Wymiana zdań podczas wrzasków z obu stron oraz szeptów co bardziej rozważnych, wypełniły wielką salę echem. Wszyscy zaczęli mówić niemal jednocześnie, co wybiło wielkoluda z rytmu machania toporem. Zamarł. Zdawało się, że wytrzeszcza na nich oczy. Na wystąpienie Elvina, cofanie się Girlaen i zagubienie Luny, która za żadne skarby nie wiedziała, co tu się wyrabia. Rexa też nie wiedziała. Lecz ona nie należała do zbyt cierpliwych, a wraz z porywczością zaowocowało to napięciem łuku i wypuszczeniem strzały.
Trafiła.
Pocisk przeleciał przez olbrzyma i uderzył w ścianę daleko za nim, łamiąc się na pół.
Wielkolud rozwiał się w powietrzu i po chwili już go nie było.
- POŻAŁUJECIE! - dotarł do nich jeszcze dudniący krzyk.
Półorczyca wytrzeszczyła oczy.
Przejście na prawo było ciche i ciemne. Otwierało się na owalną komnatę, do której prawie nie docierało światło słoneczne. Kształt i wielkość odpowiadały wieży zamkowej, którą widzieli z zewnątrz. Znajdowały się tu też schody, zarówno w górę, jak i w dół. Półelfka była niemal pewna, że ci, za których śladami szli, skorzystali z tych drugich. Co nawet naturalnie współgrałoby z ich brakiem oczu. Tu w ciemnościach, ciasnych korytarzach i niskich sufitach, najprawdopodobniej radzili sobie o wiele lepiej.