Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2017, 12:35   #72
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Echo i Erven w Gildii

Echo zrobiła zniesmaczoną minę. Wstała i ponownie niezgrabnie wydostała się z baru. Gdy Erven zajmował się niewłaściwymi rzeczami ona podleciała sprawdzić tę całą gildię przy rzece.
Gildia stala na odludziu otoczona polami i łąkami, a co najważniejsze wyglądem przypominała małą wioskę. W skład wchodziło mnóstwo otwartego terenu, 10 domostw i jeden budynek dwupiętrowy z wieżą Teren zapełniony był cała masą zwierząt. Konie, krowy, dolmy, niedziwiedzie, sporo drapieżników wilczych i ptasich. Znalały się też jednostkowe okazy węży (highkeeper), rathalosów, śluzów, jinouga, reprezentant laolapardów

olbrzymei pająki,

jak także siedzący na dachu głównego budynku Basylisk
.
Wszystkie zwierzęta jak jeden mąż zareagowały na pojawienie się w okolicy Echo, jednak wystarczyło jedno kłapnięcie paszczą basyliska by powróciły do posłuchu swoich panów. Zapewne najsilniejsze stworzenie w stadzie. Co jednocześnie oznaczało, że to on osobiście zajmie się Echo.
Nim jednak wystartował...
- Mary! Siat! Co za draka. - rzekł stary jegomość, zapewne ktoś wysoko postawiony w tej społeczności.

- Bruno. To coś na niebie, spłoszyło zwierzęta. - orzekł młody chłopak
- Olga, Henry, Kortez, odwołajcie pieszczoszki. Ki ch*** się tak gotujecie. Jak was grzeje, to brać zadania, a nie dupe tu grzać. {Bruno}
- {{{Ou}}} - odrzekli jednocześnie delikatnie się kłaniając
Mężczyzna odprawił ich wzrokiem po czym gestem wskazał Echo bramę do osady. Choć Echo nie odczuwa niczego specjalnego wiedziała że tak należy. Z nauk mistrza, anielica pamiętała, że niektórzy władcy bestii mogli wydawał rozkazy podporządkowania bestiom. Zapewne z ich perspektywy wyglądała jak nieznane zwierze, które wkroczyło na ich terytorium.
Anielica westchnęła pod nosem czując, że nie odpowiada jej porównanie do zwykłego zwierzęcia. Nie miała w zamiarze jednak nikogo niepokoić, a już na pewno być niegrzeczną. Poniekąd słuchając się rozkazu wylądowałą przed bramą do osady. Wszak nie spada się na nieznajomych bez uprzedzenia. Pozwoliła sobie wejść i udać się do tego, który najwidoczniej zwał się Bruno.
- Najmocniej przepraszam, że spłoszyłam wasze bestie. Zwę się Echo. Przybyłam tutaj aby porozmawiać z tym, który nazywa się Ugia. Ponoć widział demona - anielica miała nadzieję, że aureola jaśniejąca wokół jej głowy oraz fakt, iż potrafiła mówić rozwieje przekonania władcy bestii.
- Hmm.. - zamruczał mężczyzna spoglądając na całokształt Echo. - Całkiem całkiem. Tyś pierwsza anielica, którą spotykam w caluśkim życiu. Masz szczęście żem starej daty i pamiętają jeszcze dawne czasy, bom i jo jak te młodziki pewnie se ciebie bym upatrzył. Wybacz im, chwały się im zachciewa. Jestem Bruno, aktualny mistrz gildyji. Ugia w tamtej stodole znajdziesz. Dogląda swej klaczy bo płodna. Nie kręć się zbytnio po okolicy, by zwierza nie drażnić. W razie potrzeby na mnie się powołaj.
- Dziękuję - Echo skłoniła się delikatnie w podzięce. Podążyła za instrukcjami i udała się bezpośrednio do stodoły. Po cichu wkroczyłą do stodoły wzrokiem szukając tego, który zajmował się swoim zwierzęciem.
W momencie wejścia do stodoły coś śmigło jej między łapami, wbiegło po futrze i schowało się pod prawym skrzydłem. Echo delikatnie zajrzała tam widząc skulone stworzonko Rafrir.

Dokładnie w tym samym momencie ze stodoły wyszedł mężczyzna ze strzykawką, z 5 centymetrową igłą.

- Nosz. Gie paszoł?
Za nim w stodole siedziała reprezentantka minotaurów o olbrzymich piersiach, masując sobie tyłek. Obok niej leżał zwinięty w kulkę srebrno-włosy wilk.


Będąc w pośpiechu prawie wpadł na Echo, zdążył się jednak zatrzymać i spojrzeć w górę ku jej twarzy. Jak na krępego mężczyznę był dość niski może 160 cm wzrostu.
- Co?
- Dzień dobry, poszukuje Ugii. Nazywam się Echo - anielica uśmiechnęła się łagodnie.|
- Jo Ugia. Słucham, albo... nie widziała liska. Szczepienie trza zrobić, paszoł aż się zań kurzyło, a przecie wie że trza.
Echo uśmiechnęła się odsłaniając malucha chowającego się w jej złotym pierzu.
- Słyszałam, że demona widziałeś. Przyszłam o to zapytać.
Po dotarciu do Gildii, przedstawieniu się i popytaniu o drogę i wskazówki gdzie jest Echo i Ugia Erven po chwili dołączył do anielicy z szerokim uśmiechem na twarzy… jak zwykle zresztą. Tym razem jednak nic nie mówił, tylko stanął z boku i skinął mężczyźnie głową opierając się o futrynę stodoły.*
- Możem widzioł, może nie. Teroz to już som nie wiem. Spotkał go ja, ba spotkaliśmy. - wskazał głową na chowańców za nim. - Reksio ruszył w bój lecz... nicej więcej nie pamiontom. - Echo przejrzała jego kłamstwo.
Oczy anielicy zmrużyły się a jedna z jej brwi uniosła się do góry.
- Panie Ugia, proszę nie kłamać. Nie jesteśmy tutaj by osądzić, a dowiedzieć się gdzie przebywa ten demon.
- No bo jak ten tego. Reksio nań ruszył... tom wydał jo rozkaz by był siodł, bo to swój. Potem pogadali i se poszedł. Dziwne prawdo? A jo się zastanawiał “Jak to swój? Przecie czorny i rogi mo.” Alem tego nikomu nie rozpowiodoł. Bo cużem bym był.
- O czym rozmawialiście? - zapytał Erven - Każdy szczegół się liczy, nawet najdrobniejszy.
- Pytoł... a czym to godoł? A! Jak na północ się udoć. Potoł się ja jak daleko. Mówił aż na piaski. To żem mu powiedział że przez los nie przejdzie. Niby można by mglistą zastoczką na skraju lasu ale potem się na klifu trafi i ogólnie tak od dupy strony. Z drugiej strony przez górskie szlaki. Uprzedził że można by przez las jakby przewodnik chadzał, ale ostatnio ni słychu by wrócił. Pytoł jeszcze o kogoś. Że szuka... alem sobie nie przypomnę. W każdym razie nie znaju, nie tutejszy. Potem żeśmy se grabę przybili i się rozeszli. Posłał ja go do miasta, bo tam wici szybciej chadzają i ostrzegł że mogą go tam nie chcieć. A potem żem się położył bom śpiący był.
Erven pokiwał w zamyśleniu głową.
- Tak, to by wiele tłumaczyło…
Mag przyjrzał się z uwagą treserowi bestii i szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy.
- My się chyba nie przedstawiliśmy. Erven Sharsth. Jakby się panu coś przypomniało najpewniej będę na mieście szukając naszej zguby.
- Poczekam poza bramami aby nie niepokoić zwierząt - oznajmiła anielica i wycofała się ze stodoły. Poczłapała do wyjścia aby poczekać tam na Ervena.
- Do miasta wrococie. To żeczcie Maro, że mo tu zajrzeć. Jego bestyjka już zdrowa.
- Jak go poznamy i gdzie go znajdziemy? - zapytał Erven.
Po uzyskaniu odpowiedzi zamierzał się pożegnać i porozmawiać z Echo… w drodze powrotnej do miasta.
- Popytojcie. Taki młody, czarnulek. Ze zwierzokami chodzi. Mówi że ostatnio nie-co-dzie... dziwnego znolozł.
Echo czekała przy bramie jak obiecała. Pożegnałą się z Bruno i tym razem szła niespiesznie obok maga.
Erven szedł nieśpiesznym krokiem. Po dłuższej chwili ciszy jednak odezwał się głosem pozbawionym emocji.
- Następnym razem nie zostawiaj mnie na pastwę hienom.
Echo spojrzała na Ervena zaskoczona.
- To były ludzkie kobiety. Nawet jeśli czym się zajmują nie jest zgodne z moimi przekonaniami. Nie wygląda aby sprawiły ci jakieś problemy. - odpowiedziała spokojnie. - Nie stanowiły zagrożenia, a naszym priorytetem jest odnalezienie tego demona.
Mag prychnął w lekkiej irytacji.
- Ludzkie kobiety które mogły zostać przesłane przez Wroga. Myślisz dlaczego zostałem na chwilę? Myślisz, że tak nisko upadłem? Nie, a po to by sprawdzić czy są “czyste”, czy nie. Szczęśliwie były tylko przeciętnymi wykonywawczyniami swojej profesji.
Echo odwróciła spojrzenia na moment zagłębiając się w myślach.
- Przepraszam. Normalnie wszystkie demoniczne pomioty bez trudu dostrzegam. Jest to dla mnie tak naturalne, że umknęło to mojej uwadze przez ciągłą przytłaczającą aurę tego miejsca. Nie zostawię cię następnym razem.
- Powiedz mi. - podjęła po chwili - Spotkałeś już takich szpiegów?
- Nie, - odpowiedział prosto cały czas idąc i patrząc przed siebie - Co nie znaczy, że ich nie ma. Popularność budzi zawiść, podobnie jak bogactwo, wpływy i potęga. Tylko głupiec uznałby siebie za bezpiecznego. Dlatego jestem czujny, a z faktem, że Varthas może być w tym świecie tym bardziej nie mam zamiaru opuszczać gardy.
- Można być popularnym i wzbudzać zachwyt Ervenie. Świat nie jest pogrążony tylko w negatywnych emocjach, choć nadejście demonów na pewno sprzyja takim przypadkom. Ale nie można tracić wiary w ludzi. Czujność nie musi zawadzać szukaniu dobra w innych. Zło łatwo odnaleźć. Swoim mistrzem się nie przejmuj. Jakiekolwiek krzywdy ci wyrządził są one już za tobą. Teraz jesteś tutaj i walczysz o swoją duszę. Wymierz mu sprawiedliwość, nie zemstę.
- Mało wiesz o świecie ludzi Echo. Jeśli przez sprawiedliwość rozumiesz oko za oko to będzie jeszcze długo żył. Nie mam czasu na zabawy. Pokonam go, przesłucham i zabiję, choć może się zdarzyć, że nie dane mi będzie go przesłuchać.
- Wiem wystarczająco - zaprzeczyła anielica. - Liczy się jakie emocje masz w sercu. Proszę pozostaw śmierć swego mistrza mnie. Walczmy razem, ale pozwól mi zadać ostateczny cios.
- Dlaczego powinienem pozwolić Tobie go zabić? Jakby nie patrzeć to sprawa osobista.
- Właśnie dlatego. Chcesz abym pomogła ci wrócić na właściwą ścieżkę. Porzucenie zemsty będzie dobrym krokiem.
- Zemsta? Bardziej bym to nazwał wyrównaniem dawnych rachunków.
- Dokładnie. Przemyśl co chcesz osiągnąć i mi powiedz.
- To proste. Dorwać, obezwładnić i przesłuchać. Potem zabić szybką śmiercią. Nie mam zamiaru marnować na niego więcej czasu niż jest to niezbędnie konieczne.
- Nie o to mi chodziło. Przemyśl czy pozwolisz mi zadać śmierć swojemu byłemu mistrzowi.
- Ogólnie może wyjść zabawnie jeśli daruję mu życie tylko po to, byś ty go zabiła. Choć wolałbym nie robić mu tej nadziei. To nawet okrutne. Podoba mi się.
Echo pokręciła głową.
- Masz jeszcze daleką drogę Ervenie do poprawy. Żywisz urazę wobec tego człowieka. Porzuć ją i niech nie kieruje twoimi krokami. Jesteś ponad to. Możesz być.
- Kiedy umrze stanę się wolnym człowiekiem. Powinnaś być zadowolona, że planuję dać mu szybką śmierć. On zasługuje na o wiele gorzej.
- Wolny będziesz tylko jak sam się uwolnisz. I nie chodzi mi tutaj o śmierć mistrza. Nawet po niej może nawiedzać cię jego widmo. I tutaj też nie mówię dosłownie. To twój umysł i dusza są zniewolone. Ale wierzę, że możesz się uwolnić. Pomogę ci.
- Kiedy umrze z mojej ręki mój umysł stanie się wolny. Dosłownie i w przenośni “zamknę” ten temat.
Echo popatrzyła smutno na człowieka i nie odpowiedziała już na ten temat.
- Odnajdźmy tego przyjacielskiego demona.
- To nie będzie trudne. Zwykły człowiek go nie ugości. Skoro przewodnika nie ma to… Obstawiam więc rajców, uzdrowiceli, kartografów lub podobnych im ludzi. W końcu chce się dostać na północ, a tacy ludzie mają w zwyczaju znajomość okolicznych terenów bliższych i dalszych. Jak byśmy tam nie znaleźli to popytam miejscową szarą strefę żebraków i im podobnego sortu. Zabawne jak za parę monet są w stanie zlokalizować każdego.
- Słyszałeś co powiedział Ugia. Swój. Ten demon musi jakoś wpływać na percepcję. Nie zdziwię się jak to właśnie zwykli ludzie mogą go przechować. O tym też mówił generał. Jego ludzie nia zaatakowali, bo nie był agresywny. Albo uznali, że nie ma powodu… Pojmujesz do czego dążę? Trzeba poszukać przyjacielskiego mnicha. Obawiam się, że nie posiadam takiej reputacji jak ty. Postaram się wypytać, ale obawiam się, że to twoja charyzma będzie najbardziej potrzebna.
Erven uśmiechnął się delikatnie. Jednak Echo miała trochę oleju w głowie… jak na anioła.
- W takim przypadku szukamy przyjaciela z dalekiego kraju o nietypowym wyglądzie.
- Rozdzielamy się? Boję się, że jak zaczniemy wypytywać zbyt intensywnie możemy go spłoszyć.
- Nie. Nie znamy jego reakcji. Lepiej będzie się trzymać razem. Zaczniemy od żulerii. Wbrew pozorom, ci ludzie mają doskonałe oczy… wszędzie.

Echo i Erven w poszukiwaniu demona

W mieście nie było już takiego poruszenia jak poprzednio. Ludzie porozchodzili się ku własnym zajęciom. Erven i Echo zawędrowali do zaułków miasta by zaczerpnąć wiedzy mene... mentorów.
- Że kto? - odparł niepewnym głosem jeden z szanownych mieszkańców miasta, od którego jeb***ło doświadczeniem. - Mnich... ha ha ha ha. W tej mieścienie... ha ha ha ha ha...
- Stasiek. Nie wyśmiewaj pana, przecież widzisz że nietutejszy. Popatrz tylko na to cudactwo... - wskazał palcem na Echo - Widać że mag.
- No tak... cusiek mu nie wyszło. Ale nic się nie przejmuj panocku. Nawet ksiądz cię nie wyklnie. Żadne Bóstwo nie odpowiada za błędy.

Przez miasto przebiegała gromadka dzieci (~7-12 lat) kopiąca coś na wzór małego worka wypchanego sianem. Gdy tylko spostrzegły echo, wpierw się wystraszyły a potem zaczęły się szturchać, by kto odważniejszy się zbliżył.
Echo spojrzała na Ervena i gestem głowy wskazała na dzieciaki. Podeszła do nich i przysiadła metr przed nimi. Uśmiechnęła się oswajając je ze swoją obecnością. Potem położyła się jak sfinks aby nie górować nad dzieciakami zanadto.
- Hej. Jestem Echo - powiedziała w końcu.
{{Łaaaaa. To mówi!}} - zakrzyknęły najbliższe, jak jeden wystraszone.
- To anioł - orzekł jeden o lekko nieobecnym spojrzeniu. To chyba był ten sam chłopak co wszedł do baru gdy Erven przekupywał tutejszą gawiedź.
- Anioł? A co to? - zapytała dziewczynka
{{Właśnie co to?}} - dodali pozostali.
- Taka istota. - Odparł chłopiec. - Co ee... aaa... pani tu robi? - zapytał z trudem dobierając podmiot osobowy.
- Widzę, że masz wiedzę chłopcze. Szukam kogoś. Jeśli go widzieliście pewnie był dla was miły i od razu go polubiłyście. Nietutejszy, ale swój.
Dzieciaki spojrzały po sobie i zrobiły mała naradę.
- Dużo tu obcych. - orzekła dziewczynka. - Są mili, są źli, dziwnie wyglądają, mają zwierzaki. Szczegóły.
- {Tak! Szczególy.}
- {Szczegóły.}
- {Tak! Cukierki}
- {Cukierki!}
Ervan podszedł do zbiegowiska i uklęknął przy Echo przybierając miłą minę. Następnie powiedział cicho i przyjemnie.
- Szukamy kogoś. Jak pomożecie nam go znaleźć to dostaniecie dość srebra by kupić duuużo cukierków.
- {Yey!}
- Kogo szukacie? - zapytał chłopak o śpiącym spojrzeniu.
Mina Echo wyraźnie pokazywała jak czuje się z przekupywaniem dzieci i i ch własną chwiwością. Pozwoliłą wypowiedzieć się Ervenowi, gdyż nie jej ścieżką były manipulacje i kłamstwa.
Erven czuł, że ten chłopak ma dar. Rzadki dar, ale jednak dar. Chwilę się zastanawiał jak podejść do sprawy, ale skoro młody potrafił przejrzeć przez Echo to może i demona widział.
- Demona, nowego w mieście. - powiedział cicho - Widzieliście kogoś takiego? Dziwny nieludzki wygląd i ubranie, ale człowieka przypominający?
Nim chłopak odpowiedział anielica spojrzała na Ervena zaskoczona. W jej spojrzeniu kryło się zadowolenie.
- Demon w mieście? - zapytał spoglądając na Echo. Przez ciało anielicy przeszedł dreszcz, trudny do opisania. Tak jakby coś było nie tak, choć chłopiec z pewnością nie kłamał.
- A co miałby tu robić? - dodał, by sprostać swój tok rozumowania.
- {{Demony są złe i straszne. Tak! Straszne!}}
Echo przekrzywiła głowę a jej spojrzenie zrobiło się niezwykle intensywne.
- Nie wiemy. Może miałbyś pomysł chłopcze? - zapytała podkulając tylne łapy. - O ile jesteś chłopcem.
- A wyglądam na dorosłego? - zapytał spoglądając po reszcie rówieśników - Uważam że, jeśli demon naprawdę by tu przybył w złym celu to było by zamieszanie. [Prawda]
- {{Prawda!}}
- Słyszałem, że anioły też są nie lada złe. [Prawda] - Odparł przyglądając się uważnei Echo, choć jego wzrok wciąż pozostawał jakby śpiący.
- {O co chodzi, Ma-kun?} - zapytała jedna dziewczynka wyczuwając niewidzialne napięcie.
- Nic, Ann. To nic takiego. Pan pytał o dziwne osoby podobne do ludzi, w zamian za cukierki. Pomożecie?
Dzieci zaczęły się naradzać wymieniając dziwne ich zdaniem osoby, z imion i opisu. Zdawać się mogło, że większość osób została już poznana, a opisy kłótni wskazywały na dziwne zachowania w obyciu. Typu lizanie ramion, drapanie nogą, leżenia na dachu lub siedzenie cały dzień w cieniu. Były też równie barwne opisy wyglądu, włącznie ze skrzydłami i rogami.
- {Ugia!} - krzyknął któryś z chłopców. - {On na pewno coś wie. Podobno spotkał jednego.}
- Zapewne. - Przytaknął chłopak - A taka mała dziewczynka w barwach zieleni i złota?
- {Dziwna. Śmieszna.}
- Tak też myślałem... - ochoczo pokiwał głową.
Echo nie odrywała spojrzenia od chłopca. Coś jej bardzo nie pasowało.
- Sprawdzimy te osoby. Powiedz mi chłopcze jak masz na imię?
- Jestem Tazu. - odparł wzruszając ramionami.
- Urodziłeś się tutaj Tazu? - zapytał przyjacielsko Erven.
- Tak. A czemu pytasz? [Prawda]
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz na nieco zmęczonego - Echo poczekałą aż chłopak odpowie, ale wzrokiem przeszukała okolicę aby sprawdzić czy demon kontroluje dzieciaka z daleka, czy też będzie potrzebny egzorcyzm.
- Męczą mnie głupie pytania. - odparł z uśmiechem. - Jeśli nie macie więcej pytań to kasa do An-chan a ja się oddalę. Ann. Nie daj się im oszukać. W razie problemów powiedz Bogo, kto, co i jak.
- Tak. Ta-kun. Do zobaczenia.
Anielica mruknęła i wstała bez słowa idąc za dzieciakiem. Tylko ogonem zahaczyła Ervena dając mu znak, żeby poszedł za nią.
Erven sięgnął do swojej sakiewki i dobył monetę którą poznał po ciężarze i gabarycie. Wręczył ją dziciakowi po czym udał się za Echo. Moneta… była złota.
Lawirując między budynkami, skrytobójca Echo, od razu dała o sobie znać. Tazu kilkakrotnie zerkał w ich stronę, raz czy dwa próbując przyspieszyć lub uciec. Jak się zdawało tylko pokazowo, bo natychmiast wracał do normalnego kroku gdy tylko zniknął im z oczu. Gdy znów go spostrzegli, kończył rozmowę to z jednym sprzedawcą, to z jakimś podróżnikiem przygód. Widać był znany w tej okolicy, jak na tak młodego chłopca (9-10lat).
Zatrzymał się dopiero w alejce bez wyjścia zakończonej zatoczką otaczającą niewielką studnię. Było to miejsce zacienione i lekko wilgotne, ale jakoś nieszczególnie podejrzliwe. Przysiadł na studni, pod którą położył zakupione jedzenie, i czekał na podążającą za nim dwójkę.
- I? - zapytał jakby było to pytanie tak oczywiste, jak słońce na niebie.
- Co robisz w tym mieście? - anielica postanowiła kontynuować grę pytań. W zasadzie albo zgadła albo się srogo myli i tracą czas.
- Mieszkam. Czy to nie oczywiste. - Odparł chłopiec. - Mieszkam z siostrzyczką i wujkiem. Uprzedzam pytanie czy jestem tu sam. Nie nie jestem demonem. Nie, nigdy żadnego nie widziałem. Wujek mi o takich rzeczach opowiadał. Czy teraz dacie mi spokój? Chyba odpowiedziałem na wszystkie pytania.
- Chcielibyśmy poznać Twoją rodzinę. Masz dar który tutaj tylko się zmarnuje. Twoje miejsce jest w Stolicy, a jak dobrze pójdzie to i jako adept w Świątyni Wiedzy. - powiedział Erven.
- Hmm... - chwila zastanowienia - Wujek chciałby was poznać. Chodźcie za mną, tamte drzwi. - wskazał na dzwi po prawej stronie studni.
Chłopiec spokojnym krokiem zszedł ze studni, wziął pakunek i udał się do wskazanych drzwi.
Delikatnie otworzył skrzypiące drzwi.
- Wujku, Oria już jestem.
Z wnętrza nie odezwał się żaden głos.
- Wujek mówi żebyście weszli, czeka w salonie.
Wąski korytarz z trojgiem drzwi. Prawe uchylone, prowadziły do małego pokoju z dwoma łóżkami. Drugie prowadzące do kuchni. Ostatnie na wprost, otwarte na oścież. Obszerny salon zawalony zakurzonymi meblami. Zapewne nie był to dom chłopca lub został dostatecznie zaniedbany. Po prawej stronie na czymś co moglo być paninem lub temu podobnym urządzeniem siedział demon wyglądający na mnicha.

Po drugiej stronie, inny demon bawił się z małą dziewczynką.


Za nimi na szerokim fotelu siedziała dziwna drobna istota. Płci pięknej, choć nie konieczne ludzkiej rasy. Od której emanowała potężna aura, taka sama jak ta otaczajaca miasto.

Wyglądała jak król, a raczej królowa zasiadająca na tronie i miała podobną aparycję.
- Wujku przyniosłem zakupy. - orzekł chłopiec kładąc pakunek przy demonie. - Tak, wystarczyło pieniędzy. Nie nikt nie wspominał o nim. Dzieci? A Ann i reszta... Tak. Tak. Może mam zabrać ze sobą Orię, skoro ma to być ważna rozmowa? No dobrze. - chłopiec zdawał się nie zauważać pozostałych istot poza łysym demonem. - W takim razie wrócę wieczorem, wezmę jeszcze bułkę na drogę. Świeżo wypiekana więc zjedzcie od razu.
- Miłego dnia. - orzekł chłopiec do Ervena i Echo opuszczając pomieszczenie.
Dziewczynka przerwała zabawę i podbiegła do pakunku wyciągajac 2 bułeczki i zabrała je do kobiecego demona z którym się bawiła. Ciekawe czy jej także kontrolowano percepcję czy po prostu nie obchodziło ją z kim się bawi. W końcu mogła mieć 4-5 lat.
Demon gestem dłoni wskazał na podłogę, dając znać by zasiedli.
Echo patrzyła na scenę i z każdą chwilą jej futro jeżyło się coraz bardziej. Także jej pióra również się napuszyły.
- Co robicie? - wydusiła powstrzymując się z całej siły aby nie rzucić się na demony.
- Powstrzymaj zapał kotek. - rzekł dość młodzieńczym głosem demon - Nie jesteśmy tutaj by siać zamęt.
Jakby ku ostudzeniu zapału Echo, kobieta demon przyłożyła jedną ze swoich szponiastych dłoni do szyki dziewczynki. Dziewczynka patrzyła na to i przytuliła się do dłoni.
- Kanade... mała się lubi, nie wystrasz jej.
Erven przyglądał się ze spokojem całej sytuacji. Była nawet komiczna.
- Jeśli nie sianie zamętu jest waszym celem, to co jest? Raczej niefortunne to czasy na wizytę towarzyską. - powiedział z delikatnym uśmiechem mag.
- Na ironię, to właśnie człowiek jest bardziej rozumny od anioła. Heh. Szukamy kogoś. - rzekł dość spokojnym głosem - Choć to zapewne już wiecie. Niech zgadnę... Mężczyzna ze zwierzętami, albo - pstryknięcie - Oddzial rycerski w okolicach osady. Tak to z pewnością oni. Wykazali się nie lada silną wolą by nie uciec w popłochu jak także by nie sięgnąć po oręż. Kto by pomyślał że jeszcze parędziesiąt lat temu próbowali nas ganiać z relikwiami…
- Kto wam zlecił to zadanie i kogo dokładniej szukacie? - zapytał Erven niewzruszony przemową, dość arogancką, demona.
- Zlecił, zadanie? Jesteśmy tu z powodu o wiele większego niż marny rozkaz, jesteśmy tu z poczucia obowiązku, z miłosierdzia i oddania naszemu panu. Konsekwencje wiedzy, której pragniecie, mogłyby was przygnieść. Pozbawić błogiego spokoju, który i tak, powoli przelatuje między waszymi palcami. Czy nadal jej pragniecie, czy może chcecie tylko rozwiązać wasz “problem”. Mam na myśli naszą obecność tutaj?
- Oszczędź mi teatralnego dramatyzmu. - odpowiedział z uśmiechem Sharsth - Dość przeszedłem w życiu. Nie jestem zwykłym człowiekiem, Nieznajomy. Opowiedz mi swoją historię.
- Wiemy kim jesteś Ervenie Sharsthu. Władający. - odezwała się demonica zwana Kanade.
- Nie tylko ciebie ta wiedza się tyczy. - tu utkwił wzrok w Echo - Powstrzymujesz się by nie rzucić mi się do gardła aniele... jak zwierze. Nie winię cię. Mistrz wyjaśnił nam wasze obowiązki i zachowania. Jednak ty zdajesz się inna... Zdajesz się myśleć samodzielnie, nie będąc otumanioną mocą, tak jak twoi pobratymcy. Już sam fakt, że nie zaatakowałaś od razu gdy mnie ujrzałaś, świadczy o tym. W waszych prawach... pozwolić nam żyć to zdrada. A jednak... Zrządzeniem losu... Nasz cel, wiedza o nim, może zarówno przynieść niemałe zamieszanie na świecie, jak i przywrócić tobie prawo zasiadania na A... Ag.. waszej latającej wyspie - rzekł po chwili namysłu. Zapewne zapomniał czcigodnej nazwy Aftokrator.
- Leo. - rzekła demonica jakby zwracając uwagę na jakąś informację w jego wypowiedzi, której nie powinien zdradzać.
Wcześniej najeżona anielica słuchając paplaniny demona była po prostu zła. Teraz czuła zimny gniew. Co zresztą odzwierciedliło się zewnętrznie. Jej aureola nie była już delikatnym miękkim światłem, ledwo łuną. Świeciła mocniej białym światłem, tak samo aura otaczająca Echo zmieniła się na ostrzejszą. Jej oczy świeciły intensywnie. Z grymasem gniewu na twarzy wpatrywała się w oboje demonów.
- Wciąż tacy sami - powiedziała chłodno - Skoro łaskaw jesteś mówić, to przejdź do rzeczy.|
- Aniołek jak zwykle w gorącej wodzie kąpany. - pomachał dłonią na znak że nic na to nie poradzi - E..
- Leonardo pyta was... czy jesteście gotowi ponieść konsekwencje wiedzy którą wam przekaże? - demonica przerwała jego wypowiedź przekazując sens całej jego paplaniny. - Jakby nie wystarczyło zapytać, czy jesteście nam w jakikolwiek sposób pomóc przedostać się na północ, do Sanderfall.
Dziewczę w zieleni i złocie przeciągnęło się na fotelu, jakby budząc się ze snu. Choć dziwnym byłoby gdyby spała uważnie obserwując całe zajście.
- Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy cokolwiek dla was robić. Ani nie widzę powodu dla którego miałabym mieć problem z tym co mi powiecie - Echo czuła że ta rozmowa za długo trwa. Wciąż jednak jedno z dzieci było w zasięgu ich pazurów. Nie mogła sobie pozwolić na poświęcenie życia tego dziecka.|
- Mówiłam by nie wchodzić z nim w układy, Leo. - skomentowała Kanade
- A ja wciąż powiadam, że mogą mieć trochę oleju w głowie.
- Ka ka. Tylko 3 rasy a tyle frajdy. Wy podrzędne istoty mogli byście... jak to mawiacie? Występować ku uciesze gawiedzi. - rzekła zielono-złota.
Demony najzwyczajniej w świecie ja zignorowały.
Chwila ciszy.
- No dobra. Co ma być to będzie, Kanade. Trza spróbować. Z historii naszej nie ma wiele. Coś się stało, o czym mówić nie zamierzam. Sprawa jest dość delikatna, rzekłbym pałac z piasku na klifie pobudowany. Coś czego oznaki nasz mistrz dojrzał już dawno. Kazał więc siebie poinformować gdy klif będzie się już kruszył. No tak ten... tego... nie przewidział tylko, że i jemu ważna sprawa w tym czasie zaistnieje. A lekko duch nasz pan taki, że mu się zapominało rzednąć gdzie lezie, po h... i jak mu wieść przekazać. Niezła się z tego kołomyja zrobiła tośmy się na grupki podzielili i nam przypadło mistrza odnaleźć. Zrozumiałe czy mam w dosadniejszych słowach to rzec?
- Jeśli dobrze rozumiem… zgubiliście Mistrza i teraz go szukacie? Zaafiela? - zapytał Erven.
- Tak i Nie! Ten pajac, znaczy Zaafiel w Londynium zamęt sieje. Nasz pan to Lucifer.
Przez futro Echo przeszedł dreszcz. Właśnie z najwyższą dozą pospólstwa padły imiona 2 najwyższych upadłych aniołów.
- Czy wasz Mistrz planuje dołączyć do konfliktu który nastanie? - zapytał mag.
- Zależy jak się to potoczy. Tak myślę. - przytaknął Leo - Sprawa którą niesiemy mistrzowi może być dla was zbawienna, przynajmniej w pewnej części. Tak myślę. Jednak do poczynań pozostałych koron raczej ręki nie przyłoży. Jego rozkazy, przynajmniej w rodzinie, zakazywały czynnej dewastacji ludzkich istnień.
- Rozumiem. Do Sanderfall nie traficie przez Las bez przewodnika. Jest w stanie wojny, a wszyscy przezeź starający się przedostać są co najmniej podejrzani o współpracę z Targas. Możecie zabrać się z którąś z karawan, lub, jak już wspomniałem, za pomocą przewodnika. Jest jeszcze opcja podróży wodnej, ale nie w tej części Unii. - powiedział nekromanta - Tak czy inaczej innych metod, o których przynajmniej ja wiem, brak.
- Co do wojny. Lucifer dobrze zrobi jeśli się w nią nie zaangażuje. Większe profity… - uśmiechnął się tutaj delikatnie - ... osiągnie czekając, aż Korony zostaną osłabione i sięgnie po władzę w Piekle.
- O przewodnika pytaliśmy, ale wygląda na to że stacjonuje w stolicy pustyni. Wieści niosą że tam też niemałe zamieszanie.
- Gdzie kłopoty tam i nasz mistrz. - mruknęła Kanade - Przydała by się szybsza droga... zwlekanie tylko przyśpiesza kłopoty.
- Nom. Miejmy nadzieję że nanarin [dem. siedem, siedmioro], radzą sobie lepiej. - przytaknął łysy.
- Jeśli chcecie dzieciaki... mogę zajrzeć do waszego mistrza. - orzekła zielono-złota dziewczyna
- Już mówiłem pani... tylko my demony jesteśmy w stanie go rozpoznać, po przemianie. Ech. - westchnął ciężko.- Myślisz że Mistrz Lucyfer przejmie władzę? - zapytał Leo jakby niepewny tej sprawy. - Dla nas może i byłoby to święto, ale mistrz zdaje się być nietypowym przypadkiem. Zresztą jeszcze jest sędzia... choć mało kto z koronnych go widział. No nic. Postarajcie się nie rozgadać w sprawie naszego mistrza. Sądzę że zrobi się “bum” gdy tylko wieść wypłynie. - orzekł jakby kończąc cały temat.
Pozostała więc pozycja i przemyślenia samej Echo, która w tym gronie stanowiła najbardziej niepewny czynnik.
Anielica zwęziła powieki gdy informacje jakie dostawała powoli do niej docierały. Tak. To było coś z czego należało skorzystać. Całym swoim jestestwem sprzeciwiała się pozostawieniu demonów wolno. Mimo to nie rzuciła się na nich, ani nie zaatakowała. Było jej potrzebne więcej informacji.
- To sprawa Sanderfall. - odpowiedział Erven na słowa Leo - Więc wasz mały sekret jest mniej lub bardziej bezpieczny. Pomyślcie jednak. Kiedy pozostałe korony wykrwawiałyby się na śmierć można by wbić im nóż w plecy kiedy się tego nie będą spodziewać. Możliwie nawet eliminując same Korony. W końcu wyniszczenie rasy ludzkiej jest sprzeczne z nakazem Lucifera, a tego się dopuszczą.
- Chyba czegoś nie rozumiesz Ervenie. Lucyfer zabronił bez celowego niszczenia istnień i tylko swemu rodowi. Inne korony nie obchodzą go na tyle. Z resztą między koronami panuje raczej napięta atmosfera. Zdaje się że tylko nasz mistrz jakoś sprawuje swoje obowiązki. Prawda? Miałeś przecież do czynienia z Beliarusem?
- Croatoanem - poprawiła go Kanade.
- No... trochę lżejszy przypadek. To co możemy założyć że nie wkroczycie nam w drogę?
- Czyli dokładnie tak jak rozumiem. - powiedział mag z szerokim uśmiechem po czym spoważniał.
- Z mojej strony nie będzie problemów. Dowiedziałem się tego co chciałem, ale nie tylko ja tu jestem.
Echo nie odezwała się. Zamiast tego wycofała się z pomieszczenia.
- Chodź. Teraz nic tu nie zdziałamy.
Erven skinął Echo głową i nim skierował się w stronę drzwi powiedział jeszcze demonom.
- Miło było was poznać… Kanade, Leonardo.
Po tych słowach ruszył do wyjścia swobodnym krokiem przez ramię rzucając.
- Młody ma dar. Odeślijcie go do Stolicy. W Świątyni Wiedzy mogą się nim zainteresować, a jak się poszczęści to może daleko zajść.
- Sporo dała moja kontrola umysłu. - mruknął Leo - Coś wykombinuję. - rzekł na pożegnanie.

Po wyjściu, wnętrze.

- Jesteś pewny Leo? - zapytała Kanade głaszcząc dziewczynę, która zrobiła sobie poduszkę z jej ud.
- Czas pokaże.
- Ale on był w obozie Croatoana.
- Tacy jak on, lubią działać na dwa fronty. Najważniejsze teraz jest znalezienie Luka i przekazanie mu informacji. Coś mi mówi, że to nie jedyne złe wieści które ma otrzymać.
- Wasza rasa lubi wszystko komplikować - rzekła zielono złota. - Może bym was zabrała na pustynię, na swoim grzbiecie, jeśli tak bardzo wam zależy?
- Twierdzisz że możesz się przemienić... samozwańcza bogini?
- Ts...
- Uuuu czyżbym uraził wszechmocną. - zażartował mnich.
- Pogrywasz sobie łysy. Gdyby nie moja obecność tutaj... wasza sytuacja nie byłaby tak wygodna.
- A ty szukałaś darmowego noclegu i jadła. Jesteśmy kwita. - Wstał z siedliska - Najwyższa jednak pora opuścić to miejsce. Czuję, że demony zawitają tu lada dzień.
- Szerokiej wam drogi Demony. Ja opuszczę to miejsce zaraz po was, w poszukiwaniu mych dzieci.
- Oby twoja podróż okazała się owocna.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline