Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2017, 19:52   #676
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Cóż, pierwszym błędnym założeniem jest to, że są dobrzy i źli. Że jeśli wyznaczymy im sztuczne ramy, za pomocą sztucznego prawa, sztucznych przykazań, stworzonych przez ułomne i śmiertelne istoty, to wtedy ci wpasują się w te ramy są dobrzy a ci co się nie wpasują są źli. I oczywiście, gdyby nie było praw i zasad byłby Chaos, podobno...? Oczywiście. Zabawne jest to, że ludziom trzeba mówić, co jest dopuszczalne a co nie. Zabawne, że najinteligentniejszym istotom trzeba zapisać prawo nie zabijaj, nie kradnij, nie rań, nie zadawaj bólu którego byś nie chciał sam doznać. To muszą być naprawdę mądre istoty. Ale do sedna. Istoty, które nie miały praw miały inne, proste, pierwotne zasady. Były pewne zasady przynależności i przeznaczenia, nie tłumaczone bogami, boskimi planami, gdzie cierpienie było czymś co można było i tępić i zadawać, nie trzeba było go tłumaczyć ani znosić. Każda istota była sobą i każda miała coś w stylu przeznaczonego jej otoczenia. Wszystko to tworzyło równowagę. Istota która kogoś zabiła nie była zła, ale wypaczona na tyle, że miała kogoś, kto miał ją powstrzymać i usunąć o ile trzeba. Nie było do końca czegoś tak podzielonego na dobrych i złych, każdy robił to co do niego należało. Zakłada się, że ludzie rodzą się dobrzy a dzieci są niewinne. Ale to nie jest prawda, a najmniejszy defekt w genach już przy urodzeniu sprawi, że za kilka lat mała istota inaczej widzi, inaczej słyszy czy inaczej myśli i czuje potrzebę robienia tego co uznawane jest za złe. Istoty z otoczenia przestały robić swoje. Istoty które miały chronić przestały chronić, które miały zabijać przestały zabijać, odeszły na bok i pozostawiły wypaczone istoty boskiemu planowi, boskiej sprawiedliwości, dobremu prawu i jego stróżom. Wypaczonymi istotami przestano się opiekować, przestano je powstrzymywać, zabijać, nawracać, nauczać i interesować się nimi. Ten brak zainteresowania własnym przeznaczeniem i powinnością oraz lenistwo i lęk, sprawiły że wokół biega mnóstwo normalnych istot nieskażonych od urodzenia, których otoczenie nie nauczyło niczego i którego będą złe tylko dlatego, że mogą i nie potrafią inaczej. A to sprawia że granica miedzy tym co było postrzegane jako dobre i złe się zaciera, prawo jest łamane i zmieniane, a otoczenie nie chce robić tego co powinno, ponieważ czuje się oszukane, osaczone i przestraszone. Im bardziej jest przestraszone tym bardziej ulega wypaczonym istotom, a one, pozbawione opieki swojego otoczenia, są coraz bardziej sfrustrowane i coraz bardziej atakują swoje otoczenie.

Problemem jest to, że istoty uczą się sztucznych praw i uczą się nie być sobą, uczą się, że bycie sobą jest złe. I oczywiście, normy i prawa są ważne, zwłaszcza wśród istot którym trzeba pisać prawa "nie zabijaj bliźniego, żeby ukraść mu pieniądze na nowe ciuchy", ale to zaszło za daleko. Błędem jest zakładanie że wszyscy ludzie są tacy sami, od narodzin dobrzy i tak samo zdolni do dobra, do miłości, do cierpliwości, do gniewu, do lubienia tego i tamtego. Mamy potem dwie istoty, jedną bardziej skłonną do agresji, drugą cichszą i łagodniejszą. Gdy jedzą razem przy stole, otoczenie wrzeszczy na tę pierwszą, żeby się zamknęła i grzecznie jadła, broń boże nie odzywała się, aby przypadkiem otoczenie nie mogło wyłapać czy zrozumieć jego punktu widzenia i ewentualnych błędów i wypaczeń, nad którymi można by popracować czy wyjaśnić konsekwencje. Na drugą drą się, że jest zbyt cicha, ciapowata, nierozgarnięta i ogólne popychadło. Wiec kolejnego dnia mamy istotę, która sztucznie hamuje swoją agresję i milczy oraz istotę, która sztucznie stara się zagadywać i zgrywać wesołka. Obie są coraz bardziej obolałe, ponieważ nie do końca rozumieją, dlaczego otoczenie nie zajmuje się nimi tak jak powinno, i nauczone tym, jako otoczenie dla innych, przekazują sztuczne prawa dalej. Po 20 latach mamy istotę, która nie wytrzymuje i wybucha agresją, zabijając przypadkową ofiarę, a otoczenie jest w szoku i dziwi się, "przecież nauczyliśmy go dobrych praw, zawsze był taki spokojny, zawsze stosował te prawa!". Mamy też istotę, która skacze z mostu i otoczenie dziwi się "przecież był taki dobry, towarzyski, wesoły, uśmiechnięty!". Ludzie przestali rozumieć kim są i jak to jest być sobą, jeśli ktoś jest sobą, nie jest im to szczególnie na rękę. Zaczyna się czas kiedy jedynym sposobem na bezpieczne bycie sobą jest unikanie otoczenia, które jest leniwe, niekompetentne i nie chce czynić swojej powinności. Ludzie stają się niewolnikami odmóżdżonymi przez sztuczne prawa jakie sami sobie stwarzają na temat tego jak powinno wyglądać idealne życie i normalny człowiek. Normalny człowiek, od urodzenia z natury dobry, normatywnie zdolny do dobra, normatywnie lubiący to i to, normatywnie spełniający wymogi cierpliwości, agresji, towarzyskości, gadatliwości, bystrości, normatywnie robiący w życiu to i to w wieku takim i takim. Oczywiście, prawa i normy są ważne, ponieważ bez nich nie da się ogarnąć istot tak ograniczonych, które będą uważały że to ok zabijać, kraść, gwałcić, nie pomagać rannym, głodnym i biednym, póki im tego nie napiszesz w prawach i nie zagrozisz wiezieniem. Błąd w tym, że te prawa odnoszą się do czynów i świata materialnego, nie do uczuć ani charakterów istot. Otoczenie zapomniało, że jego obowiązkiem jest obrona, nie oczekiwanie, aż "ktoś" wyegzekwuje "jakieś prawa". Istoty pozbawione ochrony zaczynają się bać, a jak wiadomo strach jest tym, co najbardziej na świecie motywuje istoty ludzkie. To naprawdę zabawne być tak spieprzoną istotą. Tak słabą istotą. I cały gatunek ludzkości tak ma. Cokolwiek robią, to ze strachu. Nazywają to "powinnością" ale to kłamstwo. Wszystko co robią poza tym co daje im przyjemność robią ze strachu. I otoczenie uczy ich takiego zachowania od najmłodszych lat. Nie bądź taki cichy bo nigdy niczego nie osiągniesz, nie bądź taki krzykliwy bo nikt cię nie będzie lubił.

* * *
-to co zabaczył Dirith:

https://www.youtube.com/watch?v=z2BgjH_CtIA

- Idziemy dalej. - zawarczał niemalże niezrozumiale.
- TAK JUŻ! – zawołała szybko.
- Zmiana planu
- TAK!... Eeee plan...?
- Mordowanie wszystkiego co popadnie za dusze też zabiera czas, nie mówiąc o znalezieniu tego co potrzebujemy.
- TAK! A co potrzebujemy...?
Po kilku krokach obrócił łeb żeby jeszcze raz kątem oka spojrzeć na łuski.
- Na wypatroszenie gada i psów, czy cokolwiek to było, przyjdzie czas jak niedługo będziemy trochę równiejsi. - obiecał ponownie otrzepując się i przyspieszając kroku.
- To są chyba ogary Azmaera. Tego demona. Pierwszego demona stworzonego przez Astarotha. Tego który jest w Piątym Wymiarze. Uczyli o tym wszystkich kleryków. Nie pamiętam tylko czy jest sposób na te ogary i po co im w ogóle Hell Light. Chyba nie za bardzo lubią mnie jako kleryka. Ale może się z nimi jakoś dogadasz. Muszę sobie przypomnieć o co chodziło z tymi ogarami. Podobno Azmaer miał ich 12. Tak chyba co najmniej 12...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline