Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2017, 23:15   #43
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Maelar leżał bez ruchu, czekając aż serce przestanie mu rozsadzać klatkę piersiową... co bynajmniej nie nastąpiło szybko.
Wizja była przerażająca, a z jej treścią nijak nie mógł się pogodzić.
W czyim ciele siedział? Strażnika? Nadzorcy? Jakie miejsce oglądał? Lochy twierdzy Nester?
Jakim cudem?
Najgorsza jednak była ta radość, jaką odczuwał widząc cierpienie innych. towarzyszy wyprawy. Tych, co wraz z nim wyruszyli, by ratować mieszkańców wioski...

Sen-mara..., pomyślał w końcu, odrzucając koc i wygrzebując się z łóżka.
- Dzień dobry - przywitał swoich współlokatorów, otwierając oczy..
Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Zamir jedynie skinął mu głową, siedząc na łóżku z twarzą tak bladą, że pościel mogła mu owej bladości pozazdrościć. Oddychał ciężko, jak po biegu, a jego twarz rosiły krople potu. Jego wzrok tkwił wbity w zwierzę, które szczerzyło kły w rogu trzeciego łóżka.


Kto i co zrobił, że dziewczyna wpadła w panikę? Zamir?
- Sili...? Co się stało? - spytał cicho i, równocześnie, spokojnie, uważając, by słowem czy gestem nie sprowokować ataku. Wyglądało na to, że dziewczyna nie do końca panuje nad sobą.
Lwica jednak nie odpowiedziała, a przynajmniej nie w zrozumiałym języku, bowiem z jej paszczy wydobył się tylko głuchy pomruk.
- Silli - przemówił Zamir, wchodząc w błagalny ton, który brzmiał w tym jednym słowie, które zdołało przedrzeć się przez jego zaciśnięte gardło. - Chyba będzie lepiej, jak ją na jakiś czas zostawimy samą - dodał, nie spuszczając z oczu przyczajonego drapieżnika. Nie sprawiał jednak wrażenia chętnego do tego, by jako pierwszy wykonać ruch. Nie powinno to dziwić, w końcu lwica znajdowała się bliżej niego, niż elfa, a co za tym idzie to nad nim wisiało większe ryzyko zostania rozszarpanym na krwawe strzępy.
Maelar przez moment się zastanawiał, co będzie mniejszym złem - pozostać w pokoju i poczekać, aż Sili się uspokoi, czy też może zrobić to, co sugerował Zamir.
Gdyby zdołał się wydostać na korytarz, z pewnością byłby bezpieczny... Może w obecności Zamira Sili uspokoiłaby się szybciej?
Wyjście jednak wymagałoby dwóch rzeczy - ubrania się i spakowania. Nie miał zamiaru biegać po korytarzu w samych gaciach, a podróż bez bagażu byłaby, delikatnie mówiąc, utrudniona.
Powoli, cały czas obserwując Sili, przesunął się na łóżku, po czym ostrożnie, powoli, sięgnął po koszulę.
Uwaga lwicy natychmiast skupiła się w pełni na elfie, jednak łaczka nie atakowała, a jedynie śledziła jego ruchy, wydając z siebie pomruki. Zamir także, podobnie jak Maelar, powoli zaczął zbierać swoje rzeczy, pilnując uważnie ruchów i zachowania Silli, wyraźnie przy tym gotów w każdej chwili na ucieczkę z pokoju. Na szczęście, jako że żaden z nich nie musiał do lwicy podchodzić bliżej, żadnemu też nie stała się krzywda. Po długich minutach, które wydawały się godzinami, obaj panowie byli gotowi do wyjścia.
Pomruki, jakie wydawała z siebie Sili, w niczym nie przypominały mruczenia zadowolonego z życia kotka. Wprost przeciwnie - wyglądało to raczej na groźne pomruki zbliżajacej się burzy. A Maelar miał nadzieję, że owa burza w końcu się rozejdzie.
Ostrożnie, stale nie wykonując gwałtownych ruchów i obserwując lwicę, z plecakiem w ręce podszedł do drzwi i je uchylił, gotów skoczyć na korytarz, gdyby Sili nagle zaatakowała.
Ta jednak tylko się cofała, w miarę jak i Zamir zdążał w stronę drzwi i bezpiecznego korytarza. Czy jednak, gdyby lwica postanowiła zaatakować, był on tak naprawdę bezpiecznym miejscem? Na szczęście ani elfowi, ani człowiekowi nie dane było się przekonać. Obojgu udało się opuścić pokój i zamknąć drzwi za sobą.
- Jeszcze jej takiej nie widziałem - mruknął Zamir, wpatrując się w cienką, drewnianą przeszkodę, którą oddzielili się od groźnego zwierzęcia. Skoro zaś im się to udało, nie pozostawało nic innego jak zejść na dół, na śniadanie i liczyć na to, że łaczka w końcu się uspokoi. Decyzja ta została dodatkowo poparta otwierającymi się powoli drzwiami pozostałych pokoi.
- Nie mam pojęcia, co jej się mogło stać... - powiedział cicho Maelar, po czym odetchnął z wyraźną ulgą. - Tak już się zachowywała, gdy otworzyłeś oczy?
Zamir tylko skinął głową w odpowiedzi, sprawiając przy tym wrażenie jakby jednocześnie chciał jak najszybciej znaleźć się gdzie indziej i zostać przed drzwiami. W końcu wygrał rozsądek.
- Chodźmy na śniadanie - zaproponował z miną męczennika.
- Chodźmy - z całkowitym brakiem entuzjazmu zgodził się Mealar.
 
Kerm jest offline