejszy na głowie.


- Zegarek i czapka - wprawdzie trochę dziwne, zaś zegarek wydawał się jakąś zabawką, ale cóż, co kraj to obyczaj. - Może jest na łańcuszku po to, żeby sobie nim jakoś pomachać?
- By go nie zgubić. - Nałożyła mu kapelusz na głowę. - Gdy się witasz zdejmujesz kapelusz z głowy. - Charlie wykonała typowy męski ukłon wykonując odpowiedni gest swoim kapeluszem.

- Aha, dobrze, zapamiętam - potwierdził mając nadzieję, że wszystko zajarzył. Wykonał też kilka szybkich ukłonów naśladując kobietę. Jakby nie było, stanowiły znacznie łatwiejszy element etykiety, niźli dworski ceremoniał.
- Moje pełne imię to Charlotte Ashmore, na razie pobawimy się w to że jesteś moim mężem, dobrze? Może być Henry Ashmore? - Kobieta szybko podniosła z ziemi dwie dziwne skrzynki i podała je wampirowi.


- Jak najbardziej, pani Ashmore. Ale co to właściwie są za paczki? - spytał całkiem zadowolony z przebrania. Wszak nawet rycerze stosują tricki taktyczne podczas wojny. Przynajmniej własnie tak sobie tłumaczył owe drobne kombinacje.
- Nasz bagaż kochanie… Walizki. Niestety nie wypada bym go dźwigała skoro jest ze mną mój mąż. - Skrzynki ważyły sporo, ale był to niewielki ciężar dla silnego wampira. - Dobra… może jakoś damy radę. Dyliżans to taki powóz.
- Czyli kareta, aha.

Wyciągnęła z ukrytej kieszonki zwinięty plik.
- To są pieniądze. Dasz mu dwa takie papierki… banknoty, dobrze? Nie wolno mi płacić gdy obok jest mój mąż. - Wsunęła plik do wewnętrznej kieszeni surduta.
- Papierowe pieniądze? Wasi królowie poszaleli. Skoro jednak tak wam pasuje, ech, jakim cudem Anglia jest mocarstwem mając papierki zamiast złota … - wypowiedział niewiele rozumiejąc. Jednak skoro tak sobie urządzili Anglię …. Doskonale, prosze bardzo. Jeśli woźnica chcę dostawać papierki zamiast przyzwoitej monety. Choć na tych papierkach takze były jakieś znaki. Oczywiście mógł odczytać słowa. Były “wydrukowane” jak wytłumaczyła mu Charlie. Miał jednak problem ze znaczkami, które pewnie wyrażały liczby. Nigdy takich nie widział.

- Popatrzysz później. Sprawdziłam i przed świtem musimy być w Bristol by złapać pociąg do Londynu. Bez pytań przez chwilkę, dobrze? - Podeszła i otworzyła je. - Normalnie to mężczyzna otwiera drzwi… - Pokręciła głową. - Po prostu chodźmy skarbie. - Uśmiechnęła się.
- Nie wiem po co ten ciąg, ale jeśli chcesz go złapać, to ci pomogę. Spokojnie dorwiemy uciekiniera - stwierdził zadowolony, bowiem na Akceleracji potrafił pędzić bardzo prędko. Oczywiście ruszył też za nią trzymając walizki oraz zachowując się tak, jakby cały świat zależał och fochów mistera Ashmore.

- Powiesz mu że ma jechać na stację Bristol, dobrze? - Szepnęła. - Stację. - Powtórzyła słowo, które uznała, że na pewno jest nowe.
- Dobrze “stacja Bristol” cokolwiek to oznacza - powiedział tonem, jakby codziennie wybierał ową stację. - Prowadź żono.
- Ty idziesz przodem. - Szepnęła. - Prosto, po schodach na dół, skiń kobiecie po lewej i do drzwi na wprost. - Nagle jasne stawało się jak trudne zadanie ma Charlie. Okazywało się że gdy jest z nim, nie wolno jej prawie nic.

Szedł więc dumnie. Kiedy przechodził obok jakiejś kobiety po lewej kiwnął jej nieco obojętnie, ale później ponownie uśmiechnął się do żony, kierując się prosto do drzwi wprost. Wszystko wydawało się niezwykłe, choć dobrze przynajmniej, że bielizna przestała go szczypać, zaś buty okazały się niezwykle wygodne.

Gdy opuścił budynek, zobaczył coś co pewnie Charlie miała na myśli mówiąc o dyliżansie.


Siedzący na przodzie mężczyzna z wąsem, zeskoczył na ziemię i podszedł by przejąć. Od niego bagaż.
- Witam. Czyżby Pan Ashmore? - Pokłonił się dosyć nisko i uśmiechnął się, a z jego ust doleciał potworny odór. Lekko skłonił się Charlie.
- Rzekłeś człowieku - podał tamtemu bagaż. - Witam - uchylił wedle nauki Charlotte kapelusza podczas przywitania. - Ach, jeszcze drobiazg - wręczył mu pieniądze przekazane przez pseudo żonę nawet nie patrząc na nie. Nonszalanckie ruchy miał opanowane od dawna. - Moja pani - zwrócił się do żony. - Pozwól, że pomogę ci wejść do kar ...ygh - zakaszlał - dyliżansu - podał jej elegancko ramię.

Charlie skorzystała z podanego ramienia, zajmując miejsce w pojeździe. W tym czasie woźnica wrzucił ich bagaż na dach i przypiął jakimiś pasami.
- Dokąd, panie? - Wskoczył sprawnie na przedni kozioł.
- Stacja Bristol. Ruszajmy - popędził go podniesionym głosem, zaś sam rozkoszował się siedliskiem znacznie miększym, niźli te które pamiętał. Nawet królowa Ginewra miała jedynie deskę, na której leżała haftowana poduszka, jednak tutaj widać, nawet przeciętni ludzi, mogli podróżować mając podobne wygody.
 
Aiko jest offline