Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2017, 21:06   #12
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Litwor nic nie mówił, jedynie obserwował i reagował. Dziewczyna była szybka, co na pewno jej się miało przydać. W walce z Litworem był tylko jeden problem, miał sporo czasu, żeby nauczyć się walczyć mieczem. Wojownik odsunął się, zbijając miecz i kierując jego ostrze bezpiecznie w deski pokładu. Na razie wyczuwał księżniczkę i jej możliwości. Nie miał zamiaru wkładać w sparring całej swojej siły.
Zbicie to udało się mu perfekcyjnie, wzbudzając radosne okrzyki wśród tych, którzy na niego stawiali i podobną, choć cichszą falę dopingu ze strony zwolenników księżniczki.
- Dalej mała! - Origa usłyszała wybijający się ponad ów hałas głos kapitana.
Sam statek z kolei zadrżał od cichego, pogodnego śmiechu. W następnej sekundzie na marsie grotmasztu pojawiła się sylwetka duszy statku. Obok niej przysiadł sokół. Najwyraźniej Lif uznała, że z góry będzie mieć lepszy widok, nie zasłaniany przez piratów, którzy przestali już nawet udawać, że robią coś innego niż przyglądanie się sparingowi.
Bezskrzydła anielska księżniczka wyraźnie nie zniechęcała się niepowodzeniem. W walce zdawała się czuć jak ryba w wodzie, a jej ruchy nabierały coraz większej pewności siebie. Co więcej, zarówno jej uniki jak i ataki, robiły się z każdą chwilą szybsze. Origa zdawała się tańczyć przy Litworze. Bystrym spojrzeniem szukała miejsca by wykorzystać okazję i uderzyć ostrzem swojego rapiera. Cały ten sparing z Aigamem dawał jej bardzo dużo radości, przez co cały czas uśmiechała się. Jednocześnie zupełnie zdawała się nie zwracać uwagi na otoczenie. W pewnej chwilu uskoczyła przed ciosem wojownika, robiąc piruet w powietrzu. Był to bardzo efektowny ruch, ale jednocześnie mocno zwiększyła dystans od Litwora.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz, bo ja się dopiero rozkręcam… - rzuciła księżniczka do wojownika i w mgnieniu oka znalazła się przy nim, atakując od prawego boku.
-Pewnie - Odpowiedział krótko, wcale nie zasapany Litwor. Mógł być większy i zdawałoby się mniej zwrotny niż księżniczka, ale dwuręczny miecz w jego dłoniach, zdawał się nic nie ważyć.Co z kolei sprawiło, że odskakiwanie na większą odległość wcale nie było takim dobrym pomysłem, o czym przypomniał Oridze czubek opatulonego w pochwę miecza, przelatujący niedaleko jej głowy. Na takiej odległości, dwuręczny miecz miał znaczną przewagę, nie tylko rozpędu, ale i zasięgu. Co zresztą szybko wykorzystał, zbijając zastawę Origi mocnym ciosem, od którego mogło rozboleć dziewczynę ramię i skrócił dystans, by na koniec podciąć jej nogi. Co prawda księżniczka doskonale zdawała sobie sprawę co się dzieje, ale zanim zdążyła zareagować porządnie, leżała na deskach pokładu, z Litworową dłonią na nadgarstku trzymającym miecz i kolanem dociskającym drugą rękę. -Musimy popracować nad twoimi reakcjami na niehonorowe ciosy i zagrania. - Powiedział z uśmiechem i podniósł księżniczkę na nogi, jakby nic nie ważyła.
- To było… - Origa oddychała szybko, wyraźnie będąc zmęczona tym pokazem umiejętności. Zdawała się być nieco zaskoczona, że było już po wszystkim. Przyglądała się w niemym zaskoczeniu Aigamowi, który bez słowa po prostu podniósł ją z desek.
Księżniczka w chwili jak zbierał ją z podłogi, odruchowo wolną ręką pochwyciła ramię wojownika, a teraz starając się złapać równowagę na razie opierała się na nim.
- To było coś! - wysłowiła się w końcu, uśmiechając szeroko. Puściła Litwora i stanęła o krok od niego. - Ha! Nie mogę się doczekać jak będziesz mnie uczył! - odpowiedziała z wielkim entuzjazmem w głosie, jakby to, że wojownik miał jej dawać lekcje, było czymś oczywistym. Zaraz też czarnowłosa anielica wyprostowała się i pochyliła głowę z szacunkiem, tak jak zwykła to robić po skończonym sparingu z jednym ze swoich trenerów.
-No, to się uzbrój w cierpliwość. Chociaż z drugiej strony musisz nadrobić braki. Trzeba by się nad tym zastanowić. - Odparł Litwor nawet niezbyt zasapany. Najwyraźniej podróże po Zaris trzymały go w formie. Mężczyzna zamyślił się czy jest sens i w zasadzie czas, żeby ćwiczyć dziewczynę, ale doszedł do wniosku, że czas akurat jakoś się wygospodaruje, i tak na statku służyła póki co za cenny balast.
- Moi dotychczasowi nauczyciele nie mieli do mnie zastrzeżeń! - pochwaliła się wyszczerzona w uśmiechu Origa, wpatrując się w twarz Litwora, jakby chciała poznać jego myśli. Lecz zaraz jej uśmiech nieco zbladł. - No chyba, że chodzi o tych od magii… - stwierdziła niemrawo, ale zaraz pokręciła głową. - Z resztą i tak obiecałam rodzicom, że nie będę jej używać na statku, więc to się nie liczy - dodała naprędce uśmiechając się znów szeroko.
-Z magią to nie do mnie, nie znam się na niej prawie wcale. A co do braku zastrzeżeń, to przed bandytami się obronisz, z czymś poważniejszym możesz mieć problemy. Nie płyniemy na wycieczkę jakby nie było. Na statku może znajdzie się ktoś, kto może pomóc ci z magią, ale nie stawiałbym na to. - Rzucił Aigam.
Origa machnęła ręką.
- I tak przez większość czasu nie mogę jej używać - wzruszyła ramionami. - Mama mówiła, że nie widziała nigdy lepszego wojownika do ciebie - anielica była zdecydowanie bardziej zainteresowana sztukami walki niż tajemnymi. - A ucząc się od najlepszych… - wyszczerzyła się w zadowolonym uśmiechu.
-Przesadzała, widziała kiedyś Riv, poza tym, Daske też widziała jak dobrze pamiętam, nie sądzę że jestem lepszy od tej dwójki. - Rzucił skromnie Aigam, by następnie zbliżyć się do Origi i wciągnąć głęboko jej zapach w powietrze. -Zniszczenie, nic dziwnego że mogła nie chcieć, żebyś używała jej w pałacu, ale możesz powiedzieć co potrafisz. To zawsze jakiś start. - Mruknął na tyle głośno, by słyszała, odsuwając się od niej na uprzejmą odległość.

Księżniczka odruchowo odsunęła się, gdy wojownik zaczął ją... wąchać. Było to dla niej co najmniej niepokojące, a już na pewno nie na miejscu. Zmarszczyła z niezadowoleniem brwi. Ale gdy Litwor wspomniał o domenie magicznej, która jej nazbyt dobrze wychodziła, to Origa już całkiem była zdezorientowana.
- Ale, że co... Tak po zapachu poznałeś? - przyjrzała mu się bez przekonania. - Mama ci powiedziała? - tylko to wydawało się jej być właściwym wytłumaczeniem. - Zdarzy mi się czasem coś uszkodzić… - przyznała się, choć w wymijający sposób.
-Może powiedziała. - Rzucił nie odpowiadając zupełnie na pytanie. -Co rozumiesz przez czasem coś uszkodzić? Mnie raczej ci się nie uda, taka natura podobno, ale chętnie dowiem się więcej. - Rzucił Aigam.

Anielica dotknęła dłonią swojego ramienia i magicznie przywróciła piękne, śnieżnobiałe skrzydła na swoje plecy. Przeszła obok wojownika podchodząc do barierki i usiadła na niej, tak jak przed sparingiem. Założyła nogę na nogę.
- Raz chciałam tak jak zapalić świeczkę, ale nie chciało mi się podchodzić do niej, więc chciałam zrobić to tak jak brat, magią - Origa skrzywiła się. - Ogień buchnął taki, że nawet nie wiem kiedy strawił wszystko w komnacie. A to wszystko to gobeliny i inne przedmioty upamiętniające poprzednich władców Alezji... - dziewczyna oparła ręce na barierce. - Przypadkiem zdezintegrowałam też gablotę jakiś ważnych ksiąg... Ogólnie to podsłuchałam raz, że nauczyciele mojego brata wolą nie mieć ze mną zajęć z magii - wzruszyła ramionami, ale wyglądała na przejętą tym.
-Więc chcesz mi powiedzieć, że miałaś nauczycieli magii, którzy swoją niekompetencją, lenistwem bądź strachem, zostawili cię nie do końca wyszkoloną, bez nawet prób zrozumienia czemu jest tak a nie inaczej? Zostawiając twój dar nieokiełznany i pozostawiając ci możliwość zranienia niewinnych zupełnie niechcący? No, dobrze że wypłynęliśmy, inaczej twój brat musiałby poszukać nowych nauczycieli, tamtych prawdopodobnie ukróciłbym za to o głowę, z powodu zaniechania. - Wyrzucił z siebie Aigam jednym ciągiem. Glynne prawdopodobnie nie wspominała córce że Litwor był magobójcą z zawodu, nie chwalił się tym zresztą zbytnio, więc mogła nawet nie wiedzieć.

- "Nie do końca wyszkolona" to za dużo powiedziane - odparła mu Origa, ale wspomnienie o tym co zrobiłby z magami ją uczącymi rozbawiło ją. Najzwyczajniej wzięła jego słowa za żart. - Ale mówią, że na ciebie nie działa magia, więc przynajmniej nie musisz się tym martwić - dodała wyraźnie zadowolona, że nie będzie miała okazji go przypadkiem uraczyć swoim niekontrolowanym czarem.
-Przynajmniej większość, to fakt, mieszane błogosławieństwo, ale jeśli się zastanowisz, to jeśli nawet będziesz próbowała stworzyć coś niszczącego, skoncentrowanego na mnie, to możesz zranić siebie, lub przypadkiem całkiem postronnych, coś będzie trzeba z tym zrobić, ale to później. Nie wcześniej niż po obiedzie. - Powiedział ze śmiertelnie poważną miną wojownik.
Origa zaczęła wnikliwie przyglądać się Aigamowi. Intensywnie zastanawiała się nad tym czy mężczyzna przypadkiem znowu, w jej opinii, robił sobie z niej żarty czy naprawdę mówił szczerze. Co prawda chciała zaprzeczyć co do tego by jej własne czary robiły jej krzywdę, ale ugryzła się w język, bo "czynniki pośrednie" wywołane jej magią już jak najbardziej były groźne.
- Jest więcej takich ludzi jak ty? - zapytała księżniczka. - Na których nie działa magia? - uszczegółowiła o co jej chodzi.
-Garstka, i każdy inny, niektórzy wręcz ją negują, zaklęcia się przy nich rozpadają, magiczne stworzenia są dla nich niewidoczne, tym podobne sprawy. Różnie bywa. Czemu pytasz? - Zapytał Aigam zapatrzony w toń.
- Bo to niezwykłe - stwierdziła Origa wyjaśniając swoje zainteresowanie. - Moja mama potrafi rozpraszać magię, ale mówi, że to po prostu jeden z jej czarów kapłańskich. Więc się zastanawiałam, czy ty masz tak jak ona czy to raczej... Cecha rasowa.
-Riv mówi że można powiedzieć, że rasowa, ale nie wchodziła w szczegóły, ja też w sumie wolałem za bardzo nie dociekać. Czasami nawet moja ciekawość nie sięga aż tak daleko, żeby koniecznie dowiadywać się wszystkiego. - Aigam wzruszył ramionami, dalej patrząc na morze.
- Ale w twojej rodzinie to zawsze tak samo się objawia czy też to jest różnie? - ciągnęła dalej, bardzo zaintrygowana tematem. - Może warto... Czekaj - nagle coś do niej dotarło. - Mówisz o Riv, że tej Riv? Tak? Ale że co... Bogini ci to powiedziała osobiście? - Origa zmrużyła oczy zastanawiając się czy wojownik ją wkręca. Lecz z drugiej strony bogini była obecna na uroczystości z okazji narodzin bliźniąt królowej Alezji, więc była szansa, że Aigam nie kłamał.
- Aha. Co do rodziny, to zmieńmy temat, opowiedz mi lepiej o swojej. - Powiedział Aigam przeczesując włosy palcami krótką brodę. - Jak tam się Glynne zadomowiła na tronie, aniołek jako mąż no i reszta rodzinki. - Powiedział unikając odpowiedzi na zadane pytanie.
- Chyba dobrze - Origa wzruszyła ramionami. - W końcu po prawie dwudziestu latach jej władania kraj nadal istnieje. Ale… - skrzyżowała ręce przed sobą. - O tym mogłeś sobie pogadać z moją matką. A ja się pytam o twoje pochodzenie - uśmiechnęła się zadziornie. - Zbywanie księżniczki to złe wychowanie - dodała wyszczerzając się.
-Złe wychowanie? - Powiedział Aigam unosząc brew. - Mówisz z człowiekiem, który upił Oren. Nie mam nic wspólnego z dobrym wychowaniem. A znaleźli mnie w kołysce, na rzece, więc nie bardzo mam o czym. - Dodał Litwor.
Anielica uniosła brew w zdziwieniu.
- Oh... - westchnęła robiąc współczującą minę. - A próbowałeś się dowiedzieć? - dociekała mimo to. - Moja mama też nie wiedziała... A później się zdziwiła - zaśmiała się rozbawiona.
- Chyba podziękuję, nie pociąga mnie korona. - Odparł kpiarsko Aigam i odwrócił się w stronę pokładu, na którym wszyscy kręcili się przy swoich obowiązkach.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline