Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2017, 21:12   #11
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gaheris czyli Henry Ashmore wytarł swoje uda oraz penisa także, tym mokrym ręcznikiem, jednak znalazł jakieś suche kawałki. Potem podciągnął majtki oraz spodnie. Dopiął odpowiednio, teraz już miał jakąś wprawę. Właściwie strój jak strój, szło się przyzwyczaić. Ale co tam ta kobieta wie, smoki były milion razy normalniejsze od pociągu.
- Prowadź Charlie.

Wyszli na korytarzyk.
- Nasz przedział, jest jednym z kilku w wagonie. - Szeptała cichutko, upewniając się, że nikt nie słyszy. - Wagony są połączone ze sobą takimi przejściami. - Wskazała drzwi po obu stronach i poprowadziła go.
- Na razie możesz po prostu wszystkim się lekko kłaniać, o ile nawiążą z tobą kontakt wzrokowy. To będzie znacznie prostsze. - Uśmiechnęła się. - Unosisz wtedy tylko lekko kapelusz nie zdejmując go. Nie dotyczy to obsługi, którą możesz ignorować chyba, że coś od niej chcesz. Mają zawsze symbol brytyjskich kolei. - Pokazała mu jedną z metalowych tarcz ulokowanych w korytarzu.


- Gdy dojdziemy do wagony restauracyjnego. - Szeptała gdy mijali kolejne przedziały, z których większość miała zasłonięte okna. - Poopowiadam ci co nieco o tym co się dzieje ostatnio w Londynie, zamówisz whiskey, a ja wezmę sobie koniak, zapłacisz jednym banknotem. Restauracja to miejsce, w którym można zjeść za pieniądze, trochę karczma ale bardzo ekskluzywna. Powiesz, że napiwku nie trzeba.

Przeprowadziła go przez otwarty wagon przypominający salon. Siedziało w nim zaledwie kilka osób mężczyźni czytający coś z dużych kawałków papieru, wypełnionych literami, oraz dwie szepczące coś do siebie kobiety.

Zlustrowały ich wzrokiem, jakby oceniając każdy kawałek garderoby. Wampir wcześniej usłyszał ich szept. Mówiły o jakiejś uprawiającej stosunek parze w przedziału 43. Charlie przeszła obok obojętnie. Tylko lekko dygnęła widząc ich spojrzenia. W przejściu Charlie szepnęła do niego.
- Odsuniesz mi lekko krzesło, gdy będziemy przy stole i dosuniesz je gdy będę siadać.

Po chwili znaleźli się w kolejnym wagonie. Chyba tym restauracyjnym. Wszędzie stały stoliki. Jedynymi gośćmi była czwórka mężczyzn, którzy chyba w coś grali.


Charlie zatrzymała się przy stoliku.
- Macie karczmy w dyliżansach? - spytał wampir zdumiony. Tym bardziej, że karczma wydawała się bardzo zamożna. Miała nawet obrusy!!! Nawet król Artur rzadko używał obrusów, nie licząc nawet tych świecących coś tam pod sufitem. Lampy, butelki, obrusy i gracze. Za czasów Artura także byli. - Co to z gra? - spytał swoją kompankę. - Wprawdzie nie przepadam za hazardem, ale ci wydają się dosyć zaabsorbowani.

Kobieta wskazała mu na swoje krzesło, przypominając o tym, że miał jej pomóc usiąść. Uśmiechała się do niego czule, a na jej policzkach nadal był lekki rumieniec. Uff, załapał. Właściwie to była oczywistość, także w jego czasach, ale otrzymywał tutaj tak wiele nowych informacji, że po prostu potrafił się zgubić wśród tłumu XIXwiecznych obyczajów.
- Kuzynko - odsunął lekko krzesło, na tyle, by dama mogła usiąść, później zaś samemu przysiadł. Całkiem wygodnie, lepiej niźli na ławach za starych czasów.
- Henry, musiałeś bywać w specyficznych lokalach na tych swoich Orkadach. Teraz tak jest wszędzie. - Szybko ucięła jego zachwyty, najwyraźniej nie chciała by zdradzał się z takimi reakcjami publicznie. Zresztą zauważył, że jeden z grających mężczyzn obejrzał się na niego. - Mogłeś nie rozpoznać ale panowie grają w Wista, idzie to im nad wyraz dobrze, więc mogłeś nie rozpoznać.

Zauważył jak dwóch panów wyprostowało się słysząc pochlebne słowa. Wtedy też podszedł do nich kelner.
- Co mogę państwu podać? - Skłonił się lekko.
- Hm, wybierz kuzynko może ty dla nas obydwojga - uśmiechnął się do kobiety. - Jak wspomniałaś, u nas, na Orkadach nie ma takich cudów, jak pociąg - zwalił wybór na nią, bo on pewnie zamówiłby udziec jakiś oraz pajdę razowca. - Chociaż nie, pozwól mi jednak dokonać owego pierwszego razu. Whisky dla mnie, a dla niej koniak proszę. Napisze pewnie mamie, będzie dumna - zażartował.

Kelner uśmiechnął się lekko, ale widać było, że raczej nie spodziewał się po trzeźwym kliencie takiego tekstu.
- Oczywiście proszę Pana. - Skłonił się - Pani. - Wyprostował się i odszedł.

Gdy wampir powrócił wzrokiem do Charlie, zobaczył jej lekko rozbawione spojrzenie.
- Eee, próbowałem - powiedział cichutko - jednak tego jest tak dużo, że niełatwo spamiętać wszystko. Przy okazji, co to jest co właśnie zamówiliśmy?

Usta kobiety ułożyły się tak jakby mówiłą cicho, a jeden z mezczyzn przy stoliku obejrzał się prawie zaskoczony.
- Mają tu rewelacyjną Whisky mieszaną. - Uśmiechnęła się ciepło i wskazała na mężczyzn dając znak by bardziej się pilnował z pytaniami. - Nie wiem czy już dotarła do was.

Charlie wyjrzała przez okno.
- Jest mieszanką whiskey jęczmiennej z innymi typami - szybko i bardzo cicho dodała słowo - bimber - i jakby dalej kontynuowała. - W ten sposób uzyskuje się dużą ilość aromatów w jednym napoju. Podają ją tutaj “on the rocks” - znów cichutko dodała - z lodem.
- My głównie piliśmy wino oraz piwo. Innych słów nie znam, choć rzeczywiście chłopi tam pewnie pędzili jakieś samogony - wyjaśnił cicho. Później wyszeptał na ucho. - Tamto to jakiś znajomy?
- To oczywiste rzeczy - Szepnęła i gdyby nie wampirzy słuch, pewnie by nie usłyszał. - Co do koniaku, piłam go ostatnio i bardzo bym chciała się dowiedzieć z jakich gatunków winogron produkują ten konkretny i co to za marka, bo był rewelacyjny. - Nagle obróciła głowę. - Może pan mi to zdradzi?

Przy ich stoliku stanął mężczyzna z tacą, mając na niej dwa dziwne naczynia. Jedno z nich postawił przed wampirem drugie, trochę przypominające kielich, acz przezroczyste przez Charlie.
- Tak, bardzo prosimy, moja kuzynka jest ciekawa, z czego robią ka … - ugryzł się w język - … koniak.

Chciałby się coś dowiedzieć na temat whisky, ale nawet nie wiedział o co pytać, więc założył, że będzie udawał omnibusa.

Kelner uśmiechał się mimo jego pomyłek jednak widać było, że obserwuje go coraz uważniej.
- To Philippe the Castaigne, grona pochodzą z Szampani. Bardzo delikatny i rzeczywiście popularny wśród dam. - Mężczyzna skłonił się i odszedł.
Charlie wskazała wampirowi podbródkiem dziwne naczynie i poruszyła noskiem jakby sugerując by powąchał.
- Czuję bez problemu nawet stąd, ba nawet czuję tych mężczyzn oraz mógłbym ich poznać po samym zapachu.

Charlie niby biorąc łyk swojego alkoholu nachyliła się do niego.
- Ten alkohol zazwyczaj się najpierw wącha. - Szepnęła. Po czym już mówiła normalnym głosem. - Nie poznasz Londynu gdy tam dotrzemy, Henry. To miasto rozrosło się niesamowicie.

Wobec tego skupił się na zapachu. Był ostry, znacznie ostrzejszy niżeli to co znał, iście dla wampirzych gardzieli bowiem nie wyobrażał sobie, jak człowiek mógłby znieść taką moc? Przecież to było niemożliwe. Jednak jak leciutko wciągnął zapach koniaku, siła mniej więcej wydawała się podobna do whiskey.
- Charlotte, może lepiej nie pij - szepnął jej. - Straciłaś sporo krwi, a to jest wiele mocniejsze od wina czy piwa.
- Mój drogi to kochane. - Mrugnęła do niego. Zauważył że podczas pierwszego łyku ledwie zamoczyła usta.

On sam ją naśladował. Pił leciutko przyznajac, że to potwornie mocne. Jak ktokolwiek mógł to wytrzymać, choć Charlie wytrzymywała. Stanowczo wolał wino czy piwo.
- Czy tamto znajomy? - wyszeptał ponownie bardzo cichutko.
- Nie, po prostu zachowujesz się dziwnie. - Szepnęła. - Staraj się ograniczać pytania, dobrze? Jak skończę opowiadać połóż banknot i wracamy do siebie. Rozejrzyj się i wymyślaj pytania. - Mrugnęła i już normalnym głosem dodała. - Jak pewnie słyszałeś trzy lata temu otworzyli nam w końcu stację. Jestem w szoku, że tak późno, ale jest piękna. - Jej głos był lekko szczebioczący. Znał podobny ton z dworu. Kobiety często spotykały się w różnych zakamarkach wymieniając plotkami. Nie to żeby ich słuchał, ale ton pamiętał aż nadto dobrze. Czyżby od Charlie oczekiwano, że będzie taka sama? Czy ta cała wiedza, którą mu przekazywała, była nieistotna wśród ludzi XIX wieku? Kobieta z uśmiechem kontynuowała, raz na jakiś czas maczając ledwie wargi w koniaku. - Wysiądziemy na King’s Cross, więc będziesz mógł się przyjrzeć. Ale jest niesamowita podobno łuki mają rozpiętość kilkudziesięciu stóp. Do tego te wielkie okna… a tak w ogóle, nie widziałeś jeszcze pałacu kryształowego? Będziemy musieli się tam koniecznie przejść. Nieopodal jest rewelacyjna restauracja, ah i ten park… - Charlie ewidentnie dawała mu czas na rozejrzenie się po wagonie. W pewnym momencie jakby bawiąc się kieliszkiem wylała jego zawartość do pojemnika z kwiatem stojącego niedaleko. Ruch był tak szybki i wypracowany, że gdyby nie wampirze zmysły nie zwróciłby na niego uwagi. Charlie poklepała się po piersi, w miejscu gdzie miał banknoty, przypominajac mu o tym, że musi zapłacić.

Gdy tylko jej pusty kieliszek znalazł się przy krawędzi stołu, pojawił się ten sluga.
- Czy mogę jeszcze coś państwu podać?

Charlie spojrzała na niego lekko zaszklonymi oczami. Zupełnie jakby była pijana. Jednak chyba nie mogła być...
- Henry, chodźmy już bo zaraz usnę. - Zamarudziła, a jeden z grających mężczyzn obejrzał się z uśmiechem. Grała, czuł i widział, że grała. Udawała, że jest pijana. Zbyt dobrze znał ten roziskrzony wzrok, a jednak, wszyscy wokół dawali się nabrać. W sumie nie znali Charlie. Sam jako wampir często musiał udawać, że jest żywy, bo to w sumie było wygodne i znał te zagrywki. Mimo to Gaheris zaczynał mieć brzydkie podejrzenie, że tego typu talenta nie miały nic wspólnego z pracą kobiety, jako guwe… no… ochmistrzyni.

Jednak zasadniczo była to jej sprawa. Kiedyś sama nazwała się oszustką. Prawdopodobnie więc wspomniane talenta powiązane były ze skrytą pracą na zlecenie tajemniczej kobiety. Czyżby zwyczajnie nie chciała tutaj przebywać? Widać było dwa możliwe rozwiązania.
1. chciała mu tylko pokazać pociągową karczmę, nauczyć zamawiać etc.
2. jednak wyszła kwestia z tym człowiekiem, któremu przekazała jakąś informację, albo przynajmniej z którym wymieniła sygnały.

Jednak tak czy siak, nie mógł znaleźć póki co innego, lepszego przewodnika. Ponadto polubił ją oraz liczył, że wyjaśni mu owo dziwaczne zachowanie. Chciał więc wziąć ją pod ramię i poprowadzić, ale przecież w karczmach się płaci. Podał papier wetknięty mu przez kobietę nazywany banknotem i zrobił zatroskaną minę.
- Dziękujemy, kuzynka chyba słabiej się poczuła – ujął ją ruszając ku ich przedziałowi.
 
Aiko jest offline