-
Jaki kurs, pani kapitan? - zapytał szeroko uśmiechnięty Rogers.
-
Cytadela. Skoro i tak oczy wszystkich zwrócone są na nas... niech patrzą. - powiedziała dumnie, po czym zerknęła na swoją skrzynkę mailową.
-
Trwa skanowanie w poszukiwaniu istot żywych. Nie znaleziono. Wszystkie przejścia zamknięte - odezwał się kobiecy głos tuż po tym jak mrugające lampy skąpały pomieszczenie w czerwonym świetle.
-
Pompy próżniowe włączone - zakomunikowała obojętnie, gdy w pomieszczeniu rozległ się szum pracujących urządzeń. Powoli stawał się coraz cichszy, co potwierdzało skuteczność pomp.
-
Następuje rozhermetyzowanie wyloty hangaru - głos systemu był bardzo słaby, zaś olbrzymie, dwuczęściowe wrota zaczęły się rozsuwać do góry i na dół. Resztki powietrza natychmiast, wywołując niewielki wiatr, wyleciały w czerń przestrzeni kosmicznej.
-
No to jazda - odezwał się Doherty, zaś Normandia łagodnie wysunęła się z doku, zostawiając za sobą port Przymierza.
Prędkość rosła na tyle szybko, że Ziemia błyskawicznie zmniejszyła się do wielkości piłki do koszykówki, a następnie tenisowej, by ostatecznie zniknąć z pola widzenia.
-
Załogo… Wiecie… Zbliżamy się do Przekaźnika Charona - oznajmił pilot po kilku dłuższych chwilach, dość słabo kryjąc rozbawienie. W pewnej odległości za oknem minęli tarczę Saturna.
-
Proszę przygotować się do przejścia przez przekaźnik - dodała spokojnie MEG.
-
Nie podejdę do niego z taką prędkością. Chyba śnisz - oznajmił Doherty. Normandia zwolniła za orbita Neptuna.
Kilka chwil później przekaźnik pojawił się i zaczął szybko rosnąć. Zbliżali się do niego po łagodnym łuku, a Doherty pewnie wprowadził ją na miejsce i… wystrzelili. Przez okna wlewało się światło charakterystyczne dla przechodzenia przez tunel z prędkością nadświetlną.
-
Wszystkie systemy sprawne. Tarcze w porządku, pancerz bez zarzutu, maskowanie gotowe do użycia, silniki działają jak marzenie - rzucił Rogers, wpatrując się w ekran holograficzny zawieszony w powietrzu.
Spływały tam wszelkie dane z całego statku. Wszelkie nieprawidłowości zgłaszane przez załogę trafiały do pierwszego oficera, zaś ten z kolei meldował o wszystkim kapitanowi. Aycilla wiedziała jak działa ta robota, bo sama ją, do niedawna, wykonywała.
Nagle świat za oknami nabrał ostrości.
Przed dziobem statku między obłokami gazowo-pyłowymi wisiała rosnąca Cytadela.
-
SSV Normandia SR-3 prosi o pozwolenie na dokowanie - ogłosiła MEG.
-
Udzielam pozwolenia - odrzekł turianin z kontroli lotów, zaś kilka chwil po wejściu w przestrzeń portową rozległ się syk świadczącym o hermetycznym przylgnięciu rękawa do wejścia na Normandię.
-
Jesteśmy na miejscu, pani kapitan - oświadczył Rogers.