Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2017, 12:18   #12
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Charlie dała się poprowadzić. Gdy dotarli do swego przedziału, usiadła naprzeciwko niego i uśmiechnęła się do wampira.
- Teraz pytaj. Wybacz, że tak to ukracałam, ale niestety większość twoich pytań była trochę dziwna dla typowego żyjącego w tych czasach człowieka. - Kobieta zdjęła wierzchnie okrycie i ułożyła je obok siebie.
- Hm, jakie błędy popełniłem? - spytał niepewnie, siadając na fotelu przedziału. - Myślałem, że na Orkadach nie ma takich rzeczy jak ten pociąg na przykład. Ponadto widziałem znaki, które wymieniałaś. Tamten mężczyzna oraz ty właśnie Charlie. Znasz go? Pomyślałem, że wycofałaś się właśnie dlatego.
- Nie znam tamtego mężczyzny. Po prostu starałam się zachowywać tak by uznał, że przynajmniej jedno z nas jest normalne. Prawdopodobnie przypadłam mu do gustu dlatego w ogóle zwracał na nas uwagę
. - Uśmiechnęła się. - A błędy… Powstanie kolei w Anglii było wielkim wydarzeniem i wszyscy o niej słyszeli, gdzie tylko dociera brytyjska gazeta. Tak samo jak whiskey, piją ją wszyscy mężczyźni, których tylko na nią stać. A w tym stroju wyglądasz na zamożnego, więc dziwne by było jakbyś o niej nie słyszał.
- Przepraszam, co masz na myśli “gazeta”? To jakiś herold XIXgo wieku zapewne - domyślał się.

Charlie podniosła się i sięgnęła do jednego z bagaży. Po chwili podała wampirowi kawałek papieru, podobny do tego, który czytał mężczyzna w jednym z wagonów.
- To jest gazeta. Można to dosyć tanio kupić i zazwyczaj zawiera bieżące informacje. Czasami jakieś ciekawostki, zapowiedzi jakichś planowanych wydarzeń.
- Taka książka
- wampir obracał w dłoni próbując czytać niektóre wieści. Słowa częściowo były znajome, jednak pojawiały się także, które utrudniały zrozumienie. Jakieś porwanie. To było normalne, ale później zadrażnienia dyplomatyczne pomiędzy jakąś Rosją i hm, Indykiem? Dziwna nazwa dla kraju.
- Turcja. - Charlie przysiadła się obok niego.
- Ciekawe.
Kolejny artykuł opisywał wydarzenia kulturalne z Bath. Zaciekawił go, bowiem znał to miejsce, gdzie osada istniała już od czasów rzymskich.


Czytał powoli.
- Bath Town Council, hm, więc tutaj takie instytucje zajmują się jeszcze czymkolwiek innym poza zbieraniem podatków?
- Och… tak jest ich mnóstwo
. - Charlie oparła się wygodnie. - Są instytucje miejskie, zajmujące się niemal każdą dziedziną jaką możesz sobie wyobrazić.
- Chyba nie ma już kto pracować na tych urzędasów
- widać było, iż nie przepadał za administracją, bowiem rzucił te słowa lekko pogardliwie, jak klasyczny rycerz.
- Z czegoś żyją i to bardzo dobrze. - Zerknęła na niego. - Jestem ciekawa czy wampiry zajmują się polityką.
- Nie taką jak ludzie, ale zarazem identyczną. Wampirami rządzą książęta. Mają swoje dwory, swoich doradców, swoich wasali. Za moich czasów było ich niezbyt wielu, teraz być może jest więcej. Gdzie dwóch ludzi, tam często trzy zdania. Identycznie jest wśród wampirów, aczkolwiek, jeśli książę podejmie decyzje musimy go słuchać, oczywiście przebywając na jego terenie. Dlatego właśnie, kiedy dojedziemy do Londynu, będę się musiał wybrać jakąś nocą na poszukiwanie księcia tego miasta
.
Charlie zamyśliła się.
- Yhym… skoro nikt o was nie wie, to pewnie się dobrze ukrywacie. Nie macie sposobów, na odnalezienie się? - Wyjrzała przez okno. - U ludzi to proste. Jest wielki gmach dowolnego urzędu, ministerstwa… każdej instytucji. Wystarczy tam pójść. Nikt nie da ci się spotkać z królową… ale zawsze jakiś urzędnik z tobą porozmawia, nawet jakby potem miał to zignorować.
- Nie mamy, albo raczej, ja nie mam, bowiem nie wiem, gdzie jest elizjum, czyli takie miejsce wolnych spotkań, gdzie mógłbym się wszystkiego dowiedzieć. Wampiry mające pojęcie, gdzie jest owo miejsca, bez problemu mogłyby odnaleźć księcia. Spróbuję poszukać nocą jakiegoś gatunkowego pobratymca oraz spytam go, przynajmniej będę próbował.
- To może być problematyczne… Londyn to naprawdę duże miasto. Z tego co mi wiadomo liczy teraz ponad 4 miliony mieszkańców
. - Charlie zacisnęła dłonie na sukni. O czymś myślała, ale ciężko było to ocenić gdy patrzyła przez okno.
- Chciałaś powiedzieć cztery tysiące chyba. Właściwie rzeczywiście niemało, ale też nie tak bardzo dużo - stwierdził dumnie z miną omnibusa. - Jakoś dam radę. Przejdę się po ulicach miasta nocą. Może spotkam kogoś odpowiedniego. Jak się czujesz? - spytał troskliwie, bowiem choć pomógł nieco swoimi zdolnościami, kobieta straciła sporo krwi.
- Nie przejęzyczyłam się Gaheris - jego imię zabrzmiało dziwnie słodko, a jej piąstka zacisnęła się bardziej, tak że lekko pobielały jej kłykcie. - 4 miliony. Londyn to jedno z największych miast na świecie. - Zerknęła na niego i wtedy zobaczył lekki rumieniec. Pragnęła go! Tylko znów z jakiegoś powodu nic z tym nie robiła. Bo rozmawiali? Bo nie wypadało powiedzieć? Szybko odwróciła spojrzenie widząc, że jej się przygląda.
- Cztery miliony, cztery miliony – taka liczba wręcz nie mieściła się w głowie Gaherisowi. - Naprawdę czujesz się już dobrze? - kobieta nie odpowiedziała mu na to pytanie, jednak widać było, że wampir niepokoił się. Tym bardziej, że się odwracała. Może było jej słabo, może nie chciała tego okazywać. Wyraźnie zaniepokoił się. Lubił ją oraz był od niej zależny. Każdy spośród tych powodów stanowiłby podstawę do niepokoju jej stanem, co zaś dopiero obydwa.
-Jest dobrze tylko… - szeptała cicho i gdyby nie wampirze zmysły pewnie by jej nie usłyszał. - Pragnę ci… - cała zrobiła się czerwona, a jej słowa stały się niewyraźne.
- To nie mogłaś tak od razu? - uśmiechnął się do niej. Pochylił się całując kobietę. Takie rzeczy chciałbym od ciebie słyszeć bardzo często. Właściwie nawet jeśli namiętność Charlotte zdecydowanie przekraczała przeciętną, absolutnie to mu nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Słodka krew, ostry seks i rycerskie czyny stanowiły podstawowe elementy przyjemności.
- Dama nie powinna prosić o takie rzeczy. - odetchnęła i uśmiechnęła się do niego. Patrząc mu prosto w oczy rozpalonym wzrokiem.
- Ale mężczyzna powinien wyczuć jej pragnienia - ujął jej pierś i całując zaczął lekko uciskać.
- Gaheris błagam… - krew wampira w jej żyłach doprowadzała ją do szaleństwa. - … rozbierz mnie. - szepnęła cicho i przytuliła się do mężczyzny.

Stworzył potwora. Nawet wampiry mają ograniczona ilość przerobu, ale tak czy siak, dobrze że nim był, bowiem mógł zaspokoić swoją przyjaciółkę oraz zarazem samemu spędzić kilka miłych chwil. Baaardzo miłych. Plusem sytuacji było to, że znał już jej strój oraz to, jak się rozbiera, ale nie miał ochoty czekać. Chociaż, musieli uważać, liczba sukni do wymiany nie mogła być nieograniczona. Więc zabrał się szybko za guziczki stroju jednocześnie nie przestając całować. Nie wiedział, że wampirza krew ofiarowana do picia powoduje taka reakcję. Pewne wzmożenie potencji, witalności, owszem, jednak ta kobieta szalała,natomiast on miał ochotę zaszaleć wraz z nią. Rychło sukienka znalazła się obok, nawet gorset i halka wraz z pantalonami. Charlotte miała na sobie jedynie buty i pończochy, kiedy ustawiał ją do przyklęku na pociągowego pieska.

Poddała mu się. Pozwoliła mu poruszać sobą jak marionetką. Czuł jak drży od najlżejszego dotyku. Jak stara się całować go przy każdej nadarzającej się okazji. Gdy ją ustawił, widział krwiste smugi po poprzednich igraszkach, nieopodal jej rozpalonej i już wilgotnej szparki. Widząc takie cuda uśmiechnął się od ucha do ucha. Ten słodki owoc, piękna pomarańcza, do której on szybko dostawił własną końcówkę. Później zaś już ogonek zgłębił się w owoc. Uwielbiał taką pozycję, nie tylko dlatego, że dominował nad swoja partnerką, jednak najzwyczajniej lubił widok kobiecej pupy, takiej cudownie krągłej, znacząco szerszej od talii. Kiedy zaś jego biodra dotykały owego wspaniałego tyłeczka, zaś jego męskość, wślizgiwała się do miękkiej otchłani niewieściego kwiatu, było cudownie.
- Ach - westchnął mocno wchodząc w nią zanurzając się całkowicie głęboko.

Seksowna Charlie jęknęła i zadrżała pod jego naporem. Zobaczył jak jej dłonie zaciskają się na oparciu, a nogi rozsuwają lekko. Jej plecy zdobiło kilka podłużnych blizn. Nie wyglądały pięknie, ale szczęśliwie były na plecach, tymczasem on dobierał się do jej tyłka. Tak czy siak wskazywały, że Charlie nie była przeciętną kobietą oraz miała niełatwe życie. Ktoś musiał za lat młodzieńczych ją mocno maltretować. Gaheris miał nadzieję, że oddała sukinsynowi z solidną nawiązką. Dawniej wyzwałby go pewnie na pojedynek, ale wątpił, czy szmaciarz bijący kobiety ma zdolność do przyjęcia wyzwania. Tylko myśli tego typu przeleciały mu niczym pędzący rumak, całą zaś resztę wypełniała przyjemność. Kobieta była mokra i tak cudownie ciasna, jednocześnie zaś miękka. Zagłębiał się w nią kolejny raz i za każdym razem było cudownie. Brał jej jamkę, wślizgiwał się w nią, potem wychodził coraz szybciej. Jego dłonie ułożone na biodrach kobiety sterowały prędkością, nasuwały ją na jego męskość. Musiała poczuć, że są coraz szybsze, gwałtowniejsze, bardziej uderzające, pchające, niż takie stateczne.
- Ach, jesteś wyjątkowa, Charlie - wysapał jeszcze czując, że zbliża się do kulminacji.

Kobieta zasłoniła usta swoją dłonią, dławiąc okrzyk, kiedy wystrzelił ku jej wnętrzu. Na szczęście wampir przytrzymywał jej biodra, bo poleciałaby do przodu. Czuł jak jej ciało stara się naprzeć na niego, jak sama próbuje ciągnąć tą rozkosz jak najdłużej.
- Gaheris… - W końcu pozwoliła sobie na odsłonięcie ust i pozwoliła głowie spocząć na oparciu. - ...ty cudowny rycerzyku.
- Ach piękna Charlie, jesteś wspaniała
- wymruczał wampir. Szczerze mówiąc, było mu po prostu niezwykle przyjemnie. Może wampirem był pod względem kulinarnym, jednak był także mężczyzną, ponadto nawet biorąc pod uwagę Rodzinę, należał do Toreadorów, lubił więc ludzi, lubił z nimi przebywać, zaś kobiety stanowiły dla rycerza zawsze pewien punkt odniesienia, jako archetypy piękna i oczywiście seksu. Kiedy przemienił się, to się akurat nie zmieniło, może nawet wzmocniło, biorąc pod uwagę większe możliwości oraz potencję. - Liczę jednak na to, że ma pani ochotę na jeszcze - jego wampirza męskość, odpowiednio potraktowana Potencją nie osłabła, dalej tkwiła w głębi kobiecej głębi. Nawet jeśli było jej dobrze, jeśli jej ciało było po spełnieniu specjalnie wrażliwe, to właśnie te wrażliwe ścianki zostały ponownie poddane męskim działaniom.
-Jeśli tylko masz jeszcze chęć. - Wyszeptała. Jednak czuł, że nawet rozpalonej Charlie zaczyna brakować sił. Jednak straciła sporo krwi.
- Mam, ale jednak odłóżmy to na chwilę - zdecydował. Rzeczywiście planował wziąć ją ponownie, jednak raczej chciałby pełnej sił oraz namiętności kochanki, zaś postrzelona niedawno kobieta raczej wymagała wypoczynku. Jeszcze przed chwilą sama się domagała, ale widocznie była to resztka sił podbudowana wampirzą krwią. Szkoda, ale dobrze, że jednak to wyczuł. Chciał także wszak jej niekłamanej przyjemności, nawet bardziej jej niż własnej. Doskonale wiedział, że przeciwnie niżeli przy normalnych sprawach, podczas seksu właśnie dawanie jest najlepszym sposobem na wzmaganie własnej przyjemności.

Rozejrzał się za jakimś ręcznikiem. No cóż, był tylko ten co znalazł się poprzednio. Jakimś ekwilibrystycznym sposobem nie wychodząc z niej sięgnął po walizkę i po niego, ponownie zabezpieczając wystrzelona krew przed wylaniem, które pobrudziłoby fotele. Trzymając tak ręcznik ułożył kobietę delikatnie.
- Wybacz Gaheris… nie spodziewałam się, że tak osłabłam. - Uśmiechnęła się do wampira.
- Wiesz, jeśli kobieta tak padnie po seksie, jest to raczej komplement dla mężczyzny. Aczkolwiek pewnikiem tutaj większą rolę odegrał postrzał, niżeli moje działanie - uśmiechnął się autoironicznie. - Posiedź chwilkę, aż no wiesz, wszystko wypłynie i powoli ubierzemy cię. Później prześpij się, będę czuwał do rana. Wtedy obudzę cię. Pokaż mi tylko, gdyby ci średnio wyszło owo budzenie, gdzie są skrzynki do których mam się spakować przed porannym świtaniem.
- Nie ma potrzeby bym spała
. - Sięgnęła o niego dłonią i pogładziła jego nogę. - Jak otworzysz siedzisko to w środku jest pościel. Wyjmiemy ją i chyba się zmieścisz. Ja skorzystam z pościeli. - Mrugnęła do niego.
- Dobrze - potwierdził - wampiry są dosyć giętkie, przynajmniej niektóre. Ale najpierw ubierzmy się - sam szybko nałożył majtki oraz spodnie. Dzięki częstemu seksowi niezaprzeczalnie uczył się ich używać, czyli odnosił sympatyczną, dodatkową korzyść. Potem zaś zabrał się za kobietę. Właściwie wszystko, co miało się znaleźć na ręczniku, znalazło się. Aczkolwiek ręcznik nadawał się do wyrzucenia. Charlie pomogła z tymi “trudniejszymi” elementami damskiej garderoby i wkrótce ona również była ubrana, później zaś opróżnili siedzisko z pościeli. Rzeczywiście, ciasne trochę, ale od biedy, gdy się nieco przyhamowało chęć pełnej wygody, jakoś szło dać radę.
- Hm, wytłumacz mi proszę, jak działa ten pociąg, te wielkie karety ciągnięte przez to coś.

Kobieta rozparła się wygodnie na siedzisku.
- Przez lokomotywę… to metalowe coś z przodu do lokomotywa. - Charlie zamyśliła się. - Zastanawiam się do czego to porównać… Dobrze na razie powiem jak to działa a potem postaramy się wypracować porównania Z przodu jest jakby wielki piec który nagrzewa powietrze. Powietrze podgrzewając zwiększa swoją objętość… miejsce jakie zajmuje i rozpycha tłoki. Tłoki napędzają koła, a to kolejne. - Spojrzała na niego niepewnie. - Uprzedzam, że nie jestem inżynierem i nie mam wiedzy specjalistycznej w tym zakresie.
- Wiesz
- uznał przemyślawszy - powietrze rozpychające tłoki, które napędzają koła. Właściwie nawet to wszystko brzmi sensownie, tylko gdzie tam jest jeszcze koń? - sprecyzował.
- A więc… nie ma konia. Tak jak powiedziałam to ma moc wielu koni, ale tylko moc. Nie ma tam żadnego zwierzaka. - Charlie chwyciła wyjętą poduchę i przytuliła ją. Wyglądała trochę jak mała dziewczynka.
- Nie ma konia - dumał Gaheris - wobec tego ci wasi wspomniani inżynierowie muszą być jakimiś czarodziejami. Tymczasem wspominałaś, że XIX wiek nie zna magów. Dziwne. Przecież właściwie to tak, jakby wziąć furę, nie podpiąć do niej konia oraz kazać, żeby jechała. Aha, jeszcze podłączyć czajnik dający parę. Zaiste dziwaczne macie moce tutaj. Spróbuj usnąć - położył na jej ramieniu rękę. - Tak będzie ci łatwiej. Sen zaś przywróci krew. Nawet jeśli nie chcesz, spróbuj usnąć. Musisz jeść dużo krwistego mięsiwa. Słyszałem, że to właśnie pomaga odbudować ilość krwi - uśmiechnął się do kobiety troszkę tatuśkowato.
- Tato to nie moja pierwsza rana postrzałowa. Prześpię się gdy ty będziesz spał, inaczej jutro w nocy byłabym nieprzytomna. - Przytuliła mocniej poduchę. - Zamiast koni jest para, to ona napędza tłoki i popycha lokomotywę do przodu. A inżynierowie to bardziej bardzo dobrzy kowale niż magicy.
- Wykuli metalowego konia … rzeczywiście muszą być dobrzy. Konia na parę
… - trudno mu było uwierzyć. Niby właściwie mógł zaobserwować rozmaite zjawiska, lecz zdecydowanie łatwiej byłoby je tłumaczyć czarami niżeli kowalstwem. Ciekawe, czy takie pociągi miały podkowy? Jednak olbrzymia liczba ludzi zamieszkujących Londyn zwiastowała jeszcze większe cuda XIXego wieku. Czy podoła im? Przecież wygląda to na jakieś szaleństwo dziwaczne.


Dziwaczne widoki, niesamowite koncepcje, pomysły, które trudno było zaakceptować. Wszystkie właśnie otwierały się przed nim, zaś Charlie pełniła rolę Ariadny prowadzącej Tezeusza poprzez Labirynt. Zerknął za okno. Nocne krajobrazy przemieszczały się szybko, niczym dla pędzącego jeźdźca. Wydawały się znajome, takie swojskie. Dla nich millenium nie stanowiło wielkiego skoku. Jednak wydawało się, że to właśnie ludzi zrobili największy postęp.
 
Kelly jest offline