Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2017, 02:45   #265
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Kraina Fey była diametralnie inna od Mechanusa. Nie chodziło wyłącznie o kolory, chociaż samo to było dość mocnym akcentem, rzucającym się w oczy, prawie jak świeży skurl na ulicach Sigil. Przynajmniej od momentu, kiedy wyszło się poza formoriańskie tunele.


Już sam grzybowy las wyglądał na dużo bardziej żywy niż mykonidowe niebo na Planie Porządku. Grzyby były praktycznie we wszystkich kolorach, nawet tych, które z trudem uzyskiwały same błyskawice, grzyb na w pół przezroczysty w odcieniu elektrycznego błękitu. Odłamkowi wydawało się nawet, że w grzybie żyje inna kolonia grzybów, niczym zawieszona w cieczy. Nie chciał podchodzić zbyt blisko, ale był prawie pewien, że wewnątrz tych zawieszonych grzybów, dostrzegał kolejne kształty, zupełnie jakby całość się zapętlała w nieskończoność.


Wspinanie się na górę było męczące. Teoretycznie jego ciało się nie męczyło, ale to była tylko teoria. Czasem dobrze było po prostu zastygnąć w bezruchu i nic nie robić. Jednak podczas wędrówki w górę niezbyt było to możliwe, zwłaszcza że towarzysze uparcie parli do góry. Fakt że za nimi i poniżej rozciągały się tunele pełne formorian i być może również drowów, mógł mieć tu coś na rzeczy. Odłamek mógłby rozważyć prowadzenie badań nad tymi istotami, ale nie bardzo się do tego palił. Jego głównym priorytetem było przetrwanie, a to z kolei byłoby narażone na szwank w tak zacnym towarzystwie. Nie zdziwiłby się, gdyby przeklęci tytani próbowali sobie zrobić z niego wykałaczkę, lub przynajmniej jego ręki bądź nogi, a głowy próbowali używać jak ludzkie dzieci szklanych kulek.


Powierzchnia z jednej strony ucieszyła Kanciastego, a z drugiej wprawiła nieco w zdumienie. Formorianie nie mieli szans podążyć za nimi tym tunelem, ale Odłamek miał teraz inne rzeczy na głowie. Ot chociażby zdecydowanie co jest czym. O ile na dole podłoże, ściany i sklepienie, czy nawet grzyby w swej fantastyczności, były tym czym się zdawały, o tyle na górze wszystko się komplikowało. Ot chociażby sprawa liści i gałęzi. Kiedy próbował oderwać niedużą gałązkę zupełnie nieznanej mu do tej pory rośliny, ta odpowiedziała mu tym, że próbowała go ugryźć w palec. Wyłącznie po to, by po chwili się wyrwać i odmaszerować, pomstując małą rączko-gałązką w stronę Gariona, z burzową chmurą nad sobą. Czarodziej sam nie był pewien czy bardziej go zadziwiła spacerująca gałązka, jej gest odnóżem, czy też ekspresja nastroju w postaci widocznej chmury. Przez jakiś czas starał się zrozumieć, co się dookoła niego, ale kiedy stwierdził że dookoła kipi chaos, zaczął się zastanawiać, czy w ogóle jest sens próbować. Z tego co zaobserwował do tej pory, Fey były tak chaotyczne, jak tylko można być, nie będąc jednocześnie wynaturzeniem. Estel jako taka też była Fey, co prawda czasem zdarzało jej się coś zupełnie niespodziewanego czy nie pasującego do przeprowadzonych wcześniej obserwacji... ale nie na skalę wynaturzenia czy przepełnienia chaosem. Kanciasty był świadom, że brakuje mu czegoś, co pozwoliłoby prowadzić badania w tym miejscu bez ryzyka błędu, nie miał tylko żadnego pojęcia co to może być. Rozważał tę kwestię w drodze do jeziorka, gdzie prowadziła Estel z Dotianem. Wydawali się zajęci sobą, a powietrze między nimi niemalże iskrzyło.


Całą drogę do miejsca, gdzie mogliby w końcu odpocząć, umysł Gariona gorączkowo szukał odpowiedzi na pytanie, czego mu tutaj brakuje. Po drodze mijał drzewa, które nie były drzewami, pędy traw, które prawdopodobnie mogłyby go unieść w powietrze niczym jeden z między planarnych okrętów, choć oczywiście na krótsza odległość i przy odpowiednio mocnym wietrze. Czy też krzewy, które obserwowały go dokładnie. Był pewien że go obserwowały. Dziesiątki oczu, które na niego łypały, robiąc sobie jedynie na zmianę przerwę na mruganie, a i to na zmianę, co dawało efekt rzęs opadających i podnoszących się niczym źdźbła trawy, były dość dobrym wskaźnikiem że mijany krzew go obserwował. Jednak gdy dotarli do wodopoju i zobaczył stworzenie, był już pewien czego mu brakuje. Thaumicznego Telemitera Szalonego Ersheira. To musiało być to. Garion pokiwał samemu sobie z uznaniem głową. W końcu znaleźć brakujący element, by potem zebrać odpowiednie narzędzia to jeden z pierwszych kroków do zrozumienia. Bycie Kanciastym sprawiało pewne problemy, mimo niezliczonych zalet. Brakowało mu uczuć i serca, które mogłaby przepełnić dzikość tego planu, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy w najmniejszy sposób.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline