Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2017, 16:26   #13
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Charlie mimo swoich oporów po chwili drzemała przytulając się do poduszki.
- Dobrze - powiedział cicho wampir oraz ponownie odwrócił spojrzenie ku odległemu krajobrazowi.


Godziny mijały, aż wreszcie na dalekim horyzoncie na wschodzi pojawiła się leciutka szarość zwiastująca nadchodzący dzień. Ziewnął rozdzierająco. Musiał się pospieszyć zanim powstanie spoza widnokręgu jasna kula ogrzewająca dzień.
- Charlie - potrząsnął nią leciutko - Charlie. Budź się. Muszę się wpakować do środka, bowiem już niemal jasno.

Kobieta uchyliła jedno oko.
- Yhym… - Wymruczała. - Pakuj się do środka, zaraz wstanę. - Przeciągnęła się na prowizorycznym łóżku, zrzucając poduchę, którą cały czas przytulała.
- Jasne. Jasnego dnia, pani Charlotte.

Otwarł górę, po czym wlazł do środka. Nadchodził paru godzinny wypoczynek pośród sennych marzeń.
- Udanych snów Gaharis. - Kobieta ziewnęła ale podeszła i zamknęła siedzisko. Po chwili usłyszał, że chyba układa się na jego legowisku. Trochę przypominało mu to psa, który pilnuje swego pana. Przez skrzynię dotarło do niego jeszcze ciche - Dobranoc. - Po czym odpłynął.




21 maja 1853

Obudził się zwinięty niemal w kłębek w ciasnej skrzyni. Marzył by móc w końcu otworzyć oczy leżąc rozprostowanym w wygodnym łóżku, najlepiej obok jakiejś ładnej i ciepłej niewiasty. Na razie pozostawało mu cieszyć się tym, że obudził się w ogóle. Zawszeć to lepiej, niżeli wcale. Właściwie po tak długiej drzemce, 1300 lat, nie planował specjalnie znowu się kłaść na więcej niż trzeba, tylko cieszyć się oraz używać nieżycia. Skoro obudził się, musiała być noc. Lekko podniósł klapę oraz puścił winkla.

- Ciekawe, co zobaczę? - powiedział cichutko do siebie.

Przed nim znajdowały się poły kobiecej sukni, znanej mu kobiecej sukni. Po chwili drobna kobieca dłoń odłożyła na siedzisko obok coś co już znał - gazetę, a jego oczom ukazał się, najpierw osłonięty koronką dekolt, a chwilę potem znajoma twarz Charlie.
- Dobry wieczór. - Uśmiechnęła się. Wyglądała stanowczo lepiej niż wczoraj.
- Dobry wieczór - otwarł przykrycie oraz wydostał się ze skrzyni. Wyglądał nieco pomięty, jednak ogólnie do zniesienia. - Całkiem nieźle. Gdzie jesteśmy oraz jakie plany? - spytał kobietę.
- Za niecałą godzinę powinniśmy się znaleźć na Kings Cross w Londynie. - Charlie podniosła się i sięgnęła po jeden z bagażów. Chyba to w nim znalazł wczoraj ręcznik. - Rozbieraj się, kuzynie.
- Dobra, dobra, ale właściwie dlaczego. Chyba nie ma tutaj w tym podciągu balii, czy studni? - spytał zdziwiony. - Aha, Co to ten Kings Cross?

Charlie wydobyła z walizki coś co było pewnie zmianą jego ubrań
- Jeśli stara Dosett, moja gospodyni, zobaczy cię w tak pomiętych ciuchach, to nie będę miała życia. - Kobieta ostrożnie rozprostowywała koszulę i marynarkę na jednym z siedzisk, wypinając przy tym pupę w stronę wampira. - A co do Kings Cross to stacja pociągu. Taka jak ta w Bristolu, tyle że większa.

Skrzywił się nieco. Czy możliwe, żeby ta katedra dziwności była jeszcze większa. Jednak skoro Charlie tak mówi …
- Jasne już się przebieram - szybko zaczął ściągać strój, zadowolony, że musiał trenować to wielokrotnie. - dobra, jestem gotowy - szybko ściągnął co było trzeba. - Ten zegarek także się zmienia do ubrania? Bowiem jeśli nie, muszę go nakręcić - powiedział jeszcze.

Charlie uśmiechnęła się podając mu świeżą bieliznę.
- Wierzę, że są ludzie, których stać by codziennie zmieniać zegarek, ale ja jeszcze tak dobrze nie mam. Więc tak, musisz go nakręcić.

Przebrał więc szybko bieliznę czekając, aż poda resztę stroju.
- Jak minął czas jasnego dnia?
- Jeśli chodzi o ten jasny dzień… to padało. - Mrugnęła do niego i podawała mu kolejne części garderoby. Nowa kamizelka, nowa chusta. Inne spodnie, a nawet surdut. Chyba nie nabyła mu jedynie jeszcze jednego kapelusza.

Charlie tym razem starała się mu nie pomagać, by sam nauczył się co i jak. Dlatego chwile to potrwało. Spodnie założył bez problemów, nieco gorzej było z górą. Nie trafił guzikami na odpowiednie dziurki, więc się przekrzywiło. Musiał jeszcze raz. Jednak udało się. Potem kamizelka trochę nierówna. Także poprawił, wreszcie hm, jak to nazwać. W jego czasach takich rzeczy nie noszono.
- Jak się nazywa ta część stroju?
- Ascot tie. - Charlie wydobyła z drugiej walizki małe lusterko. Od drugiej strony malowane było w kwiaty. Powoli wampir zaczynał rozumieć dlaczego ten bagaż był taki ciężki


- Przytrzymaj to pokażę ci jak to wiązać, dobrze? - Lekko rozbawiona stanęła tuż przed wampirem. Delikatnie wygładziła jego koszulę i kamizelkę. - Jednak na umięśnionych panach to zawsze wygląda lepiej.
- Skoro tak twierdzisz - uśmiechnął się patrząc w lusterku, co kobieta robi. Ascot tie, zabawna nazwa. Charlie wykonywała wszystkie ruchy bardzo powoli. Najpierw pokazała mu jak zapiąć wąski pasek po czym założyła mu go i dopasowała do szyi. Potem, była ta trudniejsza część z układaniem trzech pozostałych kawałków tkaniny i przepięciem ich czymś w rodzaju szpilki. Nagle zdał sobie sprawę, że poprzedniej nocy Charlie wykonała całą operację w kilka sekund. Na koniec delikatnie poklepała go w pierś, jakby sterowana jakimś dziwnym odruchem.

- I gotowe. Poćwiczysz kilka razy i sam będziesz to robił błyskawicznie. - Odsunęła się, odbierając od niego lusterko. - Trudniejszy jest krawat, ale na szczęście Ascot Tie jest teraz modny.
- Krawat wiem, taki chwyt za szyję. Ale trochę dziwne … jesteście dziwni - uznał, że ludzi XIX wieku trenują na sobie chwyty zapaśnicze. - Pozwól, że spróbuję to rozwiązać oraz zawiążę samodzielnie.

Charlie zerknęła na swój własny zegarek, wydobywając go z ukrytej w połach sukni kieszonki.
- Dobrze, mamy jeszcze chwilę. - Ustawiła się naprzeciwko niego z lusterkiem. - Krawat jest nie tylko chwytem ale także, ozdobą podobną do tej, tylko ma dużo bardziej skomplikowany węzeł.
- Wobec tego pozostawmy go na kiedyś - zabrał się za Ascot Tie. Oczywiście poszło mu fatalnie, ale po któryms razie fatalnie zmieniło się w kiepsko, potem w przeciętnie, aż wreszcie w od biedy. Przerwał, kiedy Charlotte stwierdziła, że jest znośnie, lub nie najgorzej nawet. Wbrew pozoru taka nauka zabrała mu sporo czasu. - Trudne to to - mruknął zafrasowany, chociaż zadowolony, że powoli zaczyna jako tako udawać się.

Kobieta odłożyła lusterko, poprawiła tylko odrobinę węzeł i zaczęła ich pakować.
- Nakręć zegarek i jak chcesz to możesz zerknąć na świeżą gazetę. Niebawem powinniśmy wjechać do Londynu. - Po chwili wydobyła coś z torby. - Zapomniałabym. To są twoje dokumenty. Dostałem kulkę ale było warto. - Podała mu malutką książeczkę i wróciła do pakowania.
- Kulkę, znaczy z takiego gwizdka, jak twój, który nazwałaś pisto … kretem - usiłował sobie przypomnieć. - Dokumenty to rozumiem, te papiery waszej, właściwie naszej, królowej potwierdzające, kim jestem? - zaczął je oglądać dokładniej. Musiał przecież doskonale wiedzieć, co zawierały. I zdał sobie sprawę, że prawie nic. Nie licząc jego imienia nazwiska i kilku szczątkowych informacji o wzrości i wyglądzie, oraz miejscu pochodzenia, nie było tam prawie nic.

- Kulkę, w sensie nabój z tego gwizdka, który jest tak naprawdę pistoletem. - Charlie skończyła ich pakować i opadła na siedzisko naprzeciwko. - Większość obywateli Anglii nie posiada dokumentów, ale przy twoim braku znajomości epoki, może być to przydatne.
- Jeśli rzeczywiście to przydatne, to jest to kolejny powód, żeby ci podziękować, co niniejszym czynię - wykwintnie się skłonił przed nią. - Więc pistolet … stanowczo wolę broń ręczną. Taką co ma rękojeść oraz klingę. Macie coś takiego?
- Nazywamy to bronią białą… ale raczej nikt tego nie nosi. - Charlie wyraźnie zamyśliła się jakby szukając w głowie kiedy ostatnio widziała jakikolwiek miecz w użyciu. - Oczywiście wojsko, ale też mam wrażenie że bardziej dla ozdoby, choć kto ich tam wie. Wiem że jest często używana przy pojedynkach i przez naszą kawalerię, ale jak już wspominałam od jakiegoś czasu mamy spokój.
- Cóż, tempora mutantur - powiedział po łacinie. - Hm, zastanawiam się właściwie, co będę robił. Oczywiście oprócz odnalezienia księcia Londynu. Może wiesz w czym prosty 1300 letni wampir mógłby ci pomóc właściwie?

Charlie usmiechnęła się szeroko.
- Na razie nie wiem w czym jesteś dobry, nie licząc cudownych zdolności w zakresie zaspokajania mnie… - Nagle jakby coś ją tknęło i lekko się zarumieniła. - … mam nadzieję, że też siebie. - Szybko odwróciła wzrok w stronę okna i uśmiechnęła się. - Wjeżdżamy!
 
Aiko jest offline