Pomysł był taki, by się właśnie na posiłkach spotykać we wspólnym gronie, w odróżnieniu od standardowych konwentów, gdzie każdy się zaopatruje osobno i coś podjada sam w kącie albo idzie na szamę w mniejszym gronie. Przez większość czasu i tak pewnie będziemy w jakichś mniejszych grupkach funkcjonować... Choć oczywiście rozumiem, że wspólne biesiadowanie może okazać niemożliwe, jeśli znajdą się osoby, którym normalne jedzenie podawane w stołówce z jakichś względów nie odpowiada.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |