Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2017, 05:42   #65
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Pociąg pełen żywych zwłok pędzący przez kosmiczną próżnie, mistyk psychopata gotowy przeprowadzić krwawy rutuał, upadek między światami. Do tego jeszcze ON skryty między światami.
- Ja pierdole - wyszeptał cicho Milioner siedząc na krawędzi swojego łużka, nieustannie obserwójąc swoją sypialnie. Usterka zasilania nie została jeszcze naprawiona więc wnętrze było oświetlone dziesiątką oliwnych lamp które rozstawione były dosłownie gdzie tylko się dało.
George trząsł się jak w febrze i oddychał ciężko, adrenalina która napędzała go przez cały dzisiejszy wieczór właśnie schodziła z jego ciała. Carter rozmyślał nad tym co stało się zaledwie tych kilka godzin temu. Znów przeżywał samo zderzenie, przypomniał się jak oderwał się od ziemi cały w śniegu, spojrzał po ciemnym polu w którym się znajdowali i zauważył ciała leżące obok. Najbliżej leżał Franz który zdawał się już podnosić, dalej Maurycy, Rita i Paulina. Z czego ta ostatnia się nie poruszała. Trójka którą dostrzegł na początku jednak szybko do niej doskoczyła, George więc szukał tej jednej dla której wbił się w świat tego koszmaru. Eleonore na szczęście znalazł kawałek dalej za pagórkiem, doskoczył do niej i mocno uściskał ciesząc się, że ta nie ma radnych wyraźnych obrarzeń.
- Chodzmy, reszta jest tam za górką - powiedział do niej i zaprowadził do reszty, a delej sprawy rozwinęły się już niemalże same. Dojazd do medyka który łatał zazwyczaj ochroniaży Georga i rozjazd wszystkich po kwaterach by odespać to szaleństwo.

George jednak nie zmróżył nawet oka siedział tak na krawędzi łóżka z pistoletem w dłoni wpatrując się w drzwi jak by to przez nie miała zaraz wlać się kosmiczna próżnia, a demon którego dostrzegł w niej głębi razem z nią.

Gdy George przybył do domu Franza także wyglądał źle był on blady, pod jego oczami widoczne były ciemne plamy które sugerowały, że dziś w nocy nie zmrużył oka, a lewy policzek wyglądał jakby ktoś przeciągnął go po żużlu, wyraźnie też starał się nie poruszać lewą ręką. Teraz siedział z kubkiem w dłoni tylko na poły słuchając rozmowy, znaczna część jego uwagi była jednak skierowana na to by co chwilę nie zerkać sobie przez plecy, by nie sprawdzać kątów i przestrzeni pod stołem by sprawdzić czy nie kryje się tam ten którego dostrzegł w ciemności zawieszonej między światami.

- Jedzmy - powiedział w końcu - Na początku musimy jednak zdecydować co z tym przeklętym modelem. Nie możemy go tak po prostu oddać! No chyba, że mamy już pewność, że nie da się już powtórzyć rytuału. - tu pozwolił sobie na chwilę pauzy by wszyscy mieli czas zastanowić się nad odpowiedzią - Jak sądzisz Moja droga - tu zwrócił się do Eleonor, a do jego głosu, choć na tą chwilę, wróciło ciepło - Jeżeli ktoś ma mieć pewność względem tego faktu, to w tym gronie możemy liczyć tylko na ciebie Eleonora. -
- Wybacz, że wpadam Ci w słowo George, ale czy ktoś wie co się stało z Henry Stanleyem? - spytał Franz - Bo z tego co pamiętam, a niewiele tego jest, to Sir Randolph Alexis zbiegł bez pożegnania i pomimo rany postrzałowej.
Zauważył z przekąsem von Meran. Najwyraźniej odzyskiwał przysłowiową angielską zimną krew. Pozwalał sobie na żarty pomimo grozy sytuacji.
- Zawsze jeszcze przed wyjazdem możemy wpaść na to spotkanie z Izaakiem Blumstainem.
Wziął ponownie do ręki gazetę i przeczytał:
- “Emanacje fizyczne w życiu codziennym”. W rzeczy samej. “Hermetyczny Zakon Gwiezdnej Nocy”. To akurat brzmi cokolwiek melodramatycznie i mało wiarygodnie, ale co tam. Ben! -
zawołał nieco głośniej.
Po chwili w drzwiach ukazał się lokaj.
- Bądź tak miły i dowiedz się jakie są najbliższe połączenia lotnicze z Paryżem. Jakoś ostatnio straciłem zaufanie do kolei.

- Tak proszę pana. -
Ben ukłonił się i zniknął.
- Powinniśmy jeszcze zdążyć rozmówić się z panem Blumstainem. Ktoś ma ochotę pójść ze mną? -
spytał tonem znudzonego dandys, który dawno nie robił nic ciekawego.
- Nie powinniśmy zwlekać Franz, naprawdę -
pokręciła głową trochę zrezygnowana. W porównaniu z towarzyszami Lady Howard wyglądała dobrze, niewielki siniak na jej szyi, przykryty warstwą pudru, był jedyną oznaką tego, że coś się wydarzyło dnia poprzedniego.
- Bądź rozsądny, proszę. Za dużo osób interesuje się tym posążkiem, a i tak straciliśmy już czas, przez.. całą tę sprawę -
brunetka dodała ze ściśniętym gardłem. Uniosła porcelanową filiżankę do ust i upiła odrobinę herbaty nim zwróciła swoje oblicze w stronę Georga
- Pociąg się wykoleił, podejrzewam, że może być problem z rytuałem, ale powiedzmy, że nie zgłębiałam wcześniej podobnych spraw George, więc moje słowa mogą być kłamstwem.

- W takim razie postarał się ją jakoś odizolować od postronnych, tak na wszelki wypadek - powiedział i zastanowił się jak to załatwić.
- A wracając do poruszanych przez ciebie spraw Franz. Młodego Stanleya nie widziałem, a lot odradzam w tą porę roku. Przypomnijmy sobie jak latałeś ze mną nad Szkocją, był ledwie wrzesień, a jak lądowaliśmy to już mieliśmy lód na łopatach wirnika. Ja jestem zdecydowanie za expressem. -
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy

Ostatnio edytowane przez czajos : 27-03-2017 o 05:46.
czajos jest offline